Medytując nad życiem Jezusa Chrystusa, czytając życiorysy świętych, można dojść do wniosku, że świętość jest dla nas nieosiągalna. Owszem, jest trudna, wymagająca, ale nie niemożliwa. Nasz Zbawiciel, który dla nas i dla naszego zbawienia stał się człowiekiem podobnym we wszystkim do nas z wyjątkiem grzechu, przyszedł pokazać nam, jak nas Bóg miłuje, a otwierając nam niebo, pokazał nam cel i sens naszego życia.
Może się wydawać, że tylko Ci, którzy żyli w czasach Jezusa, spotkali Go osobiście mogli doświadczyć Jego zbawczej obecności. Owszem, doświadczyli, ale ten skarb przekazali dalej, przekazali Kościołowi, który z pokolenia na pokolenie przechowuje go, by dawać go innym i tak aż do skończenia świata.
Nie jest łatwo odnowić się wewnętrznie i zacząć żyć inaczej, układać swoje życie tak, jakby Bóg tego pragnął. Wiedzmy jednak, że w tych zmaganiach nie jesteśmy pozostawieni sami sobie. Jak pojawienie się dziecka w rodzinie zmienia panujące tam dotychczas zwyczaje, tak samo przyjście na świat Zbawiciela zmieniło diametralnie dzieje świata i każdego z nas.
Myli się ten, kto twierdzi, że życie u boku Chrystusa i Matki Najświętszej jest życiem prostym, pozbawionym trudów i niepokojów. Tak nie jest, bo świat, który leży w mocy Złego i my sami, którzy dajemy się łatwo zwodzić, chcą mniszyć to życie Boże, życie łaski w nas. Powinniśmy dołożyć wszelkich starać, zrobić wszystko, co w naszej mocy, by to życie uratować nie tylko dla siebie, ale również dla innych.