Jak się modlić? Porady świętych Karmelu

Wyjątkowy odcień miłości



Konferencja druga

Modlitwa nie jest to, moim zdaniem, nic innego jak tylko poufne i przyjacielskie z Bogiem przebywanie i wylana, po wiele razy powtarzana rozmowa z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje. (święta Teresa od Jezusa)

Modlitwa żyje dzięki miłości. Zanurzona w niej ukazuje całe swe piękno. Oderwana od miłości staje się bezkształtna i pusta. Dlatego jest spotkaniem z Ojcem, tym, “o którym wiemy, że nas miłuje”. I tylko takim spotkaniem. Piękna i duża meduza zanurzona w wodach oceanu jest przedmiotem podziwu. Zachwyca wymyślnymi kształtami i dostojnym poruszaniem się. Wyjęta z wody staje się bezkształtną masą galarety. Wręcz obrzydliwą. Podobnie jest z modlitwą. Bez miłości traci wszelki powab i kształt.

Bóg powołuje do istnienia piękno niepowtarzalne. Jego miłość nie pozwala mu kopiować ludzi. Każdy z nas został pokochany całą mocą Jego Serca i odmiennie od pozostałych. Nie jesteś kochany resztkami miłości, które pozostały po innych. Cała wszechmoc ojcowskiego Serca jest do twojej dyspozycji. To jest źródło prawdziwej godności. Twój Ojciec nie powtarza się w swoich stworzeniach. Jest wystarczająco bogaty, by podarować ci jedyną w swoim rodzaju miłość, która czyni cię wyjątkowym. W nieprzeliczonej społeczności ludzi nie znajdziesz dwóch identycznych. Jesteś Jego niepowtarzalnym dzieckiem.

Gdy Ojciec mówi, że cię kocha, znaczy to, że cię chce całym sobą i na zawsze. Jego kocham cię nie ustaje nawet wówczas, gdy ty zawodzisz i słabnie twoja wiara w Jego miłość. Kocham cię wypowiedziane przez wiecznego Ojca jest wiecznym kochaniem. W Jego Sercu nie ma kochałem cię lub będę cię kochał, tam jest wieczne miłuję cię, które się nie zmienia i nie ustaje.

Twoja niepowtarzalność ma charakter wieczny. Nie tylko tutaj na ziemi jesteś jedynym dzieckiem Ojca. Takim pozostaniesz na zawsze. Wieczność, gdy w nią wejdziesz po śmierci, zachwyci cię z wielu powodów. Bez wątpienia rozradujesz się też z faktu, że Serce twego Ojca chce, byś dla Niego był kimś jedynym. I to na zawsze.

Ważne, byś zechciał uświadomić sobie własną wyjątkowość. Ona decyduje o kształcie twojej rozmowy z Ojcem. Słowa wielbię,kocham lub proszę, które wypowiadasz na modlitwie, chociaż brzmią tak samo w ustach innych ludzi, zawierają w sobie koloryt właściwy tylko tobie.

Trwanie przed Tym, o którym wiemy, że nas miłuje ma coś z postawy Marii. Usiadła “u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego nauce” (Łk 10, 39). Ktoś obcy nigdy nie zajmuje takiego miejsca. U nóg siadają dzieci, szczególnie bliscy przyjaciele, osoby obdarowane wielkim zaufaniem i miłością. Staraj się w podobnym duchu patrzyć na swoją modlitwę, swoje trwanie przy Ojcu, w wielkiej bliskości, w prostocie serca. To rozmowa, która dokonuje się w ciszy, w tajemniczy sposób, czyli przebiega z serca do Serca. Nie jesteś kimś obcym. Jesteś dzieckiem kochanym miłością jedyną w skali wieczności.

Miłość i modlitwa są nierozerwalne. Miłość umożliwia zaistnienie modlitwy, a modlitwa kształtuje oblicza miłości. W hymnie o miłości święty Paweł ukazał jej bogactwo.

Modlitwa kształtuje miłość cierpliwą. Cierpliwość skierowuje nas na osobę Boga i bliźniego. W odniesieniu do Boga wyraża się pokornym przyjmowaniem Jego woli, choćby czasem była trudna i niezrozumiała. W odniesieniu do bliźniego ujawnia się wówczas, gdy – z cichością i pokorą – znosimy siebie nawzajem. Cierpliwość nie jest wyłącznie postawą bierną, czyli przetrzymywaniem otaczających nas trudności, lecz wychodzi naprzeciw drugiego człowieka i przyjmuje go razem z jego słabościami.

Modlitwa kształtuje miłość łaskawą. Łaskawość to odpowiednik uprzejmości. Przejawia się w niesieniu pomocy tym, którzy są w potrzebie. Jest dopełnieniem cierpliwości, czyli wysiłku znoszenia braków bliźniego. Cierpliwość i łaskawość to przyjęcie bliźniego takim, jakim on jest, i gotowość czynnego niesienia mu pomocy – zarówno w formie fizycznej, jak i duchowej.

Modlitwa kształtuje miłość skromną, czyli postawę pełną skromności, daleką od fałszywej błyskotliwości. Idzie ona w jednej parze z cnotą opanowania, która nakazuje nam stałą kontrolę nad własnym zachowaniem, by nie dopuścić do czynów przeciwnych godności człowieka. Taka miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą i nie dopuszcza się bezwstydu. Jest zadowolona z tego, co otrzymała, i dlatego nie zazdrości.

Modlitwa kształtuje miłość, która nie szuka swego. Nie szuka własnego zadowolenia ani wyniesienia ponad innych. Chce przede wszystkim trwać przy Bogu i pełnić Jego wolę. Wie, że trzeba się uczyć od Jezusa cichości i pokory serca, że wszelka ziemska chwała nie ma żadnej wartości dla wieczności.

Modlitwa kształtuje miłość, która nie unosi się gniewem i nie pamięta złego. Ona chętnie przebacza urazy i wobec postępujących źle nie odpłaca tym samym. Odwołuje się do łagodności, stara się naprawić ich błędy, stosując pełną życzliwości perswazję, przekonywanie i modlitewną asystencję.

Modlitwa kształtuje miłość, która nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Tak jak szukanie poklasku jest przejawem pychy i bardzo często wiąże się z pragnieniem, by inni mieli nas za lepszych, niż jesteśmy w rzeczywistości, tak radowanie się z jakiejkolwiek niesprawiedliwości jest krokiem wiodącym do fałszu. Taka postawa nie może być zgodna z prawdziwą miłością. Ta bowiem oparta jest na prawdzie, z którą się współweseli. Czynienie prawdy to praktykowanie wierności w codziennym postępowaniu i pełnienie woli Bożej.

Modlitwa kształtuje miłość, która wszystko znosi. Sam święty Paweł jest tutaj przykładem praktykowania takiej miłości. Gdy po cudownej wizji Chrystusa dotarł do Damaszku, zatrzymał się u Ananiasza, któremu wcześniej powiedziano: “I pokażę mu, jak wiele będzie musiał cierpieć dla mego imienia” (Dz 9, 16). Znosił więc cierpliwie wszelkie utrapienia – i od otwartych przeciwników, i od współwyznawców. Miłość kształtowana przez modlitwę jest źródłem siły i wytrwałości.

Modlitwa kształtuje miłość, która wszystkiemu wierzy. Wierzy przede wszystkim w to, co zostało objawione przez Jezusa. Przyjmuje całość wiary, nie odrzucając żadnej części. Nie ulega herezjom, które rodzą się z wybiórczego przyjmowania prawdy. Z zaufaniem traktuje innych ludzi i zdaje sobie sprawę z ich słabości. Wie także, że Ojciec nie dopuści, by ci którzy są Mu wierni, doznali zawstydzenia.

Modlitwa kształtuje miłość, która we wszystkim pokłada nadzieję. Chrześcijańska nadzieja, która ma towarzyszyć wszystkim naszym poczynaniom, jest źródłem męstwa w ucisku i pomaga dostrzec dobro w drugim człowieku. Miłość nigdy nie ustaje w nadziei, że dobro ostatecznie przezwycięży zło.

Modlitwa kształtuje miłość, która wszystko przetrzyma i skłonna jest do poświęceń. Nie ma przeciwności, której by nie przetrzymała. Pamięta, że Jezus oddał samego siebie na śmierć. W jej obliczu wszystkie przyjęte przez nas cierpienia są jedynie drobnym przejawem wdzięczności za ten Jego wielki dar.

Modlitwa kształtuje miłość, która nigdy nie ustaje. To stwierdzenie streszcza i sumuje wszystkie przymioty miłości: wytrwałość, cierpliwość, wierność, skłonność do poświęceń. Nigdy nie ustanie miłość Boga do człowieka. Nigdy też nie zabraknie człowiekowi zdolności do miłowania. Jeśli tylko zechce kochać.

Tam, gdzie brakuje miłości kształtowanej przez modlitwę i zrodzonego zeń pokoju serca, rodzą się fałszywe postawy. Ludzi, którzy je przybierają, opisał święty Paweł: są “samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniercy, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekają się jej mocy” (2 Tym 3, 2–5). Bolesna to wyliczanka, lecz nie dziwmy się jej. Jeśli ktoś nie rozpoznał swojej godności dziecka Bożego, nie rozpoznał miłości, jaką został pokochany, nigdy nie zrozumie, że jego bliźni jest dzieckiem tego samego Boga, pod którego niebem wspólnie żyjemy.

Osoby o fałszywej pobożności podejmują modlitwę, lecz ma ona charakter tylko zewnętrzny. W sercach tych osób zalegają duże pokłady nieczułości. Sprawia ona, że są surowe, nieustannie oburzone zachowaniem innych, zawsze gotowe osądzać i potępiać. W takich postawach nie ma ducha Chrystusowej dobroci, nie ma realizacji przykazania, które pozostawił: “Uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych” (Mt 11, 29). Duch prawdziwej modlitwy zawsze skierowuje nas na przykład Chrystusa. Uczy Jego łagodności i niszczy zapalne ogniska w sercach: gorycz, złość, okrucieństwo, niecierpliwość. Duch prawdziwej modlitwy prowadzi do kultywowania cichości serca, łagodzi namiętności, oburzenie i wściekłość, uzdrawia z nieczułości.

W świadectwach świętych i błogosławionych często można spotkać wypowiedzi, że szatan bardzo boi się ludzi prawdziwie głębokiej modlitwy. Modlitwa wyrywa mu wiele dusz. Ona wprowadza w tajemnicę Bożego ojcostwa względem każdego z nas i zarazem tajemnicę naszego dziecięctwa względem Boga. Tutaj wiek nie odgrywa żadnej roli. Czy masz kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, dla Boga zawsze będziesz Jego dzieckiem – na wieczność. Im bardziej żyjesz tą tajemnicą, tym mniej podatnym stajesz się na pokusę zła.

Tajemnicy dziecięctwa względem Boga nikt nie może zrozumieć, a tym bardziej przeżyć bez pomocy Ducha Świętego. To On daje świadectwo twojemu duchowi, że nie jesteś kimś przypadkowym, nieważnym. Jesteś dzieckiem Boga. W polemice z faryzeuszami Jezus próbował przekazać im prawdę o tak wielkiej godności człowieka, ale spotkał się z twardym murem, od którego odbiły się Jego słowa, bo w nich nie było Bożego Ducha, w nich nie było autentycznej modlitwy: “Czy nie napisano w waszym prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli Pismo nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże – a pisma nie można odrzucić – to jakże wy o tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz” (J 10, 34–36).

Największą przeszkodą dla modlitwy jest pokusa bycia dorosłym, który sam decyduje i układa swe życiowe plany. Grając dorosłego, oszukujesz siebie, bo każdy z nas nosi w sobie to dziecięce odniesienie do Boga. W chwilach bardzo trudnych, gdy wszystko wymyka się z rąk, gdy w nikim nie możesz położyć nadziei, odzywa się ten niepowtarzalny odruch miłości, którym zostałeś pokochany. Przybiera on postać pragnienia, by być przytulonym do Boskiego Serca, pocieszonym i umocnionym. Wiek nie robi tu żadnej różnicy. Ten naturalny odruch jest w każdym z nas. Zabić go może jedynie długotrwałe, świadome i uporczywe trwanie w złu, które wyrzeka się Boga, a ze swego buntu czyni akt bohaterstwa.