Jak się modlić? Porady świętych Karmelu

Kopiowanie nie jest rozwiązaniem



Konferencja druga

Sytuacja psychiczna jest u różnych ludzi różna. Trzeba umieć odkrywać własne sposoby nawiązywania łączności z wiecznością, podtrzymywania jej czy ożywiania. Rozmyślanie, czytanie duchowe, uczestnictwo w liturgii lub w nabożeństwach… nie dla wszystkich i nie zawsze są jednakowo owocne. Nie każdy, na przykład, zdolny jest do ciągłego rozmyślania, a i sposób rozmyślania dla różnych osób jest różny. Jest rzeczą ważną umieć znaleźć to, co nam najskuteczniej pomaga, a także umieć z tego skorzystać. (św. Teresa Benedykta od Krzyża)

Twoja sytuacja duchowa, psychiczna i fizyczna wyróżnia cię z całej ludzkiej społeczności. Jest jedynego rodzaju. Podlega także zmianom i nigdy nie jest taka sama przez całe życie. Wpływa na nią czas, miejsce, spotkania z ludźmi i wydarzenia, w jakich uczestniczysz. Fakt ten każe spojrzeć realistycznie na doświadczenie modlitwy. Nie jest ona i nie może być sztuką kopiowania tego, co zaobserwowało się u innych. Częstym błędem powielanym na drogach modlitwy jest próba odtworzenia w sobie sposobu modlenia się kogoś innego. Stąd też i zachęta świętej Teresy Benedykty, byś szukał tego, co pomaga ci modlić się, najbardziej cię ubogaca, i skorzystał z tego.

Niech cię nie zdziwią słowa, które wypowiedział święty Jan od Krzyża: “Nie bierz nigdy za wzór postępowania człowieka, choćby był święty, gdyż szatan może ci przedstawić za przykład jego niedoskonałości. Naśladuj raczej Chrystusa, który jest najdoskonalszy i najświętszy, a nigdy nie zbłądzisz”.

Bez wątpienia każdy święty jest mistrzem modlitwy i ma dużo na jej temat do powiedzenia. Nie wolno go jednak traktować jak matrycy do powielania. Apostołowie uważnie obserwowali zachowania Jezusa podczas Jego modlitwy. Gdy poprosili Go, by nauczył ich modlić się, nie usłyszeli opowieści o tym, co robi, gdy się modli, o czym z Bogiem rozmawia, jakich doświadcza przeżyć. Jezus nie zaczął nauki od słów: “Gdy Ja się modlę, mówię…”. Powiedział natomiast: “Wy zatem tak się módlcie…” (Mt 6, 8).

Nauczyciel daje nam do zrozumienia, że w modlitwie nie chodzi o bezkrytyczne naśladownictwo, lecz o odkrycie własnego, a przez to odmiennego dla każdej ludzkiej istoty rytmu rozmowy z Ojcem.

W innym miejscu dodał: “Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się” (Mt 6, 6). Poza oczami ludzi ma się dokonać coś, na co spoglądać mogą jedynie oczy Ojca. Do izdebki wchodzisz sam. Nie zabierasz tam ze sobą nawet największych mistrzów modlitwy. To ma być twoje spotkanie z Ojcem, bez pośredników.

Modlitwa jest zawsze czymś niepowtarzalnym, tak jak niepowtarzalny jest człowiek. Jest doświadczeniem całkowicie osobistym. W tym tkwi jej piękno. Ale też i trud. Nie ma uniwersalnego schematu modlitwy, po który mógłbyś sięgnąć i zastosować go. Podobnie jak każdy święty, tak i ty musisz odkryć sobie właściwy sposób rozmowy z Ojcem; własną drogę “łączności z wiecznością”.

Kopiowanie czyjegoś stylu modlitwy wydaje się ciekawe i skuteczne. Kusi gotowym, łatwym do wzięcia i zastosowania doświadczeniem. Tak jednak nie jest. Życie okazuje się bardziej wymagające. Nie możesz znaleźć się w skórze innego człowieka. Nie wymaga się od ciebie tego samego, czego się żąda od niego. Masz inny charakter i temperament. Ojciec wyznaczył ci w życiu inne zadania. Przede wszystkim jednak pokochał cię odmiennym od innych odruchem Serca. Ono domaga się równie wyjątkowej odpowiedzi.

Człowiekiem modlitwy stajesz się, przemierzając drogę poszukiwań. Często niełatwą, ale za to twoją własną. Taka modlitwa wyraża ciebie. Ty jesteś w niej zawarty. Czyjeś doświadczenie nigdy nie stanie się twoim, nie wyrazi ciebie. Człowiekiem modlitwy nie staniesz się, pragnąc zastosować czyjeś doświadczenie.

Mistrzowie modlitwy pozostawili wiedzę o prawidłach życia duchowego nie po to, by dzięki nim kopiować ich własne doświadczenie. To, czego nauczali, musi być odniesione do twojej własnej kondycji, w jakiej przyszło ci żyć. Tylko wówczas modlitwa ma szansę stać się twoją rozmową z Ojcem.

Istnieje coś w rodzaju lęku przed trudem poszukiwania własnej drogi modlitwy. Czasem towarzyszy mu subtelnie skryte lenistwo ducha. Poszukiwanie zakłada odpowiedzialność, spotkanie z niepewnością, możliwość pomyłki, konieczność korygowania, wysiłek czekania. W obliczu takich wymogów kusi łatwość sięgania po gotowe. Tymczasem nic nie uczyni twojej modlitwy cenniejszą i bogatszą w praktyczne doświadczenie jak otwarcie się na to, czego najbardziej się lękasz. Nie bój się więc szukać tego, co najprościej i najlepiej ciebie wyrazi, gdy stajesz przed Ojcem.

Nie dziw się zatem, gdy widzisz, że to, co było dobre i skuteczne dla ciebie na modlitwie, nie zawsze będzie takie dla innych. I na odwrót. Może pomóc, ale też nie musi. Modlitwa może otoczyć duszę człowieka ciemnościami, a innym razem rzucić ogromne światło na jakąś sprawę. Może mu dać odczucie mocy albo czynić heroicznym bez odczucia, że jest mocny. Może mu poddać światło co do decyzji, jaką ma podjąć, a niekiedy pozostawia go w niepewności aż do chwili, gdy będzie zmuszony zająć odpowiednie stanowisko. Może odrywać go od rzeczy stworzonych lub ukazywać mu ich wartość w planach zbawienia świata.

Poszukując własnej drogi modlitwy, zwracaj uwagę na jej uwarunkowania. Na twoją modlitwę wpływa czas, w którym rozmawiasz z Ojcem; miejsce tej rozmowy; wydarzenia, jakich byłeś uczestnikiem w ciągu dnia; ludzie, których spotkałeś na swojej drodze, i wiele innych czynników. Nie wszystko jest tutaj od ciebie zależne, wciąż jednak na wiele sytuacji masz wpływ. Decyduj więc odważnie tam, gdzie możesz coś zmienić, by lepiej się modlić.

Zastanów się nad treścią modlitwy. Możesz wielbić, dziękować, prosić. Możesz także łączyć te wyrazy modlitwy w zależności od sytuacji twego ducha. “Jeśli jesteście w usposobieniu radosnym – doradza święta Teresa od Jezusa – patrzcie na Pana zmartwychwstałego… jeśli jesteście smutne i w strapieniu, patrzcie na Pana w Ogrojcu… mówcie [do Niego], i owszem; tylko nie sadźcie się na piękne i wytworne wyrazy, ale w słowach prostych, wprost z serca idących”. Korzystaj odważnie z tych możliwości.

Uświadom sobie, że modlitwa jest darem, a dary twego Ojca są różne. Istnieje więc modlitwa kontemplacyjna, apostolska, przebłagalna i wiele innych. Staraj się odnaleźć sobie właściwy rys modlitwy. Jesteśmy obdarowani na różne sposoby. Doceń to. Służ tym, co dla ciebie charakterystyczne, i nie chciej być kimś, kim naprawdę nie jesteś.

Ucząc nas modlitwy, święci Karmelu chcą nam uświadomić, jak bardzo jest ona niepowtarzalnym doświadczeniem. Bronią nas także przed popadnięciem w pułapkę zbyt rygorystycznych metod. Jeśli modlący się człowiek ćwiczy się w pokorze i widoczny jest u niego postęp w cnotach, nie należy się niepokoić metodami modlitwy. Modlitwa rozwijająca się na dobrym podłożu duchowym ma prawo do mądrej swobody, którą należy uszanować.

Mądrą swobodę modlitwy, opartą na ewangelicznych wartościach, należy odróżnić od modlitewnej samowoli. Duch Święty nigdy nie prowadzi człowieka do dwóch sprzecznych ze sobą doświadczeń. Prawo do modlenia się w sposób, jaki najlepiej mnie wyraża, nie oznacza prawa do kwestionowania wspólnotowych form modlitwy.

Ewangeliczna swoboda modlitwy nie może być pozbawiona odpowiedzialności. Jest pięknym darem Ojca, który chce różnorodności i w jej kluczu prowadzi każdego z osobna.

Stara legenda mówi, że Bogu stwarzającemu świat towarzyszyło pięciu aniołów. Były to duchy najważniejsze, duchy wszystkich stron świata, gromadzące całe ludzkie doświadczenie, wszystkie ludzkie sprawy i przedstawiające je Bogu. Gdy Bóg wypowiedział słowo, pojawił się nieopisany w swym pięknie wszechświat. Na jego widok każdy z aniołów, pełen podziwu, zareagował inaczej. Zadał Stwórcy inne pytanie, wchodzi z Nim w dialog i prowadzi go inaczej.

Pierwszy anioł zadał Bogu pytanie: W jaki sposób stworzyłeś ten świat? To anielskie pytanie zostanie później podjęte i powtórzone przez sporą część ludzkości, która aż do końca świata będzie interesować się odpowiedzią na tak ważkie pytanie. Jest to pytanie, które odzwierciedla umysłowość techniczną. W takim duchu modlą się ludzie o powołaniu technicznym lub naukowym.

Drugi anioł zapytał Stwórcę: Ile to wszystko jest warte? Ile kosztuje to wszystko, co mnie otacza? Pytania takie zadają wszyscy ci, którzy z Bożego powołania zajmują się handlem, gospodarką, przemysłem, aby ludzie mogli żyć na świecie w sposób coraz bardziej odpowiadający ich godności. W takim duchu modlą się ci wszyscy, którzy powtarzają pytanie drugiego anioła i odpowiadając na nie, angażują własne życie.

Trzeci anioł zapytał: W jaki sposób mogę ci pomóc? Nie pyta, jak świat jest zbudowany ani ile jest wart, ale jak można w tym dziele pomóc Panu Bogu. W jego duchu modlą się ci wszyscy, którzy angażują się w zawody społeczne, wychodząc naprzeciw człowiekowi, ci którzy pracują uczciwie nie dla własnego zysku, ale po to, by ulżyć innym w ich cierpieniach, we wszelkich potrzebach materialnych, intelektualnych i duchowych.

Przy Stwórcy stał również czwarty anioł, który zadał Mu krótkie pytanie: Dlaczego? W duchu tego anioła modlą się ludzie o skłonnościach filozoficznych i teologicznych. Tam, gdzie spotykamy takie nastawienie, mamy przed sobą zalążek głębszego poznania.

I wreszcie piąty anioł. Jego postawa zadziwia. On nie pyta, jak stworzony jest świat ani też, ile jest wart. Nie pyta o to, jak może Stwórcy pomóc ani też o przyczynę stworzenia. Anioł ten nie zadaje żadnych pytań i nie szuka odpowiedzi. To duch uwielbienia, zapatrzenia się w piękno Stwórcy, duch adoracji. W duchu tego anioła modlą się ci, których Bóg prowadzi drogami kontemplacji. On uczy nas swoją postawą trudnej sztuki podejmowania modlitwy uwielbienia i zachwytu.

Spotkanie z Ojcem na modlitwie służy wzrostowi i wydawaniu owoców. Boża Mądrość ustami proroka Izajasza porównuje to spotkanie do misterium, jakie dokonuje się, gdy sucha ziemia przyjmuje w siebie deszcz, życiodajną wilgoć; staje się wówczas płodna, daje wzrost nasionom, a te przynoszą zboże na chleb, chleb zaś nasyca. “Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich: nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (Iz 55, 10–11).

Mając przed oczyma piękno życia ukazanego w misterium owocowania, łatwo wyobrazić sobie tragedię posuchy, gdy niebo zostaje zamknięte lub gdy gliniasta ziemia zamyka się na działanie deszczu. To stan śmierci, stan nie-istnienia, to zaprzeczenie życia. Stan tych, którzy się nie modlą.

Człowiek jest ziemią, modlitwa to życiodajny deszcz. Spotkanie tych dwóch tajemnic może zrodzić przygodę życia. Może – ponieważ wiele zależy tutaj od postawy człowieka: którą ziemią się stanie? Czy tą chłonną i łaknącą deszczu, rodzącą życie, czy tą suchą, zamykającą się w tragedii śmiertelnej suszy.