W szkole cierpienia. Trudne drogi do ważnych odkryć

Siła wytrwałości



Modlitwa zawierzenia Maryi na rozpoczęcie dnia

Maryjo, Kościół nazywa Cię Świątynią i Oblubienicą Ducha Świętego. We wszystkich doświadczeniach życia, które Bóg przygotował dla Ciebie, zachowałaś wiarę, nadzieję i miłość. Całkowicie poddana Jego natchnieniom, z Niego czerpiąc światło i moc, doskonale wypełniłaś misję Rodzicielki Bożego Syna. Uformuj we mnie serce otwarte na dary Ducha Świętego. Naucz mnie często Go wzywać i bez opieszałości realizować natchnienia, których mi udziela. Amen.

Konferencja pierwsza

O Ty, który jesteś tak czuły, jak to jest, że masz serce tak twarde, że nie masz dla mnie litości? Zgrzeszyłam, to prawda, ale widzisz, że już nie mogę… A On się ulitował; pozwolił się dotknąć. Teraz cierpię, ale mogę to znosić… (Błogosławiona Maria od Jezusa Ukrzyżowanego)

Jeśli spotkanie z cierpieniem ma przynieść człowiekowi zwycięstwo, a nie porażkę, potrzeba dwóch ważnych umiejętności. Jedna z nich to zdolność dostrzegania nadprzyrodzonej, a więc i nieprzemijającej wartości trudnych doświadczeń. Druga to siła wytrwałości. Obydwie umiejętność są darem Ducha Świętego. Jezus posyła Go każdemu z nas i uczy zwracać się do Niego wymownym imieniem – Pocieszyciel. “Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Pocieszyciela da wam…” (J 14, 16), “A Pocieszyciel, którego Ojciec pośle w moim imieniu…” (J 14, 26), “Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel…” (J 15, 26).

Nazywanie Ducha Świętego tym pięknym imieniem ma w kontekście cierpienia szczególne i głębokie znaczenie. Jednym z najbardziej fundamentalnych ludzkich doświadczeń jest brak pełni. Człowiek jest dopiero w drodze ku swemu spełnieniu, a przemierzając ją, cierpi, smuci się i tęskni. Tym trudnym doświadczeniom wychodzi naprzeciw Boże pocieszenie. Duch Święty – Osoba kochająca całą pełnią swej natury – pochylając się nad brakiem człowieczej pełni, tchnie w nas doświadczenie pocieszenia. Nie tyle samo słowo pociechy, co słowo połączone z mocą, skutecznie uzdalniającą nas do kontynuowania trudnej drogi przez świat cierpień i tęsknot za pełnią.

Biblijny mędrzec, który dobrze zrozumiał, że bez pomocy z nieba nie można uczynić z cierpień i trudów doświadczeń posiadających wieczną wartość, ani tym bardziej dobrze pokierować swym życiem, pozostawił nam w testamencie piękną modlitewną prośbę o mądrość: “Wyślij ją z niebios świętych, by przy mnie będąc pracowała ze mną. Ona bowiem wie i rozumie wszystko, będzie mi mądrze przewodzić w mych czynach. I będą przyjemne dzieła moje i stanę się godnym tronu mego Ojca” (Mdr 9, 9-12). Dla dzieci Nowego Testamentu ta odwieczna mądrość jest Osobą – to Duch Święty. Pocieszenie zaś, jakiego udziela, przybiera formę darów, które nazywamy darami Ducha Świętego.

Czym zatem są i czemu mają służyć dary Pocieszyciela? Są uzdolnieniami odbiorczymi, których zadaniem jest wychwycić podarowane przez Niego oświecenia, pouczenia i pocieszenia. Rozwijają się w tym samym czasie i w tym samym rytmie, co organizm duchowy. Innymi słowy, jaka jest kondycja życia duchowego, taki też jest i stan darów. Dzięki nim możliwa jest bezpośrednia i osobista interwencja Boga w życie duchowe i moralne człowieka. Dary są uzdolnieniami trwałymi, danymi darmo, bez jakiejkolwiek uprzedzającej zasługi. “Wybranie więc nie zależy od tego, kto go chce lub o nie się ubiega – poucza nas w tym względzie święty Paweł – ale od Boga, który wyświadcza łaskę” (Rz 9, 16). Dary będą istnieć również po śmierci, w przyszłym życiu, tyle że rozwinięte w całych swych możliwościach. Są dla człowieka cenniejsze od możliwości czynienia cudów. Bez nich nie ma prawdziwego zjednoczenia z Bogiem.

Święty Tomasz z Akwinu, pisząc o darach, posłużył się piękną metaforą żagli. Podobnie jak żagle ustawia się pod wiatr, aby chwytały go całą powierzchnią, tak dary orientują umysł i serce człowieka w kierunku oddziaływania natchnień i poruszeń Bożego Ducha. Każdy święty jest jak potężny żaglowiec, który rozwinął wszystkie żagle, przyjmując jak należy poruszenia wiatru Bożego Ducha. Ci, którzy nie współpracują z Duchem Świętym i Jego darami są jak wioślarze, z trudem poruszają łódź swego życia na otwartym morzu jedynie przy pomocy wioseł.

Aby odważnie trwać w trudnościach, próbach i cierpieniach, nie tracąc wiary, nie wystarczy troska o to, by życie było bogate w cnoty. Te ostatnie nie są tym samym, co dary Ducha Świętego. Przyjrzyjmy się zatem różnicy, jaka zachodzi pomiędzy nimi. Cnotę zdobywamy poprzez czynności, którymi kieruje rozum. To on poddaje światło, w którym oceniamy rzeczy i wydarzenia. W świetle przemyśleń rozumu po przeanalizowaniu jakiejś sytuacji podejmujemy decyzje, wypowiadamy sądy i opinie, angażujemy się w odpowiednie działania. W życiu jest jednak więcej takich sytuacji, których nie jesteśmy w stanie ocenić czy zrozumieć, odwołując się jedynie do własnego rozumu. Ileż razy stajemy wobec konieczności podjęcia decyzji, a rozum nie jest w stanie znaleźć właściwego rozwiązania. W takich okolicznościach, cechujących się trudnością, potrzebna jest interwencja Chrystusa, Jego światło, Jego wiedza. I właśnie tutaj wkraczamy w rzeczywistość darów Jego Ducha. Poprzez nie podsuwa nam swoje światło, wspomagając światło ludzkiego rozumu, w żaden jednak sposób nie niszcząc wolności człowieka. Ten wciąż ma możliwość odrzucania poruszeń Ducha, bo one nigdy nie zniewalają. Są nam udzielane jako dary: Chcesz, to skorzystaj, za nie się nie płaci, są ci dane z troski o ciebie.

Dary przynoszą światło, które przewyższa zdolności ludzkiego rozumu, jego możliwości pojmowania, oceniania i decydowania. Bez tej Bożej interwencji nie można dostrzec nadprzyrodzonej wartości ziemskich cierpień. Przynoszą poruszenia i natchnienia, które opanowują wolę i namiętności człowieka spokojnie, lecz z mocą. Dają siłę trwania w trudnościach. W tym kontekście możemy lepiej zrozumieć wypowiedź świętej Teresy z Lisieux, która niedługo przed śmiercią powiedziała: “Nie byłam jeszcze ani jednej minuty cierpliwa! To nie moja cierpliwość! Zawsze się mylę!”. Święta doskonale rozumiała, że tym, co czyni ją cierpliwą w obliczu trudnych doświadczeń, zdolną do właściwego zachowania się w sytuacjach prób, nie jest jej osobista cnota. Przy jej pomocy nie byłaby zdolna do jednej minuty cierpliwości. To siła płynąca z darów czyniła ją wytrwałą, a towarzyszące jej światło Pocieszyciela uczyło, jak się zachować. Świętej nie było obce pytanie, które sobie stawiała: “Cierpię wiele, lecz czy cierpię dobrze? Oto, co jest ważne!”. Nikt z ludzi bez pomocy Pocieszyciela nie jest zdolny cierpieć dobrze, czyli wytrwale i z wyczuciem nadprzyrodzonego sensu.

Gdy człowiekowi towarzyszy świadomości własnego ubóstwa i otwartość na przyjęcie pomocy, relacja z Duchem Świętym owocuje uczestnictwem w mądrości Boga. Dzięki niej możliwe staje się ewangeliczne spojrzenie na cierpienie, wypowiadanie właściwych sądów o nim, a przede wszystkim umiejętność przeżywania go z Chrystusem. To między innymi liczenie wyłącznie na siebie, pokładanie całkowitej ufności w potędze i skuteczności własnych przemyśleń utrudnia darom Ducha Świętego poddawanie nas niepojętej mocy Bożej mądrości. A dopiero ona rodzi prawdziwych mocarzy cierpienia.

Mówiąc o siedmiu darach Ducha Świętego, musimy zwrócić naszą uwagę na symbolikę liczby siedem. Gdy Pan Jezus mówi, że należy przebaczać siedemdziesiąt siedem razy, to nie ma na uwadze tej konkretnej liczby przebaczeń, lecz ich nieograniczoność. Przebaczać należy zawsze. Odnosząc to do liczby darów, rozumiemy, że obejmują one całość ludzkiego życia. Błędem byłoby sądzić, że dary odnoszą się do siedmiu aspektów czy dziedzin ludzkiego życia. Całe człowieczeństwo, we wszystkich jego aspektach, i tych, których jesteśmy świadomi i tych nam nie znanych, poddane jest działaniu mądrości i mocy Pocieszyciela.

Dary ujawniają się w tak różnorodnych formach, że nie ma możliwości nakreślenia granic, w których można by je zamknąć. Duch jest całkowicie wolny w swym działaniu i nie odnoszą się do Niego żadne ograniczenia. “Duch przenika wszystko, nawet głębokości Boga samego” – przypomina nam święty Paweł (1 Kor 2, 10). Stąd wynika bogactwo Jego oddziaływania na nas. Jego interwencje mogą być zarówno zmysłowe, jak i czysto duchowe, silne albo delikatne. Respektując naszą wolność, Pocieszyciel może działać w nas poprzez cierpienie bądź ze słodyczą, jawnie lub tak subtelnie, że nawet nie będziemy zdawać sobie z tego sprawy. On zawsze dostosowuje się charakterem działania do odmienności każdego z ludzi, jego możliwości, cech, zleconej przez Bożą Opatrzność życiowej misji.

Dar mądrości, dar rady i dar rozumu pomagają kształtować – od strony teoretycznej – postawy w obliczu doświadczanych przez nas cierpień. Dają wiedzę i umiejętność, każdy w sobie właściwy sposób. Można powiedzieć, że Duch Święty udziela przez nie rozumienia tajemnic cierpienia, daje jakby teoretyczne pojmowanie nadprzyrodzonego sensu prób, trudnych doświadczeń i zmagań. Poprzez pozostałe dary: umiejętności, męstwa, pobożności i bojaźni Bożej, Pocieszyciel umożliwia praktyczne zastosowanie tego, co dane było nam poznać. Oświeca naszą roztropność, by podpowiedzieć jaką decyzję podjąć w konkretnych przypadkach, jakimi środkami się posłużyć, jak zrealizować postawy, które powinniśmy przyjąć, jak wypowiedzieć przekonanie, które w sobie nosimy. Daje światło szczególnie w doświadczeniach powiązanych z cierpieniem. Uczy pięknej sztuki rodzenia miłości w cierpieniu. Rodzić miłość to przecież nic innego jak obumierać sobie, akceptując pojawiające się w życiu próby i cierpienia.

W zapiskach błogosławionej Marii od Jezusa Ukrzyżowanego czytamy: “Wykorzystujcie czas, życie jest tak krótkie! Czyńcie jak pszczoły: zbierają miód po trochu z każdego kwiatka; zbierają go zewsząd po trochu. Wy również, zbierajcie zawsze miód. Zbierajcie go z ciernia, zbierajcie go z róży. Cierń to cierpienie, smutek, zmartwienie, doświadczenie. Róża to radość, pocieszenie. Miód jest na całej drodze, ale o wiele więcej jest go w cierniu niż w róży”. Nikt inny poza Duchem Świętym nie nauczy człowieka tej pięknej sztuki zbierania miodu z cierpienia.

Tradycja duchowości chrześcijańskiej podpowiada nam dwa ważne znaki, po których rozpoznać możemy obecność w naszym sercu darów Ducha Świętego. Pierwszym jest nadprzyrodzony pokój. Nie jakikolwiek pokój, ale ten, którego udzielić może jedynie Chrystus. “Pokój zostawiam wam, pokój Mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze, ani się nie lęka” (J 14, 27). Doświadczenie tego pokoju rodzi wewnętrzną radość, która trwa pomimo przeżywanych trudności.

Drugim znakiem jest cierpliwe oczekiwanie. Cechuje je zawierzenie Bogu i poddanie się Jego woli, chociażby była trudna. Pocieszyciel pomaga nie tylko poznać bezcenną wartość życiowych doświadczeń, ale i otworzyć się na nie. Pomaga żyć prawdą, że wszystko, co Bóg dopuszcza, chociażby było niezrozumiałe, jest dla człowieka najlepsze i posiada doskonały sens w perspektywie wieczności.