W szkole cierpienia. Trudne drogi do ważnych odkryć

Wypróbowana przyjaźń



Modlitwa zawierzenia Maryi na rozpoczęcie dnia

Maryjo, której czujne spojrzenie Matki podąża za każdym krokiem człowieka. Otrzymałaś nas wszystkich w testamencie pod krzyżem Syna jako duchowe dzieci. Naucz mnie rozumieć wielką wagę Jego słów: “Oto Matka twoja”. Pomagaj mi, bym w cierpieniach codzienności nie zaniedbywał wzywania Ciebie ku pomocy. Nie dopuść, by kiedykolwiek serce moje stało się pyszne, powtarzając: “Dam sobie radę o własnych siłach!”. Naucz mnie pokory proszenia o pomoc. Amen.

Konferencja pierwsza

Jeśli chcesz mieć przyjaciela, posiądź go po próbie, a niezbyt szybko mu zaufaj! Wierny bowiem przyjaciel potężną obroną, kto go znalazł, skarb znalazł. Za wiernego przyjaciela nie ma odpłaty ani równej wagi za wielką jego wartość. (Księga Syracha 6, 7, 14-15)

Wielki przyjaciel Boga, sprawiedliwy Hiob, w obliczu doświadczeń, które go spotkały, żaląc się, pyta: “Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu” (Hi 3, 20).

Prześladowany przez przedstawicieli swego narodu za głoszenie niepomyślnej przyszłości, prorok Jeremiasz mówi w sercu: “Biada mi, matko moja, żeś mnie porodziła, męża skargi i niezgody dla całego kraju” (Jr 15, 10). Zwraca się następnie do samego Boga: “Naprawdę, Panie, czy nie służyłem Tobie jak najlepiej? Ilekroć otrzymywałem Twoje słowa, pochłaniałem je, a Twoje słowo stawało się dla mnie rozkoszą i radością serca mego. Bo imię Twoje zostało wezwane nade mną, Panie, Boże Zastępów. Dlaczego mój ból nie ma granic, a moja rana jest nieuleczalna, niemożliwa do uzdrowienia? Jesteś więc dla mnie zupełnie jak zwodniczy strumień, niepewna woda” (Jr 15, 11. 16 i 18). Doświadczając cierpień, prorok porównuje działającego w jego życiu Boga do łożyska okresowej rzeki, dającej spragnionemu wędrowcy złudną nadzieję znalezienia wody i ugaszenia pragnienia. Gdzie tylko się nie zwróci, spotyka go trudne do uniesienia prześladowanie.

Gdy w trudnych czasach reformy zakonu karmelitańskiego ojciec Jan od Krzyża zostaje uwięziony przez swoich współbraci, matka Teresa od Jezusa pisze w liści z 1578 r. do ojca Gracjana: “Okrutnie traktuje Bóg swoich przyjaciół. W rzeczywistości jednak nie czyni im nic złego, przecież tak samo postąpił ze swoim Synem”. Wcześniej Bóg Ojciec dał jej zobaczyć w ekstazie swego ukrzyżowanego Syna i powiedział: “Tak traktuję swoich przyjaciół”. Na co Teresa odpowiedziała: “Mój Boże, dlatego masz ich tak niewielu!”.

Siostra Faustyna Kowalska, widząc zmagania swego spowiednika, księdza Michała Sopoćki, trudzącego się nad dziełem krzewienia orędzia Bożego miłosierdzia, pyta Jezusa: “Jezu, przecież ta sprawa twoją jest i dlaczego tak z nim postępujesz, jakobyś mu utrudniał, a przecież żądasz, aby czynił”.

Co łączy te historie zaczerpnięte z różnych czasów, miejsc i kontekstów kulturowych? Co mają wspólnego biblijni bohaterowie Hiob i Jeremiasz, mistyczny Jan od Krzyża i świątobliwy ksiądz Sopoćko? O wszystkich wiadomo, że byli szczególnie bliskimi przyjaciółmi Boga. Każdy z nich dużo cierpiał. Wiadomo też, że żaden z nich nie wyparł się przyjaźni z Bogiem pomimo prób, przez jakie przyszło mu w życiu przejść. Mamy pewność, że w wieczności, w którą już weszli, są szczególnie pięknymi i kochanymi przez Boga istotami. To do nich odnoszą się wymowne słowa zapisane przez Mędrca: “Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich. Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę” (Mdr 3, 4-6).

Przyjaźń i cierpienie to słowa kluczowe dla przytoczonych wyżej historii i dla niezliczonej ilości im podobnych, których dostarcza nam życie różnych ludzi. Wiąże je nierozerwalna więź, której tajemnica jednych gorszy i bulwersuje, a innych coraz bardziej pociąga i fascynuje. O prawdziwej przyjaźni nie można mówić bez cierpienia. Ono jest dla przyjaźni sprawdzianem, jakby stemplem, który zaświadcza, że jest pochodzenia królewskiego i została uznana za bardzo cenną. Przeszła próbę. Już biblijny mędrzec mawiał: “Przyjaciela nie poznaje się w pomyślności” (Syr 12, 8), “Przyjaciel kocha w każdym czasie” (Prz 17, 17), a więc i w doświadczeniu cierpienia. Cierpienie zaś, jeśli nie chce pozostać pustym i tragicznym doświadczeniem ludzkiej egzystencji, musi otworzyć się na wymogi przyjaźni. To prawdziwa przyjaźń nadaje mu sens, ukazując, jak wielką wartość może mieć dla tego, kto cierpi i dla tego, za kogo jest ofiarowane. Cierpienie jest sprawdzianem i jednocześnie ceną przyjaźni najprawdziwszej.

“Bywa przyjaciel, ale tylko na czas jemu dogodny, nie pozostanie nim w dzień twego ucisku” (Syr 6, 8). Istnieje fałszywa przyjaźń, w której wykorzystuje się drugiego człowieka, by jego kosztem zaspokoić własne pragnienia. Próbą dla takiej przyjaźni jest ucisk, czyli czas cierpienia. Gdy wszystko się układa łatwo jest uczestniczyć w szczęściu drugiego. Łatwo jest zapewniać o swej lojalności, o tym, że się kogoś nosi w swoim sercu. Szczęście jednak nie trwa wiecznie. Naturalną koleją rzeczy przychodzą doświadczenia trudne. I właśnie wtedy, gdy na zasadzie wzajemności trzeba dać siebie, czyli coś wycierpieć dla drugiego lub towarzyszyć mu w jego cierpieniu, relacje międzyludzkie często rozpadają się. Cierpienie pełni tutaj rolę ognia, który skutecznie obraca w popiół to, co miało tylko pozór przyjaźni. Papierowa przyjaźń. W rzeczy samej skrywała egoizm i wyrachowanie fałszywego przyjaciela.

“Bywa przyjaciel, który przechodzi do nieprzyjaźni i wyjawia wasz spór na twoją hańbę” (Syr 6, 9). Istnieje fałszywa przyjaźń, która kończy się nienawiścią. Sprawdzianem dla takiej przyjaźni jest spór. W sporze trzeba ustąpić kroku, stworzyć przestrzeń, w której przyjaciel może pełniej wyrazić siebie. Jakże pięknie wytłumaczył to prawo święty Jan Chrzciciel. Tym, którzy gorszyli się przechodzeniem jego własnych uczniów do grona uczniów Jezusa i rosnącą popularnością nauczyciela z Nazaretu, prorok odpowiedział krótko: “Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J 3, 30). W prawdziwej przyjaźni ciebie też musi ubyć, by twego przyjaciela przybyło. Nie dokonuje się to bezboleśnie. Promowanie siebie za wszelką cenę, stawianie swych racji na ostrzu noża to początek nienawiści zdolnej obrócić życie przyjaciół w hańbę. Umieranie sobie, będące jedną z najtrudniejszych form cierpienia jak ogień niszczy pozór przyjaźni. Tym razem to tylko maska przyjaźni. Tak naprawdę skrywała się pod nią śmiercionośna ambicja, rywalizacja nie oglądająca się na koszty, jakie płaci przyjaciel.

“Bywa przyjaciel, ale tylko jako towarzysz stołu, nie wytrwa w dniu twego ucisku” (Syr 6, 10). Istnieje fałszywa przyjaźń, która rozwija się płytko, jakby na powierzchni człowieka lub tuż pod jego skórą. Skoncentrowana jest na jedzeniu ze stołu. Chce korzystać i tylko bierze. Nie ma głębi, nie sięga po wartości rzadkie i kosztowne. Te bowiem trzeba okupić wiernością trwania z przyjacielem w jego ucisku. Ucisk jak ogień obraca w nicość szatę przyjaźni, pod którą nie kryje się żadna wartość. Kokietująca przyjaźń. Pod pięknym przybraniem skrywa głębokie pokłady obojętności, nieczułości i wyrachowania. Tutaj wszystko przelicza się na zysk. Gdy coś się nie opłaca, fałszywy przyjaciel odchodzi od stołu.

Prawdę o wielkiej cenie, jaką trzeba zapłacić za najprawdziwszą przyjaźń, ukazał Jezus w tajemnicy swego krzyża. Daje do zrozumienia, że cierpienie formuje oblicze przyjaźni w dwóch zasadniczych wymiarach. Jego krzyż składa się z dwóch przecinających się belek, poziomej i pionowej. Każda z nich symbolizuje wejście w inny obszar najprawdziwszej przyjaźni.

Belka pozioma, czyli horyzontalna, mówi o przyjaźni z ludźmi żyjącymi obok ciebie. Jesteś w tajemniczy sposób związany ze znanymi i nieznanymi ci ludźmi przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. “Każdy jest odpowiedzialny za swoje własne zbawienie. – pisze święta Teresa Benedykta od Krzyża – Każdy jest równocześnie odpowiedzialny za zbawienie innych, jeśli tylko ma możność upraszania przez modlitwę łaski dla drugiego człowieka. Przez modlitwę, która jest jego wolnym czynem”. Ten wolny czyn modlitwy lub cierpienia, niczym na tobie nie wymuszony, jest znakiem prawdziwej przyjaźni. Siostrze Faustynie pochylonej nad kartkami zeszytu Jezus polecił zapisać: “Nie żyjesz dla siebie, ale dla dusz. Z cierpień twoich będą korzystać inne dusze. Przeciągłe cierpienie twoje da im światło i siłę do zgadzania się z wolą moją”. Wszystko, co dzieje się w twoim życiu, włącznie z doświadczeniem cierpienia, ma nieznane ci bliżej znaczenie dla innych ludzi. Ich losy nie dokonują się w izolacji, lecz w ścisłej zależności od twoich własnych dziejów. Przyjaźń prawdziwa to dawanie swego życia nie tylko w chwilach wielkich zmagań, ale i w najbardziej nawet zwykłych jego przejawach. Nie żyjesz tylko dla siebie. To czym i jak żyjesz ważne jest dla innych. Tak żył Jezus. Żył dla ciebie każdą radością, cierpieniem, uśmiechem, każdym krokiem stawianym na piaszczystych drogach Galilei. Niczego nie zostawiał sobie.

Człowiekowi żyjącemu w obecnych czasach, które tak mocno podkreślają jego prawo do samostanowienia o sobie, do wolności wyboru, trudno jest przyjąć prawdę zawartą w nauczaniu świętego Pawła: “Nikt z nas nie żyje dla siebie i nie umiera dla siebie: jeżeli bowiem żyjemy, żyjemy dla Pana; jeżeli zaś umieramy, umieramy dla Pana. I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana” (Rz 14, 7-8). To logika znacznie różniąca się od tej, w jakiej jest wychowywany. Z listu Apostoła dowiadujemy się, że dar istnienia, czyli moje własne życie, nie jest absolutną moją własnością. Planując je na dalszą perspektywę czy układając fragmenty konkretnego dnia, muszę wziąć pod uwagę, że wszystko to dokonuje się przed oczami Boga, do którego należę. A w Nim należę do innych ludzi.

Obok belki poziomej jest i pionowa, czyli wertykalna. Ta mówi o twojej bezpośredniej relacji z Jezusem. Cierpienie nabiera w tym odniesieniu innego znaczenia. Staje się narzędziem, którym Jezus oczyszcza ciebie, by ukształtować w tobie jedyne w swym rodzaju i niepowtarzalne w skali wieczności piękno. Tylko prawdziwej przyjaźni zależy na tym, by osoba nią obdarowana zyskiwała coraz więcej. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus nazywa ją szaleństwem: “Nasz Umiłowany był szalony, że przyszedł na ziemię, by szukać grzeszników i uczynić z nich swoich przyjaciół i powierników, by upodobnić ich do siebie, mimo że był doskonale szczęśliwy z dwiema godnymi uwielbienia Osobami Trójcy Przenajświętszej”. Prawdziwa miłość nie może nie wymagać. Ponieważ Jezus prawdziwie kocha, zaprasza wszystkich swych uczniów, by podążali drogą Jego krzyża. To jest warunek przyjaźni, która czyni człowieka prawdziwie pięknym. Ponieważ jedynym pięknem wieczności jest Bóg, nie możesz się do Niego upodobnić, nie stając się podobnym do Bożego Syna w tajemnicy Jego cierpienia. Tę prawdę także polecił Jezus zapisać siostrze Faustynie: “Te dusze, które są podobne w cierpieniach i wzgardzie do mnie, te też będą podobne i w chwale do mnie; a te, które mają mniej podobieństwa do mnie w cierpieniu i wzgardzie – te też będą miały i mniej podobieństwa w chwale do mnie”.

Pozioma i pionowa belka przecinają się, tworząc znak krzyża. Jezus rozciągną swe ciało na obydwu jego wymiarach. Głową, ramionami, korpusem i stopami zamknął w sobie wszelkie przestrzenie ludzkich cierpień i przyjaźni. Tylko w Nim możesz znaleźć sens dla niepoliczonych zmagań i cierpień twego doczesnego życia. Są ważne i nieodzowne dla prawdziwej przyjaźni. Tylko próba cierpienia rodzi prawdziwych przyjaciół: “Żadne ludzkie serce nie przeżyło takiej ciemnej nocy jak Syn Boży w Getsemani i na Golgocie. Żaden umysł ludzki nie może zgłębić niepojętej tajemnicy opuszczenia konającego Syna Człowieczego. Lecz Jezus może udzielić duszom wybranym czegoś z tej wewnętrznej goryczy. Jest ona udziałem Jego najwierniejszych przyjaciół, ostatnią próbą ich miłości. Jeśli nie cofną się w przestrachu, lecz pozwolą się wprowadzić w tę ciemną noc, stanie się ona dla nich przewodnikiem”.