W kręgu Bożych tajemnic. Śmierć, czyściec, piekło, niebo

Czyściec – tajemnica sprawiedliwości



Modlitwa zawierzenia Maryi na rozpoczęcie dnia

Maryjo, Gwiazdo Morza. Tym pięknym imieniem wzywali Cię podróżujący po morzach. Bądź gwiazdą przewodnią mojego życia. Doprowadź szczęśliwie do portu wieczności, gdzie czeka mnie Jezus, Miłość Nieskończona. Amen.

Konferencja pierwsza

Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus. I tak, jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień Pański; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień (1 Kor 3, 11–15).

To, co powiedzieliśmy o szczęściu doświadczanym przez dusze czyśćcowe, nie powinno nam przysłonić innego oblicza stanu oczyszczenia: tajemnica miłosierdzia współistnieje tam z tajemnicą sprawiedliwości. Doświadczywszy łaski zobaczenia czyśćca święta Faustyna pisze, że usłyszała w sobie wewnętrzny głos Jezusa, który powiedział: “Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe”. Przed Świętem Miłosierdzia Jezus poleca jej odprawienie nowenny, której jeden dzień ma poświęcić duszom czyśćcowym. Mówi jej: “Dziś sprowadź mi dusze, które są w więzieniu czyśćcowym i zanurz je w przepaści miłosierdzia mojego… Wszystkie te dusze są bardzo przeze mnie umiłowane, odpłacają się mojej sprawiedliwości… o, gdybyś znała ich mękę, ustawicznie byś ofiarowała za nie jałmużnę ducha i spłacała ich długi mojej sprawiedliwości”. Wypowiedź Jezusa powinna wystarczyć nam za wszelki komentarz.

O Bożej sprawiedliwości, która domagać się będzie od każdego zdania sprawy z tego, jak zarządzał darem życia, mówią liczne teksty z Pisma świętego. Mojżesz nauczał: “Nie wolno brać w zastaw kamienia młyńskiego, górnego ani dolnego, gdyż tym samym brałoby się w zastaw samo życie… Nie będziesz niesprawiedliwie gnębił najemnika ubogiego i nędznego, czy to będzie brat twój, czy obcy. Tegoż dnia oddasz mu zapłatę, nie pozwolisz zajść nad nią słońcu, gdyż jest on biedny i całym sercem jej pragnie; by nie wzywał Pana przeciw tobie, a to by cię obciążyło grzechem” (Pwt 24, 6, 14–15). Prorok Habakuk zwraca się w swej lamentacji do Boga w słowach: “Zbyt czyste oczy Twoje, by na zło patrzyły, a nieprawości pochwalać nie możesz” (Ha 1, 13). Psalmista z kolei tłumaczy, że sprawiedliwość człowieka bogobojnego zakorzenia się w wiecznej sprawiedliwości Boga. To ona wniwecz obróci pragnienia i dzieła grzeszników (por. Ps 112, 9–10). Sam Jezus poucza nas, byśmy z perspektywy naszego życia nie usuwali prawdy o Bożym sądzie. “Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz” (Mt 5, 25–26). Pamięć na Boży sąd jest jednym z przejawów mądrości życia. Święty Paweł w cytowanym na początku tej konferencji pouczeniu skierowanym do Koryntian mówi, że dzieło życia, czyli to wszystko, co ktoś podczas jego trwania zbudował, będzie sprawdzone przez ogień. Ujawni on prawdę wszystkich ludzkich zamysłów i dokonań.

Czyściec jest dalszym ciągiem niedomkniętej jeszcze historii dorastania. Rozpoczyna się wówczas, gdy człowiek uznał zło i żałował za nie, ale nie zdążył za życia spłacić długów, które złymi decyzjami i wyborami zaciągnął. Pamiętajmy jednak, że czyściec jest konsekwencją nie tylko tego zła, które ktoś wyrządził bliźnim, lecz również konsekwencją zła, którym ranił sam siebie. Jest jednak przede wszystkim konsekwencją wszelkich form braku miłości względem Boga, obojętności na Jego troskę oraz niewielkiego zainteresowania, bądź braku zainteresowania się rozwojem relacji z Nim.

W całym swym realizmie czyściec jest stanem wynagradzania. Dokonuje się ono poprzez cierpienie. Ponieważ mówimy o stanie, w którym nie istnieje pojęcie czasu ani też nie mają zastosowania żadne prawa fizyki, a ponadto dusza nie posiada tam ciała, musimy powstrzymać naszą wyobraźnię od próby porównywania cierpień czyśćca z cierpieniami doczesnymi. Nie ma żadnych możliwości porównawczych. Nie możemy odczuć ani też wyobrazić sobie, jak dusze w czyśćcu doświadczają cierpień, jakiego one są rodzaju, jakie jest ich natężenie. Wiemy natomiast ze świadectw wielu świętych, co stanowi ich istotę.

Największym cierpieniem dusz czyśćcowych jest odczuwanie braku spełnienia. Rodzi je czasowa niezdolność przebywania z Bogiem. W duszy nie może się spełnić to, co jest jej najwyższym powołaniem, sensem jej istnienia – by spocząć na wieczność w Bogu. To cierpienie nie ma sobie równych i w różnym stopniu jest udziałem wszystkich mieszkańców czyśćca. Dusza całym swym naturalnym pragnieniem zwraca się ku Dobru, dla którego została stworzona, z którym jest złączona miłością doskonałą i nieutracalną. Całą sobą rwie się ku światłu, ku Bogu, pragnie być z Nim, cieszyć się Jego miłością, pięknem, ale widzi przeszkodę, która uniemożliwia spełnienie tego pragnienia. Nawet nie sam fakt cierpienia jest najdotkliwszą karą, co dostrzeganie w sobie pewnego zgrzytu, pewnej niezdolności do zjednoczenia się z Bogiem, która pojawiła się z własnej winy. Dotkliwość takiego doświadczenia wzmaga również fakt, że dusze czyśćcowe mają daleko doskonalsze niż my tutaj na ziemi poznanie Boga.

Pewne zrozumienie dramatu czyśćca, oczywiście na miarę ludzkich zdolności poznawczych, daje doświadczenie długiego i bolesnego cierpienia. W takim stanie natężenie bólu burzy poczucie czasu, minuta wydaje się godziną, godzina dniem, a dni latami. Ileż mogliby nam o takim doświadczeniu opowiedzieć ci, którzy nie mogą w nocy spać z powodu nękającego ich cierpienia. W ludzkim doświadczeniu chwile radosne mijają szybko, a trudne dłużą się.

Dusze czyśćcowe nie mogą zobaczyć Boga i być z Nim. Kochają Go jednak miłością już nie ziemską, ale miłością czystą, wolną od jakiegokolwiek zapatrzenia w siebie. Oddajmy tutaj głos świętej Katarzynie z Genui: “Ze strony Boga, jak widzę, niebo nie ma zamkniętych bram, lecz kto chce tam wejść – wchodzi. Bóg bowiem pełen jest miłosierdzia, otwiera ku nam swe ramiona, aby przyjąć nas do swojej chwały. Istota Boża jest zarazem zupełnie czysta, nieskończenie bardziej, niż rozum to pojąć może; dusza więc, znajdując na sobie choćby najmniejszą odrobinę niedoskonałości…, wiedząc…, że czyściec jest przeznaczony na to, by zetrzeć plamy duszy, dobrowolnie się do niego rzuca i znajduje tam wielkie miłosierdzie”.

W wypowiedzi Świętej odnajdujemy cenne dla nas intuicje dotyczące czyśćca. Chociaż jest on dziełem Bożego miłosierdzia, w spotkaniu z Bogiem to sam człowiek wymierza sobie karę. Nikt nie narzuca duszy czyśćca od zewnątrz. Ona sama, stając przed Chrystusem, poznaje nieskończoną świętość, czystość i doskonałość Boga, a równocześnie prawdę o swym grzechu i niewdzięczności. Po raz pierwszy rozumie, co to naprawdę znaczy, że jest nieskończenie przez Boga kochana. Jezus wyjaśnił nam, że On nikogo nie będzie sądził. Sędzią człowieka jest słowo, które wypowiedział, czyli ostateczna i najwyższa Prawda, którą człowiekowi przekazał. W momencie śmierci każdy staje w obliczu tej Prawdy i sam decyduje. Miłosierdzie Boże, dosięgając najgłębszych pokładów ludzkiego serca, jakby od wewnątrz otwiera człowieka i czyni go zdolnym do podjęcia decyzji.

Możliwość spotkania się z Prawdą i wymierzenia sobie kary, by wynagrodzić i zadośćuczynić, nie jest właściwa jedynie dla stanu pośmiertnego. Dana jest nam na każdym etapie doczesnego życia i domaga się od nas wysiłku doskonalenia. Przypomnijmy sobie tutaj historię Zacheusza. Jezus wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto. “A był tam pewien człowiek imieniem Zacheusz, zwierzchnik celników i bardzo bogaty. Chciał on koniecznie zobaczyć Jezusa, kto to jest, ale nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu. Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: «Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu». Zeszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany. A wszyscy, widząc to, szemrali: «Do grzesznika poszedł w gościnę». Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: «Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie». Na to rzekł Jezus do niego: «Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło»” (Łk 19, 1–10).

Jezus nie zmusił Zacheusza do tego, by wynagrodził popełnione zło. On jedynie uzdolnił najgłębsze pokłady jego serca do dostrzeżenia prawdy. Ostateczną decyzję pozostawił natomiast Zacheuszowi. To samo ma miejsce w czasie sądu szczegółowego.

W imię swej miłości do człowieka Bóg nieustannie stwarza mu możliwości naprawienia zła, które ten uczynił, bez wywierania jakiegokolwiek zewnętrznego przymusu. Miłość nigdy nie zmusza. Bóg nie może zmusić człowieka, by ten Go pokochał. Bóg jednak udziela każdemu ludzkiemu sercu specyficznego uzdolnienia, aby pod wpływem Jego światła spotkało się z Prawdą, rozpoznało zło, nazwało go, żałowało i wynagrodziło. Ten dar nazywamy głosem sumienia. Jeżeli dobrze kształtujesz swoje sumienie, rozwijasz umiejętność samooceny. Będzie ona cenną i pożyteczną zdolnością, gdy na progu wieczności staniesz przy Chrystusie, i w świetle Prawdy, którą On jest, zobaczysz swoje życie i zostaniesz poproszony o dokonanie samooceny. To nie Jezus będzie cię sądził, lecz prawda twego serca.

Obok cierpienia wywołanego czasową niezdolnością do zjednoczenia z Bogiem dusze czyśćcowe doświadczają cierpień szczegółowych, które wywołuje ogień czyśćcowy. Są to cierpienia indywidualne za popełnione grzechy, zwane udręką zmysłów, o czym Mądrość Boża uprzedza nas, napominając, że “przez co kto grzeszy, przez to ponosi karę” (Mdr 11, 16). W duchu tych słów z Księgi Mądrości Jezus nauczał, że jaką miarą człowiek mierzy za życia Boga, bliźniego i siebie, taką samą zostanie zmierzony po śmierci (por. Łk 6, 38).

Podczas ziemskiego życia zło popełnia cały człowiek, który jest jednością duszy i ciała. Sprawiedliwość domaga się, aby dzieło wynagrodzenia i oczyszczenia także objęło całego człowieka. Tak też się ono dokonuje. Tajemnicą Bożej wszechmocy pozostaje sposób, w jaki dusza, nie mająca już ciała, doświadcza kary zmysłów. Aż nadto wyraźnie o istnieniu takiego cierpienia mówi Jezus w przypowieści o bogaczu i Łazarzu. Bogacz woła: “Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu” (Łk 16, 24).

Gdy rozważamy tajemnice czyśćca, stan ten powinien wzbudzać w nas dwa rodzaje odczuć. Najpierw zbawczy lęk przed tajemnicą sprawiedliwości. Podkreślmy, że chodzi o zbawczy lęk przynoszący nawrócenie, a nie o lęk niewolniczy i destruktywny. Ten zbawczy wyrasta z szacunku i miłości do Boga, by Go nie obrazić i nie zawieść nadziei, którą w nas pokłada.

Drugim odczuciem jest zaufanie Bożemu miłosierdziu, na wzór zaufania, jakiego przykład zostawił nam Psalmista: “Pan jest łagodny i miłosierny, nieskory do gniewu i bardzo łaskawy. Pan jest dobry dla wszystkich, a Jego miłosierdzie nad wszystkim, co stworzył” (Ps 145, 8–9). Jezus pouczał świętą Faustynę, że ten, kto czyni dzieła miłosierdzia, nie musi się obawiać Bożej sprawiedliwości: “O, gdyby dusze umiały sobie gromadzić skarby wieczne, nie byłyby sądzone – uprzedzając sądy moje miłosierdziem”.