W kręgu Bożych tajemnic. Śmierć, czyściec, piekło, niebo

Rzeczy ostateczne – w kręgu Bożych tajemnic



Modlitwa zawierzenia Maryi na rozpoczęcie dnia

Maryjo, Matko wdzięcznego serca, naucz mnie spoglądać z wdzięcznością na Bożą miłość, która w tajemniczy sposób prowadzi do pełni każde ludzkie istnienie. Niech towarzyszy mi pokora serca i uwielbienie Ojca niebieskiego za wszystko, co mnie spotyka. Amen.

Konferencja pierwsza

Bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu…; i wróci się proch do ziemi tak, jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał (Koh 12, 5 i 7).

Śmierć i życie pozagrobowe od zawsze budziły zainteresowanie. W ich obliczu wszyscy stawiamy sobie fundamentalne pytania, poczynając od tych filozoficznych, o sens i istotę śmierci, po pytania rodzące się w sercach prostych. Jak tam będzie? “Czy wszystko będzie zupełnie inne od tego, co przeżywaliśmy w tym życiu? Czy może rozpoznamy wszystko tak, jak kiedy się wraca do domu z dalekiej podróży? Czy wszystko to będzie nieustannym radosnym okrzykiem w wielkiej wspólnocie, czy może będzie też milczenie i cisza? Czy przybliżymy się do tych, których kochaliśmy na ziemi, czy będziemy wszystkich darzyć tą samą wielką miłością? Czy będą tam rośliny i zwierzęta? Czy kwiaty będą wypuszczać pączki jak na wiosnę, czy będzie tam panować nieustanna pełnia lata?”.

Na te i wiele podobnych pytań nie uzyskujemy precyzyjnych odpowiedzi. Widzimy jedynie, że śmierć nie ma względu na miejsce i czas urodzenia, na bogactwo i biedę, na społeczne pochodzenie, na kulturę, w której się uczestniczy. W żaden sposób nie można uciec przed tym jedynym pewnym w życiu doświadczeniem. Dla wszystkich jednakowo brzmią słowa Stwórcy: “W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty; bo prochem jesteś i w proch się obrócisz” (Rdz 3, 19). Wobec nieuchronności rozstania się z tym światem wszyscy są równi.

Chociaż śmierć jest wielkim wyzwaniem i myśląc o niej, odczuwamy nieraz dyskomfort i obawę – często w ogóle nie chcemy o niej myśleć, bo przeszkadza w cieszeniu się życiem – to jednocześnie przykuwa naszą uwagę doświadczenie umierania innych. Przeszukujemy piramidy, kurhany, groby wielkich i małych tego świata, aby poznawać ich tajemnice. Nurkujemy przy pomocy zaawansowanej techniki do zatopionych okrętów, by rekonstruować historie ich pasażerów. Współczesna nauka umożliwia odtworzenie realiów życia ludzi, których szczątki odnajdujemy. Rekonstruuje ich wygląd, a w wielu przypadkach stawia diagnozę co do przyczyn śmierci i dolegliwości, których doświadczali. Nieraz oczom naszej wyobraźni ukazują się tragiczne losy ludzi składanych w ofierze bóstwom, historie ludzi poległych w wojennych walkach lub katastrofach, innym razem dzieje prostych ludzi zmarłych w naturalny sposób. Wiemy, na co chorowali spoczywający w wawelskich kryptach królowie. Wiemy dużo o krótkim, przeciętnie około czterdziestoletnim życiu Egipcjan czasu wielkich piramid, którzy umierali najczęściej na zwyrodnienie kręgosłupa – co było rezultatem ciężkiej pracy przy budowie grobów faraonów. Poznajemy historie małych peruwiańskich dzieci składanych w ofierze bóstwom wodnych źródeł w pradawnych czasach.

W obliczu całej tej wiedzy przychodzi jednak nieodparcie pytanie. Czy dzieje życia i umierania innych ludzi pomagają nam mądrzej żyć i lepiej przygotowywać się do osobistego spotkania z doświadczeniem śmierci oraz tym, co po niej nastąpi?

Biblia obfituje w napomnienia, byś żył mądrze, mając przed oczami tak wiele przykładów ludzkiego umierania. Napomina, byś pamiętał o czekającej cię śmierci. Cenne pouczenie odnajdujemy w Księdze Koheleta. “Pamiętaj na Stwórcę swego w dniach swej młodości, zanim jeszcze nadejdą dni niedoli i przyjdą lata, o których powiesz: «Nie mam w nich upodobania»; zanim zaćmi się słońce i światło, i księżyc i gwiazdy, i chmury powrócą po deszczu; w czasie, gdy trząść się będą stróże domu, i uginać się będą silni mężowie, i będą ustawały kobiety mielące, bo ich ubędzie, i zaćmią się patrzące w oknach; i zamkną się drzwi na ulicę, podczas gdy łoskot młynka przycichnie i podniesie się do głosu ptaka, i wszystkie śpiewy przymilkną; odczuwać się nawet będzie lęk przed wyżyną i strach na drodze; i drzewo migdałowe zakwitnie i ociężałą stanie się szarańcza i pękać będą kapary; bo zdążać będzie człowiek do swego wiecznego domu i kręcić się już będą po ulicy płaczki; zanim się przerwie srebrny sznur i stłucze się czara złota, i dzban się rozbije u źródła, i w studnię kołowrót złamany wpadnie; i wróci się proch do ziemi tak, jak nią był, a duch powróci do Boga, który go dał” (Koh 12, 1–7).

Mędrzec zwraca się do młodych z apelem, by żyli refleksyjnie, to znaczy, by mieli baczenie na znaki mówiące o przemijaniu i o starzeniu się człowieka, które nieomylnie wskazuje na kończący się czas ziemskiego życia. W alegorycznym opisie starości wylicza te znaki. Pamiętaj – mówi – na “trzęsących się stróżów domu” – to opis ramion, które na starość z drżeniem podnoszą ciężar. Pamiętaj na “uginających się silnych mężów” – to tracące dawną energię i moc nogi. Pamiętaj na “mielące kobiety, które ustają i których ubywa” – to zdrowe i sprawne dawniej zęby, których jest coraz mniej. Pamiętaj na “patrzące w oknach kobiety, które są zaćmione” – to oczy, które tracą precyzję i ostrość widzenia. Pamiętaj na “zamykające się drzwi na ulicę” – to uszy, których słuch jest coraz słabszy. Pamiętaj na “łoskot młyna, który najpierw przycicha, a później podnosi się do głosu ptaka” – to głos starego człowieka, który często staje się piskliwy.

W Księdze Mądrości natchniony autor wkłada w usta głupich słowa wyrażające ich filozofię życia. “Nasze życie jest krótkie i smutne! Nie ma lekarstwa na śmierć człowieka, nie znamy nikogo, kto by wrócił z Otchłani. Urodziliśmy się niespodzianie i potem będziemy, jakby nas nigdy nie było… Nasza siła będzie nam prawem sprawiedliwości, bo to, co słabe, gani się jako nieprzydatne… Zróbmy więc zasadzkę na sprawiedliwego, bo nam niewygodny” (Mdr 2, 1–2 i 11–12). Wobec takiej postawy Boży mędrzec ma tylko jedno do powiedzenia. “Tak pomyśleli – i pobłądzili, bo własna złość ich zaślepiła. Nie pojęli tajemnic Bożych, nie spodziewali się nagrody za prawość i nie docenili odpłaty dusz czystych. Bo dla nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności” (Mdr 2, 21–23).

Sobie współczesnym Jezus również wyrzuca nieumiejętność dostrzegania i odczytywania znaków. Owszem, są mistrzami w rozpoznawaniu znaków na niebie i ziemi, znaków przyrody, lecz umykają ich uwadze znaki znacznie istotniejsze: znaki czasów, znaki decydujące o kształcie człowieczeństwa. “Wieczorem mówicie: «Będzie piękna pogoda, bo niebo się czerwieni»; rano zaś: «Dziś burza, bo niebo się czerwieni i jest zasępione». Wygląd nieba umiecie rozpoznawać, a znaków czasu nie możecie? Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku Jonasza. Z tym ich zostawił i odszedł” (Mt 16, 2–4).

Dzisiejszy człowiek nie jest inny. Z dostrzeżeniem znaków przemijania nie ma większych problemów. Są tak oczywiste, tak bardzo narzucają się oczom, wyobraźni i pamięci. Starzenie się człowieka, śmierć bliskich, wypadki i katastrofy, przemijanie pór roku, cały kosmetyczny przemysł pieszczący ludzkie ciało aż do absurdu, by tylko powstrzymać jego starzenie się i zapewnić poczucie młodości. Ludzie mają oczy ciała, ale często są ślepi duchem. Szwankuje wzrok serca, który umożliwia zdobycie ewangelicznej mądrości zdolnej właściwie oceniać dziejące się wokół wydarzenia. Nawet sama śmierć, niegdyś wydarzenie tak bardzo rodzinne, gromadzące przy umierającym całą wspólnotę, formujące ludzkiego ducha, jest coraz częściej powierzana instytucjom. Śmierć bliskich to bolesne przypomnienie o przemijalności, dlatego wielu nie chce na nią patrzeć, nie chce się nad nią zamyślić. Śmierć przeszkadza cieszyć się życiem.

Żyć mądrze, to kierować uwagę serca na znaki przemijania, które wskazują na upływ czasu, nieuchronne przemijanie i konieczność wzięcia odpowiedzialności za własne wybory. To także czynić refleksję nad rzeczami ostatecznymi, w obliczu których stanie każdy bez wyjątku: śmierć, spotkanie ze Stwórcą, czyściec, niebo i piekło. W naszych rekolekcyjnych rozważaniach chcemy poddać refleksji te prawdy naszej wiary i zadać sobie ważne pytania. Jak one kształtują moje życie? Czy umiem spoglądać na nie w duchu ewangelicznej mądrości, w duchu wiary?

Zanim jednak podejmiemy rozważania o rzeczach ostatecznych, musimy uświadomić sobie dwie niepodważalne prawdy, które stanowić będą punkt wyjścia. Podejmując powyższą refleksję, wchodzimy w krąg Bożej tajemnicy i Bożej miłości.

Jesteśmy w kręgu Bożych tajemnic. Mimo cechującej nas pasji poznawania i gromadzenia informacji, stając w obliczu śmierci i rzeczy ostatecznych, musimy zachować szacunek dla tajemnicy. To postawa konieczna. Bóg często uświadamia nam, że tajemnica jest częścią Jego zbawczego działania. “Nie wasza to rzecz znać czas i chwile, które Ojciec ustanowił swoją władzą” (Dz 1, 7) – napomina Jezus swoich uczniów. Święty Paweł powie wprost, że w obecnym czasie to, co tyczy się przyszłego życia, nie jest do całkowitego poznania, bo “ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9).

Bóg nie odpowiada na taką ciekawość, która chce wejść wszędzie tam, gdzie Jemu spodobało się rozwiesić zasłonę. Odrzuca ciekawość, która nie ma nic wspólnego z dziecięcym zaufaniem. Ono bowiem rozumie, że wszystko to, co potrzebne jest do dobrego życia i uświęcenia, zostało już powiedziane i wytłumaczone. Bóg jest głuchy na ciekawość sensacyjną, która nie ma nic wspólnego z ewangelicznym dociekaniem, by poznać Boży zamysł. Z tajemnic pośmiertnego życia człowiek chce nieraz uczynić produkt, który można dobrze sprzedać. Sensacja od zawsze pobudzała ciekawość i zainteresowanie. Na niej można dużo zarobić. Tak jak Szymon Mag z Samarii, gdzie nauczali Filip, Piotr i Jan. “Dawniej zajmował się czarną magią – relacjonują Dzieje Apostolskie – wprawiał w zdumienie lud Samarii i twierdził, że jest kimś niezwykłym. Poważali go wszyscy od najmniejszego do największego: «Ten jest wielką mocą Bożą» – mówili. A liczyli się z nim dlatego, że już od dość długiego czasu wprawiał ich w podziw swymi magicznymi sztuczkami… Kiedy Szymon ujrzał, że Apostołowie przez wkładanie rąk udzielali Ducha Świętego, przyniósł im pieniądze. «Dajcie i mnie tę władzę – powiedział – aby każdy, na kogo włożę ręce, otrzymał Ducha Świętego». «Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą – odpowiedział mu Piotr – gdyż sądziłeś, że dar Boży można nabyć za pieniądze»” (8, 9–11 i 18–20). Iluż Szymonów Magów kupczących wiedzą o życiu, o przyszłości, o zaświatach, oferuje nasz wiek. Jesteśmy dzisiaj świadkami zadziwiającego wręcz nawrotu uzdrowicieli, wróżek, przepowiadaczy ze snów i kart.

Szacunek dla Bożej tajemnicy, która często wyrasta na drogach naszego życia, jest sprawdzianem siły zaufania Bożemu Sercu.

Osłaniając tajemnicą wiele swych dzieł, Bóg chroni nas przed nami samymi. On dobrze wie, jak tragiczne skutki sprowadzamy na siebie, poznając to, czego nie jesteśmy w stanie później unieść. Taka historia wydarzyła się kiedyś w ogrodzie Eden. Człowiek uległ pokusie poznania dobra i zła. Poznanie okazało się w swych skutkach doświadczeniem nie do udźwignięcia. Konsekwencje tej ciekawości nosimy wszyscy we własnym ciele i duchu. Ciekawość niepohamowana i wścibska – słowem, nieewangeliczna – sprzeciwia się duchowi prostoty i odrzuca człowieka na peryferie duchowego wzrastania.

Podejmując rozważania o rzeczach ostatecznych, które dotyczą świata istniejącego poza czasem i materią, trzeba zachować wiele pokory. Poznawanie jest tutaj oczywiście możliwe i nawet pozostawione przez Jezusa jako zadanie – bo jakże inaczej zrozumieć przypowieści i wyjaśnienia dotyczące Jego powtórnego przyjścia, sądu, czyśćca, nieba czy piekła. Trzeba jednak zachować pokorny i uległy szacunek dla granic tego poznawania, które wyznaczyła Mądrość Boża.

Możliwość stawania przed tajemnicą i poznawania jej na miarę, jak się przed nami odsłania, jest wielkim darem Stwórcy. Peter Kreeft w swojej książce Miłość jest silniejsza od śmierci porównuje zgłębianie misterium do stawania przed drzwiami. “Dzieci kochają drzwi – pisze – ponieważ mogą one być albo otwarte, albo zamknięte. W ten sposób ujawniają się dwie potrzeby ludzkiego ducha: potrzeba misterium i potrzeba zgłębiania… Nie ma nic tak przedziwnego jak drzwi. Dzieci i dorośli nie lubią ścian, które zamykają wewnątrz, ponieważ dają poczucie uwięzienia i frustracji… Dzieci kochają penetrowanie mieszkań z tajemnymi drzwiami, ukrytymi schodami itp. Lubią budować schowki, namioty, jaskinie i małe groty, ponieważ one obiecują niespodzianki, tajemnice i misteria. Tę rolę spełniają też drzwi, dają możliwość zaistnienia obu światów, zarówno misterium (kiedy są zamknięte), jak i zgłębiania tego misterium (kiedy są otwarte)… Otwierające się drzwi są o wiele ciekawsze od tych, które są zawsze otwarte. Drzwi, których się nigdy nie otwiera, rodzą frustrację. Drzwi, których się nigdy nie zamyka, są nudne”.

Jezus nazywa siebie bramą owiec, bramą ludzi. “Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Ja jestem bramą owiec… Jeśli kto wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę” (J 10, 7 i 9). Poznawanie rzeczy ostatecznych, które dokonuje się innymi bramami, nie jest spotkaniem z Prawdą Ostateczną. Tylko Jezus stoi na progu dwóch światów i trzyma klucze śmierci. Jedynie On może uchylać drzwi wieczności, aby coś ze świata, w którym żyje, dotknęło naszych serc i pociągnęło ku temu, co wieczne i nieskończenie piękne. Tak jak na Górze Przemienienia, gdy przed Piotrem, Jakubem i Janem odsłonił nieco z tajemnicy przyszłej chwały i szczęścia. Zaglądanie przez uchylającą się bramę wieczności, którą jest Jezus, wymaga pokory i wiary. Im te są głębsze, tym tajemnica śmierci i wieczności bardziej jest dostępna. Niepokorna ciekawość, która chciałaby otworzyć bramę na oścież, zawsze powodować będzie odwrotny skutek – jej zatrzaśnięcie.

Fascynacja tym, co nastąpi po śmierci, nigdy nie powinna przysłonić dni obecnych tak, bym dopuścił się zaniedbań. Jej zadaniem jest nadać sens mojej codzienności, pokazać, ku czemu zmierza, bo to właśnie dzisiaj wykuwam kształt mojej wieczności.