Ostatnie rekolekcje Laudem Gloriae

Oto co opowiadają Niebiosa: chwałę Boga.

Dzień dziesiąty



25. «Bądźcie wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski». Kiedy mój Mistrz daje mi słyszeć to słowo w głębi duszy, zdaje mi się, że żąda ode mnie, abym żyła jak Ojciec «w wiecznym teraz», “bez przed, bez po”, lecz cała w jedności mego istnienia w tym «wiecznym teraz». Jakież to jest teraz? Na to odpowiada mi Dawid: «Będą zawsze Go adorować ze względu na Niego samego».

Oto wieczne teraz, w którym ma być umieszczona Laudem gloriae. Ale żeby była prawdziwa w tej postawie adoracji, żeby mogła śpiewać: «Budzę jutrzenkę», trzeba, aby ona mogła także mówić ze świętym Pawłem: Dla Jego miłości straciłam wszystko; to znaczy, z Jego powodu, aby Go zawsze adorować, “odłączyłam się, oddzieliłam się, ogołociłam się” z siebie i ze wszystkiego, tak pod względem naturalnym, jak i w porządku nadprzyrodzonym wobec darów Bożych. Albowiem dusza, która nie byłaby w taki sposób «wyniszczona i uwolniona» od niej samej, będzie z konieczności w pewnych godzinach banalna i naturalna, a to nie jest godne córki Bożej, oblubienicy Chrystusa, świątyni Ducha Świętego. Żeby się zabezpieczyć przeciwko temu życiu naturalnemu, trzeba, żeby dusza była czujna w swojej wierze, z tym pięknym wzrokiem kierowanym na Mistrza. Wtedy «będzie kroczyć — jak śpiewał król-prorok — pośrodku Jego domu». Wtedy «będzie zawsze adorować swego Boga ze względu na Niego samego» i będzie żyła, na Jego obraz, w tym wiecznym teraz, w jakim On żyje…

26. «Bądźcie wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski». Bóg — mówi św. Dionizy — jest «wielkim samotnikiem». Mój Mistrz żąda ode mnie, abym naśladowała tę doskonałość, żebym Mu oddawała cześć, będąc wielką samotnicą. Byt Boży żyje w wiecznej, niezmierzonej samotności. On nie wychodzi z niej nigdy, jakkolwiek interesuje się potrzebami swoich stworzeń, albowiem On nie wychodzi nigdy z Siebie; a tą samotnością nie jest nic innego, jak tylko Jego Bóstwo.

Żeby nic mnie nie wyprowadzało z tego pięknego wewnętrznego milczenia, zawsze jest konieczny ten sam warunek, to samo odłączenie, to samo oddzielenie, to samo ogołocenie! Dopóki moje pragnienia, moje lęki, moje radości lub moje boleści, dopóki wszystkie moje poruszenia, pochodzące z “czterech pasji”, nie zostaną doskonale nastawione na Boga, nie będę samotnicą, będzie we mnie hałas; zatem potrzebne jest uspokojenie, “uśpienie władz”, jedność istoty. «Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha, zapomnij o twym narodzie, o domu twego ojca! Król pragnie twojej piękności».

Wydaje mi się, że to wołanie jest zaproszeniem do milczenia: posłuchaj…, nakłoń ucha… Ale aby usłyszeć, trzeba zapomnieć «o domu swego ojca», to znaczy, o tym wszystkim, co dotyczy życia naturalnego, a więc tego życia, o którym chce mówić Apostoł, gdy pisze: «jeżeli będziecie żyli według ciała, czeka was śmierć». Zapomnieć «o swoim narodzie», wydaje mi się, jest najtrudniej; ponieważ ten naród, to jest cały ten świat, który — by tak się wyrazić — stanowi cząstkę nas samych: to jest uczuciowość, wspomnienia, wrażenia itd., jednym słowem ja! Trzeba o nim zapomnieć, trzeba go opuścić, a kiedy dusza dokona tego zerwania, kiedy będzie wolna od tego wszystkiego, Król zapragnie jej piękności. Albowiem piękność to jest jedność, przynajmniej piękność Boża!…