Ostatnie rekolekcje Laudem Gloriae

Oto co opowiadają Niebiosa: chwałę Boga.

Wprowadzenie



Ze swojej celki w infirmerii, 14 lipca 1906 r., s. Elżbieta od Trójcy Świętej powiadamia matkę Marię od Jezusa, że jutro ma rozpocząć swoje doroczne rekolekcje i ostatnie — wie to nazbyt dobrze: «Bardzo się cieszę, że mogę Matkę spotkać w mojej wielkiej podróży: wyjeżdżam z Najświętszą Dziewicą, w wieczór Jej Wniebowzięcia, aby się przygotować do życia wiecznego. Nasza matka [m. Germana] sprawiła mi wielką przyjemność, mówiąc mi, że te rekolekcje będą moim nowicjatem przed wejściem do nieba, i że 8 grudnia [piąta rocznica obłóczyn], jeżeli Najświętsza Dziewica ujrzy mnie przygotowaną, przyodzieje mnie w szatę chwały. Szczęście wieczne coraz bardziej mnie pociąga: między moim Mistrzem a mną nie ma problemów co do tego, i dlatego całym moim zajęciem jest przygotowanie się do życia wiecznego».

S. Elżbieta «poprosiła o łaskę rekolekcji» aż do «31 sierpnia». Przeorysza, która od niedawna ma w rękach notes z Niebo w wierze i która od dłuższego czasu myśli o nekrologicznym Okólniku, jaki będzie musiała wkrótce napisać o umierającej młodej siostrze, prosi ją: «żeby po prostu notowała swoje dobre spotkania». S. Elżbieta «zrozumiała i wyraziła zgodę uśmiechając się».

Mały notes, zapisany atramentem, ma dla nas być echem tamtych «dobrych spotkań»…

Dopiero 24 września s. Elżbieta wręczy swojej przeoryszy te notatki, zawinięte w bardzo ubogi papier pakunkowy, noszący ten oto napis: «Ostatnie rekolekcje Laudem gloriae». Otwierając notes, czytamy u góry na pierwszej stronie, zanim właściwy tekst się zacznie: «Czwartek, 16 sierpnia. Pierwszy dzień».

«16 dzień» logicznie prowadzi nas do 31 sierpnia, czyli do zakończenia rekolekcji. S. Elżbieta wręcza jednak swój notes dopiero 24 września.

Biorąc pod uwagę chorobę s. Elżbiety, jej rekolekcje nie przebiegają tak jak w innych latach. Z jednej strony nie bierze udziału wspólnotowo w Oficjum Pańskim i w posiłkach, z drugiej strony samotność i milczenie w ciągu dnia nie mogą być także absolutne. Są odwiedziny sióstr infirmariuszek, które przynoszą odrobinę jedzenia, to, co ona jeszcze może spożywać, prześciełają łóżko dla wyczerpanej chorej, zamiatają celę, pielęgnują, a także są odwiedziny lekarza. Przynajmniej jeszcze jedna siostra (bardzo wiekowa, która umrze w pięć dni po s. Elżbiecie) również mieszka w infirmerii. S. Elżbieta ponadto w tamtych dniach widuje swoją matkę w rozmównicy przy infirmerii: nie chciała powiadamiać swoich bliskich o tych osobistych rekolekcjach, żeby nie odbierać im pociechy z jednych więcej odwiedzin przed bliską już jej śmiercią. W tym okresie nie pozostaje zawsze w swojej celce, ale korzysta z «pięknej pogody», by «wyjść na taras».

S. Elżbieta spędza całe dnie na modlitwie, lekturze, milczeniu, spoczynku. Dopiero wieczorem, kiedy to jest mniej narażona na ryzyko, że odwiedzinami przerwą jej pielęgniarki, redaguje swoje notatki z rekolekcji. Matka Germana mówi, że te stronice były «pisane podczas męczących bezsenności, pod uciskiem tak dojmujących boleści, że biedne dziecko czuło się bliskie omdlenia». Nocna lampka, w świetle której spisuje swoje myśli, jest niejako symbolem jej woli ofiarowania się «pożerającemu ogniowi» Bożemu, oświecanej tylko «pięknym światłem wiary», «jedynym, które powinno mnie oświecać, aby iść naprzeciw Oblubieńca».

Zapiski z rekolekcji niekoniecznie wskazują na jej modlitwę z tego właśnie dnia, ani cytowane teksty na lekturę danego dnia. Modlitwa s. Elżbiety jest mniej złożona z myśli, co raczej z uwagi miłosnej, wytrwałej, wierzącej w Obecność, która w niej mieszka, i w Miłość, która ją przyzywa. To całość myśli wyrażonych w Ostatnich Rekolekcjach odmalowuje jej życie wewnętrzne w tamtej chwili.