Nieadekwatne osądy


Wpis dostępny również w wersji audio:


„Gniew był tak wielki, iż wydawało się, że oszalałam. Powodem było to, że moja siostra i kuzynka, które z nami były, nie chciały się z nami kąpać, gdyż byłyśmy bardzo małe. Oburzało mnie to, iż nazywano mnie małą, więc nie chciałam się kąpać, ale mnie zmuszono. Kiedy ubierałyśmy się, przyszły dziewczynki, aby nas przynaglić, lecz odpowiedziałam im, że nie ubiorę się, dopóki nie odejdą. One jednak nie chciały odejść i moja mama powiedziała, że powinnam się ubrać. Ja przekornie nie chciałam. Mama dała mi klapsa, ale i to okazało się daremne. Zaczęłam krzyczeć, a gniew był tak wielki, że chciałam rzucić się do wanny. Mama zaczęła mnie ubierać, lecz ja trwałam w gniewie."

Co byłoby, gdybyśmy my byli świadkami takiej sceny. Ktoś w naszym otoczeniu reaguje zupełnie nieadekwatnie do okoliczności. Oczywiście najprostszą naszą reakcją jest osąd połączony z pewną dozą satysfakcji – „ja to nie mam problemów z takim czymś”, „jak on/jak ona mogła się tak zachować”, „ja nigdy bym tego nie zrobił”. I zapewne mamy rację, kiedy mówimy, że nie zrobilibyśmy tego czy tamtego. Przecież znamy siebie na tyle, że przewidzieć nasze reakcje na różne sytuacje.

Czego jednak możemy się nauczyć z tej historii opowiedzianej nam dziś przez św. Teresę od Jezusa z los Andes. Każdy, kto zna ją choć trochę, wie doskonale, jak wiele sił i trudu włożyła w walkę ze swoim wybuchowym temperamentem. Wiemy też, że dzięki łasce Bożej naprawdę potrafiła panować wolą nad swoimi uczuciami tak, żeby je wykorzystywać do dobra, by nie były tak destruktywne, jak w dzisiejszej historii.

I to jest prawdą, której możemy się nauczyć. Nie wiemy dokładnie, co dzieje się w sercu drugiej osoby. Wyobraźmy sobie dwie osoby, które spotyka jakieś wydarzenie. Pierwsza – osoba wybuchowa, ale walcząca ze swoim temperamentem – reaguje krzykiem. Druga – osoba zazwyczaj spokojna, którą trudno wyprowadzić z równowagi – reaguje krótkim komentarzem. Która osoba zgrzeszyła bardziej? Na pierwszy rzut oka krzyk wydaje się gorszy od kąśliwego komentarza. Może się jednak okazać, że osoba krzycząca wykazuje się heroiczną cierpliwością opanowując siebie. Natomiast osoba komentująca w ogóle nie walczy ze swoją złośliwością. Coś co dla mnie jest poważnym grzechem, dla drugiego może być szczytem jego starania o zachowanie czystego serca. Dlatego zawsze, gdy spotykamy się ze słabością drugiego, zamiast osądzać bliźniego, spójrzmy na swój sposób zachowania i starajmy się dostrzec miejsca, w których powinniśmy sami jeszcze się poprawić. Grzech bliźniego zawsze powinien powodować we mnie przede wszystkim rachunek sumienia.

o. Marcin Fizia OCD

fot.anastpaul.com


Zobacz pozostałe wpisy:


Gniew był tak wielki, iż wydawało się, że oszalałam. Powodem było to, że moja siostra i kuzynka, które z nami były, nie chciały się z nami kąpać, gdyż byłyśmy bardzo małe. Oburzało mnie to, iż nazywano mnie małą, więc nie chciałam się kąpać, ale mnie zmuszono. Kiedy ubierałyśmy się, przyszły dziewczynki, aby nas przynaglić, lecz odpowiedziałam im, że nie ubiorę się, dopóki nie odejdą. One jednak nie chciały odejść i moja mama powiedziała, że powinnam się ubrać. Ja przekornie nie chciałam. Mama dała mi klapsa, ale i to okazało się daremne. Zaczęłam krzyczeć, a gniew był tak wielki, że chciałam rzucić się do wanny. Mama zaczęła mnie ubierać, lecz ja trwałam w gniewie.

Co byłoby, gdybyśmy my byli świadkami takiej sceny. Ktoś w naszym otoczeniu reaguje zupełnie nieadekwatnie do okoliczności. Oczywiście najprostszą naszą reakcją jest osąd połączony z pewną dozą satysfakcji – „ja to nie mam problemów z takim czymś”, „jak on/jak ona mogła się tak zachować”, „ja nigdy bym tego nie zrobił”. I zapewne mamy rację, kiedy mówimy, że nie zrobilibyśmy tego czy tamtego. Przecież znamy siebie na tyle, że przewidzieć nasze reakcje na różne sytuacje.

Czego jednak możemy się nauczyć z tej historii opowiedzianej nam dziś przez św. Teresę od Jezusa z los Andes. Każdy, kto zna ją choć trochę, wie doskonale, jak wiele sił i trudu włożyła w walkę ze swoim wybuchowym temperamentem. Wiemy też, że dzięki łasce Bożej naprawdę potrafiła panować wolą nad swoimi uczuciami tak, żeby je wykorzystywać do dobra, by nie były tak destruktywne, jak w dzisiejszej historii.

I to jest prawdą, której możemy się nauczyć. Nie wiemy dokładnie, co dzieje się w sercu drugiej osoby. Wyobraźmy sobie dwie osoby, które spotyka jakieś wydarzenie. Pierwsza – osoba wybuchowa, ale walcząca ze swoim temperamentem – reaguje krzykiem. Druga – osoba zazwyczaj spokojna, którą trudno wyprowadzić z równowagi – reaguje krótkim komentarzem. Która osoba zgrzeszyła bardziej? Na pierwszy rzut oka krzyk wydaje się gorszy od kąśliwego komentarza. Może się jednak okazać, że osoba krzycząca wykazuje się heroiczną cierpliwością opanowując siebie. Natomiast osoba komentująca w ogóle nie walczy ze swoją złośliwością. Coś co dla mnie jest poważnym grzechem, dla drugiego może być szczytem jego starania o zachowanie czystego serca. Dlatego zawsze, gdy spotykamy się ze słabością drugiego, zamiast osądzać bliźniego, spójrzmy na swój sposób zachowania i starajmy się dostrzec miejsca, w których powinniśmy sami jeszcze się poprawić. Grzech bliźniego zawsze powinien powodować we mnie przede wszystkim rachunek sumienia.

o. Marcin Fizia OCD

fot.anastpaul.com