Pozwolić się pokochać


Wpis dostępny również w wersji audio:


Zapewniam Cię, że czasem chciałabym umrzeć, bo życie jest dla mnie nie do zniesienia, gdy widzę, że On mnie kocha, a ja Go obrażam. Wygląda na to, że Go nie kocham, bo miłość objawia się w czynach."

Tak zachowuje się osoba, która bardzo kocha. Miłość bowiem pragnie dobra osoby ukochanej. Matka, która jest wykończona po całym dniu pracy, nie powie dziecku, które ma gorączkę, żeby się samo sobą zaopiekowało. Sama zrezygnuje ze snu, byleby tylko ulżyć dziecku. Skąd taka siła? Bierze się z miłości.

Oczywiście podobna rzecz miała miejsce z każdym człowiekiem w momencie grzechu. Bóg nie potrafił przestać nas kochać i od razu zaczął robić wszystko, by nas do Niego doprowadzić. Zobaczmy, że tuż po grzechu pierwszych rodziców, Bóg sam zapowiada odkupienie i skruszenie głowy węża. Miłość Boga nie jest jakąś abstrakcją, choć często tak możemy myśleć, kiedy ktoś mówi na głos: „Bóg Cię kocha.” Miłość Boga objawia się w tym, że „nie posłał swojego Syna, by świat potępił, ale by świat został przez Niego zbawiony”. Tak powiedział Jezus do Nikodema.

Trzeba dużo odwagi, by pozwolić Bogu na taką miłość. By pozwolić Bogu kochać siebie po prostu, a nie z tego czy tamtego powodu. Bo Bóg nie ma innego powodu do kochania nas jak to, że po prostu sam tego zechciał. To nie tak, że kocha nas, bo my coś robimy albo czegoś nie robimy. Życie człowieka zmienia się o 180 stopni wtedy, kiedy odkryje tą prawdę, że jest kochany przez Boga.

Bo ta prawda pociąga za sobą odkrycie, że ja jeszcze nie dość kocham. Bo przecież za miłość płaci się tylko miłością. I to dlatego św. Teresa nie potrafiła zgodzić się na to, żeby jej miłość była byle jaka – skoro sama odkryła, że Bóg kocha ją miłością największą. Odkrycie miłości Boga – miłości w konkrecie czyli w przebaczeniu grzechów, w śmierci Jezusa za mnie – prowadzi do konkluzji, że też powinienem Go ukochać. Ale nie abstrakcyjnie, nie w słowach – choć i te często są ważne. Miłość objawia się w czynach – tak pisała św. Teresa od Jezusa z los Andes. To przecież to samo, co napisał nam św. Jan Apostoł: dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą.

Jeśli będę miał odwagę odkrywać te momenty mojego życia, w których Bóg konkretnie obdarzył mnie swoją miłością, wtedy również coraz jaśniej dostrzegę te momenty, w których mojej miłości zabrakło. A wtedy trzeba tylko kroku, by doświadczenie miłości Boga przekuć w miłość do bliźniego, ponieważ prawdziwa miłość objawia się w czynach.

o. Marcin Fizia OCD

fot.commons.wikimedia.org


Zobacz pozostałe wpisy:


Zapewniam Cię, że czasem chciałabym umrzeć, bo życie jest dla mnie nie do zniesienia, gdy widzę, że On mnie kocha, a ja Go obrażam. Wygląda na to, że Go nie kocham, bo miłość objawia się w czynach.

Tak zachowuje się osoba, która bardzo kocha. Miłość bowiem pragnie dobra osoby ukochanej. Matka, która jest wykończona po całym dniu pracy, nie powie dziecku, które ma gorączkę, żeby się samo sobą zaopiekowało. Sama zrezygnuje ze snu, byleby tylko ulżyć dziecku. Skąd taka siła? Bierze się z miłości.

Oczywiście podobna rzecz miała miejsce z każdym człowiekiem w momencie grzechu. Bóg nie potrafił przestać nas kochać i od razu zaczął robić wszystko, by nas do Niego doprowadzić. Zobaczmy, że tuż po grzechu pierwszych rodziców, Bóg sam zapowiada odkupienie i skruszenie głowy węża. Miłość Boga nie jest jakąś abstrakcją, choć często tak możemy myśleć, kiedy ktoś mówi na głos: „Bóg Cię kocha.” Miłość Boga objawia się w tym, że „nie posłał swojego Syna, by świat potępił, ale by świat został przez Niego zbawiony”. Tak powiedział Jezus do Nikodema.

Trzeba dużo odwagi, by pozwolić Bogu na taką miłość. By pozwolić Bogu kochać siebie po prostu, a nie z tego czy tamtego powodu. Bo Bóg nie ma innego powodu do kochania nas jak to, że po prostu sam tego zechciał. To nie tak, że kocha nas, bo my coś robimy albo czegoś nie robimy. Życie człowieka zmienia się o 180 stopni wtedy, kiedy odkryje tą prawdę, że jest kochany przez Boga.

Bo ta prawda pociąga za sobą odkrycie, że ja jeszcze nie dość kocham. Bo przecież za miłość płaci się tylko miłością. I to dlatego św. Teresa nie potrafiła zgodzić się na to, żeby jej miłość była byle jaka – skoro sama odkryła, że Bóg kocha ją miłością największą. Odkrycie miłości Boga – miłości w konkrecie czyli w przebaczeniu grzechów, w śmierci Jezusa za mnie – prowadzi do konkluzji, że też powinienem Go ukochać. Ale nie abstrakcyjnie, nie w słowach – choć i te często są ważne. Miłość objawia się w czynach – tak pisała św. Teresa od Jezusa z los Andes. To przecież to samo, co napisał nam św. Jan Apostoł: dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą.

Jeśli będę miał odwagę odkrywać te momenty mojego życia, w których Bóg konkretnie obdarzył mnie swoją miłością, wtedy również coraz jaśniej dostrzegę te momenty, w których mojej miłości zabrakło. A wtedy trzeba tylko kroku, by doświadczenie miłości Boga przekuć w miłość do bliźniego, ponieważ prawdziwa miłość objawia się w czynach.

o. Marcin Fizia OCD

fot.commons.wikimedia.org