Przyjemność na modlitwie

Myślę, że Ty bardziej niż ktokolwiek, możesz zrozumieć, że istnieje w duszy nienasycone pragnienie szczęścia.

Tak św. Teresa napisała do swojego brata, który nie potrafił zrozumieć, dlaczego ona chce wstąpić do zakonu. Była to dziewczyna całkowicie zakochana w Panu Bogu. Ale nie chodzi tu wcale o takie miłe uczucie, przyjemne doświadczenie jakiejś pobożności, które czasem mamy na modlitwie, albo na adoracji, albo gdy śpiewamy jakąś pieśń, która bardzo się nam podoba, która sprawia, że miło nam jest i pojawia się ciepełko w serduszku. To jej rozkochanie z Bogu nie było oparte tylko na uczuciach. Oczywiście na początku drogi duchowej Bóg wykorzystuje również to, żeby nas przyciągnąć do siebie. Św. Jan od Krzyża mówił: „Należy zwrócić uwagę, że duszę, która zdecydowała się służyć Bogu całkowicie, karmi On i umacnia w duchu oraz obdarza pieszczotami na sposób czułej matki. Matka bowiem, tuląc do piersi maleńkie dziecię, ogrzewa je swym ciepłem, karmi mlekiem – lekkim i słodkim pokarmem. Pieści je również i nosi na swych rękach. Gdy jednak dziecię dorasta, matka umniejsza pieszczoty, ukrywa czułą miłość, a słodki pokarm zaprawia goryczą. Nie nosi go na rękach, lecz każe mu stąpać na własnych nóżkach, aby powoli wyzbyło się słabości i zabierało do rzeczy większych i istotniejszych”

Czasem się błędnie mówi, że w naszej karmelitańskiej duchowości nie można przeżywać miłych chwil na modlitwie, że trzeba uważać na pobożne uczucia, jakie czasem się wzbudzają w nas, gdy śpiewamy, gdy idziemy na pielgrzymkę itp. To jest błędne. Jeśli coś wzbudza w tobie pobożność, to wspaniale. To znaczy, że Bóg daje ci takie odczucie, żeby do siebie pociągnąć. Więc wykorzystaj taką łaskę. Ale nie przywiązuj się do niej. Bądź przy Bogu, staraj się nie grzeszyć i być coraz lepszym niezależnie od tego, czy Bóg karmi Cię jak niemowlaka smacznym mlekiem – czyli pobożnymi uczuciami, czy też karmi Cię pokarmem stałym – czyli wtedy, gdy modlitwa już nie przynosi żadnej radości. To jest sedno nauki św. Jana o przyjemności na modlitwie. Sama przyjemność nie jest zła – przecież ona jest od Boga – złe jest moje do niej przywiązanie i – co jej najgorsze – uzależnienie mojego sposobu życia od tego, czy czuję Pana Boga czy nie. Nasze życie duchowe zatem nie może być uzależnione od tego, czy jest nam miło na modlitwie czy nie. Męstwo – jeden z darów Ducha Świętego pozwala nam z takim rozmachem wejść w życie i czerpać siłę ze stałego pokarmu – opartego na decyzji woli – czyli na miłości, a nie na uczuciach, które dzisiaj są a jutro ich nie ma.

o. Marcin Fizia OCD

fot.teresadelosandes.org


Zobacz wcześniejsze wpisy: