Fragmenty listów z zesłania: Rafał Kalinowski, Listy, Lublin 1978

Widzę potrzebę pisania, pragnę się z Wami podzielić złą czy dobrą nowiną, wspomnień boję się poruszać, o przyszłości mówić nie umiem, a teraźniejszość musi być zero, albo wyraz urojony, tylko w matematyce, z wielką ostrożnością używany; jakże radzić w podobnym położeniu, kiedy nawet i Wy, coście radzić powinni, zawzięliście się na nas. Jak nas moralnie nie będziecie wspierać, sami sobie rady nie damy i marnie zginiemy. Skrapiajcie więc nas rosą dobroczynną pamięci.

List 123: do ks. Felicjana Antoniewicza, Irkuck, 11/23. X.1968



Nieraz przeraża mię ten ogrom czasu ubiegłego od owych dni błogich, lat sześć już prędko się kończy od śmierci mojej cywilnej, sześć lat przebytych w istnym grobie. Nie mogę jednak nie wyznać, że to położenie ma także swój pewny urok: niemoc osobista wobec zewnętrznych okoliczności, ubezwładniająca wolę, czyni ją poddaną Bogu w takiej zupełności, że każda chwila jest ciągłym polecaniem się Opatrzności. Wprawdzie, z drugiej strony, trochę dotkliwie dla miłości własnej daje się uczuć własna niemoc i nieskuteczność własnej pracy, nawet w drobnych codziennych zabiegach, około swego lub innych bytu czy materialnego czy moralnego. To ostatnie bodaj trochę wpłynęło na złe moje usposobienie, stałem się zgryźliwym, często markotnym, trochę obumarłym, ta gorącość ducha, która mną władała i pędziła do stóp ołtarzy, ze smutkiem wyznać muszę, jeżeli nie zamarła, to tylko pomocy Bożej zawdzięczam.