Fragmenty listów z zesłania: Rafał Kalinowski, Listy, Lublin 1978

Widzę potrzebę pisania, pragnę się z Wami podzielić złą czy dobrą nowiną, wspomnień boję się poruszać, o przyszłości mówić nie umiem, a teraźniejszość musi być zero, albo wyraz urojony, tylko w matematyce, z wielką ostrożnością używany; jakże radzić w podobnym położeniu, kiedy nawet i Wy, coście radzić powinni, zawzięliście się na nas. Jak nas moralnie nie będziecie wspierać, sami sobie rady nie damy i marnie zginiemy. Skrapiajcie więc nas rosą dobroczynną pamięci.

List 102: do rodziny, Irkuck, 15/27.VIII.1868



Po trzech latach zapleśniałego życia w Ussolu, przygotowania się do wyjazdu zeń, sam wyjazd i na koniec ulokowanie się w mieście w innych i odmiennych warunkach tak mnie rozproszyły, że dzisiaj stanowczo nie jestem w stanie pochwycić nici korespondencji mojej z Wami.. (…) Do prędszego załatwienia moich interesów w Ussolu pomógł mi dawniejszy mój towarzysz podróży, a później szlafkamrad w Ussolu – Kazimierz Laudyn, już dawniej zamieszkały w Irkucku. (…) O zarobek tu dosyć trudno. W biurach rządowych pracować nie wolno, jak również bawić się wykładem jakichkolwiek bądź lekcyj. – Zostają więc tylko rzemiosła, wszelkie prace fachowe, handel i praca w biurach kupieckich. – Poczciwy Kazimierz przyjął mnie jak brata, zamieszkałem więc u niego, każdy z nas ma osobny pokoik sypialny i jeden wspólny gościnny. Stół mamy w domu, gotuje nam najęta kucharka, która razem jest i służącą.

(…) Co do obojętności w praktykach religijnych, o których droga Mama w liście swym wzmiankę czyni, perswazja, rady i rozprawy nieraz jeszcze pogarszają stan rzeczy, jedyna taktyka w tym wypadku – iść za przykładem św. Moniki, a sam Bóg resztę dokona.