21 marca

Im dalej idę, tym większą mam odrazę do tej ziemi i do wszystkiego. Chciałabym zawsze pozostawać w kąciku i opłakiwać moje niewdzięczności, wzdychać za Ojczyzną. Tak, czuję coraz bardziej, że jestem w podróży, że zbliżam się do kresu. Wzdycham, jak Dawid, do źródła, do dojścia do domu mojego spoczynku.

św. Maria od Jezusa Ukrzyżowanego

Często powtarzamy ten slogan, że życie jest podróżą, że nie jesteśmy tutaj na stałe. Ziemia nie jest naszą ojczyzną, bo nie mamy tutaj stałego miejsca. Jednak nasze życie i postępowanie często temu przeczą. Żyjemy tak, jakbyśmy nigdy ziemi nie mieli opuścić. Chcemy się na niej urządzić jak najlepiej i najlepiej na zawsze. To pragnienie dodatkowo podsycają reklamy i promowany w mediach konsumpcyjny styl życia. Jednak pędzącego nieubłaganie czasu, nie da się zatrzymać. Z każdą chwilą jesteśmy bliżej kresu naszej ziemskiej wędrówki. Chcąc nie chcąc musimy to uznać i się z tym zmierzyć. Zaprzeczanie temu i kurczowe trzymanie się życia ziemskiego nic nie da. Sprawi jedynie, że ten najważniejszy moment w naszym życiu, może nas zaskoczyć i zastanie nas nieprzygotowanych, co może okazać się dla nas zgubne. To dziwne, że z taką determinacją zabiegamy o ten nasz ziemski dom, urządzamy tak, byśmy czuli się w nim jak najwygodniej, wiedząc jednocześnie, że będziemy mieszkać w nim jakiś czas. Natomiast o tym, w którym mamy spędzić wieczność nie myślimy w ogóle, nie tęsknimy za nim, a przecież w nim czeka na nas ktoś, kto nas kocha i ci, którzy odeszli z tego świata przed nami.