Przezwyciężyć kryzys. Spojrzenie z perspektywy wiary

Kryzys jako naturalny etap duchowego wzrostu (cd.)



Konferencja druga

Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim! Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą, i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie. Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się, i nie strawi cię płomień. Ponieważ drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję. Nie lękaj się, bo jestem z tobą. (Iz 43, 1-5).

Przyglądając się księdze natury, dostrzegliśmy jej zasadniczy fenomen: zimową śmierć i wiosenne odradzanie. W twoim życiu jest podobnie. Ono zna duchowe zimy i wiosny, zna kryzys obumierania, tracenia, upadku, słabości. Ale zna również ufność, nadzieję, wierne trwanie, które jest zwiastunem wiosny życia i triumfu. Podkreśliliśmy mocno, że w doczesnym życiu niemożliwy jest jednostajny i niepodlegający zmianom stan zadowolenia, wytchnienia, dobrego psychicznego i fizycznego samopoczucia, zawsze udanych przedsięwzięć.

Kryzysy kojarzą się nam z doświadczeniami negatywnymi. Przeżywamy je jako sytuacje dla siebie niebezpieczne. Coś nagle się zmieniło i nie jest już tak jak dawniej. Nie możesz się w tym odnaleźć, pozbierać. Przyszła niespodziewanie choroba unieruchamiając cię i odbierając radość działania, bycia aktywnym, dyspozycyjnym. Ktoś ukochany nagle odszedł, pozostawiając po sobie pustkę, tęsknotę, bolesną samotność. Coś zostało zakwestionowane i uznane za nieważne, bezwartościowe, a przecież włożyłeś w to tak wiele sił i czasu. Takie czy inne przedsięwzięcie nie powiodło się, a miało być ważnym krokiem ku kolejnemu etapowi twojego życia, tak wiele od niego zależało. Ponownie przygniótł cię grzech, który tak bardzo nadszarpnął nadzieję, że będzie lepiej. Sytuacja niebezpieczna to popularne znaczenie słowa kryzys.

Pomimo całego realizmu, który przynosi ze sobą, realizmu, którego doświadczasz sercem, psychiką i ciałem, nie jest to cała prawda o fenomenie kryzysu. Jego etymologia być może cię zaskoczy, a jeśli nawet nie, to z pewnością postawi wobec trochę innej rzeczywistość aniżeli tej, jakiej można by się spodziewać. Krisis oznacza poszukiwanie, wybór, sąd, sprzeciw, wyrok, interpretację, wyjaśnienie, rozwiązanie. Zauważ, że żadne z tych określeń nie jest określeniem negatywnym; żadne nie wskazuje na sytuację bez wyjścia, na stagnację, śmiertelny bezruch w obliczu trudnego doświadczenia. Wręcz przeciwnie, słowo krisis zakłada aktywność, która wyraża się odważnym poszukiwaniem, przemyśliwaniem, rozstrzyganiem, a ostatecznie podejmowaniem decyzji.

Sumując, możemy powiedzieć, że kryzys wskazuje na jakiś ważny, decydujący punkt w twoim życiu. O tym, jaki będzie ten ważny i decydujący punkt – czy w konsekwencji okaże się doświadczeniem negatywnym, czy pozytywnym – zadecyduje twoja postawa wobec niego. Znalazłszy się w sytuacji kryzysowej, musisz poszukiwać, rozwiązywać, w końcu dokonać oceny i podjąć wybór. Może z tego wyniknąć dobro lub zło, zależnie od tego, jak postąpisz.

Ten wymóg nieustannego wybierania w niełatwych sytuacjach codziennego życia, sytuacjach kryzysowych Bóg ukazuje jako podstawowe doświadczenie ludzkiej egzystencji. Piórem biblijnego autora oznajmi: “Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie…” (Pwt 30, 19-20).

Poszukiwanie i wybór w obliczu sytuacji próby muszą być zrealizowane przez ciebie. Nie może cię w tym wyręczyć ani Bóg, ani drugi człowiek. Owszem, mogą pomóc, ale nie mogą przejąć odpowiedzialności za twoją postawę, bo tu chodzi o twoje wzrastanie. Oto jak opisuje swoje zmaganie o podjęcie decyzji święta Faustyna. “Podczas jednej adoracji zażądał Pan ode mnie, abym Mu się oddała jako ofiara na pewne cierpienie, które sprawie Bożej będzie czynić zadość, i to nie tylko w ogólności za grzechy świata, ale w szczególności za uchybienia w tym domu popełnione. W jednej chwili powiedziałam, że dobrze, jestem gotowa. Jednak Jezus dał mi poznać to, co będę cierpieć, i w jednej chwili stanęła mi przed oczyma duszy cała męka i przesuwała się kolejno. Pierwsze – intencje moje będą nie uznane, różne posądzenia i niedowierzania, różnego rodzaju upokorzenia i przeciwności – nie wszystko tu wymieniam. Wszystko stanęło przed oczyma mojej duszy jako ciemna burza, z której mają za chwilę zacząć się sypać pioruny, czekają tylko na moją zgodę. Chwilę zatrwożyła się moja natura. Wtem uderzył dzwonek na obiad. Wyszłam z kaplicy drżąca i niezdecydowana. Jednak ofiara ta ustawicznie trwa przede mną, bo ani się nie zdecydowałam na przyjęcie jej, ani też nie odmówiłam Panu. Chciałam się zdać na Jego wolę. Jeżeli mi ją Jezus sam włoży, to już jestem gotowa. Ale Jezus dał mi poznać, że ja muszę się sama dobrowolnie zgodzić i przyjąć z całą świadomością, bo w tym wypadku inaczej nie miałaby żadnego znaczenia. Cała moc jego zawiera się w dobrowolnym moim akcie wobec Niego, ale zarazem dał mi Pan poznać, że to jest w mojej mocy. Mogę to uczynić, ale mogę i nie uczynić”.

Doświadczenie kryzysu to nie jest w pierwszym rzędzie sprawa sytuacji, jaka zaistniała. Cały ciężar spoczywa na twojej postawie w obliczu tego, co zaszło. Spróbujmy ukazać to na przykładach.

Nagle zmarła bliska ci osoba, bardzo przez ciebie kochana. Rzeczą istotną w przeżyciu tego doświadczenia będzie twoja reakcja na nie. Możesz poddać się rozpaczy w obliczu powstałej pustki; zamknąć się w sobie i przeciąć relacje z innymi ludźmi; możesz wyrzucić Bogu w twarz niesprawiedliwość, że zabrał tę właśnie osobę, tak dobrą, a tylu oszustów, zbrodniarzy, ludzi złych żyje spokojnie i w dostatku. Ale możesz też dostrzec okazję do umocnienia się, podejmując wysiłek akceptacji tej śmierci z wiarą, że miłość nie została zerwana, że spotkasz się z tą osobą niebawem i to na zawsze. “Kto miłuje swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne” (J 12, 25). Dobry lub zły owoc kryzysu zależy od ciebie.

W szybkim tempie tracisz zdrowie, stajesz się coraz bardziej nieporadnym człowiekiem, a przez to i niezrozumianym. Rzeczą istotną w przeżyciu tego doświadczenia będzie twoja reakcja na nie. Możesz poddać się zniechęceniu, zgorzknieć i wymawiać Jezusowi, że się o ciebie nie troszczy, że cię zostawił, że jest okrutny, dopuszczając doświadczenie starości, tracenia sił. Ale możesz też podejść do tego doświadczenia z wiarą, widząc przed sobą wspaniałą okazję: oto Jezus zaprasza cię do współcierpienia z Nim, prosi o pomoc w zbawianiu ludzi. Jest czymś zrozumiałym, że twoje tak wymagać będzie zgody na powolne obumieranie sobie; na coraz mniejszą aktywność; na coraz mniej przychylną opinię o twojej przydatności; na upokorzenie, ponieważ będziesz musiał przyjąć czyjąś posługę względem swojej osoby. “Jeżeli ziarno pszenicy, wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12, 24). Dobry lub zły owoc kryzysu zależy od ciebie.

Wykonujesz odpowiedzialną i lubianą przeze siebie pracę, ale okoliczności życia zmuszają cię do podjęcia innej. Rzeczą istotną w przeżyciu tego doświadczenia będzie twoja reakcja na nie. Możesz poddać się bardzo ludzkiemu sposobowi patrzenia, że to ta czy inna osoba uknuła tę sprawę, że był na ciebie spisek, że to ludzkie układy i – obrazić się na cały świat włącznie z Jezusem. Ale możesz do tego podejść w duchu służby, dostrzegając dla siebie wspaniałą okazję, by złożyć Jezusowi prawdziwy dowód miłości wyrażony akceptacją zaistniałej sytuacji; wyrażony pragnieniem, by być sługą jak Jezus i ewangelicznie małym, wykonując posługi mniej doceniane. “Kto by chciał Mi służyć, niech idzie za Mną, a gdzie Ja jestem, tam będzie i mój sługa” (J 12, 26). Dobry lub zły owoc kryzysu zależy od ciebie.

Bardzo prawdziwie brzmi powiedzenie, że życie to sztuka wyborów. Nie tyle tych codziennych i prozaicznych: o której wstać? co zjeść? kiedy taką czy inną rzecz wykonać? Życie jest sztuką wyborów, których dokonujesz w kluczowych i decydujących dla siebie okresach kryzysowych.

Kryzys jest naturalną, chociaż jednocześnie niełatwą sytuacją w życiu. Nie znajdziesz człowieka wolnego od tego typu doświadczeń. Swoje próby miała Maryja: Jej fiat przy zwiastowaniu; noszenie w sercu tajemnicy o poczęciu Jezusa, której nie znał jeszcze święty Józef; ucieczka z Betlejem do Egiptu, odległego i nieznanego Jej kraju; wysłuchiwanie o tym, że Jej Syn odszedł od zmysłów, gdy nauczał; agonia pod krzyżem Jezusa – żeby wyliczyć tylko te najbardziej nam znane. Swoje próby miał sam Jezus. Jako Jego uczeń nie możesz oczekiwać, że twoje życie przebiegnie inaczej. Przecież On sam mówił, że jeżeli chcesz Go naśladować, to musisz zaprzeć się siebie, wziąć swój codzienny krzyż i iść za Nim. A iść za Nim to przechodzić podobne, co On, próby, tyle że dostosowane do twojej miary.

Kryzys służy rozwojowi. Już pierwsze słowa, jakie Ewangelie odnoszą do Jezusa, dotyczą wzrostu: “Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (Łk 2, 52). Całe Jego nauczanie mówi o rozwoju. Słowo Boże jest jak ziarno wrzucone w glebę, które rośnie i wydaje owoc (Łk 8, 4-15). Królestwo Boże także ukazane jest za pomocą symboli wyrażających ideę wzrostu i rozwoju: jest jak ziarnko gorczycy (Mt 13, 31-32); zaczyn, który fermentuje ciasto (Mt 13, 33); żniwo, które dojrzewa (Mt 13, 24-30); sieć, która się napełnia (Mt 13, 47-50); miasto, które rozbudowuje się na górze (Mt 5, 14).

Wzrastanie jest prawem i sensem życia. Życie, które zamknęłoby się na doświadczenie wzrostu, byłoby sprzeczne z sobą. Wzrastanie na pewno nie jest sielanką. Jest ryzykiem, wymaga ofiary i trudu. Mówi o tym starożytne przysłowie, że drzewo rośnie pękaniem kory. Ból, pozorne tracenie, obumieranie jest w rzeczywistości procesem wzrastania, dojrzewania. Przechodzenie kolejnych kryzysów można porównać do pisklęcia uwalniającego się ze skorupy jajka, w której było zamknięte. To obraz twojego wychodzeniem ze skorupy egoizmu ku piękniejszemu i głębszemu życiu. W doświadczeniu kryzysu następuje spotkanie życia nadprzyrodzonego z życiem naturalnym. Spotkanie to jest dla ciebie darem i zadaniem jednocześnie. Jest procesem totalnym, bo obejmuje wszystkie wymiary twojego życia.

Jeśli doświadczenie trudności przeżyjesz w sposób właściwy i zawierzysz je z ufnością Jezusowi, kryzys otworzy przed tobą nowe możliwości, przyczyniając się do duchowego rozwoju.

Jakich zatem owoców możesz spodziewać się po dobrze przeżytych kryzysach? Owoców jest wiele. Poprzestańmy na wskazaniu tych najważniejszych: postęp w miłości i modlitwie, które są barometrem życia duchowego; umocnienie w pokorze i zaufaniu Bogu; poczucie realizmu, uwalniające od pokusy marzycielstwa i zamykania się w sobie; poznanie siebie i świata oraz odczucie własnej niedoskonałości i ograniczeń; duch pokuty i wyrzeczenie się pychy; posłuszeństwo przykazaniom Bożym i otwarcie się na słowo Boże; doświadczenie Bożej pomocy w przeciwstawianiu się duchowi świata; głębsze rozumienie i wnikanie w tajemnice Boże dzięki oczyszczeniu serca z przywiązań; doświadczenie wyrozumiałości i przebaczenia od Boga, co potęguje miłość bliźniego; odczucie potrzeby oczyszczania się z niedoskonałości. Sumując, możemy powiedzieć, że najistotniejszym owocem dobrze przeżytego kryzysu jest poznanie siebie i większa odpowiedzialność za swój dalszy rozwój.