Niebo w wierze

Trwajcie we Mnie nie tylko przez kilka chwil, kilka godzin, które muszą przeminąć, ale «trwajcie…» w sposób stały, normalny.

Dzień czwarty



Pierwsze rozważanie

13. «Deus ignis consumens». Nasz Bóg — napisał św. Paweł — jest Ogniem pochłaniającym, to znaczy “ogniem miłości”, który niszczy, który “przekształca w siebie wszystko, czego się dotknie”. “Rozkosze Bożego rozpalenia zostały odnowione na skutek działania, które nigdy nie słabnie; jest to rozpalenie miłości we wzajemnym i wiecznym upodobaniu. Jest to odnowienie, które dokonuje się w każdej godzinie w węźle miłości”. Pewne dusze “wybrały to schronienie, aby w nim odpoczywać wiecznie i oto milczenie, w którym one w pewien sposób zagubiły się”. “Uwolnione ze swego więzienia, żeglują po Oceanie Bóstwa, a żadne stworzenie nie stanowi już im przeszkody ani skrępowania”.

14. Dla tych dusz mistyczna śmierć, o której nam wczoraj mówił św. Paweł, staje się czymś zwyczajnym i przyjemnym! O wiele mniej one myślą o dziele zniszczenia i ogołocenia, jakiego muszą dokonać, aniżeli o zanurzeniu się w Ognisku miłości, które w nich płonie, a które nie jest niczym innym, jak Duchem Świętym, tą samą Miłością, która w Trójcy Świętej łączy Ojca z Jego Słowem. One “wchodzą weń przez żywą wiarę, a stamtąd, proste i uspokojone” są one “unoszone przez Niego” ponad rzeczy, przyjemności zmysłowe, “w święty mrok” i “przekształcane w obraz” Boży. One żyją — według wyrażenia św. Jana — w «społeczności» z godnymi uwielbienia Trzema Osobami, ich życie jest “wspólne”, a jest to “tam życie kontemplacyjne”; ta kontemplacja “prowadzi do posiadania”. “A więc to proste posiadanie jest życiem wiecznym, kosztowanym w miejscu nie mającym dna. To tam właśnie, ponad rozumem, oczekuje nas głęboki spokój boskiej niezmienności”.

Drugie rozważanie

15. «Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął». To sam Mistrz przyszedł, żeby wyrazić nam swoje pragnienie, by zobaczyć płonący ogień miłości. W rzeczywistości “wszystkie nasze dzieła, wszystkie nasze prace są niczym wobec Niego. My nie możemy dać Mu niczego ani zaspokoić Jego jedynego pragnienia, którym jest podniesienie godności naszej duszy”. Nic Mu się tak nie podoba, jak gdy widzi że ona “wzrasta”. “A więc nic nie może do tego stopnia jej podnieść, żeby w jakimś sensie stała się równa Bogu; oto dlaczego On żąda od niej daniny jej miłości, a właściwością miłości jest to, że czyni równymi o tyle, o ile jest to możliwe, tego, który miłuje, z tym, który jest miłowany. Dusza będąc w posiadaniu tej miłości”, “jawi się z Jezusem Chrystusem na stopie równości, ponieważ ich wzajemna miłość czyni wszystko wspólne między obojgiem”. «Nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego».

16. Ale żeby dojść do tej miłości, dusza musi najpierw “cała się przybrać w liberię”, jej “wola powinna delikatnie zagubić się w woli Bożej”, aby jej “skłonności”, “jej władze” “poruszały się tylko w tej miłości i dla tej miłości. Czynię wszystko z miłością, znoszę wszystko z miłością: taki jest sens tego, co wyśpiewał Dawid: «Całą moc moją przy tobie zachowam»”. Zatem “wypełnia ją do tego stopnia, pochłania i ochrania” tak dobrze, “że ona wszędzie znajduje sekret, by wzrastać w miłości”, “nawet wśród stosunków, jakie utrzymuje ze światem”; “wśród trosk życia ona ma prawo mówić: «Moim zajęciem jest miłować!…».