Fragmenty wspomnień: Rafał Kalinowski, Wspomnienia 1835-1877, Lublin 1965

Na koniec nadszedł czas wyjazdu do Sieniawy. Przywykłym był, będąc na Litwie, do dworów obywatelskich, nawet mniej zamożnych, lecz trochę wystawą tchnących. Wcalem nie to spotkał w Sieniawie. Mieszkano w bardzo skromnej, parterowej, bez piętra, podłużnej oficynie z werandą od frontu, która zaciemniała z tej strony parę pokoi, czyli saloników, przeto prawie nieużytecznych. W ogóle wszystek prawie budynek był ocieniony. Wnętrze bardzo skromnie zaopatrzone.

August Czartoryski



O ile spostrzec mogłem, księżna Iza była jedyna, do której garnęła się księżna Małgorzata, również i sam Gucio szczególniej do niej się garnął. Niezmiernie zaś był trudny do szukania przywiązywać serce do kogo bądź. Nawet w stosunku do samego księcia Władysława, chociaż jako ojca czcił i kochał, jednak towarzyskości i poufnej otwartości dziecka do rodzica nie okazywał. Więcej uczucia synostwa objawiało się względnie do osoby księżnej Małgorzaty. Nadmienić tutaj muszę, iż nie zważając na odmienność usposobienia, przez cały czas pobytu mego przy Guciu ani razu nie okazywał Gucio wobec osób rodziny swej i w ogóle wobec nikogo bądź znaku uprzejmości lub niechęci. Zachowywał zawsze równe, szczere obejście się.

Kilka dni po przyjeździe mieszkaliśmy na parterze, gdzie mieszkała cała rodzina, następnie uporządkowano dla nas dwa duże pokoje na piętrze obok domowej kaplicy, z zupełnie odrębnym wejściem. Wątły stan zdrowia księcia nie pozwalał na razie obarczać go zbyteczną nauką. Ograniczyć się musiano lekcjami matematyki, której mu udzielał p. Sągajłło, syn emigranta, profesora matematyki, znanego z nauki. Na lekcje łaciny chodził Gucio do jednego z nauczycieli jakiegoś College, historii i języka niemieckiego naukę wykładał profesor Błociszewski z emigracji. Sągajłło podziwiał rozsądek zdrowy i logiczną ścisłość rozumowania ucznia. Czasami nie chciał wierzyć, że zadania były wykonywane bez postronnej pomocy, a jednak tak było, gdyż Gucio odznaczał; się szlachetnością charakteru i nigdy nie pozwalał sobie szukać pomocy. Przy tym był pobożny, a pobożny w prostocie serca. Cudzoziemszczyzny się nie chwytał. Uwydatniało się w nim przywiązanie do kraju i do rzeczy ojczystych, chociaż bynajmniej nie podzielał popędu księcia Władysława do nabywania starożytnych pamiątek, do czego książę był do zbytku skłonny i w tym zamiłowany jako biegły znawca. To usposobienie Gucia przypisać należy nasamprzód rodzinnemu ognisku, które tchnęło przywiązaniem do Kościoła, prawdziwą pobożnością i razem miłością rzeczy ojczystych. Nadto niemało wpływać musiała na niego pod tym względem przyjaciółka jego śp. matki, księżna Witoldowa Czartoryska, urodzona hrabianka Grocholska, po owdowieniu zakonnica, karmelitanka bosa pod imieniem Marii Ksawery od P. Jezusa, obecnie (1904 r.) przełożona w klasztorze Karmelitanek Bosych na ulicy Łobzowskiej w Krakowie.