W szkole Ducha Świętego

Kontemplacja ziemskiego życia Jezusa i wzorowanie się na nim to najowocniejsza współpraca z Duchem Świętym. Przełom w życiu Teresy - jak wiemy - spowodował wstrząs na widok wizerunku skatowanego Chrystusa.

Gołębica i Trójca Przenajświętsza



W Sprawozdaniach duchownych Teresy z r. 1571 czytamy: “We wtorek po Wniebowstąpieniu Pańskim, pozostając jakiś czas na modlitwie, po Komunii z oschłością przyjętej (…) żaliłam się Panu na nędzę naszej natury. Niebawem dusza moja zaczęła płonąć żarem niebieskim i zdało mi się, że jasno, w widzeniu umysłowym, widzę obecną całą Trójcę Przenajświętszą. (…) Na krótko przed tym widzeniem, przystępując do Komunii św., zanim mi ją podano i gdy Najświętsza Hostia była jeszcze w puszce, ujrzałam nad nią jakby gołębicę, z szelestem poruszającą skrzydłami“.

Wizja ta ukazuje nam znowu rolę Ducha Świętego w mistycznych doświadczeniach Teresy. Jego związek z Eucharystią wyraża już sama nazwa Eucharystii jako Daru – donum per excellentiam – wypływającego z Ducha Świętego, Daru Wiekuistego, który jest w Eucharystii z całą swą istotą i mocą. Dlatego zapewne dawne naczynia do przechowywania Eucharystii miały kształt gołębicy dla wyrażenia, że Duch Święty, Sprawca Najświętszego Sakramentu, obejmuje Go i przenika i jednocześnie w Nim przebywa z całą naturą i mocą.

Druga, trynitarna część tej wizji jest niejako dopełnieniem pierwszej. “Jedność bowiem życia i substancji zachodząca między Ojcem i Synem znajduje w Eucharystii możliwie najdoskonalsze swoje odbicie i przez nią przechodzi na nas. (…) W ciele Słowa, pełnym Ducha Świętego, my tego Ducha niejako ssiemy z piersi i z Serca samego Słowa, od którego pochodzi i skąd wylewa się na wszystkie członki mistycznego Ciała. Łączy się On z nami dwoma sposobami posłannictwa: najpierw przez tchnienie Bożego życia, świętej miłości, która zwłaszcza tutaj dochodzi do szczytu, gdzie my dzięki jedności z Synem łączymy się tak ściśle z Jego Niebieskim Ojcem, kiedy jako zadatek miłości Boga daje się nam za pokarm; po wtóre jako pieczętujący nasze przybrane synostwo i zjednoczenie z Bogiem, które w Eucharystii osiąga swą pełnię i doskonałość“.

To, co staraliśmy się objaśnić długim wywodem teologicznym ks. Macieja Józefa Scheebena, św. Teresa objaśnia w kilku słowach: “Poznałam, w jaki sposób Bóg jest jeden w trzech Osobach. Wydało mi się zarazem, że wszystkie trzy Osoby, wyraźnie przedstawiające mi się we wnętrzu duszy, oznajmiają mi, że każda z nich osobnej użycza mi łaski“.

Zwróćmy jeszcze uwagę na to, co Święta sama łączy we wzajemnej relacji pisząc, że na krótko przed objawieniem Trójcy Przenajświętszej widziała gołębicę nad konsekrowaną Hostią. Duch Święty jest więc przyczyną sprawczą tego objawienia, ukazującą jedyną drogę do Prawdy. Tylko w Duchu Świętym i poprzez Niego człowiek może dotknąć misterium Trójjedynego Boga. Jezus powiedział: “Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej Prawdy” (J 16, 13).

Tajemnica wewnętrznego życia Bożego jest dostępna jedynie Duchowi Świętemu. On sam mógł uzdolnić Teresę do wniknięcia poza zasłonę wiary i tak ją kształtować, że cała otworzyła się pokornie na światło przychodzące z pozarozumowego źródła, na miłość i dziecięcą wiarę. Przenikając poza głowa, myśli i uczucia, dotknęła nie tylko tajemnicy Boga, ale także tajemnicy swej własnej istoty, powołanej do obcowania z Nim i włączonej w obcowanie z sobą Osób Boskich w wiekuistej miłości, w której Ojciec i Syn, razem złączeni, przelewają swoją Boską naturę na Ducha Świętego, będącego płomieniem ich nieogarnionej miłości.

W Wołaniach duszy do Boga Święta zachęca: “Rozważaj wielką rozkosz miłości, jaką ma Ojciec, poznając swego Syna, i Syn Ojca Swego, i zapał, z jakim Duch Święty jednoczy się z Ojcem i Synem! Żadna z trzech Osób nie może się odłączyć od tej miłości i od tego poznania, bo wszystkie trzy jedną są istotnością“.

Następną wielką wizję Ducha Świętego przeżyła Teresa trzy lata później, w wigilię uroczystości Zielonych Świąt 1574 r. W czasie modlitwy przyszło na nią uniesienie wewnętrzne i ujrzała nad swą głową gołębicę, poruszającą skrzydłami, jakby ją wzywała do lotu. “Chwała tego zachwycenia – wspomina – była ogromna. Większą część świąt chodziłam jak pogrążona w sobie i nieprzytomna, że nie wiedziałam, co z sobą począć, ani jakim sposobem taka niezmierna łaska i szczęśliwość może się we mnie zmieścić. Nic prawie nie widziałam ani nie słyszałam od tej wielkiej szczęśliwości i rozkoszy wewnętrznej. Od onego dnia czuję w sobie bardzo wielki postęp, nierównie wyższy stopień miłości Bożej i niezmiernie silniejsze w cnotach utwierdzenie. Chwała bądź Panu i dziękczynienie za nieskończoną dobroć Jego na wieki! Amen“.