Szata Chrystusa

Powiedział Bóg na pewnym miejscu: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego” (Kpł 19, 18). Dla wielu ludzi jest to nie lada problem, bo nie potrafią kochać samych siebie. Łatwo wtedy wyprowadzić mylny wniosek: skoro nie umiem kochać siebie samego, to nie muszę kochać innych podobną miłością.

Przykazanie: „Będziesz miłował bliźniego swego, jak siebie samego” to przykazanie starotestamentalne, sięgającą swą tradycją roku tysiąc trzechsetnego przed Chrystusem, a wielu chrześcijan błędnie sądzi, że właśnie w taki sposób mają miłować. Czy Jezus nie powiedział nic więcej, czy nic więcej nie zostało nam wskazane? „Daję wam przykazanie nowe, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie” (J 13, 34) – a to coś zupełnie innego.

Ludzi mamy kochać, tak jak nas Jezus kocha, a nie tylko tak jak kochamy siebie samych, bo to zazwyczaj jest małoduszne. I wystarczy prześledzić Ewangelię, by zobaczyć, jak Jezus kochał ludzi. Kiedy po całej nocy spędzonej na modlitwie schodzi z góry i zastaje głodny tłum, który na Niego czeka, nie żali się na to, że jest wycieńczony, nie odsyła nikogo. Swoim uczniom każe odpocząć, a sam podejmuje się troski o zgromadzonych. Kiedy napierają na Niego z tysiącem próśb, nie lekceważy ich i mimo braku sił wchodzi między chorych, opatruje ich rany, uzdrawia, traci dla nich swój czas. Idzie odwiedzić chorą kobietę, chociaż nikt Go o to nie prosi; oskarżany nie broni się, ale modli się za tych, którzy Go ranią. Cierpiąc nie przeklina, ale błogosławi agresywnych żołnierzy. Powierza się w ręce Ojca, oddaje życie, umiera za mnie i za Ciebie, byśmy mogli żyć na wieki, sam zostając uznany za winnego, za zbrodniarza, zmieszany z błotem i wyzwiskami.

I wiele innych sytuacji, w których widać, że Jezus kocha miłością ofiarną. On nie skupiał się na sobie, choć mógł, nie narzekał na swoje położenie, na tysiące spraw do załatwienia, setki ludzi, którzy po ludzku patrząc zamęczali go swoimi pytaniami, prośbami, potrzebami. On kochał ofiarnie i tak polecał kochać swoim uczniom: „miłujcie się wzajemnie, jak ja was umiłowałem, nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół sowich”( J 15, 13). Oddać życie za przyjaciół – do tego wzywa swoich uczniów. Oddać życie, nie jednorazowo, bo mało, kto z nas będzie mógł wystawić własną pierś, by ocalić życie drugiego człowieka. Oddawać życie mogę codziennie dla drugiego człowieka. Oddawać mu swój czas, swój odpoczynek, wysłuchać go jak przyjdzie się wyżalić, błogosławić mu, gdy zrani mnie swoją obojętnością, czy twardym słowem. Zamilknąć, gdy inni będą prowokować do obmowy, cierpliwie znosić słabość bliskich, przestać narzekać i oderwać wzrok od siebie, by zacząć dbać o to, by innym się lepiej żyło. To owocuje najbardziej. Zadbać o to, aby innym się lepiej żyło. Taka miłość, choć wydaje się stratą, jest największym zyskiem.

Nie miłujmy bliźnich tylko jak siebie samych, bo to często będzie małoduszne i wąskie. A tak kochając nie będziemy prawdziwie chrześcijanami. Miłujmy ich tak, jak Chrystus nas umiłował – ofiarnie. Po tym można poznać czy jesteśmy chrześcijanami. To jest nowa jakość życia, nowy styl postępowania, to ma nas odróżniać, od tych, którzy w Chrystusa nie wierzą, po tym ludzie mają poznać, że do Niego należymy. Miłość ofiarna jest jak szata oblubienicy z Apokalipsy (por. Ap 21, 1-5), szata inkrustowana klejnotami, szata, która wskazuje, kim jest oblubienica i do kogo należy. My należymy do Boga, a miłość ofiarna jest znakiem chrześcijan, jest szatą Chrystusa, po której ludzi mają nas rozpoznać.

o. Jakub Przybylski OCD