Zasiąść przy jednym stole z ateistami (cz. 2)

Na naszych oczach w świecie, ale także i w Kościele dokonują się zmiany, które rodzą zatroskanie, ale niekiedy także wywołują lęk. To co budzi nasze obawy to: terroryzm, napływ emigrantów, napięcia i kryzysy w kościele odnośnie małżeństw niesakramentalnych, komunii dla rozwodników, zgorszenia wywołane nadużyciami seksualnymi duchownych. Podobna sytuacja miała miejsce za czasów św. Teresy, modernizm, jansenizm wobec których wielu księży tamtego czasu pisało apologetyczne dzieła i wygłaszało płomienne kazania przeciwko ateizmowi – czy to dlatego, że należało to do ich profesji, czy też dlatego, że nie widzieli innego rozwiązania,  – ta dziewczyna z Normandii była na swój sposób z ateistami solidarna, traktowała ateizm jako kielich boleści, z którego teraz pełnymi haustami pije w noc swojego Getsemani.

Wielu jednak nie robiło nic i niczym apostołowie w Ogrodzie Oliwnym spało, gdy Jezus pocił się krwią podczas modlitwy i stał się wahadłem między snem człowieka a nieobecnością Boga – od nieobecnego Ojca do śpiącego przyjaciela. Tereska podobnie stała się wahadłem między niewierzącym światem a głuchym niebem – i to jest jej misja, to jest lekcja tej nauczycielki Kościoła dla Kościoła naszych czasów. Dopiero z tego miejsca może padać „deszcz łaski”, deszcz róż, który obiecała posyłać na ziemię

Teresa na progu śmierci wyznaje, że „straciła wiarę”, całą jej pewność i światło – potrafi już tylko kochać. Boga „nie widzi” światłem wiary, ale wciąż czuje wobec Niego żar miłości. Tym samym jej młodzieńcza decyzja, by przyjąć jako swoją misję bycia miłością w sercu Kościoła. Bóg jest strasznie daleko, umierający doświadcza jedynie bezdennej pustki. Nie potrafi wypełnić jej wiarą, ponieważ wiara zagubiła w gęstej mgle swój „przedmiot”, jest jak most w Awinionie, który nie sięga drugiego brzegu. Mimo to jednak na dnie cierpienia pozostaje to, czemu poświęciła się na granicy dzieciństwa i dojrzałości i w czym ćwiczyła się cierpliwie, a także w owych przykrych drobnostkach, kiedy musiała stawiać czoło przejawom złośliwości innych sióstr zakonnych – cierpliwa miłość. „Miłość cierpliwa jest […], wszystko znosi […], miłość nigdy nie ustaje” – pisze Apostoł Paweł (1 Kor 13, 4. 7–8).

By nie pozostać obojętnym, może warto dołączyć do św. Teresy i przynajmniej zacząć stawać się miłością w sercu Kościoła poprzez bycie świadomym swej chrześcijańskiej wiary.

Św. Tereso pomaga nam rozpalać w sobie żar miłości, nadziei i wiary.

o. Stanisław Fudala OCD