Wywiad z nowym delegatem ds. Świeckiego Zakonu

 


O. Ramiro Casale OCD z Prowincji Kalifornijskiej jest od jesieni 2021 r. nowym delegatem generalnym ds. Świeckiego Zakonu Karmelitów Bosych.

***********

Czy możesz powiedzieć pare słów o sobie?

Urodziłem się w Meksyku, w rodzinie wielodzietnej – było nas 11 dzieci (7 chłopców i 4 dziewczynki). Moje dzieciństwo było bardzo szczęśliwe, oparte o więzi rodzinne, a przebiegało w Zacatecas. Jest to miasto w stylu kolonialnym, które liczy sobie już 500 lat historii – dużo, jak na kontynent amerykański. Przez kilka lat byłem skautem, gdzie też wkrótce zostałem drużynowym. Studia zrealizowałem na kierunku administracja. Potem wyjechałem do innego miasta przy granicy z USA.

Czy to był pierwszy krok w kierunku przeniesienia się do Stanów Zjednoczonych?

Wówczas jeszcze nie miałem pojęcia, że coś takiego się wydarzy, a tym bardziej nie uświadamiałem sobie jeszcze powołania karmelitańskiego. Choć znałem już nieco duchowość karmelitańską, to jeszcze do tego momentu nigdy nie spotkałem na żywo karmelity bosego. Czytałem natomiast pewnego autora książek z duchowości, który często cytował świętych Karmelu: św. Jana od Krzyża, św. Teresę od Jezusa, św. Teresę od Dzieciątka Jezusa i innych. Zainteresowałem się nimi i rozpocząłem od poznawania św. Jana. Potem przyszedł czas na Teresę Wielka i Tereskę, ale wciąż bez żadnego kontaktu z zakonem. Podobała mi się jednak duchowość karmelitańska i coraz bardziej mnie ona pociągała.

Jak to się zatem stało, że wstąpiłes do Karmelu i to w Prowincji Kalifornijskiej?

Po skończeniu studiów pracowałem przez pewien czas dla prężnie działającej w północnej części Meksyku firmy mleczarskiej, a konkretnie w wydziale finansów. Każdego miesiąca udawałem się do siedziby firmy i przy okazji brałem udział w fatimskiej procesji różańcowej przy pewnym klasztorze sióstr. Bardzo podobała mi się ta procesja, która zaczynała się w dolinie, a kończyła na szczycie pobliskiej góry. Był tam także kapłan, o. Richard, kapelan sióstr, z którym się zaprzyjaźniłem i pewnego dnia zapytałem go czy jest on karmelitą? Potwierdził i wyjaśnił, że przebywa na dłuższym leczeniu, za specjalnym pozwoleniem przełożonych i posługuje wspomnianym siostrom zakonnym. Był on Amerykaninem i pierwszym spotkanym przeze mnie karmelitą bosym. Kiedy zacząłem zastanawiać się nad moim powołaniem zaprosił mnie do USA do swojej prowincji.

Rozumiem, że nie wiedziałeś nawet, że istniała Prowincja Meksykańska?

Dokładnie, w tym czasie nie miałem pojęcia o wewnętrznej organizacji Zakonu, o podziale na prowincje i że właściwie istnieje on na całym świecie. Było to jednak dla mnie wydarzenie opatrznościowe, tak to przynajmniej postrzegałem. Potem już konkretnie wyjechałem do USA, by rozeznawać moje powołanie. Musiałem także zostawić pracę, w której świetnie się odnajdywałem i dawała mi ona liczne korzyści, np. okazje do podróżowania czy służbowe mieszkanie. Miałem jednak w sercu głębokie pragnienie przekonania się czy Pan Jezus na prawdę wzywa mnie do Karmelu, by Mu się konsekrować.

Kiedy poszedłem do szefa, żeby powiedzieć mu o mojej rezygnacji, próbował odwieść mnie od tej decyzji. Przekonywał, żeby się nie wygłupiać, poszukać sonie żony, a nawet zaproponował podwyżkę. Nie dałem się jednak przekonać i odpowiedziałem mu, że priorytetem jest dla mnie odpowiedź co do mojego powołania, żebym w przyszłości nie musiał sobie wyrzucać, że je ewentualnie zmarnowałem. Byłem też przekonany, że jeśli okaże się, że to nie moja droga, to wrócę z pokojem w sercu do życia w świecie. Wówczas mój szef zgodził się, zostawiajac mi nawet możliwość powrotu do firmy w dowolnym momencie. Była to zatem bardzo komfortowa sytuacja. Udałem się do Prowincji Kalifornijskiej by podjąć rozeznawanie. Po jakimś czasie zostałem dopuszczony do postulatu. Było nas sześciu, do nowicjatu poszło czterech. Wszystko to miało miejsce w San Jose w Kalifornii. Odczuwałem od samego początku, że to moje miejsce i kiedy składałem pierwszą profesję byłem już pewien, że to w moim życiu wypełnia się wola Boża. I mogę ci powiedzieć, że był to najpiękniejszy dzień mego życia!

Powiedz nam zatem coś na temat twojej Prowincji.

Geograficznie Kalifornia jest największą spośród trzech prowincji karmelitańskich w USA, obok Prowincji Waszyngtońskiej i Oklahomskiej. Zajmuje całą zachodnia cześć kraju, my jednak nie jesteśmy liczni – jest nas niecałe 40 braci. Prowadzimy 8 klasztorów w czterech stanach: Kalifornii, Arizonie, Oregonie i Waszyngtonie. Prowadzimy także misje w Ugandzie.

Poznaliśmy się wiele lat temu w Międzynarodowym Kolegium Teologicznym w Rzymie. Jakie są twoje wspomnienia z tamtego okresu? Jak oceniasz ten etap twojej formacji?

Dla mnie możliwość wyjechania do Rzymu zaraz po skończeniu studiów filozoficznych w mojej Prowincji, było wielkim przywilejem. Po raz pierwszy znalazłem się w tak międzynarodowym karmelitańskim otoczeniu. Rozpoczynało nas piętnastu braci z różnych regionów zakonu: Europy, Ameryki Łacińskiej, Azji i Afryki. Nosiłem od samego początku zachwyt nad tym, że mimo takich różnic kulturowych, rasy i języków wszyscy przeżywamy ten sam charyzmat karmelitański. To był bardzo pozytywny czas, który pozwolił mi poszerzyć horyzonty, ale też otworzyć umysł i serce na tę różnorodność.

Zrobiłeś także studia specjalistyczne z zakresu psychologii. Czy wynikało to z twoich osobistych zainteresowań czy też z posłuszeństwa? W jakiej mierze te narzędzia pomagają ci w twojej posłudze?

Zanim trafiłem na studia specjalistyczne wróciłem do USA, by przyjąć świecenia prezbiteratu w Los Angeles w 2009 r. Diakonat natomiast otrzymałem jeszcze w Kolegium w Rzymie. Zaraz potem prowincjał mianował mnie odpowiedzialnym za Instytut Duchowości w Stanwood i tę posługę pełniłem przez 2 lata. Pomagałem także w tamtejszej parafii. Sprawiało mi to wiele satysfakcji, jednak pewnego dnia przełożony wezwał mnie i zakomunikował chęć uczynienia mnie mistrzem nowicjatu w San Jose, gdzie zresztą sam kiedyś zaczynałem moją przygodę z Karmelem. Tę posługę pełniłem z kolei przez 3 lata.

A wiec dopiero po tych 5 latach wróciłeś do Rzymu?

Tak, ponownie wezwał mnie prowincjał i stwierdził, że dobrze byłoby gdybym kontynuował studia. Nakazał mi przygotowanie programu i wybór kierunku. Oczywiście sugestia szła w kierunku czegoś pomocnego w dziedzinie formacji. Jestem głęboko przekonany, że formacja ludzka jest czymś niesamowicie istotnym.

To chyba na wskroś karmelitańska intuicja?

Tak, święta Teresą stwierdza to jasno. Wszystko zaczyna się od poznania samego siebie w świetle Bożego działania: kim jesteśmy?, kto nas zamieszkuje?, ale też poznanie procesów jakie zachodzą w człowieku: emocje, radzenie siebie z wyrażaniem siebie i procesami wewnętrznymi. Bez tego wszystkiego cała reszta jest bardzo krucha. Wszyscy zatem, a mam na myśli każdego z szerokopojętej rodziny karmelitańskiej powinnismy mieć mocny fundament ludzki. Z mojego doświadczenia odwiedzin w kilku prowincjach, zanim przyjechałem tu do Rzymu, zauważam, że podstawowym problemem naszych wspólnot są trudności w komunikacji, problemy relacji, panowania nad emocjami, nieumiejętność dialogowania, kwestia integracji seksualnej itp. A są to przecież rzeczy, nad którymi można pracować, dlatego tak podkreślam ich wagę. To wszystko jest częścią formacji ludzkiej. Dlatego też zainteresowałem się psychologią i wybrałem studia na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim ze szczególnym ukierunkowaniem na prewencyjną funkcje psychologii. Jeśli bowiem pomożesz komuś w unikaniu pewnych rzeczy, ale też w przyswojeniu innych, może to pomóc w dużo dojrzalszym życiu na płaszczyźnie osobistej i wspólnotowej.

W sposób zatem opatrznościowy Bóg przygotował cię chyba do tej posługi, którą pełnisz obecnie jako delegat generalny ds. Świeckiego Zakonu. Możesz powiedzieć coś więcej na czym polega to zadanie i jakie są twoje plany?

Jestem w Rzymie dopiero od kilku miesięcy. Ucieszyłem się tą propozycją, gdyż już wcześniej pracowałem z członkami Świeckiego Zakonu w mojej Prowincji. Z wielkim szacunkiem odnoszę się do nich i mam bardzo wielu przyjaciół pośród nich. Byłem asystentem jednej ze wspólnot i pomagałem w tworzeniu kolejnej. Tuż przed przybyciem do Rzymu zostałem asystentem jeszcze jednej wspólnoty, ale zdążyłem spotkać się z nimi tylko raz. Podziwiam ich zwłaszcza za pragnienie pogłębiania relacji z Bogiem i stawania się Jego świadkami wobec świata w niezwykle intensywnych i wymagających okolicznościach codziennego życia: pracy, wychowywania dzieci, budowania relacji małżeńskich itp.

A zatem czy masz jakieś wyznaczone już priorytety i plany?

Jestem na etapie namysłu nad wizją całego sześciolecia w tym momencie historycznym w jakim się znajdujemy. Mam pewne pomysły i nawet rozmawiałem o nich już z Definitorem odpowiedzialnym za Świecki Zakon. Przed nami ważne rocznice dla Zakonu: w tym roku 400 lat od kanonizacji św. Teresy od Jezusa, rocznice związane z narodzeniem, a także kanonizacją św. Teresy od Dzieciątka Jezus, setna rocznica ogłoszenia św. Jana od Krzyża Doktorem Kościoła. Chciałbym na ich kanwie promować naszą duchowość w rodzinie karmelitańskiej, której Świecki Zakon jest ważną częścią. Zapewne konkretne formy będą dopiero poszukiwane.

Masz na myśli spotkania, materiały formacyjne, czy jakieś konferencje?

Ważnym doświadczeniem dla Kościoła, na zaproszenie papieża Franciszka, jest dziś synodalność. Dwa lata na pogłębienie tego doświadczenia poprzez refleksję w obrębie Zakonu, w łączności z dwoma pozostałymi gałęziami, braćmi i mniszkami, by pogłębić rozumienie tego, co oznacza wspólne kroczenie realizując charyzmat karmelitański przekazany nam przez św. Teresę. Żadna z gałęzi nie jest ważniejsza od drugiej, wzajemnie się uzupełniamy. Zadaniem jest wzajemna pomoc i poznanie oraz obopólne docenienie, jako bracia i siostry, którzy otrzymali ten sam charyzmat i odpowiedzialność, by przekazać go następnym pokoleniom.

Inną sprawa jest zadanie pochylenia się nad deklaracją charyzmatyczną, zatwierdzoną przez ostatnią kapitułę generalną. Chciałbym żeby bracia, mniszki i świeccy karmelici mogli wnieść swój wkład w dialog. Po rozmowie z dwoma spośród definitorów, odpowiedzialnymi za różne części świata, wiem, że skierowali zaproszenie do wszystkich trzech gałęzi Zakonu do podjęcia wspólnej refleksji nad naszym charyzmatem. Mam nadzieję, że to zaproszenie dotrze do wszystkich Świeckich Karmelitów na świecie, gdyż musimy wiedzieć kim jesteśmy, żeby moc odpowiedzieć na oczekiwania dzisiejszego świata – świata, który łaknie Boga! Karmel ma w tym sensie wiele do zaoferowania, jednak najpierw my karmelici wszystkich trzech gałęzi musimy przeżywać dogłębnie nasz charyzmat, by potem dzielić się naszym doświadczeniem, a nie tylko teoriami i koncepcjami duchowymi. To jest wkład jakiego oczekuje od nas Kościół powszechny w budowanie Królestwa Bożego już tu na ziemi.

Chciałbym także wrócić do pomysłu kursów formacyjnych w Ziemi Świętej na Górze Karmel. Kursy formacji ludzkiej, duchowej i karmelitańskiej. Myślę, że trzeba będzie na nowo przemyśleć ich strukturę, a zwłaszcza długość, by nie były one zbyt kosztowne. Oczywiście jest to warunkowane zakończeniem pandemii.

W końcu moim marzeniem jest zwołanie światowego kongresu Świeckiego Zakonu Karmelitańskiego. Byłoby to trzecie takie spotkanie w historii. Pierwsze miało miejsce w 1996 r. w Rzymie, drugie w 2000 r. w Meksyku. Mija zatem wiele lat i widzę potrzebę takiego zjazdu przedstawicieli Świeckiego Karmelu z całego świata. Zapewne miałoby to miejsce bliżej końca tego seksenium.

Wspomniałeś o obecności Zakonu na całym świecie. Czy mógłbyś przybliżyć nam nieco bardziej sytuacje Świeckiego Zakonu w wymiarze globalnym?

Ostatnie statystyki dotyczące Świeckiego Zakonu, były zebrane w 2019 roku, jeszcze przed pandemią, jako przygotowanie do planowanej kapituły generalnej Zakonu, która jednak miała miejsce dopiero w zeszłym roku [2021]. Na świecie jest 28.824 Świeckich Karmelitów w 92 krajach. Cały czas powstają nowe wspólnoty, a wiele tych w procesie powstawania nie jest jeszcze kanonicznie erygowanych. Wiem też o pragnieniu przeszczepienia Świeckiego Karmelu do kilku krajów, gdzie jeszcze nie jest on obecny. Wiele osób odczuwa pragnienie pogłębienia osobistej relacji z Bogiem, a Karmel według mnie dotyka sedna tego procesu. Nasza duchowość przyciąga ludzi. Oferuje z jednej strony prostotę, ale i wyjątkową głębię. Trzeba też jednak podkreślić wielką różnorodność Karmelu Świeckiego w świecie: różne języki, mentalności, kultury itp., jednak najpiękniejsza w tym wszystkim jest świadomość przynależności do jednej rodziny i bycia dziedzicami wyjątkowego charyzmatu.

Wracając wszczęła nieco do planów na to seksenium, moim wielkim pragnieniem byłoby umożliwienie wzajemnego poznania Świeckich Karmelitów z różnych kontekstów. Pytam czasami w różnych wspólnotach, czy wiedzą, co się dzieje w innych. Najczęściej odpowiedz jest negatywna. Mówi się, że nie można kochać czegoś, czego się nie zna. Jest wiec bardzo istotne dla wzrostu naszej rodziny i poczucia przynależności, żeby coraz lepiej się poznawać: jakie aktywności podejmuje dana wspólnota, jak wyglada w konkrecie formacja, na co kładą nacisk. Wszystko po to, by wzrastało wzajemne wsparcie. Szukam obecnie konkretnej formuły na promowanie tego wzajemnego poznania i współpracy.

Zapewne twoja posługa wiąże się z częstymi wizytami w różnych zakątkach świata, by odwiedzać wspólnoty. Czy masz już plany wizytacyjne na najbliższe miesiące?

Niestety pandemia nieustannie komplikuje możliwości podróżowania. Dotychczasowa moja praca miała w przeważającej mierze charakter wirtualny. Mam zresztą zaplanowane jeszcze kilka takich spotkań online. Jednak są też plany wyjazdowe, pod warunkiem poprawy sytuacji. W marcu wybieram się na spotkanie poświęcone formacji stałej dla przewodniczących i formatorów Świeckiego Zakonu z Prowincji Paryskiej. Następnie w kwietniu chciałbym uczestniczyć w spotkaniu dla przedstawicieli jednej z konferencji Świeckiego Karmelu z Ameryki Południowej (poza gospodarzami należą do niej Chile, Brazylia, Urugwaj i Paragwaj). Jeszcze inne wydarzenie na które zostałem zaproszony to krajowy kongres Świeckiego Zakonu w Kolumbii. Poczuwam się bardzo do fizycznej obecności, gdyż po pierwsze jest to możliwość osobistego wzajemnego poznania, ale też po drugie znak dla Świeckich Karmelitów, że są ważni dla Zarządu Generalnego. Nasi przełożeni są bardzo zainteresowani tymi wydarzeniami i oczekują zawsze relacji i podzielenia się spostrzeżeniami. To wszystko służy pogłębieniu więzi, docenieniu wysiłków, miłowaniu się coraz bardziej w obrębie jednej rodziny i wspieraniu się na drodze uświęcenia.

Mam jeszcze pytanie, bezpośrednio skierowane przez członków Świeckiego Karmelu w Polsce: w Świeckim Zakonie zwieńczeniem formacji jest definitywne przyrzeczenie rad ewangelicznych. Przyrzeczenie to całkowicie włącza osobę do Zakonu. Mamy też przywilej złożenia ślubów czystości i posłuszeństwa. Czy mógłbyś zinterpretować jakościową różnicę pomiędzy przyrzeczeniem rad a ślubem? Co to oznacza dla świeckiego karmelity na poziomie jego życia? Co zmienia?

Przede wszystkim przyrzeczenie jest czymś fundamentalnym dla każdego Karmelity Świeckiego i finalizacją procesu formacyjnego. Nie jest ona składana bezpośrednio Bogu, lecz poprzez wspólnotę i cały Zakon. Ślub natomiast składany Bogu zakłada głębsze oddanie się Jemu i nie wszyscy są do tego powołani. Przekształca on przyrzeczenie w akt religijny, akt kultu i jest rozumiany jako całkowity dar z siebie w miłości. Całe to zagadnienie wymaga głębokiego namysłu i studium. Niektórzy myślą, że jest to jakaś forma naśladowania życia braci czy mniszek. Chodzi tu jednak o zobaczenie w pełnym świetle wyjątkowości tej drogi i swojego powołania, swojej tożsamości, jako osoby świeckiej, a nie postrzegania siebie jako jakiejś mniej lub bardziej udanej imitacji osób braci czy mniszek.

Na koniec, czy mógłbyś skierować słowo bezpośrednio do członków Świeckiego Zakonu w Polsce?

Po pierwsze zachęcam Was, byście nie tracili świadomości bycia powołanym przez Boga, by żyć jako świeccy Karmelici. Jest to powołanie bardzo osobiste. Zanim ktokolwiek dołączy formalnie do wspólnoty, doświadczył przecież bardzo intymnego dotknięcia ze strony Boga. Trzeba o tym pamiętać! Jest to piękne i bardzo owocne powołanie.

A w tym czasie, kiedy szczególnie koncentrujemy się na pogłębieniu zrozumienia naszego charyzmatu, zachęcam Was byście przede wszystkim oddawali się całym sercem modlitwie. Jest ona ważniejsza niż wszelkie pomysły, koncepcje i wypracowane teorie teologiczne. Świat potrzebuje przede wszystkim świadków, tych którzy mają osobiste doświadczenie Boga. Zachęcam Was Polaków, by zanim oddacie się takim czy innym posługom, zadbać o wasze osobiste doświadczenie bliskości i miłości Boga i z tym doświadczeniem wejść w dialog synodalny, do którego zapraszana nas Kościół i Zakon.

Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie licząc na możliwość bliższego poznania. Proszę Was także o modlitwę, a Pan niech Was wszystkich błogosławi w tej naszej wspólnej drodze.

Dziękuję za rozmowę!

/Wywiad przeprowadził o. Andrzej M. Cekiera OCD w styczniu 2022 r./