Tajemnica zamieszkania Trójcy Świętej w duszy według błogosławionej Elżbiety z Dijon


Sanktuarium duszy w doświadczeniu bł. Elżbiety od Trójcy Świętej ma bardzo ważną cechę: jest samotnią, do której nikt nie ma wstępu poza mieszkającym w nim Umiłowanym i nią samą. W jednym z rozważań rekolekcyjnych zapisała: “[Bóg] teraz nam objawia, że nie mamy wychodzić z siebie, żeby Go znaleźć: Królestwo Boże w was jest!… Św. Jan od Krzyża mówi, że Bóg się jej oddaje w samej substancji duszy, dokąd ani szatan, ani świat wtargnąć nie mogą; wtedy wszystkie jej poruszenia stają się boskie, bo jakkolwiek pochodzą od Boga, należą również do niej, albowiem nasz Pan powoduje je w niej i razem z nią” (21).

Do opisywanej samotni wchodzi się przez miłość. Idąc za swym mistrzem duchowym św. Janem od Krzyża wyjaśnia: “Kiedy ona [dusza] posiada choćby tylko jeden stopień miłości, już znajduje się w swoim centrum, ale kiedy ta miłość osiągnie swoją doskonałość, dusza wniknie w swoje najgłębsze centrum. To właśnie tam zostaje przekształcona do tego stopnia, że stanie się bardzo podobna do Boga” (22). To przebywanie Umiłowanego w najgłębszym centrum jej duszy jest źródłem niewypowiedzianego szczęścia, ponieważ jest przekonana, że On sam jest jej duszą, a jej dusza jest Nim (23). Daje temu wyraz, gdy pisze: “Ach, jakże wspaniała jest ta obecność Boga w nas, w najskrytszym sanktuarium naszych dusz! Tam zawsze Go znajdujemy, chociaż zmysłami już nie czujemy Jego obecności, ale On jest tam mimo wszystko, i to może jeszcze bliżej nas” (24). To doświadczenie szczęścia w głębi owej samotni jest darem dostępnym dla wszystkich w Kościele, o czym przypomina nam Katechizm Kościoła Katolickiego, który uczy: “Szczęście czyni nas uczestnikami Boskiej natury (2 P 1, 4) i życia wiecznego. Wraz z nim człowiek wchodzi do chwały Chrystusa i do radości życia trynitarnego” (25).

Mieszkańcy najgłębszego centrum

Zostało już podkreślone, że do najgłębszego centrum duszy nikt nie ma dostępu poza Trzema. Bł. Elżbieta bardzo tym się cieszy. Godny uwagi jest fakt dość częstego używania przez nią zwrotu “moi Trzej”. W jednym ze swoich wierszy, dając wyraz swych głębokich przeżyć duchowych, świadoma bliskiego końca swej “żeglugi”, pisze:

“Zginęłam we Wnętrzu Trójcy…
O, Boskiej Przepaści Głębino! […]
Odpływam już w Nieskończoność,
Gdzie moi Trzej mym Dziedzictwem!” (26).

To wyrażenie “moi Trzej” jest także modlitewnym wezwaniem kierowanym do Najświętszej Trójcy. Występuje ono także w jej słynnej modlitwie zaczynającej się od słów “O mój Boże, Trójco Przenajświętsza, którą uwielbiam” (27), która należy do najczęściej cytowanych tekstów bł. Elżbiety od Trójcy Świętej. M.M. Philipon nazywa ją nawet “jedną z najpiękniejszych, jakie posiada chrześcijaństwo” (28). Swoich “Trzech” bł. Elżbieta opisuje przy pomocy słów podkreślających bezkres i nieskończoność Boga oraz nadzieję na pełnię kontemplacji w przyszłym życiu: “O moi Trzej, moje Wszystko, moja Szczęśliwości, nieskończona Samotności, Bezmiarze, w którym się gubię, oddaję się Wam jako ofiara. Ukryjcie się we mnie, abym ja mogła się ukryć w Was, w oczekiwaniu na kontemplowanie w Waszym świetle przepaści Waszej wielkości” (29). To uwielbienie wszystkich “Trzech” w jednym akcie czci stanowi podsumowanie całej modlitwy do Trójcy Świętej. Warto przy okazji zauważyć także, że taki akt czci jest zgodny z wyznaniem wiary soboru konstantynopolskiego, w którym z całym Kościołem wyznajemy, że wierzymy “w Ducha Świętego […], który z Ojcem i Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę” (30).

Głębia omawianej modlitwy wynika oczywiście z jej wiary, nadziei i miłości, ale zapewne także i stąd, że została napisana w czasie, kiedy naszą Błogosławioną nawiedziło cierpienie (rok 1904). Właśnie głęboka wiara w obecność trójjedynego Boga w jej sercu była źródłem sił i radości do samego końca jej krótkiego życia. Potwierdziła to w Liście do pani Gout de Bize, gdy pisze: “To jest to, co z mego życia czyni – zwierzam się pani – antycypowane niebo: wierzyć, że Istota, która nazywa się Miłością, mieszka w nas w każdej chwili dnia i nocy i żąda od nas, abyśmy żyli z Nim w społeczności…” (31). Jest to przykład wielu tekstów, w których Błogosławiona wyznaje tę Obecność. Wiara w Nią jest fundamentem wiary w zamieszkanie. Nazwanie niebem życia już tu na ziemi wyraża tę prawdę, będącą przedmiotem nauczania papieża Leona XIII, o czym była mowa wyżej.

W tekstach bł. Elżbiety od Trójcy Świętej, oprócz wezwania kierowanego do “Trzech”, znajdujemy wiele modlitw kierowanych do poszczególnych osób Bożych oraz opisów ich doskonałości. Na przykład do Ducha Świętego w modlitwie na Zielone Święta zwraca się w następujących słowach:

“[Duchu Święty] Do wnętrza Trójcy mnie prowadź,
W pełności zjednoczenia” (32).

Dalej, w tym samym wierszu bł. Elżbieta od Trójcy Świętej wzywa Ducha, aby ogarnął ją swoim płomieniem, bo pragnie w Nim spłonąć bez reszty:

“Duchu Dobroci, Piękności,
Którego uwielbiam, miłuję,
Ogniem najświętszej miłości
Przepal mnie! Niech się czuję
Jak Trójcy Oblubienica!” (33).

sposób podkreśla ową uprzedzającą funkcję Uświęciciela, który przygotowuje “miejsce”, “przestrzeń” dla siebie i dla Ojca wraz z Synem. On też prowadzi do pełnego zjednoczenia z “Trzema”. Natomiast o uświęcającej Jego roli pisze w wierszu Do Francji, gdzie błaga Go o odnowienie swej ojczyzny:

“Niech odnowi Duch serca i ziemię! […]
Boże, Francji, błogosław nam, Panie,
Niech się zmieni i niech znów zmartwychwstanie!” (34).

Widzimy tu pewne podobieństwo do modlitwy Sługi Bożego Jana Pawła II z Placu Zwycięstwa: “Niech zstąpi Duch Twój! I odnowi oblicze ziemi. Tej Ziemi” (35).

Błogosławiona z Dijon często opisuje działanie Ducha Świętego przy pomocy obrazu ognia. Z tekstów na Jego temat na uwagę zasługuje także ten, który wiąże Jego działanie z tajemnicą wcielenia: “O, Ogniu trawiący, Duchu miłości, zstąp na mnie, aby w mej duszy dokonało się jakby nowe wcielenie Słowa. Niech będę dla Niego dodatkowym człowieczeństwem, w którym On odnowi całe swoje Misterium” (36). Mamy tu wyrażoną prawdę, że oczyszczenie przez Ducha Świętego upodabnia człowieka do Chrystusa i uzdalnia go do bycia jego narzędziem.

W wierszu dedykowanym s. Marii Józefie, młodej postulantce, bł. Elżbieta wzywa ją do wsłuchiwania się w ciszę przez Niego stwarzaną:

“Świątynio Ducha Świętego – w milczeniu się wsłuchaj
I chłoń ciszę melodii boskich dotknięć Mistrza.
Jesteś Jego własnością. W tym jest wielkość twoja.
On w tobie rzeźbi rysy, obraz Zbawiciela” (37).

Tu również Duch Święty poprzedza Chrystusa i On stwarza w nas podobieństwo do Niego. Jest to zgodne z tym, co mówi św. Paweł, że Bóg Ojciec przywróci nas do życia mocą mieszkającego w nas swego Ducha (por. Rz 8, 11).

Oczyszczenie “najgłębszego centrum” pozwala zaprosić do niego Chrystusa jako oblubieńca. Ona tylko Jego pragnie, ucieka od radości tego świata, aby być ze swoim Oblubieńcem:

“Od uciech świata, wprost w Słońce Miłości,
Gdzie Bóg jest Wszystkim, Chrystus – Oblubieniec” (38).

Wewnętrzna przemiana dokonywana przez Ducha Świętego i wcielonego Syna Bożego nie jest przemianą samą dla siebie. Ona jest potrzebna, aby człowiek mógł dawać siebie innym. Bł. Elżbieta pozwala więc zniewolić się Jego miłości:

“Karmelitanka – dusza zagarnięta
Przez Boską Pełnię, by Ją innym dawać […]
Ginie z miłości, jak Jej Oblubieniec
Chrystus. Skowana z Nim, więzów nie targa…” (39).

Boska pełnia miłości w Chrystusie oznacza także pełnię piękna. Błogosławiona Karmelitanka z Dijon podziwia i uwielbia to Piękno:

“On, Piękność sama, Chrystus, Odblask Ojca,
Odziany chwałą, promienny boskością,
Ognisko światła, które nie ma końca,
Ogarnia swoich tych blasków jasnością” (40).

Ona chce być ogarnięta tym blaskiem i jak jej Oblubieniec jest odblaskiem Ojca, tak ona chce być odblaskiem Oblubieńca, promienna Jego boskością (41). Takie promieniowanie mieszkającym w niej Chrystusem może “niebo i ziemię odnowić tym blaskiem!” (42), bo “dla karmelitanki miłować, to oddać się jak Jezus” (43).

Bł. Elżbieta od Trójcy Świętej nie tylko chce naśladować Jezusa, ale także chce być przez Niego prowadzona do Ojca. Ona jednoczy się z Nim, bo jest w jej

“wnętrzu, sprawuje zbawienie
i wznosi duszę ku Ojcu, gdzie życiem
jest zbawiać dusze […] przez zjednoczenie
z Jego Boską Mocą” (44).

Ona nieustannie chce się wsłuchiwać w Chrystusa-Słowo, by umieć wołać do Ojca z głębi duszy i napełniać się obficie Jego Słowem (45).

Podniesienie duszy do Ojca pozwala jej doświadczyć Jego dobroci i czułości:

“Ojciec nam daje wyraz swej czułości,
Ona się boskim wylewa nadmiarem –
Wczoraj, dziś, jutro, jak za dni wieczności” (46).

Ta ojcowska czułość skłania ją do prośby, aby Ojciec upodobał ją sobie, tak jak upodobał sobie w swoim Jednorodzonym: “A Ty, Ojcze, pochyl się nad swoim biednym stworzeniem, okryj je swoim cieniem i dostrzegaj w nim tylko Umiłowanego, w którym złożyłeś całe swoje upodobanie” (47). Ta ojcowska dobroć pozwala jej żywić nadzieję, że w domu Ojca, “w Jego boskim ukryciu, w centrum Jego Serca” (48) będzie mogła wypraszać obfite łaski dla swoich bliskich. W ten sposób pragnęła uczestniczyć również w czułości Ojca, którą okazuje ludziom.