Święta Teresa wobec katolików świeckich

Pisma św. Teresy od Jezusa, a szczególnie Życie, Fundacje i Listy mówią o bardzo licznych kontaktach Świętej z ludźmi żyjącymi w świecie. Z nich można się dowiedzieć o jej mocnych i trwałych więzach z rodziną, z osobami zaprzyjaźnionymi, a także z wieloma innymi osobami, które jej pomagają w załatwianiu spraw wokółfundacyjnych.

Św. Teresa wobec przyjaciół



Teresa ma wielu przyjaciół. Do nich należą na pierwszym miejscu Franciszek de Salcedo, księżna Ludwika de Cerda, którzy bliżej zostaną przedstawieni. Dla przykładu warto przytoczyć jeszcze dwóch: Alfonsa Ramirez oraz Jakuba Ortiz. Pierwszego wychwala za jego słowność, gdyż jeśli coś obieca, można to uznać za spełnione, a Teresa dodaje: “Niech Pan was zachowa w najdłuższe lata i da mi cieszyć się waszą obecnością; bo rzecz pewna, że szczerze kocham was w Panu” (L 26). Tym drugim kochanym w Panu jest Jakub Ortiz. W liście zachęca go do częstszego pisania słowami: “Nie byłby to czas stracony… Mogłoby nam to posłużyć ku wzajemnemu pobudzaniu siebie do gorliwości w służbie naszego Pana”. Nadto zachęca go do zdania się na Opatrzność Bożą (L 27).

Franciszek de Salcedo

W liście do brata Wawrzyńca św. Teresa chwali religijność ludu (swoje otoczenie), podkreślając, że często przystępuje on do spowiedzi. Między świeckimi — podkreśli — można spotkać i takich, którzy “wiodą w wysokim stopniu życie doskonałe”. I tu przedstawia mu jako jednego z nich Franciszka de Salcedo (L 20, 11–12). W przekonaniu Świętej był to człowiek bardzo świątobliwy, żonaty, prowadzący przykładne i cnotliwe życie, oddany modlitwie i uczynkom miłosierdzia, szczególnie słynący z dobroci i świętości. Obowiązki wypływające z małżeństwa nie przeszkadzały pracować wiele dla pożytku drugich. Jest człowiekiem rozumnym, bardzo uprzejmym dla wszystkich. Rozmowy z nim są przyjemne i pełne wdzięku, niemniej przede wszystkim duchowe. W postępowaniu kieruje się pożytkiem drugich. “Szczęście swoje — pisze Święta — na tym zakłada, by służył wszystkim i każdemu w czym tylko może i wszystkich ile może uszczęśliwił”. Św. Teresa podkreśla jego pokorę, modlitwę, której oddaje się od lat 40. Podkreśla jego życie doskonałe pod każdym względem. Przez lat dwadzieścia uczęszczał na wykłady teologii do dominikanów, a po śmierci żony zostaje kapłanem (Ż 23, 6, 8, 10, 14).

Prezentacja Franciszka do Salcedo jest jeszcze lepsza od oceny wystawionej przez Świętą własnemu ojcu. Ale to jeszcze nie koniec uznania dla niego. Św. Teresa bardzo docenia jego wpływ na jej nawrócenie: … “stał się początkiem mojego zbawienia”. Są to lata tuż po powrocie Świętej do wielkiej gorliwości (1554). Wchodzi ona w stan modlitwy odpocznienia, kontemplacji wlanej.

Przez niego poznaje kapłana Gaspara Daza, który po wysłuchaniu przedstawionych przez nią trudności, zaleca jej trwanie w doskonałej wierności Bogu tak, by nawet w rzeczy najmniejszej Go nie obrażała. Franciszek de Salcedo pożyczył jej książkę o modlitwie Wstępowanie na Górę Sion franciszkanina Laredo. Teresa, oddając przeczytaną książkę, opowiedziała mu o swoim życiu i grzechach. Miał pewne wątpliwości co do tego. Pośrednio przyczynił się do uspokojenia i potwierdzenia jej stanu modlitwy przez Franciszka Borgiasza oraz Piotra z Alkantary. Ich autorytet był ukojeniem dla gorliwego pomocnika Świętej (Ż 23, 6–8, 12–16; 24, 3; 30, 6). Franciszek de Salcedo wspierał św. Teresę w zamyśle odnowienia Karmelu, szczególnie jeśli chodzi o doskonałe ubóstwo — w odniesieniu do przyjmowania stałych dochodów miał mocniejsze postanowienie niż ona — jak św. Teresa napisała: “Bardzo żywo zajmował się naszą sprawą, bronił mimo kłopotów i prześladowań… zawsze w nim miałam prawdziwego Ojca i mam dotąd” (Ż 36, 18, 21). Od samego początku ich kontaktów była umowa, że Teresę od czasu do czasu będzie odwiedzał. Przychodził często i doradzał prawie we wszystkim. Mówił jej o sobie, o swej pracy. To on dodawał jej odwagi w pracy nad sobą, tłumacząc na własnym przykładzie, że nie jest możliwe w jeden dzień oderwać się od wszystkiego. Zresztą sam człowiek tego nie dokona; Bóg działa powoli. Święta uważała go za swego lekarza duszy, który postępował z nią roztropnie, z pokorą i miłością, i cierpliwie ją znosząc, prowadził ją ku rzeczom lepszym. “Tak go pokochałam, że każdy dzień odwiedzin jego, choć takich dni było niewiele, największe mi sprawiał ukojenie.” Nawet przyznaje się, że opóźnienie jego przyjścia martwiło ją, bo uważała, że zniechęcił się do jej słabości (Ż 20, 10).

Ludwika de Cerda

Do wielkiej przyjaźni z tą księżną w Toledo doszło w dość przypadkowy, ale i opatrznościowy sposób. Teresa jechała do niej z polecenia prowincjała (Ż 34, 1–4). Po stracie męża księżna szukała pociechy. Dowiedziała się wiele dobrych rzeczy o Teresie i wśród tych swoich utrapień zapragnęła ją mieć przy sobie. Ponieważ dobrze znała prowincjała oraz wiedziała, że z klasztoru, w którym przebywała Teresa, wolno było wychodzić, poprosiła go, a on tak wysoko postawionej w hierarchii społecznej osobie nie potrafił odmówić i zalecił Teresie w imię posłuszeństwa, by pojechała do niej. Teresa przebywała tam przez pół roku. Miała najpierw duże opory, ale na modlitwie usłyszała Pana Jezusa, który polecił jej jechać, bo chociaż będzie miała z tego pobytu utrapienia, ale “dla sprawy klasztoru potrzeba, byś się oddaliła stąd, póki nie nadejdzie Breve”. I tu należy wyjaśnić, że Teresa właśnie podjęła postanowienie odnowienia życia mniszek według Pierwotnej Reguły; dom już został zakupiony i aktualnie przystosowywany. Konkretami zajmowała się jej siostra Joanna z mężem. Wszystko działo się bez wiedzy prowincjała. A może po prostu wiedział, chcąc ją delikatnie odsunąć od pewnych spraw. Właśnie podczas tego pobytu pomyślnie pozałatwiała wszystkie sprawy dotyczące założenia nowego klasztoru. Święta księżnej Ludwice wydaje piękne świadectwo. Stwierdza, że była to osoba niezwykle cnotliwa oraz bardzo pobożna, odznaczała się pokorą i prostotą. Teresa pokochała ją za jej dobroć dla niej. Księżna od pierwszego wejrzenia darzyła Teresę miłością. Miłość ta obopólna przetrwała do końca życia. Zawsze i wszędzie — powie Święta — pani Ludwika de Cerda była jej przyjaciółką. Często po drodze na fundacje zatrzymywała się u niej i zawsze była — nawet pod nieobecność księżnej — serdecznie przyjmowana. Księżna ufundowała także klasztor karmelitanek w Malagon, hojnie go obdarowując. Pomimo tej miłości oraz korzyści, jakie wyniosła z tej znajomości (m.in. ożywienie pobożności otoczenia księżnej), św. Teresa wspomina że pobyt w pałacu w Toledo, był dla niej krzyżem (F 9, 2; L 11, 1; Ż 34, 3).