Święta Maria Maravillas od Jezusa
(Maravillas Pidal)
1891 – 1974




Maria Maravillas urodziła się w Madrycie 4 listopada 1891 roku. Wstąpiła do klasztoru karmelitanek bosych w El Escorial koło Madrytu w 1919 roku. W roku 1924, przynaglona Bożym natchnieniem, założyła klasztor w Cerro de Los Angeles. Potem powstały kolejne fundacje: dziewięć w Hiszpanii i jedna w Indiach. Dawała w swoim życiu prymat przede wszystkim modlitwie i umartwieniu. Pałała wielką gorliwością o chwałę Boga i zbawienie dusz.

Żyjąc w prawdziwym ubóstwie, wspomagała z klauzurowego odosobnienia potrzebujących, organizując dla nich posługę duszpasterską, pomoc socjalną i charytatywną. W sposób szczególny przychodziła z pomocą swemu Zakonowi, kapłanom i różnym zgromadzeniom zakonnym. Zmarła 11 grudnia 1974 roku w klasztorze w La Aldehuela. Beatyfikował ją papież Jan Paweł II w 1998 roku, a kanonizował w roku 2003.

wspomnienie liturgiczne

11 grudnia

Osoba i dzieło Świętej
o. Czesław Gil OCD

Dziecko uprzywilejowane

Dwunastoletnia Maravillas ostatni miesiąc przygotowania do I Komunii św. spędziła w pensjonacie sióstr asumpcjonistek w Madrycie. Zwróciła wówczas na siebie uwagę bpa Jaime'a Cordone, który powiedział o niej: "To jest dziecko uprzywilejowane". Z całą pewnością nie miał na myśli pozycji społecznej jej rodziny ani walorów naturalnych, ale głębokie przeżywanie wiary, a zwłaszcza faktu bliskiego już spotkania z Chrystusem. Odtąd też jej kierownikiem duchowym był jezuita o. Juan Francisco López. Z jego rad korzystała również sporadycznie po wstąpieniu do zakonu.

Maravillas Pidal y Chico de Guzmán urodziła się 4 listopada 1891 roku w Madrycie. Jej rodzice należeli do najwyższych sfer arystokracji hiszpańskiej. (Spokrewniona z nimi królowa Belgii Fabiola wzięła udział w kanonizacji). Ojciec był wybitnym działaczem Partii Konserwatywnej, sprawując z jej ramienia wysokie stanowiska w administracji państwowej, m.in. ministra robót publicznych, przewodniczącego Rady Państwa, ambasadora przy Stolicy Apostolskiej...

Kiedy małżonkowie spodziewali się przyjścia na świat swojego trzeciego dziecka, mieszkali w Rzymie z powodu wspomnianych obowiązków ojca, przyjechali jednak na krótko do Madrytu, gdzie zostawili dziecko pod opieką babci i równocześnie matki chrzestnej. Na życzenie matki córeczka otrzymała imię Maria de las Maravillas (Maria od Cudów), z powodu jej nabożeństwa do patronki miejscowości Cohedin, skąd pochodziła. Zgodnie z arystokratyczną praktyką dziecko otrzymało także imiona: Carolina, Cristina, Luisa, Ildefonsa, Patricia, Josefa, których wszakże nigdy nie używano, nazywając córkę po prostu Maravillas, a w zakonie Maravillas od Jezusa.

Maravillas nie uczęszczała do szkoły. Jej kształceniem zajmowali się prywatni nauczyciele, najmowani przez rodziców. Doskonale władała językiem francuskim, nieco słabiej angielskim. Z pewnym talentem grała również na fortepianie. Od najmłodszych lat bardzo dużo czytała. Najpierw lektury dobierała jej babcia. Były to przede wszystkim żywoty świętych. To, co w nich wyczytała, starała się praktykować w swoim życiu, np. modliła się z rozkrzyżowanymi rękami, narzucała sobie różnego rodzaju praktyki pokutne...

Gdy ubogie dzieci bawiły się w królów i władców, mała markizówna namówiła brata i siostrę do zabawy w ubogich. Było to podczas wakacji w San Sebastián. Dzieci przebrały się w stare łachmany i na ulicach prosiły przechodniów o jałmużnę, którą następnie przekazywały prawdziwym ubogim. Wprawdzie szybko je rozpoznano i zabawa się skończyła, Maravillas jednak do końca życia miała oczy i ręce otwarte na potrzeby innych.

Z czasem doborem lektur dorastającej córki zajął się bardziej wymagający ojciec, a jej życiem duchowym - jak wspomniano - pokierował o. López. Codziennie rano uczestniczyła we Mszy św. Dobrowolnie rezygnowała z tego, co jej przysługiwało, na przykład z pomocy służącej przy ubieraniu się, z samochodu rodzinnego. Z siostrą szarytką odwiedzała i udzielała pomocy materialnej ubogim rodzinom w dzielnicy nędzarzy, zwanej Las Injurias, czyli "krzywda". Ubierała, karmiła i katechizowała zaniedbane dzieci.

Z konieczności brała też udział z rodzicami w balach i przyjęciach rodzinnych. Uczestnicy wyczuwali, że nie czyniła tego chętnie, a gdy ponadto odrzuciła propozycję małżeństwa, w kręgu rodzinnym zaczęto mówić, że młodsza córka markiza myśli o życiu zakonnym. Tak rzeczywiście było, chociaż nie była jeszcze zdecydowana, jaki wybrać zakon, a ojciec stanowczo był temu przeciwny. Musiała czekać.

Fundatorka

W grudniu 1913 roku zmarł ojciec. Przez kilka miesięcy Maravillas była jego pielęgniarką, służąc mu z oddaniem dniem i nocą. Na pogrzebie kaznodzieja powiedział o markizie, że w swoim życiu bardziej był apostołem niż dyplomatą. Zwłaszcza zakony wiele mu zawdzięczały, o czym świadczył liczny udział ich przedstawicieli w pogrzebie.

Mogło się wydawać, że już teraz nic nie stoi na przeszkodzie w realizacji powołania jego córki. Dzięki lekturze dzieł św. Jana od Krzyża i św. Teresy od Jezusa oraz osobistym kontaktom z karmelitankami doszła do przekonania, że właśnie wśród nich jest jej miejsce. Wybrała klasztor El Escorial w Madrycie. Z trudem uzyskała zgodę matki i kierownika duchowego.

Wstąpiła do klasztoru 12 października 1919, w roku następnym 21 kwietnia otrzymała habit zakonny. Nowicjuszka uczyła się życia zakonnego, wiele godzin dziennie poświęcała modlitwie, a ponadto pracowała na codzienny chleb: karmiła kurczaki, sprzątała w oborze, szyła szkaplerze... Już nie musiała udawać życia ubogich.

Pierwsze śluby zakonne złożyła 7 maja 1921 roku, śluby zaś uroczyste 30 maja 1924 w Getafe, gdzie zamieszkała w prowizorycznym klasztorze z kilkoma innymi siostrami przeznaczonymi na fundację w Cerro de los Angeles, na przedmieściach Madrytu, obok ogromnego pomnika Najśw. Serca Pana Jezusa. Do nowego klasztoru fundatorki przeniosły się 26 października 1926 roku w uroczystość Chrystusa Króla. Inicjatorką tej fundacji była s. Maravillas, przeznaczając na nią swój spadek po ojcu. W geograficznym centrum Hiszpanii, obok pomnika, przed którym naród hiszpański został poświęcony Sercu Jezusa, ciągła modlitwa karmelitanek miała być przedłużeniem i potwierdzeniem tego aktu.

Bardzo szybko okazało się, że młoda wspólnota potrzebowała nie tylko jej posagu, ale jeszcze bardziej jej serca i umysłu. Zaledwie półtora roku po profesji uroczystej została mistrzynią nowicjuszek, a w czerwcu 1926 roku, z nominacji biskupa, również przeoryszą. I odtąd aż do śmierci będzie przeoryszą różnych klasztorów, łącząc ten urząd do 1967 roku z obowiązkiem mistrzyni nowicjuszek.

Z powodu swojej aktywności fundacyjnej matka Maravillas jest porównywana do św. Teresy od Jezusa. Reformatorka Karmelu założyła 17 klasztorów mniszek i wywarła istotny wpływ na powstanie trzech klasztorów karmelitów bosych. Matka Maravillas, niewątpliwie najaktywniejsza karmelitanka bosa XX wieku, założyła 11 klasztorów sióstr: Cerro de los Angeles (1924), Kottayam (1933), Las Batuecas (1939), Mancera de Abajo (1944), Duruelo (1947), Cabrera (1950), Arenas de San Pedro (1954), Hornachuelos-San Calixto (1956), Aravaca (1958), La Aldehuela (1961), Torremolinos (1964), ponadto przygotowała fundację klasztorów karmelitów bosych w Las Batuecas i Talavera de la Reina.

Kilka z tych fundacji, z różnych powodów, zasługuje na szczególną uwagę. I tak klasztor w Kottayam w Indiach, położony na terenie pracy misyjnej karmelitów bosych, szybko zapełnił się tubylczymi powołaniami i dał początek dwóm innym klasztorom.

Następne były wyrazem nostalgicznego powrotu do źródeł reformy terezjańskiej. Po wybuchu wojny domowej w lipcu 1936 roku karmelitanki z Cerro de los Angeles zostały zmuszone do opuszczenia klasztoru. Przez pewien czas mieszkały u urszulanek w Getafe, następnie w prywatnym domu w Madrycie. Dzięki umiejętnościom dyplomatycznym Matki zgromadzenie uzyskało zgodę na wyjazd do Francji, skąd powróciło na terytorium Hiszpanii opanowane przez generała Franco i zamieszkało w Las Batuecas, w ruinach pierwszego klasztoru eremickiego karmelitów bosych, założonego przez o. Tomasza od Jezusa w roku 1602. W roku 1939 Matka z częścią zgromadzenia wróciła do zdewastowanego klasztoru w Cerro de los Angeles, pozostałe zaś siostry kontynuowały życie pustelnicze w tym przepięknym zakątku Kastylii, z dala od ludzkich osiedli. W roku 1950 matka Maravillas ofiarowała dawny erem prowincji kastylijskiej karmelitów bosych, przenosząc zgromadzenie sióstr do Cabrera.

W roku 1941 rozpoczęła starania o zakupienie ruin klasztoru w Duruelo, gdzie ukochany jej mistrz św. Jan od Krzyża rozpoczynał życie zakonne według ducha św. Teresy od Jezusa. Żądania finansowe właściciela okazały się tak wygórowane, że nawet ona, mająca dostęp do kieszeni niejednego bogatego dobrodzieja, nie mogła im podołać. A ponieważ klasztor w Cerro pękał w szwach z powodu napływu ciągle nowych powołań, przyciąganych sławą świętości Matki, postanowiła założyć nowy klasztor w Mancera de Abajo, nabywając dawny klasztor karmelitów bosych, do którego w roku 1570 przenieśli się zakonnicy z Duruelo. Matka sama kierowała budową klasztoru dojeżdżając pociągiem z Cerro.

Kilka lat później przyszedł również czas na osiedlenie się karmelitanek w Duruelo. I tak dzięki m. Maravillas ta mała "stajenka betlejemska" - jak klasztor w Duruelo nazywała św. Teresa - znowu została związana z Zakonem. Klasztor sióstr swoim ubóstwem przypominał klasztor św. Jana od Krzyża, z czego Matka bardzo się cieszyła.

Z możliwości finansowych m. Maravillas korzystały klasztory sióstr El Escorial w Madrycie oraz Wcielenia w Awili. Dzięki niej obydwa zostały wyremontowane, a przede wszystkim otrzymały zastrzyk młodych i gorliwych zakonnic.

Matka Maravillas, podobnie jak św. Teresa od Jezusa, była "córką Kościoła" swoich czasów. Największą troską Świętej z Awili była obrona Kościoła przed jego wrogami: herezją i ludzką nijakością. Horyzont Błogosławionej z Madrytu z jego przedmieściami nędzy z natury rzeczy był inny, chociaż także współczesny. Nie tylko jako dziecko i dorastająca dziewczyna dostrzegała ludzi potrzebujących. Także jako fundatorka rozumiała potrzeby robotników i była przez nich lubiana. Z jej inicjatywy zbudowano kompleks parafialny na biednym przedmieściu stolicy, budowała mieszkania dla bezdomnych, troszczyła się o opuszczone dzieci, a dla zakonnic klauzurowych, które źle czuły się w szpitalach ogólnodostępnych, otworzyła hospicjum, gdzie mogły korzystać z opieki lekarskiej.

Od roku 1961 do śmierci w dniu 11 grudnia 1974 Matka mieszkała w założonym przez siebie klasztorze w Aldehuela. Powtarzające się zapalenia płuc, ataki serca i narzucony sobie surowy tryb życia wyczerpywały jej siły fizyczne, ale nie energie duchowe. Był to okres głębokich przemian w życiu Kościoła i zakonów, związanych z realizacją uchwał II Soboru Watykańskiego. Matka w trosce, aby założone przez nią klasztory pozostałe wierne idei reformy św. Teresy, utworzyła z nich Stowarzyszenie św. Teresy, zatwierdzone w 1973 roku przez Stolicę Apostolską. W roku następnym została wybrana przewodniczącą Stowarzyszenia. Z czasem przystąpiły do niego również inne klasztory.

Matka

Matka - to coś więcej niż mistrzyni czy przeorysza. Kiedy w roku 1925 s. Maravillas obawiała się przyjąć obowiązek mistrzyni nowicjuszek, bp Leopoldo Eijo y Garoy poradził jej: "Proszę poświęcić się im i modlić się za nie. Żeby je napoić, proszę samej iść do źródła. Jezus ci da tyle uczuć, słów i myśli, że sama ujrzysz się już niepotrzebną..." I ona tak starała się postępować.

Nie wykładała zakonnicom swojej doktryny. Chciała im tylko przekazać, jak umiała najlepiej, dziedzictwo św. Teresy i św. Jana od Krzyża. Nie wygłaszała konferencji, przekazywała to, czym żyła.

Pragnęła, by zakonnice czuły się w klasztorze jak u siebie w domu, który jest domem Matki - Królowej Karmelu, gdzie Panem jest Jezus. Pragnęła, by jej córki przyjęły za swoje słowa św. Jana od Krzyża: "Matka Boża jest moja i wszystko jest moje; i sam Bóg jest mój i dla mnie, ponieważ Chrystus jest mój i cały dla mnie".

Matka Maravillas nie uczyła, jak się modlić. Była przekonana, że to sam Bóg uczy każdą osobno jej sposobu modlitwy. Nie uprzedzała dzieła Boga. Ona tylko przygotowywała teren, uczyła tych ćwiczeń ascetycznych, które otwierały duszę na przyjęcie łaski modlitwy.

Uczyła także i wymagała pracy. Usilnie zabiegała o to, by każdy klasztor miał możliwość zarabiania na własne utrzymanie, także przy użyciu nowoczesnych maszyn czy urządzeń.

Była matką, która wiedziała, że dzieci rosną, dojrzewają i biorą na siebie odpowiedzialność za swoje życie. Dlatego szanowała osobowość każdej nowicjuszki, na niej budowała. Nie cierpiała jednak małych ambicji, "małych osobistości", które w trosce o źle rozumianą ludzką godność, nie potrafią być posłuszne przełożonym ze względu na Chrystusa.

Wymagała konsekwencji: od siebie i od innych. Ona opuściła dla Chrystusa wszystko, a było tego sporo. Nie pozwalała, by zakonnice, które twierdziły, że również opuściły wszystko dla Pana, nie pozwalały tknąć czegoś, co uważały za swoją własność.

Konsekwentnie wymagała ubóstwa i posłuszeństwa. Nie dlatego, że przez całe życie była przełożoną, ale dla prawdy. Nie chciała jednak utrudniać innym życia, dlatego stosowała radę św. Teresy dla przeorysz: "Daj się kochać".

Historia życia

Mavi

Dzieciństwo Maravillas w rodzinnym domu w Madrycie na Alei św. Hieronima, gdzie urodziła się jako najmłodsza z czwórki rodzeństwa 4 listopada 1891 roku, a także jej młodość na ulicy Serrano 14, przesycone były nieustanną Bożą obecnością. Głęboka wiara jej rodziców: don Luisa Pidal- Markiza de Pidal i Ambasadora Hiszpanii przy Stolicy Apostolskiej (w czasie, gdy urodziła się Maravillas) i doñi Cristiny Chico de Guzman, oraz nieustanna formacja duchowa otrzymywana w rodzinnym domu od pierwszych lat życia, przyczyniły się do tego, że Mavi - jak ją nazywali rodzice - osiągnęła to, co osiągnęła. Otrzymała staranne i pełne wykształcenie, zarówno religijne jak i kulturalne. Wybranym narzędziem w pierwszych latach jej życia będzie jej babcia ze strony matki - doña Patricia Muñoz. Dzięki niej Bóg mógł rozpocząć w duszy Maravillas swe dzieło.

Gdy miała pięć lat, na poddaszu domu w Carrascalejo (Murcia), gdzie rodzina miała uroczą posiadłość, Mavi przygotowała mały ołtarzyk, by oddać się Bogu na zawsze. Tutaj, na swój sposób, w obecności służącej, złożyła ślub czystości. Wiele lat później napisze do swojego kierownika duchowego: "Nie mam cienia wątpliwości, że łaskę powołania otrzymałam w tym samym czasie, kiedy zaczęłam używać rozumu". Od trzynastego roku życia, za radą swego kierownika duchowego Ojca Jezuity Juana Francisco Lopez, codziennie towarzyszyła Siostrze Julii, szarytce, w czasie, gdy odwiedzała ona ubogich i potrzebujących w slumsach i ofiarowywała im wtedy wszystkie pieniądze otrzymywane od rodziców na własne wydatki.

Kuzynka Maravillas, Dolores Pidal, która przez pewien czas była karmelitanką w klasztorze św. Józefa w Avila, ukazała jej bezkresne horyzonty o których Maravillas zawsze marzyła: św. Teresę od Jezusa, św. Jana od Krzyża oraz ciche oddanie się Chrystusowi w życiu kontemplacyjnym. Gdy odkryła Karmel, natychmiast mocno go pokochała. Lecz na spełnienie swych pragnień musiała czekać przez długie lata. Musiała czekać... aż w końcu 12 września 1919 roku - w wieku 28 lat - bramy Karmelu Najśw. Serca Jezusowego i św. Józefa w El Escorial (Madryt) na oścież otworzyły się przed Maravillas.

Historia życia

Dom moich rozkoszy

W czerwcu 1923 roku siostra Maravillas otrzymała natchnienie od Boga, by ufundować Karmel w Cerro de los Angeles, geograficznym centrum Hiszpanii: "Chcę, byś tutaj ty i te inne wybrane przez Moje serce dusze, wybudowały Mi dom moich rozkoszy. Moje Serce chce być pocieszane; chcę, by ten Karmel był balsamem, który uleczy rany jakie zadają Mi grzesznicy. Hiszpania będzie ocalona przez modlitwę." Właśnie na tym miejscu postawiono wielki monument Najświętszego Serca, któremu król Alfons XIII poświecił naród. Ten Karmel będzie lampą zawsze płonącą, która Boskiemu Sercu towarzyszyć będzie w Jego samotności, modląc się i ofiarując za zbawienie dusz, szczególnie Hiszpanii".

Siostra Maravillas, będąc jeszcze profeską o ślubach czasowych, toczy wewnętrzną walkę: pokora zmaga się z lękiem przed niewiernością łasce Bożej. Jednak, jak to sama później powie, Pan prosił ją o to "krzycząc" aż w końcu oddała się Jego Boskiej Woli.

19 maja 1924 roku, po pokonaniu wielu trudności, cztery zakonnice opuściły klasztor El Escorial, aby tymczasowo rozpocząć życie w domu w Getafe (Madryt), dopóki nie zostanie ukończona budowa Karmelu w Cerro de los Angeles. I w tym domu 30 maja tegoż roku siostra Maravillas złożyła uroczystą profesję. Wkrótce później Bóg poprosił ja o inną ofiarę: 28 czerwca 1926 roku w wieku zaledwie 34 lat przyjęła z posłuszeństwa urząd przeoryszy. W latach trzydziestych, pośród nastrojów wrogich Kościołowi, z niezwykłą roztropnością , męstwem i pogodą ducha kierowała Karmelem w Cerro. W tym czasie 5 lutego 1933 roku Matka Maravillas otrzymała od Boga łaskę, która jest kluczem do zrozumienia jej późniejszej działalności fundatorskiej. Łaska ta będzie decydującym i najgłębszym motywem, który skłoni ją do rozsiewania "gołębników terezjańskich". Oto jak opisuje to w liście do swego kierownika duchowego: "Wyraźnie usłyszałam w moim wnętrzu: "Moja rozkoszą jest przebywanie z synami ludzkimi". Słowa te wywarły na mnie wielkie wrażenie i zrozumiałam, że tym razem nie były one przeznaczone dla mnie; były natomiast rodzajem prośby z jaką Pan zwracał się do mnie, abym ofiarowała się Jemu całkowicie, by w ten sposób dać Mu dusze, których On tak bardzo pragnie. Zobaczyłam wyraźnie, choć nie wiem jakim sposobem, że dusza która się uświęca, skutecznie pociąga innych do Boga. Wszystko to poruszyło mnie tak głęboko, że mimo mojej nędzy, całą duszą ofiarowałam się Panu na wszystkie cierpienia ciała i duszy".

Była to ta sama prośba z jaką zwróciło się do niej Najśw. Serce Jezusa w El Escorial: "Dom moich rozkoszy". Od 1933 roku Matka Maravillas rozpocznie rozsiewanie nowych "Domów Najśw. Dziewicy" dzięki przysyłanym jej przez Boga powołaniom. Jej staraniem będzie, aby te dusze były dla Pana pociechą a zarazem zdobywały wiele innych dusz dla Boga. Jej uczucia po każdej nowej fundacji oddają słowa, jakie napisała w 1944 roku: "Jakim szczęściem jest ofiarować jeszcze jeden Kościół, jeszcze jeden mały klasztor, w którym z całego serca kocha się Pana! Doprawdy niczym są trudy fundacji, gdy pomyśli się o tym, jaką ona musi być pociechą dla Pana".

Historia życia

Następne fundacje w stylu terezjańskim

11 września 1933 roku opuściło Cerro 8 sióstr, by ufundować wybitnie misyjny Karmel w Kottayam (Indie). Rok wcześniej zapragnął tej fundacji biskup a zarazem karmelita bosy i misjonarz o. Bonawentura Arana. Z klasztoru tego powstało później w Indiach 5 innych fundacji.

22 lipca 1936 roku, wkrótce po wybuchu wojny domowej w Hiszpanii, Matka Maravillas i jej Zgromadzenie zostały wyrzucone z klasztoru i niebawem schroniły się w mieszkaniu w Madrycie. Tutaj przebywały przez czternaście miesięcy doświadczając niezliczonych trudności i niedostatków. Po opuszczeniu stolicy Hiszpanii zdołały dotrzeć do opuszczonej i starej pustelni karmelitańskiej w Las Batuecas (Salamanka), którą opatrznościowo nabyły przed rozpoczęciem wojny i w tym rajskim miejscu w 1939 roku powstał nowy Karmel w którym pozostała część sióstr. Ona zaś i reszta Zgromadzenia powróciły do Madrytu, by odzyskać zupełnie zniszczony klasztor w Cerro.

Historia życia

Ta samotność czyni duszy wiele dobrego

Wkrótce po rozpoczęciu na nowo życia w Karmelu w Cerro, do Matki Maravillas zaczęły napływać niezliczone prośby o przyjęcie. Osiągnięto już ustaloną dla wszystkich Karmeli liczbę mniszek - dwadzieścia jeden sióstr. Trzeba było pomyśleć o nowej fundacji. Matka, idąc za swymi pragnieniami, by jak najwierniej naśladować Jezusa, szukała najbardziej nieznanego, ubogiego i małego miejsca. W stos ruin zamieniał się już od dawna klasztor o tak wielkim znaczeniu dla karmelitów bosych w Duruelo (Avila) - kolebka reformy sanjuanistycznej. Matka zamierzała go nabyć, lecz warunki sprzedaży były nie do przyjęcia. Toteż zdecydowała się na fundację w małej wiosce Mancera de Abajo, w prowincji Salamanka, 7 km. od Duruelo i zakupiła parcelę na której stał klasztor, w którym przez 3 lata żył św. Jan od Krzyża.

Inauguracja fundacji odbyła się w 1944 roku. Wkrótce po przybyciu pisała: "Jestem bardzo szczęśliwa w Mancera. To szczególna samotność - bo jest ona oddaleniem od wszystkiego, czyni duszy wiele dobrego, ale muszę wyznać, że jestem tu dlatego ponieważ są tu moje córki. Gdyby ich tu nie było, nigdy, w każdym razie z własnej woli, nie pozostałabym na tym świętym miejscu. Teraz dzięki Waszej Miłości jest tutaj Karmel i mogę w tym pokornym zakątku przygotowywać się na nadejście Oblubieńca".

Odtąd klasztory ufundowane przez Matkę nosiły odblask pragnienia wyrażonego przez św. Teresę w Drodze doskonałości: "Od gmachów okazałych i wytwornych urządzeń, zachowaj nas Boże. Dziwną by to było rzeczą, gdyby dom trzynastu stworzeń upadając , wielkiego narobił hałasu, prawdziwie ubodzy nie czynią hałasu. Te Karmele są całkowicie ubogie: niezwykle małe, bez zbędnych ozdób, z najprostszymi fasadami, niskimi i wąskimi pomieszczeniami, z zastosowaniem drewna niemalowanego, o pobielanych ścianach na których wypisywane były myśli z Pisma Św. i Świętych Ojców Karmelu. Matka czasem słyszała słowa krytyki od osób, które uważały, że jej klasztory nie przetrwają zbyt długo, bo są niezbyt solidne. Odpowiadała wówczas: "My nie troszczymy się o to, czy będą trwałe, czy też nie, tylko o to, by w każdej chwili czynić to, co - jak sądzimy - najbardziej zadowoli Pana naszych dusz".

W samym dniu inauguracji Karmelu w Mancera, zaproponowano Matce Duruelo, lecz tym razem pod dużo lepszymi warunkami. Podejmuje wiec nowe ofiary, prace i trudy, aby dać Panu ten nowy Karmel, który otworzyła 20 lipca 1947 roku. "Święte ubóstwo - pisała z Duruelo - sprawia, że szaleję z radości, a widok tego wszystkiego, tak pokornego i ubogiego, to rozkosz".

Historia życia

Imponujący łańcuch fundacji

W 1949 roku Ojciec Sylweriusz od św. Teresy, Generał Zakonu, poprosił Matkę, by przekazała Ojcom pustelnię w Batuecas. Matka Maravillas i jej córki bez wahania oddały niedawno otwarty klasztor. Na nowy Karmel wybrano miejsce w Cabrera (Salamanka) w pobliżu pustelni Santo Cristo, bardzo czczonej w całej okolicy. Inauguracja odbyła się w 1951 roku.

W 1954 roku - Roku Maryjnym - w darze dla Najśw. Dziewicy, z okazji 100-lecia ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu, ufundowała następny Karmel w Arenas de San Pedro (Avila), blisko grobu św. Piotra z Alkantary, tego który tak bardzo pomagał św. Matce Teresie. W 1956 roku w San Calixto (Córdoba) w starej pustelni Tardon, funduje kolejny Karmel, a w dwa lata później ofiaruje swemu Panu jeszcze jeden w Aravaca (Madryt). W 1961 roku zakłada nowy "gołębnik" w La Aldehuela(Madryt), w którym spędzi ostatnie 14 lat swego życia. Stąd doprowadzi do powstania w 1964 swej ostatniej fundacji - Karmelu w Montemar - Torremolinos (Malaga).

Ten imponujący łańcuch fundacji trzeba jednak uzupełnić czymś więcej. Matka w czasie, gdy przebywała w La Aldehueła, odnawia dwa Karmele: jeden z nich to Karmel w El Escorial (1964) ten, w którym rozpoczęła swe życie zakonne, a drugi to Klasztor Wcielenia w Avila (1966). Biskup Avila, don Santos Moro Briz, poważnie zaniepokojony stanem tego czcigodnego klasztoru, do którego wstąpiła i w którym przez 30 lat żyła św. Teresa od Jezusa, zwrócił się do Matki z prośbą, by podjęła się jego duchowej i materialnej odnowy. Ona zaś, pomimo olbrzymich rozmiarów tego przedsięwzięcia, odważnie zabrała się do dzieła.

Jednakże Matka Maravillas od Jezusa nie była fundatorką nowej rodziny zakonnej, nie stworzyła nowej duchowości. Nigdy tego nie chciała: "Nie zależy nam na tym, by coś po sobie zostawić. Karmelitanki bose już zostały ufundowane i jeśli nasz klasztorek nie przetrwa, to żadnej tragedii nie będzie". Matka Maravillas żyta dla Karmelu, ofiarując w służbie Zakonowi swe powołanie kontemplacyjne i otrzymane od Boga dary. Jej zdaniem, dzieło św. Teresy od Jezusa zostało przez nią dokonane w najdrobniejszych szczegółach i dlatego nie należy doń niczego dodawać, czy ujmować. Gdyby do tego doszło, nie można by go już nazywać dziełem terezjańskim. "Jakimż wielkim bólem jest sama myśl o tym, że moglibyśmy coś zmienić z tego, co Nasza Święta Matka nam wytyczyła z takim niebiańskim światłem, z takim żarem Bożej miłości, z taką mądrością, z takim sercem jakie dat jej Pan!" pisała w 1966 roku. Życie i dzieło św. Matki Maravillas jest wzorem równowagi pomiędzy wiernością charyzmatowi terezjańskiemu i adaptacjom jakich domagały się obecne czasy. Ona starała się strzec i być wierną nade wszystko przyjętemu dziedzictwu, fundując Karmele w najczystszym stylu terezjańskim.

Historia życia

Rozlewająca się miłość

W życiu Matki Maravillas jest coś dziwnego co, pomimo wszystko zadziwia u mniszki karmelitanki, a mianowicie jej troska o potrzebujących realizowana w konkretnych czynach, jak: pomoc Cysterskom w Brihuega (Guadalajara) i Koncepcjonistkom z Candeleda (Avila), restauracja klasztoru karmelitanek bosych w Alcala de Henares, wspaniałomyślna pomoc ekonomiczna Karmelom w Ruiloba, Malagon, Kottayam (Indie), Ecija, Ubeda, Carrion, Consuegra, Linares, Jaen; a także tabernakula i szaty liturgiczne dla kościołów między innymi w Malpartida, Miruefia, Carbajosa, Tejeda; dom opieki dla starszych kobiet, ochronka Matka Maravillas dla dzieci w Torremolinos, szkoła Świętej Teresy i 17 przebudowanych mieszkań w Perales del Rio (Madryt); w pobliżu La Aldehuela kościół z salkami i placem rekreacyjnym i pomoc w budowie 200 mieszkań; obok Klasztoru Wcielenia w Avila szkoła Świętej Rodziny; w Madrycie Dom Świętej Teresy dla chorych sióstr zakonnych; grunt oraz środki ekonomiczne dla Instytutu Claune, gdzie powstała klinika dla mniszek klauzurowych... Wszystkie te dzieła doprowadziła do końca, opierając się ufnie na Bożej Opatrzności, która nigdy jej nie zawiodła.

Ponadto, idąc za wskazaniami Soboru Watykańskiego II, który jako środek pomocy między klasztorami kontemplacyjnymi doradza tworzenie Unii lub Asocjacji, Matka uzyskała w 1972 roku pozwolenie od Stolicy Św. na utworzenie Asocjacji Świętej Teresy. Powstała ona z Karmeli ufundowanych przez Matkę i innych, które pragnęły do nich dołączyć.

Historia życia

Jakie to szczęście umierać karmelitanką

Zdrowie Matki Maravillas, już wcześniej podupadłe, z każdą chwilą słabło coraz bardziej, aż do 27 października 1972 roku, gdy dostała ataku serca. Atak ten przeżyła; przyszła do siebie, lecz pozostała bardzo wyczerpana, choć z pełną jasnością umysłu. Nigdy nie narzekała, lecz gdy jej córki pytały jak się czuje, odpowiadała: "Córki, ja nigdy dobrze się nie czułam" i aby umniejszyć znaczenie tych słów, dodawała: "W moim wieku to normalne". Ileż łaski i błogosławieństwa spłynęło na świat dzięki jej oddaniu.

Tak było aż do 5 grudnia 1974 roku, gdy obudziła się z gorączką. 8 grudnia w uroczystość Niepokalanej przyjęła św. Wiatyk i Namaszczenie Chorych. Powoli gasła. W nocy 9 grudnia Matka Dolores od Jezusa, podprzeorysza z La Aldehuela powiedziała do niej czułym głosem: - Odchodzisz do Nieba, moja Matko. A ona ze spojrzeniem promieniującym szczęściem, odpowiedziała: - Co za radość! Dlaczego nie powiedziała mi Matka o tym wcześniej?

W czasie tych dni powtarzała łamiącym się głosem: "My naprawdę jesteśmy szczęśliwe. Jakie to szczęście umierać karmelitanką!" W środę 11 grudnia o godzinie 16.20, otoczona przez swą wspólnotę z La Aldehuela wkroczyła w Życie i radość bez końca ze swym Panem.

Duchowa biografia
o. Roman Maria od Krzyża OCD

Ogólna charakterystyka

Biografia Matki Maravillas od Jezusa utkana z wielu różnorodnych zdarzeń, czyni z niej bardzo interesującą postać. Patrząc powierzchownie na naszą Świętą, możemy ją nazwać poszukiwaczem przygód. Zadziwia fakt, że kobieta w okresie tak trudnym dla Hiszpanii (wojna domowa w 1936 roku i czas powojenny) i dla Kościoła, (Sobór Watykański II) podjęła się i doprowadziła do końca ogromną pracę fundacyjną, łączącą się z wieloma nieprzewidzianymi trudnościami i niebezpieczeństwami. Uderza również jej umiejętność znalezienia się z ogromną łatwością i pogodą ducha pośród różnorodnych, a nawet niebezpiecznych sytuacji. Zaskakuje nas zdolność Matki do wzięcia na siebie w sposób tak naturalny, trudów fundacyjnych a także wysiłku pisania tysięcy listów do swych sióstr, dobroczyńców i kierowników duchowych. Co więcej, te ogromne przedsięwzięcia nie umniejszyły jej troski o drobne szczegóły życia, począwszy od wierności najprostszym zajęciom w klasztorze, a skończywszy na potrzebach sióstr, dobroczyńców czy robotników u niej pracujących. Ktokolwiek zwróci uwagę na te wszystkie fakty, przekonuje się o osiągnięciach tej mniszki karmelitanki, która tak jak jej Matka Fundatorka - św. Teresa od Jezusa, podróżowała po Hiszpanii, otwierając klasztory oddane kontemplacji. Ten sukces jest jeszcze większy, gdy dodamy do niego powszechną miłość jaką darzyli Matkę wszyscy, którzy kiedykolwiek ją spotkali. Prace fundacyjne, niekończąca się posługa przeoryszy nigdy nie wzbudziły pośród jej córek uczucia wrogości, a to nie zdarzyło się nawet św. Teresie, która pod koniec życia doznała nieco niewdzięczności ze strony swych córek.

Patrząc powierzchownym spojrzeniem, jej biografia jest bez zarzutu, w ludzkim pojęciu to pełny sukces. Nic nie każe nam podejrzewać, że istniał w niej burzliwy, smutny i niepewny świat. Na zewnątrz widoczna była jej promienna osobowość, podczas gdy wewnątrz dręczyły ją straszliwe ciemności, których nie domyślały się nawet najbliższe z jej córek, które przez wiele lat żyły razem z nią. Wielka prawda o jej życiu pozostawała zawsze ukryta w jej duszy, a przecież nie znając jej życia wewnętrznego nikt nie mógł prawdziwie powiedzieć, że znał Matkę Maravillas od Jezusa. Świadectwo o swym wewnętrznym życiu dała ona sama na kartach wielu listów pisanych do kierowników duchowych, bo przed nimi otwierała swe serce, szukając wskazówek pośród ciemnej i mrocznej doliny. Prawdę o tej odważnej i podziwu godnej kobiecie mogliśmy odkryć dopiero po jej śmierci, gdy jej listy wyszły na światło dzienne.

Te wewnętrzne próby doprowadziły ją do zupełnego zapomnienia o sobie i oderwania od świata, który ciągle ją wywyższał i podziwiał jej fundacyjne sukcesy. Jednak żaden z tych wywyższających ją głosów nie zdołał pozbawić Matki Jej głębokiej i ogromnej pokory, z której zrodziło się bezgraniczne wyrzeczenie zawsze w służbie jej córek. Odpowiednia postawa Świętej w tylu szczegółach życia oraz wyrzeczenie pozwalały odnaleźć wyjście z najtrudniejszych sytuacji i dawały rozwiązania płynące z głębokiej i niewzruszonej wiary w Boga. Mógłby ktoś pomyśleć, że Matka Maravillas - przeorysza przez prawie całe swoje życie zakonne - doszła do tego wszystkiego dzięki swym zdolnościom organizacyjnym i autorytetowi. Lecz ona nigdy nie rządziła z piedestału, lecz raczej starała się dostosować do każdego, uwrażliwić na potrzeby najmniejszych, służyć. Oto sekret wszystkich inicjatyw Matki, jej córki są w tym jednomyślne: nie potrzebowała rozkazywać.

Promieniująca obecność

Mistyczne doświadczenie Matki Maravillas odzwierciedla się również w bardzo prostym "dynamizmie obecności". Wszyscy świadkowie mówią to samo: sama jej obecność, proste słowo czy sugestia, zwykłe bycie razem z nią; to wszystko miało w sobie coś szczególnego. Taki sposób "bycia", wobec świata i bliźniego związany jest z promieniowaniem, z przejrzystością duszy przekształconej w Chrystusa. Najlepszym sposobem ukazania prawdy Bożej jest ten, który nie pochodzi z własnych pragnień, czy wywodów, lecz z tego "coś" co objawia się w osobie, ale poza jakimkolwiek słowem czy pragnieniem. Promieniowanie wewnętrznego doświadczenia Matki więcej przemawiało do jej bliskich niż tysiące nauk czy ćwiczeń duchownych. Oto jak o tym pisze matka Carmen od Krzyża: "Gdy czekałyśmy na nią w Nowicjacie i ona przychodziła z książką Św. Matki, czy z "Instrukcjami dla Nowicjuszek" - których często później nie otwierała, bo odpowiadała na nasze pytania - zdawało się, że wraz z nią wchodziło światło". Właśnie z tego promieniującego światła płynął jej autorytet, autorytet którego nigdy nie próbowała narzucić, czy nim przytłoczyć, ponieważ nie pochodził od niej, lecz płynął z komunii z Duchem Świętym. Z tym także wiąże się fakt, że gdy miała zdecydować o przeniesieniu nowicjuszki do innego klasztoru, najpierw wzywała ją, by zapytać czy zaakceptowałaby chętnie tę decyzję, jeśli nie, była gotowa nie przenosić jej, by nowicjuszka nie czuła się źle. Ta delikatność, pomimo, że mogła bez głębszych wywodów całkowicie samodzielnie dokonać przenosin, prowadziła do tego, że mniszki przyjmowały wszystko co Matka zaproponowała.

Ta łagodność, pokój i bezpieczeństwo jakie przekazywała swym mniszkom samą obecnością, w większości wypadków nie była owocem duchowych radości. To prawda, że komunia z Bogiem pozwalała jej od czasu do czasu doświadczyć promiennej radości, lecz w jej życiu wewnętrznym dominowały ciemne noce, które nawiedzały najgłębsze obszary jej ducha przez długie odcinki czasu, a bywało, że i całe lata. W tym kontekście zaskakujące są listy Matki do kierowników duchowych. Widzimy w nich, że jej życie, jak każde prawdziwe życie, wypalało się w doświadczeniach ciemności. I właśnie w czasie tych nocy rodziły się wątpliwości, których nikt nie mógł sobie nawet wyobrazić. Ona sama mówi: "Łączą się z tym wątpliwości przeciw wierze i pragnienie tego, co sprawi przyjemność zmysłom i miłości własnej". Widzimy tutaj jak trudne wewnętrzne doświadczenie, pozostawiające ją w pustce i oschłości, stawia Świętą naprzeciw otchłani pokus i pragnienia zadowolenia siebie w czymkolwiek. Jest to rodzaj szukania jakiegoś odpoczynku pośród próby, lecz Matka nigdy tej pokusie nie uległa. Pisze dalej: "To jest tak gorzka agonia [...] widzieć siebie zanurzoną w ciemnościach, bez przebłysku nawet najmniejszej jasności, czując wielkie opuszczenie od Boga i absolutnie wszystkiego, czując również że wszystko we mnie się rozpada [...]. Choć ten smutek dusi, to mam jednocześnie pragnienie- bez nadziei zaspokojenia go- miłowania bezgranicznie naszego Pana". Była to ciemna noc wiary, którą z taką głębią opisuje Nasz Święty Ojciec Jan od Krzyża. Pośród tych niepewności i ciemności duchowych dręczyły Matkę również wielkie wątpliwości co do powołania: "Wydaje mi się, że widzę zupełnie jasno, że nic powinnam była opuścić mojej biednej matki w tej sytuacji, w jakiej się znajdowała, że nic spełniłam woli Bożej, lecz swoją i dlatego w końcu w klasztorze zamiast znaleźć Boga, straciłam Go".

Już mocno posunięta w latach, w 1969 roku, nadal trwa w wątpliwościach: "Nie wiem, czy mam powołanie, czy nie był to jakiś pomysł, który wcisnął mi się do głowy, jakiś pociąg do życia zakonnego, ale bez miłości Boga".

Pośrodku tych ciemności nawet Komunia św. nie dawała jej pociechy: "Przyjęłam Komunię św. ze straszliwą oschłością, ale po przyjęciu Pana otworzyły mi się oczy i zobaczyłam co uczyniłam, w jednej chwili zrozumiałam to i odczułam w sobie przerażenie, wielki smutek". Już w chwili przebudzenia się były przy niej ciemności zwiastujące to, co będzie przez cały dzień: "Tego poranka, po przebudzeniu, czułam się pełna wielkiej goryczy i nie mogłam nic na to zaradzić. Uklękłam w celi, próbując przyjąć to z całej duszy, jeśli taka jest wola Pana i tak trwałam przez dłuższy czas". Również cicha modlitwa staje się dla niej trudnością, czasami nie do pokonania: "Mimo to, spędziłam dziś całą modlitwę pośród roztargnień z byle czego, a później przy kilku błahych okazjach rozbudził się we mnie cały stary, zły nastrój z zawstydzającą siłą...". Pokorne świadectwo jej modlitewnego życia jest zachętą dla tych, którzy doświadczają w swojej modlitwie osobistych ograniczeń, aby nie sądzili, że święci byli od nich wolni.

Ten stan i wiele innych trudnych do zrozumienia sytuacji, obecnych było przez całe jej życie, jedne częściej, inne rzadziej, a wszystko to trwało aż do śmierci, do późnej starości. Mimo to jednak nikt nie dostrzegł w niej nawet cienia pesymizmu, zniecierpliwienia czy smutku. Przeciwnie, widziano wielką pogodę ducha, zrównoważenie i niezwykłą pewność, a temu wszystkiemu towarzyszyło spontaniczne poczucie humoru, zawsze obecne i tryskające z listów Świętej, To, co wewnątrz niej było ciemnością, na zewnątrz objawiało się jako światło. Już Święty Jan od Krzyża mówi, że doświadczeniu oczyszczenia i ciemności przez które dusza przechodzi odpowiada ogrom światła wzmożonej obecności Bożej, która jest Światłością nad wszelką światłość.

Ścieżka, której nie widzi

Jednakże pośród tego ciemnego duchowego doświadczenia, miała Matka Maravillas chwile szczególnej radości. Czasem można było dostrzec jak wielka jest droga przez którą przechodzi w czasie nocy, lecz ona sama odczuwała to bardzo rzadko. Bóg prowadził ją po ścieżce, której nie widzi i nie zna, dlatego nie potrafiła zrozumieć, że przybliża się coraz bardziej do jaśniejącego światła. Są jednak w jej życiu pewne wyjątkowe chwile, w których nawet mogła dostrzec do jakiego stopnia "bliskości" zbliża się do Źródła: "Po oziębłym przyjęciu Komunii św., bez żadnej myśli, która poruszyłaby mnie, pojawił się tak mocny impuls do miłowania Pana, że nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Nie trwało to długo, lecz pozostawiło we mnie pragnienie, by kochać Go coraz bardziej i bardziej". A także: "Zdawało mi się jasno, choć bez możności ujrzenia czegokolwiek, że Nasz Pan obejmował moją duszę, mówiąc jej, by odpoczęła tutaj, na Jego Sercu. Było to powiedziane z takim współczuciem i miłością i tak nagle, że nie mogąc nic pomyśleć, odczułam nieskończone szczęście, pokój i słodycz, które wypełniły moja duszę i ciało... To, czego doświadczyłam, prawdziwie jest tym, o czym mówi Święta Matka, że w nadmiarze zostały jej wypłacone [...] wszystkie trudy i cierpienia życia".

Nie dla niej był mistycyzm zamknięty jedynie w zwykłym, psychologicznym doznaniu radości. U Matki przybierał on konkretne kształty codziennego życia, wcielał się: "...zostawiało mnie to później z wielką miłością, czułością i radością, z uczuciem miłości do moich sióstr, zadowoleniem z prawdy o mojej nicości i nędzy". Ten realizm i konkret jej życia mistycznego jest dowodem dojrzałości i równowagi religijnego doświadczenia Świętej, które nie jest oddzielone od rzeczywistości, lecz w niej zanurzone. Pomimo to, wspomniane wewnętrzne dotknięcia i doświadczenie mistyczne nie były na pierwszy rzut oka oczywiste. W jej życiu panowała prawie zawsze pewna ukryta obecność. U naszej Świętej wyobraźnia nie odgrywała tak wielkiej roli, jak to było w życiu św. Teresy od Jezusa. Podczas gdy w terezjańskim doświadczeniu mistycznym obraz i wyobraźnia - przynajmniej w wielkiej części życia - są bardzo widoczne, u Matki Maravillas element ten do tego stopnia jest odsunięty, że nigdy nic nie widzi, a pewnym jest tylko to, że wszystko jest dla niej ukryte: "Za każdym razem napełnia mnie to coś, aby szukać Pana przez to, czym On nie jest...; za każdym razem czuję Go bardziej utajonego, bardziej ukrytego, bardziej niepojętego...". Ta mistyka jest czystsza od każdej innej, bo nie opiera się na nadzwyczajnych zjawiskach, które ostatecznie zniekształcają o wiele głębsze doświadczenie i mogą wprowadzić w błąd, jak przestrzega św. Jan od Krzyża.

Przez większą część życia Matka Maravillas nie wiedziała czy postępuje, czy się cofa w swej duchowej wędrówce, bo nawet po miłosnych wzlotach wchodziła w najgłębsze ciemności. Wtedy znikały radości świetlistych doświadczeń do tego stopnia, że z każdą chwilą wzrastało w niej przeświadczenie, że to wszystko jest kłamstwem, że nigdy nie dojdzie do duchowej równowagi, która będzie dowodem, że skończyła się droga próby, ani że przynajmniej pod koniec życia będzie jej dana ta radość.

Dojrzałość, do której dochodzi pośród tego wewnętrznego doświadczenia, choć o tym nie wie, staje się jeszcze bardziej widoczna w równowadze między intymną komunią z Panem, a jej kontaktem z rzeczywistością codziennego dnia. Z drugiej strony, ta dojrzałość duchowa dawała jej - nawet jeśli nie zdawała sobie z tego sprawy - potrzebną siłę, by stawiać czoła wielkim fundacyjnym wezwaniom. Gdy ktoś żyjąc całym sercem - tak jak Matka Maravillas - atmosferą Nieba, nie zaniedbuje równocześnie konkretnych codziennych zajęć i tysięcy przejawów miłości i delikatności, możemy być wówczas pewni, że jego mistyczne doświadczenie osiągnęło wielką głębię. Interesowała się najdrobniejszymi sprawami, na pozór bez znaczenia dla klasztoru, a później te szczyty kontemplacji, którymi jaśniała." (Matka Carmen od Krzyża).

Jednak nie wystarczy powierzchowne spojrzenie, by zrozumieć w jaki sposób wewnętrzny świat, tak przepełniony cierpieniem, mógł współistnieć z zewnętrzną aktywnością życia. Rzeczywiście, podczas gdy w duszy wszystko jej się rozpadało, w życiu zewnętrznym poświęcała się budowie i fundacji klasztorów; podczas gdy wewnątrz doznawała bezgranicznej samotności, jej córki i wielu, którzy ją znali, czcili Matkę i serdecznie kochali; podczas gdy wychwalano ją i chciano, by była przeoryszą, wewnątrz czuła, że jest niczym. Tego rodzaju sprzeczności pomiędzy światem wewnętrznym i zewnętrznym ukazują wojnę, która toczyła się w niej, świadczą o wypełnianiu się w Matce podstawowej prawdy chrześcijańskiej: w Krzyżu jest życie. Dlatego właśnie z jej ubóstwa zrodziło się tak wiele bogactwa; z doświadczenia własnej ograniczoności wytrysnęła bezgraniczna światłość, którą dostrzegało tyle osób; pośrodku wielkiej samotności objawiała się pełna miłości relacja do każdego; z pustki zrodziła się nadobfitość Ducha, który wszystko odnawia.

Jak widzimy, mistyka św. Maravillas jest bardzo prosta. Nie znajdujemy w niej wizji, światła, które by olśniewało, czy anielskich objawień. Należy ona do rzadkiej grupy duchowej, która ma swe korzenie w "nic" św. Jana od Krzyża, w zimnej i suchej kastylijskiej ziemi. Pomijając jej osobiste nabożeństwa, tak bardzo związane z pobożnymi, typowymi dla Karmelu praktykami, czy też z jej szczególnym, zakonnym sposobem myślenia, dostrzeżemy, że wewnętrzna duchowość, płynąca z głębi Matki Maravillas, jest duchowością ogołocenia, bez niczego na czym można się oprzeć, umocniona w świetlistej nocy Bożej. W końcu, jej mistyka opiera się przede wszystkim na doświadczeniu pogrążenia się we własnej nicości. I takie jest jej świadectwo pośrodku tylu próżnych pretensji i projektów współczesnego świata i naszego własnego życia zakonnego.

Przebieg procesu kanonizacyjnego
o. Symeon od Świętej Rodziny OCD

Dnia jedenastego grudnia 1974 roku o godzinie 16.20, umierała w swym Karmelu w La Aldehuela, w opinii świętości, Matka Maravillas od Jezusa. Wraz z jej śmiercią zdawało się, że spełnione zostanie - w końcu! - jedno z największych pragnień Matki: zniknąć, by pamięć o niej na zawsze zaginęła... Lecz oto teraz wybiła godzina Boga. Popołudniu, jedenastego i rankiem dwunastego grudnia wielu ludzi, dowiedziawszy się o śmierci, przybyło aż do La Aldehuela, przyciągnięci opinią świętości, którą cieszyła się Matka. Przychodzili oni, modląc się żarliwie, w kościele naprzeciw kraty dolnego chóru sióstr, gdzie było wystawione ciało.

Ciało pozostało giętkie. W południe dwie siostry infirmerki, modlące się przy doczesnych szczątkach Matki, odczuły intensywny zapach nardu. Jedynymi jednak kwiatami położonymi przy zmarłej były goździki i gladiole. Jedna z sióstr podniosła rękaw Matki i obie pełne przejęcia przekonały się, że zapach płynie z jej ciała. Trzeba było wstrzymać datę pogrzebu, ponieważ z powodu nadzwyczajnych znaków, lekarz, który stwierdził zgon, zażądał wezwania lekarza sądowego.

Następnego dnia, trzynastego grudnia, obaj lekarze mogli ponownie, po długim badaniu, przekonać się, że ciało było jeszcze bardziej giętkie niż poprzedniego dnia wieczorem. Ten sam lekarz sądowy był pierwszą osobą, która poprosiła o relikwie Matki. Powiedział: "Czy mogłybyście dać mi niteczkę z jej habitu?" Następnie uroczyście zawołał: "Matka nie żyje, lecz nigdy nie widziałem podobnych zwłok."

Wikariusz biskupi po ceremoniach pogrzebowych, na krótki czas dał dyspensę od prawa klauzury i pozwolił wszystkim obecnym, by weszli do klasztornego chóru. Idąc w długim szeregu, mężczyźni, kobiety i dzieci, z głębokim żarem i przejęciem sami mogli przekonać się o nadzwyczajnych znakach stwierdzonych przez lekarzy. Całowali oni ręce Matki, dotykali jej ciała różańcami, chusteczkami i innymi przedmiotami... Od tej chwili Bóg zaczął za jej wstawiennictwem zsyłać łaski. Następnie wyruszono na miejsce pochówku. Została pochowana na cmentarzu w Karmelu w La Aldehuela, umiejscowionym na końcu ogrodu. W 1981 roku, na prośbę wielkiej liczby wiernych, doczesne szczątki Matki przeniesiono do kościoła w Karmelu, gdzie znajdują się po dziś dzień.

Wkrótce po śmierci Matki opublikowano List okólny - krótką biografię , którą rozsyła się w Zakonie Karmelitańskim po śmierci siostry. Ten list, który zwykle rozsyła się w liczbie 700 egzemplarzy, spotkał się z tak wielkim zainteresowaniem, że trzeba było wydrukować 35000 kopii po hiszpańsku i przetłumaczyć na język angielski, francuski, niemiecki i włoski. Równocześnie w klasztorze w La Aldehuela rozpoczęto dystrybucję małych kawałeczków tkanin używanych przez Matkę, o które nieustannie prosili wierni. Siostry otrzymywały mnóstwo listów z prośbą o napisanie czegoś więcej o Zmarłej, oraz z podziękowaniami za otrzymane łaski.

W tej sytuacji karmelitanki bose z La Aldehuela za radą swych przełożonych, w styczniu 1975 roku przygotowały wszystko co potrzebne jest do rozpoczęcia procesu kanonizacyjnego. 16 czerwca 1975  roku. Dolores od Jezusa, przeorysza Wspólnoty, wybrała mnie na postulatora tego procesu. Pełniłem wtedy obowiązek Postulatora Generalnego Karmelitów Bosych.

Zgodnie z normami obowiązującymi w 1975 roku, ważną rolę w stwierdzeniu opinii świętości u określonej osoby odgrywały listy postulacyjne, a także zainteresowanie wśród chrześcijan, połączone z pragnieniem rozpoczęcia jej gloryfikacji w Kościele. W wypadku Matki Maravillas do Jego Świątobliwości papieża Pawła VI nadesłano 2600 listów, które następnie przedstawiono Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Były listy i prośby z pięciu kontynentów i wszystkich stanów społecznych i religijnych. Wiele z nich napisano w imieniu różnych Zgromadzeń zakonnych, diecezji i seminariów. Ze swej strony Generał Karmelitów Bosych, Ojciec Finian Monahan od Królowej Karmelu, napisał 15 października 1975 roku żarliwy List postulacyjny, w którym pięknie i wymownie nakreślił obraz Matki i poprosił w imieniu Zakonu o szybkie rozpoczęcie procesu.

Nabożeństwo do Matki wzrastało. W klasztorach w Cerro de los Angeles i La Aldehuela przygotowano kilka pomieszczeń, by mogły służyć stale rosnącej liczbie czcicieli. Wszystkie otrzymane za jej wstawiennictwem łaski zostały troskliwie notowane i przechowane. Obecnie jest ich w archiwach dziesiątki tysięcy. Pomyślano o wydaniu gazetki, która pozwoliłaby poznać te niezliczone łaski. Owe proste biuletyny rozprowadzono po 50 prowincjach Hiszpanii i 74 państwach. Biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z mniszką kontemplacyjną, zaskakuje, jak bardzo i jak szybko sława jej świętości rozeszła się po świecie.

W czerwcu 1980 roku Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych wydała Nihil Obstat, pozwalający rozpocząć proces. Minęło zaledwie pięć lat od jej śmierci - to minimalny okres czasu wymagany przez Kościół dla rozpoczęcia procesu. W tym samym roku, 8 lipca Arcybiskup Madryt - Alcala podpisał tak bardzo oczekiwany "Dekret o Rozpoczęciu Sprawy". Oznaczało to, że po uważnym przestudiowaniu wielu dokumentów przedstawionych Stolicy Świętej przez diecezję Madryt - Alcala, na prośbę Zakonu Karmelitańskiego dotyczącą Sługi Bożej, Stolica Święta poprzez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych, oficjalnie przejmuje ten proces i nakazuje jego rozpoczęcie, to znaczy badania historyczne i teologiczne, by głębiej poznać jej życie, cnoty, opinię świętości, śmierć i otrzymane za jej wstawiennictwem łaski. Wszystko to, by rozszerzyć jej chwałę w Kościele poprzez beatyfikację i kanonizację.

Między 22 stycznia 1981 roku, a 18 marca 1983 roku, miał miejsce tzw. "Proces informacyjny", dotyczący życia Matki, szerzenia się jej kultu, poszczególnych cnót i ważniejszych cudów Sługi Bożej. Swoje oświadczenia złożyło 59 świadków. Akta procesu zajmowały: 12 grubych tomów, liczących razem 3.847 stron i pisma Matki (są to wyłącznie listy) zebrane w 34 tomach "in folio", liczących 12. 983 strony. Ta ogromna ilość materiału została przekazana do Rzymu i przedstawiona Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych 24 marca 1983 roku. W listopadzie 1988 roku dostarczono również Kongregacji opinię dwóch teologów - cenzorów listów Matki. Z tych dokumentów przygotowano Positio super virtutibus Służebnicy Bożej, to znaczy długie sprawozdanie dotyczące życia i cnót Matki, by dowieść jej świętości. Przedstawiono je w Rzymie 3 grudnia 1993 roku.

W 1996 roku ta dokumentacja musiała przejść przez różne Konsulty: Teologów, Kardynałów i Biskupów, którzy ponownie przebadali, czy Służebnica Boża praktykowała cnoty w stopniu heroicznym. Na zakończenie tych prac i dyskusji 17 grudnia 1996 roku, w obecności Jego Świątobliwości Jana Pawła II, został proklamowany "Dekret o Heroiczności Cnót" Matki Maravillas i od tej chwili przysługiwał jej tytuł "Czcigodna".

Ten Dekret był konieczny, aby można było kontynuować proces. Bez niego nie można badać żadnego cudu. W wypadku Matki Maravillas po "Dekrecie o Heroiczności Cnot", badano domniemany cud przypisywany jej wstawiennictwu. Wydarzył się on 11 września 1976 roku w Salamance: młoda dwudziestodwuletnia dziewczyna Alfonsa Garcia Blaząuez cierpiała na nieodwracalny "spadek białych ciałek krwi, połączony ze stanem zapalnym wątroby, wstrząsem septycznym i zapaleniem otrzewnej", lekarze uznali ją za nieuleczalnie chorą, a ona za wstawiennictwem Matki Maravillas została natychmiast uzdrowiona.

18 grudnia 1997 roku po przejściu przez kolejne trybunały, w obecności Ojca Świętego ogłoszono "Dekret o cudzie" czcigodnej Maravillas od Jezusa. Droga do beatyfikacji została szeroko otwarta.

Na beatyfikację wybrano dzień 10 maja 1998 roku, piątą niedzielę wielkanocną. Odbyła się ona na Placu św. Piotra w Rzymie. Ponad 20000 Hiszpanów przybyło, by uczestniczyć w beatyfikacji Matki Maravillas i 10 hiszpańskich zakonnic - męczennic wojny domowej z 1936 roku. Beatyfikowano wtedy również maronickiego mnicha z Libanu Nimatullaha Kassab Al-Hardini. Ojciec Św. mówiąc o Matce Maravillas w czasie audiencji następnego dnia stwierdził, że: "Jej życie jest wzorem zakonnej konsekracji i przykładem do naśladowania dla wszystkich chrześcijan, wezwanych do uznania prymatu Boga, w którym wszystkie sprawy mają swój prawdziwy fundament i znaczenie. Stając naprzeciw pokusy łatwego i powierzchownego życia, Matka Maravilłas potrafiła ukazać głęboką atrakcyjność tego, co istotne."

Zaledwie w dwa miesiące od wyniesienia na ołtarze, Bóg za wstawiennictwem Błogosławionej zdziałał niezwykły cud. Między 19 a 20 lipca 1998 roku, w małym miasteczku Nogoya, w Argentynie, doszło do natychmiastowego, całkowitego i trwałego uzdrowienia małego Manuela Vilar, liczącego osiemnaście miesięcy. Chłopiec utonął w zbiorniku ze stojącą, błotnistą wodą, przez dłuższy czas zatrzymana była u niego akcja serca i nie oddychał, zapadł również w głęboką śpiączkę. Jego matka z niezwykłą ufnością wezwała Matkę Maravillas i mały Manuel, który - według opinii lekarzy, jeśliby nie umarł, to pozostałby jak "roślinka", wyzdrowiał natychmiast i w sposób niewytłumaczalny.

W kilka dni później karmelitanki bose z klasztoru Corpus Christi w Buenos Aires zaczęły zbierać liczne świadectwa i dowody "z pierwszej ręki", które przekazały mnie, jako Postulatorowi Generalnemu. Badanie tego cudu prowadzono w diecezji Parana (Argentyna), do której należy Nogoya. Proces został zamknięty 6 listopada 1999 roku pod przewodnictwem Monsenora Estanislao Esteban Karlic, arcybiskupa Parany, wówczas Przewodniczącego Konferencji Episkopatu Argentyny.

10 maja 2001 roku pięciu lekarzy z "Konsulty Medycznej" Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych jednomyślnie przyjęło "niewytłumaczalne" uzdrowienie Manuela. 27 listopada 2001 roku odbył się "Kongres Szczegółowy Konsulty Teologów" dla przedyskutowania tego cudownego przypadku, natomiast 5 lutego 2002 roku po raz kolejny dyskutowano na ten temat w "Kongregacji zwyczajnej" Kardynałów i Biskupów z Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych.

Chciałbym zaznaczyć, że w licznych trybunałach przez które ten proces - jak każdy inny - musiał przejść, głosy jego członków Konsulty Medycznej, Zebrań Teologów, Kardynałów i Biskupów były zawsze jednomyślnie pozytywne. Ponadto powszechnie wychwalano cnoty i dzieło Matki Maravillas od Jezusa, a nawet na niektórych zebraniach stwierdzano z podziwem, że jest ona jedną z najwspanialszych postaci, które w ostatnich latach "przeszły" przez Kongregację Spraw Kanonizacyjnych.

I tak zbliżamy się do dnia 23 kwietnia 2002 roku, w którym proklamowano "Dekret o Cudzie", to ostatnie ogniwo w długim łańcuchu formalności, badań i dyskusji prowadzonych pod przewodnictwem Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Wraz z tym dekretem wspomniana Kongregacja - jeśli tak można powiedzieć - skończyła swe zadanie, stwierdzając, że błogosławiona Maravillas od Jezusa rzeczywiście jest świętą. Pozostało już tylko ustalenie, czy jest właściwym przedstawić ją jako wzór życia chrześcijańskiego dla Kościoła naszych czasów. Właśnie to uczynił Jego Świątobliwość Jan Paweł II na Publicznym Konsystorzu Zwyczajnym, który odbył się w Pałacu Apostolskim na Watykanie 7 marca. W obecności ponad siedemdziesięciu kardynałów, arcybiskupów, i biskupów zebranych na Konsystorzu (wcześniej zaproszonych przez Papieża), Ojciec Święty postanowił wpisać tę karmelitankę bosą do "Katalogu Świętych", stwierdzając w ten sposób, że jej życie, dzieło i cnoty są cennym przykładem do naśladowania dla mężczyzn i kobiet naszych czasów. Na datę kanonizacji wyznaczono 4 maja 2003 roku.

Uroczystości kanonizacyjne
o. Symeon od Świętej Rodziny OCD

Nadszedł świt 4 maja 2003 roku, trzecia niedziela wielkanocna. Promiennego dnia, pełnego światła i słońca, wobec ponad 1,5 miliona wiernych, którzy wypełnili główne ulice Madrytu, Jego Świątobliwość Ojciec Święty, uroczyście kanonizował na Plaźa Colón błogosławioną Maravillas od Jezusa i innych czterech Błogosławionych współczesnego Kościoła. By odnaleźć wśród kart historii podobną uroczystość, musielibyśmy się cofnąć do 12 marca 1622 roku, kiedy to papież Grzegorz XV kanonizował 4 Hiszpanów: św. Ignacego z Loyoli, św. Teresę od Jezusa, św. Franciszka Ksawerego i św. Izydora Oracza, wraz z włoskim Świętym Filipem Neri. W tej wielkiej uroczystości, pod przewodnictwem Jana Pawła II, brało udział kilkuset kardynałów, arcybiskupów i biskupów hiszpańskich i wielu innych przybyłych z całego świata, oraz ponad 2 000 kapłanów. Ze strony Zakonu uczestniczył w kanonizacji między głównymi koncelebransami, na zaszczytnym miejscu, nowowybrany (2 maja 2003 roku) Przełożony Generalny Karmelitów Bosych O. Luis Aróstegui. Obecna była również Rodzina Królewska i wielu przedstawicieli władz cywilnych i wojskowych. Celebrę Mszy św. rozpoczął Ojciec Święty, a następnie kilka słów, pełnych żaru wygłosił Kardynał Antonio Maria Rouco Varela, Przewodniczący Konferencji Episkopatu Hiszpanii i odmówiono akt pokutny.

Natychmiast po akcie pokutnym rozpoczął się obrzęd kanonizacyjny. Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, Kardynał Saraiva Martins, któremu towarzyszyli Postulatorzy każdego procesu, poprosił w imieniu Kościoła: "Ojcze Święty, Święta Matka Kościół, prosi Waszą Świątobliwość, aby wpisał błogosławionych Pedro Poveda Castroverde, Jose Maria Rubio Peralta, Genoveva Torres Morales, Angela de la Cruz i Maria Maravilłas od Jezusa do Katałogu Świętych i aby jako tacy mogli być wzywani przez wszystkich wiernych chrześcijan." Kontynuując, Kardynał Saraiva zaprezentował krótkie biografie przyszłych Świętych, a o Matce Maravillas powiedział:

"Maria de las Maravillas de Jesús Pidal y Chico de Guzmán urodziła się w Madrycie 4 listopada 1891 roku. Od dzieciństwa pragnęła ofiarować się Bogu i poświęciła swą młodość, by pomagać ludziom najbardziej potrzebującym. Pociągnięta duchowością św. Teresy od Jezusa i św. Jana od Krzyża i poruszona miłością do Dziewicy Maryi, wstąpiła do Karmelu El Escorial 12 października 1919 roku. W 1924 roku ufundowała klasztor karmelitanek bosych w Cerro de los Angeles - geograficznym centrum Półwyspu Iberyjskiego, przy Monumencie Najświętszego Serca Jezusowego, jako miejsce modlitwy i ofiary za Kościół i Hiszpanię. W czasie prześladowania religijnego Matka Maravillas jaśniała duchem wynagrodzenia, męstwem, pogodą ducha i ufnością w Panu. Pod znakiem wierności św. Teresie ufundowała 10 innych Karmeli, odzyskując miejsca o tradycji terezjańsko-sanjuanistycznej. Jako wieloletnia Przeorysza, uczyła swe siostry świadectwem swych cnót i wyróżniała się życiem mistycznym, Żarliwością apostolską i dobrocią łączącą się z mocą wobec tych, dla których była prawdziwą Matką. Zmarła w Karmelu La Aldehuela 11 grudnia 1974 roku, mówiąc: Jakie to szczęście umierać karmelitanką!. Została beatyfikowana przez Waszą Świątobliwość 10 maja 1998 roku".

Następnie Ojciec Święty poprosił wiernych, by złączyli się z nim w modlitwie, błagając Ducha Świętego o światło, wiedzę i mądrość w komunii z Dziewicą Maryją i Wszystkimi Świętymi. Odśpiewano Litanię do Wszystkich Świętych. Ponieważ kanonizacja odbywała się w Hiszpanii, w Madrycie, wezwano wstawiennictwa św. Izydora Oracza, patrona stolicy i jego żony św. Marii de la Cabeza, oraz innych świętych hiszpańskich, a ze względu na związki miejsca celebry z Ameryką wezwano także wstawiennictwa św. Róży z Limy i św. Teresy z los Andes, karmelitanki bosej.

Po litanii Ojciec Święty stojąc prosił Pana: "Przyjmij Panie, w swej dobroci modlitwy twego ludu i oświeć nasze umysły światłem Twego Ducha, by nasza pobożna służba była Tobie miła i przyczyniała się dla rozwoju Kościoła". Nadchodzi chwila, w której Papież usiadłszy uroczyście ogłasza formułę kanonizacji. Będzie przemawiał ex catedra to znaczy - z katedry. Oznacza to, że przemawia w sposób uroczysty jako Nauczyciel i Najwyższy Pasterz Kościoła.

W formule kanonizacyjnej nie mówi się: "na prośbę naszych Braci w biskupstwie" jak to czyni w czasie beatyfikacji, lecz "Na chwałę Świętej i Nierozdzielnej Trójcy", ponieważ kanonizacja dotyczy wprost chwały Trójcy Przenajświętszej, "dla wywyższenia katolickiej wiary", aby ją ożywić, ukazać ją wyraźnie wszystkim ludziom i aby wszyscy mogli ją ujrzeć w owocach świętości; "i wzrostu życia chrześcijańskiego", aby wierni poznali i ujrzeli te wzory, polecali się ich wstawiennictwu, by upodobnili do nich swe życie, zgodnie ze swoim stanem, jak tylko mogą najlepiej.

"Na mocy władzy naszego Pana Jezusa Chrystusa". W formule beatyfikacji nie wspomina się o mocy, mówi się jedynie: "spraw". Jednakże w kanonizacji Ojciec Święty potwierdza moc, którą się ona dokonuje: "Na mocy władzy naszego Pana Jezusa Chrystusa i Świętych Apostołów Piotra i Pawła a także Naszej". "Naszej" -autorytet Papieża jest autorytetem św. Piotra i św. Pawła, a także Chrystusa, bo sam Chrystus mu go dał ustanawiając Piotra Głową Kościoła a Apostołów Jego fundamentem i dał im tę moc władzy - sukcesję Piotra - która została przekazana następcy Piotra, a obecnie Janowi Pawłowi II. Tą władzą, która jest mocą Naszego Pana Jezusa Chrystusa, Ojciec Święty potwierdza, że dana osoba z całą pewnością jest święta.

I dalej "po uprzednim dojrzałym namyśle". Dlaczego prowadzono tyle badań, gdy rozpoczęto proces kanonizacyjny Matki Maravillas? Tysiące stronic, świadectwa tylu osób, badania teologów, kardynałów i biskupów, stawiane zastrzeżenia i dawanie na nie odpowiedzi, książki na jej temat... Czemu miało to wszystko służyć? By uważnie i dogłębnie poznać jej życie i jej dzieła.

"Po licznych modlitwach". Ileż lat, ile razy dziennie od chwili rozpoczęcia procesu proszono w całym Zakonie Karmelitańskim i na całym świecie o wyniesienie Matki na ołtarze.

"Za radą wielu naszych Braci w biskupstwie". Nie tylko modlono się i pracowano, lecz również wysłuchano opinii tych, którym powierzone jest kierowanie diecezjami i ważnymi dykasteriami Kościoła Rzymskiego wraz z najdostojniejszymi i najznakomitszymi pasterzami, członkami Kongregacji, Sekretariatów Rzymu itd..., mieszkającymi w Rzymie, lub w okolicach, tworzących Konsystorz. Po zasięgnięciu wcześniej opinii innych Kardynałów i Biskupów, teologów i cenzorów pism... "Orzekamy i stwierdzamy, że błogosławieni: Pedro Poveda, José Maria Rubio, Genoveva Torres, Ángela de la Cruz i Maria Maravillas od Jezusa są świętymi". Jest to wypowiedź ex catedra w której zawarta prawda podawana jest wiernym jako prawda ogłoszona przez Kościół do wierzenia. Ogłosić kogoś Świętym, to znaczy powiedzieć, że ta osoba cieszy się widzeniem Boga, jest członkiem Królestwa Bożego i już osiągnęła pełnię zwycięstwa.

"Wpisujemy ich do Katalogu Świętych" - to znaczy: kanonizujemy ich. Do Katalogu Świętych Kościoła, Ojciec Święty dołącza teraz nowe imiona. A następnie, "polecając, aby (...) w całym Kościele," nie jedynie w diecezji, czy rodzinie zakonnej, jak to jest w wypadku beatyfikacji, ale w całym Kościele, "odbierali oni cześć jako Święci," jako bohaterowie Kościoła, to znaczy ci, którzy są z Bogiem, których życie jest dla nas wzorem, którzy wstawiają się za nami, kochają nas, którzy są zjednoczeni ścisłymi więzami komunii świętych z nami i którzy są naszymi przyjaciółmi.

"W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen." Tak kończy się formuła kanonizacji. Po niej wybuchły oklaski i uwielbienie Boga: Christus vincit, Christus regnat, Christus imperat! Alleluja, alleluja, alleluja. Tobie cześć i chwała Panie Jezu! Gdy tłum odpowiedział: Amen , rozpoczęła się uroczysta procesja z relikwiami nowych świętych, które zostały umieszczone w pobliżu ołtarza na specjalnym miejscu, w otoczeniu świec, palm i kwiatów.

Pozostała jeszcze jedna mała ceremonia. Ponownie Kardynał Prefekt w towarzystwie Postulatorów zbliża się do Ojca Świętego: "Ojcze Święty, w imieniu Kościoła Świętego, a zwłaszcza Kościoła w Hiszpanii, dziękuję Waszej Świątobliwości za kanonizację i proszę pokornie o zlecenie opublikowania Listu Apostolskiego o dokonanej Kanonizacji". Zawsze, w wypadku ważnej kwestii, prosi się publicznie Papieża, by zostało to potwierdzone "na wieczną rzeczy pamiątkę" - perpetua rei memoriam. Dokument ten jest przechowywany w Archiwach Watykanu i opublikowany w oficjalnych pismach diecezjalnych Kościoła.

Ojciec Święty kończy: "Tak zarządzamy". Polecił, tak jak polecił na Konsystorzu i na wszystkich beatyfikacjach, aby obecni tam Notariusze Apostolscy, jako przedstawiciele Ciała Notarialnego Stolicy Apostolskiej, rozpowszechnili dokument na temat dokonanego aktu kanonizacji. Następnie wszyscy Postulatorzy - wśród nich, ten który to pisze jako Postulator procesu Matki Maravillas i Angeli de la Cruz - wymieniają z Papieżem uścisk pokoju.

Po konsekracji w czasie Modlitwy Eucharystycznej po raz pierwszy Kościół wzywa nowych Świętych wymieniając po kolei: Świętego Pedro Poveda Castroverde, Świętego José Maria Rubio y Peralta, Świętą Ángelę de la Cruz, Świętą Genovevę Torres Morales i Świętą Marię Maravillas od Jezusa.

Przypominam sobie teraz w sercu dwadzieścia osiem lat i cztery miesiące, w czasie których prowadziliśmy ten proces kanonizacyjny. Nie potrafię odwrócić myśli od pewnych ważnych chwil, jednych smutnych, innych radosnych i zaprzestać niekończących się dziękczynień kierowanych ku Bogu, który w tak krótkim czasie, w tak jasny i przekonujący sposób chciał wynieść tę pokorną karmelitankę bosą, wyjątkową córkę św. Teresy od Jezusa, która przyczyniła się do powiększenia chwalebnej historii mężczyzn i kobiet kanonizowanych w Kościele hiszpańskim, madryckim i w Karmelu terezjańskim.