Przygoda, która nauczyła ją więcej niż długie lata studiów

Każdy chrześcijanin w duchu „materialnego przeżywania” tego, co związane z wiarą pragnie zobaczyć, dotknąć i odczuć bliskość miejsc związanych z życiem Jezusa i początkiem rodzącego się Kościoła. Dlatego od wieków ludzi pielgrzymują do Ziemi Świętej, w regiony zawiązane z działalnością św. Pawła,  do Rzymu czy też Santiago de Compostella.

Z pewnością podobne pragnienie żyło w sercu Małej Teresy, która nie tylko chciała zobaczyć te niezwykłe miejsca, ale nosiła się nawet z zamiarem studiowanie języka, w którym przemawiał Zbawiciel i spisali Ewangelię Jego uczniowie. Pielgrzymowanie Świętej z Lisieux do Stolicy Piotrowej miało oczywiście na celu dotknięcie ziemi Apostołów oraz zetknięcie się z niezwykłą historią i pięknem architektury odwiecznego miasta. W jej sercu było jednak coś ważniejszego, co niestrudzenie „popychało” do odbycia tej życiowej wyprawy. Jaka to sprawa? Przyjrzyjmy się tej rzymskiej przygodzie.

Święta miała prawie piętnaście lat i była wychowywana przez ojca wraz z siostrą Celiną. Jej trzy siostry znajdowały się poza murami klasztoru a w sercu przeszłej karmelitanki dojrzało już pragnienie podobnej decyzji. Na przeszkodzie stała tylko jedna sprawa: młody wiek.

Do pielgrzymki zorganizowanej przez diecezję Coutances dołączyły diecezje Bayeux i Lisieux. Chodziło w niej o uroczyste uczczenie jubileuszu pięćdziesięciolecia kapłaństwa papieża Leona XIII tym bardziej, że następca na Stolicy Piotrowej cierpiał z powodu antyklerykalnych postaw rządu Francji. Pielgrzymowanie zawarło się w dniach od 7 listopada do 2 grudnia 1887 roku. Podczas miesięcznej wyprawy Tereska odkryła urzekające regiony i nowe kraje, niezwykłe krajobrazy i wspaniałych ludzi, ogrom historii i wielkość techniki. Oprócz dziesięciodniowego pobyt w Rzymie, połączonego z audiencją u papieża pielgrzymowanie obejmowało przejazd przez Szwajcarię oraz zwiedzanie licznych włoskich i francuskich miast. Na trasie pielgrzymów pojawiły się takie miejsca jak: Paryż, Mediolan, Padwa, Wenecja, Bolonia, Loreto, Pompeje, Neapol, Florencja, Piza, Genua, Marsylia i Lyon. Nie brakowało też spotkań ze Świętymi: Antonim z Padwy, Agnieszką, Cecylią, Męczennikami w Koloseum, Franciszkiem z Asyżu, Karolem Boromeuszem, i Magdaleną de Pazzi. Podróż należała do szczególnych i na jej temat obficie rozpisywały się francuska i włoska prasa.

Nagromadzone na przestrzeni niecałego miesiąca przeżycia pozostały niezatarte w sercu Teresy; stały się one poprzez spotkania ze słabością tego świata umocnieniem powołania do Karmelu. Sama napisze dobitnie, że podróż ta „nauczyła ją więcej niż długie lata studiów” a w innym miejscu: „doskonałe zdawałam sobie sprawę, że podczas takiej podróży, jak ta do Włoch, mogę natknąć się na wiele rzeczy zdolnych mnie zaniepokoić przede wszystkim dlatego, że nie znając zła, bałam się je odkryć”.

Jako przedstawicielka klasy średniej spotykała się z innymi warstwami społecznymi i odkryła, że „prawdziwa wielkość leży nie w imieniu, ale w duszy…”. Dalej w rozkwicie swej młodości uświadomiła sobie, że z łatwością mogłaby zawrzeć małżeństwo. W końcu zdała sobie sprawę, że duchowni, których dotąd widywała jedynie przy wykonywaniu funkcji kapłańskich, nadal noszą pozostałości starego człowieka i dlatego za namową Wielkiej Teresy potrzebują szczególnej modlitwy. Pisze: ” W ciągu tego miesiąca spotkałam wielu świętych kapłanów i widziałam, że chociaż ich wzniosła godność wynosi ich ponad aniołów, to jednak pozostają oni ludźmi słabymi i ułomnymi… Jeśli nawet święci kapłani, których Jezus nazywa w swej Ewangelii: “Solą ziemi”, przez swój sposób życia pokazują, jak bardzo potrzebują modlitwy, to co dopiero powiedzieć o oziębłych? „.

Głównym celem miesięcznej pielgrzymki była audiencja u Leona XIII. Długo oczekiwane wydarzenie miało miejsce w niedzielę 20 listopada. Ponieważ papież był zmęczony dlatego wszelkie z nim rozmowy zostały zabronione. Teresa z bijącym sercem za namową Celiny złamała zakaz i obejmując kolana Leona XIII błagała: „Ojcze święty, proszę Cię o wielką łaskę (…) dla uczczenia twego jubileuszu pozwól mi wstąpić do Karmelu w piętnastym roku życia!…” i dalej „Ojcze święty, jeśli powiesz tak, wszyscy się zgodzą!…”. Odpowiedzi papieża były krótki: „A więc, moje dziecko (…) zrób to, co ci przełożeni powiedzą…” i jeszcze „a zatem wstąpisz, jeśli Pan Bóg tego zechce!… ” Teresa zalana łzami przywarła do nóg papieża.

Słowa Leona XIII odczytane początkowo przez siostry Martin jako fiasko stały się początkiem ostatecznego „tak” dla Karmelu. O zdarzeniu dowiedzieli się wszyscy pielgrzymi i z uznaniem zaczęli tytułować Teresę „małą karmelitanką”. Nawet dziennik „L’Univers” z 24 listopada doniósł o niezwykłej sytuacji u stóp papieża. Sami duchowni, wcześniej odnoszący się sceptycznie do jej powołania pozytywnie zapatrywali jej upór.

W niecały miesiąc po powrocie do Lisieux, 28 grudnia biskup Hugonin zgodził się na wstąpienie Teresy. Karmelitanki, mając na uwadze wielość umartwień Wielkiego Postu, dla dobra młodej kandydatki opóźniły jednak datę o trzy miesiące. Tym sposobem owoc rzymskiej podróży przestąpienia progu Karmelu został zrealizowany 9 kwietnia 1888.

o. Mariusz Wójtowicz OCD