Postulanckie perypetie

Mija ósmy miesiąc naszego pobytu w Lublinie. Każdy z nas zapewne zadaje sobie wiele pytań: ”Czy to moje miejsce?”, „Czy dam radę?”, „A co będzie jeśli..?”. Wiele pytań, na które nie ma odpowiedzi tu i teraz. Nawet jeśli nie mamy odpowiedzi na te konkretne pytania, to wiemy jedno, że chcemy służyć Bogu i to pragnienie jest jedynym pewnikiem. Czas postulatu został nam dany, abyśmy rozeznali czy ta służba ma odbywać się w tej konkretnej rodzinie Karmelu. Dano nam czas, w którym poznajemy to życie „od kuchni”, takie jakie jest. Niedługo przyjedzie nam przyodziać habit, będzie to kolejny krok w naszej formacji. Jednak przed tym każdy z nas będzie musiał umotywować swój wybór chęci pójścia tą drogą.

Schemat dnia jaki tu prowadzimy nie jest skomplikowany. Kołatka, ktoś krzyczy: „Bracia na modlitwę wstawajcie”, modlitwa, jedzenie, praca, spanie. Kołatka, modlitwa, jedzenie, praca, spanie. Kołatka, modlitwa… Zewnętrznie wszystko bardzo podobne, plan dnia, miejsce, nasz wygląd. Jednak najcenniejsze chyba to, co niewidoczne dla oczu. Zmienia się wzrok jakim patrzymy na siebie samego, na innych i na to, co nas otacza.

Zaczynało nas sześciu, obecnie jest pięciu. Ilu dotrwa do końca, nikt nie wie, w tych zakładach bukmacherskich nie ma „pewniaków”. Każdy inny, wiele napięć, różnic zdań, przebaczeń i prób znalezienia wspólnego języka. A sędzią ringowym tego spektaklu jest nasz ojciec magister. Próbuje obiektywizować nasz punkt widzenia, wysłucha problemów i naprowadzi na odpowiednią drogę.

Życie bez fajerwerków, bez bicia kolejnych rekordów Guinessa, proste, zwyczajne. Nam się podoba.

Pozdrawiamy i polecamy się w modlitwach!

Postulanci od Karmelitów Bosych