Między stawem a warzywniakiem

o. Benedykt od Męki Pańskiej OCD

fot. o. Mariusz Wójtowicz OCD

„Człowiek wychodzi ze wsi, ale wieś z człowieka nie wychodzi!”

Będąc w zakonie, oprócz spraw zakonnych, kapłańskich, od kilkunastu lat próbuję coś uprawiać w ogrodzie. Zaczynałem od ziół uprawnych, a teraz od kilku lat uczę się uprawiać niektóre warzywa.

Jednak moją pasją są zioła. Zaczynałem od mięty, melisy, bazylii. Kupowałem nasiona, sadzonki, wysiewałem do skrzynek, a potem wysadzałem do gruntu. Zioła są jednoroczne i wieloletnie. Obecnie uprawiam co roku kilkanaście gatunków ziół: kilka odmian mięty, bazylii, mam też majeranek, estragon, rozmaryn, oregano, tymianek, szałwię, rutę, hyzop, trybulę, koper włoski, zwykły koper, lubczyk, różne sałaty – jak chociażby mizunę i rukolę. W moim ogrodzie jest również łzawica ogrodowa, czyli łzy Hioba – z których wyrabiamy różańce.

Od kilku lat uprawiam też niektóre warzywa: cebulę, szczypiorek, seler, pomidory, ogórki, paprykę, pory, kapustą, fasolę, brukiew, czosnek siewny i czosnek niedźwiedzi, cukinie… W tym roku po raz pierwszy postawiłem namiot foliowy no i uczę się ogrodnictwa.

W zakonie jest tak, że co jakiś czas trzeba zmienić klasztor. Jak przyjeżdżam do nowego klasztoru, to wyszukuję miejsce na grządki i do roboty. Po co to robię? Nie, żeby się najeść, nie dla biznesu. Ale praca ta daje ruch na świeżym powietrzu, jest to też swego rodzaju oderwanie od trudnych spraw, obcowanie z przyrodą, która uspokaja wewnętrznie, no i przede wszystkim to cieszy, jak rośnie!

o. Benedykt Belgrau OCD