Ojciec Benedykt o karpiach – wywiad

Rozmowa z o. BENEDYKTEM BELGRAU OCD, kapelanem rybaków.

Jak to się stało, że został Ojciec kapelanem rybaków i skąd w ogóle zainteresowanie rybami?

W roku 2006 Polskie Towarzystwo Rybackie za pośrednictwem kolegi Mieczysława Steca, rybaka z Antoniówki, zwróciło się do mnie z prośbą, czy zechciałbym zostać kapelanem rybaków. Zgodziłem się i od tego czasu uczestniczę w spotkaniach branżowych, odwiedzam rybaków, czasami w miarę możliwości uczestniczę w pogrzebach. Rybacy to szczególna grupa ludzi – nie są zgrupowani w jednym miejscu, są rozproszeni po całej Polsce. Pochodzę z Kaszub i z rybami jestem związany od dziecka. Na Kaszubach jest mnóstwo takich bajorek, oczek wodnych, no i tam jako dzieci łowiliśmy te ryby w kosze wiklinowe. Zawsze coś na patelnię się złowiło – głównie karasie. Interesowałem się też biologią. Liceum ogólnokształcące ukończyłem w Wejherowie, potem studiowałem na Akademii Rolniczo- Technicznej w Olsztynie, na Wydziale Ochrony Wód i Rybactwa Śródlądowego, na kierunku rybackim. Pracę magisterską pisałem o karpiu. Po ukończeniu studiów w roku 1980 przez dwa lata pracowałem w zakładzie rybackim w Bytowie przy hodowli pstrąga oraz na jeziorach. Uczestniczyłem w połowach jeziorowych. Najbardziej fascynujące były połowy zimą pod lodem. To było prawdziwe misterium. A ryby zimą, spod lodu, były wyśmienite. W roku 1982 wstąpiłem do zakonu karmelitów bosych. Każde powołanie do służby Bożej jest tajemnicą. Do każdego powołania trzeba dojrzeć. Mogę powiedzieć, że jako zakonnik, kapłan, kapelan czuję się naprawdę na swoim miejscu. Oczywiście rybactwo w moim życiu to jest jakiś dodatek, pasja. Głównie moja praca to duszpasterstwo, głoszenie kazań, spowiadanie. Jestem tu, w Krakowie, kapelanem dwóch domów pomocy społecznej. Towarzyszę ludziom starszym, często opuszczonym i widzę, jak bardzo czekają na każde spotkanie ze mną. Spożywam z nimi śniadanie wielkanocne i wieczerzę wigilijną. Co ciekawe, w jednym z tych DPS-ów mają stawek i własne karpie na Wigilię.

No właśnie, czy w karpiu na wigilijnym stole, tak jak w o p ł a t ku można się doszukiwać ewangelicznego przesłania?

W niedzielę 3 grudnia rozpoczęliśmy Adwent, czas duchowego przygotowania się do świąt Bożego Narodzenia. W tym roku Adwent jest wyjątkowo krótki, bo trwa właściwie trzy tygodnie. Ostatni dzień Adwentu to Wigilia Bożego Narodzenia. Nazwa ta wywodzi się od słowa vigilare – czuwać. W naszej polskiej tradycji jest to dzień postu. Najważniejszym posiłkiem w tym dniu jest wieczerza wigilijna, w której poczesne miejsce zajmuje karp. Trzeba wiedzieć, że w Ewangelii jest wiele wątków dotyczących ryb, mimo że Palestyna to nie jest kraina tysiąca jezior. Ludność zajmowała się wówczas głównie pasterstwem i rolnictwem. A tu co najmniej czterech apostołów było rybakami. Ukazane są sceny połowu ryb, suszenia sieci. W przypowieści Pan Jezus porównuje królestwo niebieskie do sieci zagarniającej ryby różnego rodzaju. Jest cud rozmnożenia chleba i ryb. A po swoim zmartwychwstaniu Pan Jezus, aby przekonać uczniów, że nie jest zjawą, poprosił uczniów, aby podali mu kawałek ryby do spożycia. Również po zmartwychwstaniu nad jeziorem osobiście przyrządza uczniom na śniadanie rybę. Ryba była znakiem pierwszych chrześcijan. Ryba ma zatem jakiś wyjątkowo ewangeliczny charakter. Dlatego Wigilia, kiedy spożywamy ryby – w naszym wypadku karpie – to jest też powrót do Ewangelii. Ważne, abyśmy o tym pamiętali przy wigilijnym stole. Tak jak Pan Jezus w czasie Ostatniej Wieczerzy wziął chleb, połamał i podał uczniom do spożycia, tak nad jeziorem Genezaret upiekł na żarzących węglach rybę i podał uczniom do spożycia.

Polacy chcą wciąż kupować żywe karpie. Czy zdaniem Ojca sprzedaż żywych karpi powinna być kontynuowana i promowana?

Jak to jest z tym karpiem? Czy kupić tuszki, filety czy żywego karpia? Wiele środowisk proekologicznych wzywa, by ze względów „humanitarnych” zaprzestać sprzedaży żywego karpia. Niektórzy ludzie też z wygody wolą kupować gotowe tuszki czy filety karpia, tak jak kupują kurczaki czy inne mięso. Kupowanie żywego karpia, przechowywanie, ubój, patroszenie, wymaga czasu i wysiłku. Ale ten wysiłek zostanie wynagrodzony. Zawsze najsmaczniejsza ryba to ryba świeża! Kupowanie żywego karpia daje pewność, że ta ryba jest świeża. Dlatego konsument powinien mieć możliwość kupna żywego karpia.

Jakie ryby w swojej kuchni Ojciec ceni najbardziej?

Świeże i ekologiczne – to znaczy wychowane na naturalnym pokarmie. Dla mnie nie ma większego znaczenia czy to jest płoć, czy leszcz, czy sielawa. Każda ryba jest dobra i smaczna – jeżeli jest świeża i pochodzi z nieskażonego zbiornika. Z naszych polskich ryb jeziorowych za najlepszą uważam sielawę. W Krakowie od czasu do czasu kupuję świeżą sielawę. A z hodowlanych, według mnie, najzdrowszy jest karp, pod warunkiem, że żywi się pokarmem naturalnym i dokarmiany jest zbożem. Jeżeli chodzi o karpia, to smaki się zmieniają. Kiedyś lubiłem karpia smażonego, ale teraz odchodzę od tego. Obecnie dla mnie najlepszy jest karp przygotowywany na parze z jarzynami. Kawałki świeżego karpia należy przyprawić, włożyć do parownika na 20 minut, nie dłużej, żeby te smaki nie uciekły, i gotowe. Dobry jest też karp „po starzawsku” – tak robili w Przemyślu. Do naczynia żaroodpornego trzeba włożyć warstwę kawałków karpia, grubo krojoną cebulę, kawałki papryki, plastry cytryny, posolić, posypać pieprzem, dać na wierzch trochę masła, na godzinę wstawić do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni Celsjusza i jest super. Taka ryba jest naprawdę lekkostrawna i przez to dla nas zdrowa.

Już od kilku lat Towarzystwo Promocji Ryb „Pan Karp” zawozi karpie do Watykanu. Jak ocenia Ojciec taką formę promocji?

Karp w Watykanie to bardzo dobra inicjatywa. Niech nad Tybrem też poznają nasze smaki. Oby się udało więcej takich akcji zorganizować – nie tylko do Watykanu, ale i innych miejsc, nawet do Brukseli. Jest to z pewnością dość kosztowna inicjatywa, ale warto.

Dzisiaj w Polsce wykopano wiele głębokich rowów w naszym społeczeństwie. Pewnie te podziały nie omijają także rybaków.

Wigilia Bożego Narodzenia jest szczególnym czasem zasypywania tych podziałów. Jak tego skutecznie dokonać? Jest wielką bolączką naszego narodu, że jesteśmy podzieleni. Głównie są to podziały nakręcane przez strony konfliktu politycznego. Osobiście myślę, że komuś bardzo zależy na podziałach w myśl zasady divide et impera – dziel i rządź! Podziały przebiegają przez wszystkie grupy i środowiska społeczne, a co najgorsze również przez rodziny. Podziały nas niszczą, rozbijają więzi społeczne, więzi międzyludzkie. Co z tym zrobić? Pierwsza sprawa to mieć szacunek do człowieka o innych poglądach. Po drugie, unikać tematów, które dzielą i szukać wspólnych punktów, które nas łączą. To wymaga wysiłku, to może wymagać nawet rezygnacji z własnych pomysłów. To wymaga też cierpliwego wysłuchania drugiej osoby. Takim miejscem, gdzie powinny zgasnąć wszystkie spory, powinien być stół wigilijny. Bo wobec Boga wszyscy jesteśmy równi. Nie ma lepszych i gorszych, nie ma pierwszego i drugiego sortu, nie ma równych i równiejszych. Każdego człowieka Pan Bóg stworzył na swój obraz i swoje podobieństwo. Dla każdego człowieka Pan Jezus przyszedł na świat i przyjął ludzką naturę i za każdego człowieka Pan Jezus umarł na krzyżu. To nam powinno uświadomić, jak wiele bezsensu jest w tych podziałach, to powinno też wygasić nasze emocje. Nawet jeżeli w rodzinie są takie podziały, to pośpiewajmy sobie wspólnie kolędy i zapomnijmy o tym, co nas dzieli. Nowo narodzony Jezus nazywany jest Księciem Pokoju. Aniołowie przy żłóbku śpiewali: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli…”. Niech ten Boży pokój zapanuje w naszym społeczeństwie i rodzinach. Na koniec życzę wszystkim Czytelnikom „Świętokrzyskiego Głosu Pana Karpia” spokojnych, ciepłych, rodzinnych i radosnych świąt Bożego Narodzenia. (RED)


Ogród, karp i sielawa

Gdyby zajrzeć za mury klasztoru Karmelitów Bosych przy ulicy Glogera w Krakowie, okazałoby się, że w wolnym czasie od modlitwy przeor klasztoru ojciec Benedykt Belgrau z pasją uprawia ogród. Od wczesnej wiosny wyrastają w jego warzywniku nowalijki, potem pomidory, ogórki.

Gdy nadejdzie jesień, przychodzi czas zbioru dyń i kiszenia kapusty, na którą specjalnie ojciec Benedykt zakupił dębowe beczki. Osobny temat to pasja do rybnej kuchni, gdzie poczesne miejsce zajmuje karp, ale też jeziorowa sielawa.

źródło: Świetokrzyski Głos Pana Karpia
nr 15, grudzień 2017