O budowaniu człowieka wewnętrznego

Według św. Teresy, są to ci, którzy zaczęli praktykować modlitwę wewnętrzną i pojmują, jak ważne jest, by nie pozostawać wmieszkaniu pierwszym. Wówczas człowiek staje się otwarty na głos Bożych wezwań. Zaczyna więc już słyszeć wezwania Króla, aby się zbliżyć do najgłębiej ukrytej komnaty.

Na styku naturalnego z nadprzyrodzonym



W kolejnym, czwartym mieszkaniu łączą się już rzeczy przyrodzone z nadprzyrodzonymi. Za pomocą własnych wysiłków i rozmyślań jesteśmy w stanie tworzyć – według Teresy – coś na kształt wodociągu, który będzie dostarczać wodę ze źródła. Z tym wiąże się jednak pewne niebezpieczeństwo. Ktoś może być bowiem przekonany, że postępuje w ślady Chrystusa i zapiera się siebie, ale proces ten może zachodzić w sferze wyobraźniowej. Dlatego też nie ma wpływu ani na istotną wewnętrzną przemianę danej osoby, ani tym bardziej nie może oddziaływać na innych ludzi. A więc gdy głównie za pomocą własnych wysiłków drążymy ten kanał, który ma dostarczać wodę ze źródła, możemy ulec zgubnym w skutkach złudzeniom.

Natomiast jednym ze znaków prawdziwej przemiany jest to, czy pracą wewnętrzną osiągamy autentyczną wolność i czy potrafimy nią obdarzać innych.

Uniezależnienie się zaś od pożądań rzeczy zmysłowych umożliwia wewnętrzne skupienie, wejście w siebie. Od innej strony patrząc, jest to także próba przekraczania siebie, przekraczania ograniczeń przyrodzonej natury.

Zmysły i władze duszy możemy porównać do strażników twierdzy. Zazwyczaj są one “rozpierzchnięte w różnych kierunkach, dniami i nocami zadające się z pospólstwem obcym i nieprzyjazne dla twierdzy zamiary żywiącym” (T IV, 3, 2). W ten sposób pragnie nam św. Teresa uzmysłowić, że najczęściej sami gotujemy sobie zgubę.

Gdy w codziennym życiu przeważają złe nawyki, to zmysły i władze duszy nie są w stanie wrócić do środka twierdzy, chociaż by tego bardzo chciały. Zatem jedyne, co mogą, to trzymać się blisko twierdzy i nie stawać się zdrajcami. Król, który zasiada we wnętrzutwierdzy, chce strażników do siebie przywołać. Jako dobry pasterz daje im poznać swe wezwanie. Jest ono tak silne, że strażnicy od razu porzucają przywiązania zewnętrzne i chronią się wewnątrz (zob. Ż 19, 5, 3, 2).

Możemy się ćwiczyć w skupieniu przy pomocy rozumu, woli i wyobraźni. W mieszkaniu czwartym dusza nabywa jednak zdolności do odbierania impulsów, które przychodzą bezpośrednio od samego Boga, co ilustrowała właśnie metafora stawiania się wszystkich strażników na jedno wezwanie Króla czy też metafora czerpania wody bezpośrednio ze źródła. Nasuwa się w tym miejscu również porównanie z żółwiem, który potrafi się szczelnie zamknąć w skorupie w razie niebezpieczeństwa. Teresa od Jezusa podkreśla jednak, że to porównanie jest niezupełnie trafne, gdyż prawdziwe skupienie wewnętrzne zależy od woli Boga, a nie od władz duszy.

“Dusza nie powinna w tym stanie pracować myślą, ale trzymać się w milczeniu przed Panem, uważnie patrząc, co On w niej działa” (T IV 3, 4). W ten sposób musi dokonać się trudne przejście do coraz bardziej czystego, prostego a zarazem biernego aktu kontemplacyjnego. W przejściu tym nie potrzeba już medytacyjnych podniet, które mogą być nawet przyczyną rozmaitych przeszkód.

Teresa porównuje to do sytuacji żebraka, który pragnie uzyskać audiencję u monarchy. Jeśli mu się powiedzie, wówczas po wypowiedzeniu prośby może jedynie “ze spuszczonymi oczyma [oczekiwać] odpowiedzi” (T IV, 3, 5).

Otrzymanie od Pana znaku, że prośby wysłuchał i że skłonny jest dopuścić do siebie, to kolejny obraz, który oddaje wstępne wezwanie do rzeczy wyższych. Miłość Boża zaczyna się więc jawić jako skupiająca a jednocześnie przemieniająca moc.

Jeżeli jednak nie ma odzewu ze strony Króla, nie należy się przymuszać do zawieszania aktywności rozumu. Według Teresy zupełnie wystarczy trwanie w całkowitym zawierzeniu Bogu- -Ojcu.

Własny wysiłek na tym etapie duchowej przemiany może się okazać zgubny i wnieść do życia wewnętrznego zamęt, niepokój lub oschłość. Może prowadzić też do zbytniego pobudzenia wyobraźni oraz umysłowego napięcia, czego skutkiem będzie spotęgowanie natłoku myśli. Dojrzewanie duchowe zachodzące w każdym człowieku w odmienny sposób nie może zostać przyspieszone na siłę. “Uciążliwą i przykrą rzeczą zowię wszelki przymus i gwałt w takiej chwili sobie samemu zadawany” (T IV, 3, 5). Dusza winna bezwarunkowo poddać się woli Bożej “z zupełnym przy tym, o ile zdoła, zapomnieniem o własnej korzyści” (T IV, 3, 6). Jak powiada poeta Hölderlin: “Nie znosi Bóg przedwczesnego rozkwitu”.

Dopiero gdy Chrystus staje się prawdziwie jedynym Panem, wówczas otwiera się przestrzeń modlitwy smaków nadprzyrodzonych.