Modlitwa w ciągu dnia

Każdy chrześcijan jest włączony przez chrzest w cały Kościół. W każdym modlącym się chrześcijaninie modli się cały Kościół i pomaga mu w modlitwie. I wzajemnie, każdy chrześcijanin, który się modli, czyni to z całym Kościołem i umacnia innych modlących się chrześcijan. Kiedy modlę się w samotności, wspiera mnie cały Kościół „otoczony i oblężony przez niezliczonych współmodlących się”, jak to pięknie wyraził ojciec Hans Urs von Balthasar; i wspieram wszystkich modlących się braci i siostry. Od tej pory trwa obowiązek modlitwy – „nie ustawajcie w modlitwie” – mówi Jezus (por. Łk 18:1) – ta bezustanna łączność serca wołającego do Boga i orędująca dniem i nocą stanowi cząstkę naszego powołania jako członków Ciała Chrystusowego i wpisuje nas we wspólny wymiar duchowy Kościoła. Zaproszenie do modlitwy skierowane jest do mnie osobiście. Spełniam je w skrytości tam, gdzie odczuwam najbardziej moją samotność. Tu właśnie jestem zespolony z całym światem. Kiedy się tak modlę, pracuję razem z Chrystusem i Kościołem dla zbawienia wszystkich ludzi. Mała Teresa z Lisieux, karmelitanka, samotna i chora, przebywając w klasztorze, pracowała (por. J 5:36; 10:25; 14:12) w zjednoczeniu z całym Kościołem nękanym dramatycznymi problemami naszego wieku: bezbożnością, wojnami, zbrodniami itp. „Zbyt często nie docenia się – mówi dalej Hans Urs von Balthasar – jak ważną rolę odgrywa w życiu kontemplacyjnym (osobistym i indywidualnym) świętych obcowanie”.

WALCZYĆ Z DUCHOWYM OSAMOTNIENIEM

Tak więc trzeba modlić się w ciągu dnia, by trwać nieustannie w obecności Boga, który jest obecny wśród nas. To zaproszenie do modlitwy, powtarzanej z biegiem dnia, odnosi się szczególnie do nas, żyjących w świecie, gdzie oznaki żywej wiary w szczególnych sytuacjach i obyczajach społecznych nie są zbyt wymowne i widome. Najczęściej chrześcijanin, świecki, ale nieraz i ksiądz przeżywają dotkliwą duchową samotność. Coraz mniej jest okazji do spotkania się z drugimi w wierze, brakuje sposobów nawiązania codziennej łączności z innymi w miłości Chrystusowej. Trzeba samemu dźwigać ciężar chrześcijańskiej nadziei. To dodatkowy powód, byśmy z całą świadomością skierowali naszą uwagę i nasz wzrok ku Bogu.

Ale to wezwanie do modlitwy jest nie tylko koniecznością wynikającą z naszej sytuacji. Pan Jezus naucza uczniów, by modlili się nieustannie i nie zniechęcali się (Łk 18:1). Święty Paweł powtarza niestrudzenie ten nakaz, by „modlić się zawsze” (2 Tes 1:11; Flp 1:4; Rz 1:10; Kol 1:3; Flm 4) i „nie upadać na duchu” (2 Tes 3:13; 2 Kor 4:1.16; Ga 6:9; Ef 3:13).

Trzeba „wyzyskiwać chwilę sposobną” – jak pisze jeszcze apostoł Paweł (Ef 5:16 i Kol 4:5). Tej nieustannej modlitwy uczymy się poprzez doświadczenie duchowe Izraela, poprzez dzieje ludu Bożego, poprzez tradycję modlitwy samego Jezusa, która jest modlitwą Kościoła.

Zanim dowiemy się, czy mamy się modlić dwa, trzy, cztery, pięć, sześć czy siedem razy dziennie, dam wam praktyczną radę: połączcie chwile modlitwy z określonymi gestami i z działaniami, jakie was co dzień czekają i które swoim rytmem naznaczają wasze dni.

kard. Jean-Marie Lustiger

Całość artykułu w najnowszym Głosie Karmelu