Mama Maryja

Przechodząc obok sklepów z zabawkami, nie trudno napotkać, rzesze małych potencjalnych klientów, z błyszczącymi oczkami i nosami wlepionymi w wystawy sklepowe, podziwiających wymarzone zabawki, których nigdy nie dostaną – bo są zbyt drogie. Po dłuższym wpatrywaniu odchodzą więc od takich witryn ze smutkiem w oczach.

W tym tygodniu przeżywamy tajemnicę Niepokalanego Poczęcia NMP i zastanawiam się, czy nie drzemie w nas, nie drzemie we mnie, również taka postawa dzieci przed witrynami sklepowymi, pokusa traktowania Niepokalanego Poczęcia jako rzeczy, towaru, zabawki zbyt drogiej dla nas a zatem nie do osiągnięcia. Owszem podziwiamy ją, zachwycamy się, lecz po chwilach zachwytu i uniesień wracamy do naszego życia, przekonani, że nie dla nas grzesznych, słabych, nędznych, upadających ta tajemnica, że jest ona zarezerwowana dla jednej wyjątkowej osoby, jedynej w historii ludzkości. A jednak św. Paweł w liście do Efezjan jakby na przekór tej pokusie przekonuje nas, że Bóg nas wybrał abyśmy byli święci i niepokalani. Świętość to sposób istnienia a niepokalane poczęcie to istnienie wolne od grzechu, czyli wolne od patrzenia w siebie.

Tajemnica Niepokalanego Poczęcia NMP została nam objawiona po to byśmy nią żyli a nie tylko podziwiali jak witryny sklepowe. W Karmelu wzywamy Maryję nie tylko jako Królową, Matkę ale również lubimy określać Ją mianem naszej Siostry, podkreślając Jej stałą obecność w naszej codzienności. W nabożeństwie szkaplerznym uczymy się Jej postaw – maryjnych cnót, które biorą swój początek w Niepokalanym Sercu.

Taki obraz Maryi odnajduję w lekturze książki Służebnicy Bożej Catherine de Hueck Doherty pt. „Bogurodzica”. Ta rosyjska emigrantka dzieli się z nami, między innymi tym co zapamiętała ze swojego dzieciństwa. Wychowywana w tradycyjnym domu na Świętej Rusi, opowiada o miejscu Maryi w życiu rodziny. Ikona Maryi wisiała zawsze we wschodnim rogu sypialni, przed Nią pan młody przedstawiał Maryi swoją żonę, oboje klękali prosząc o matczyne błogosławieństwo, przed Nią modlili się razem po nocy poślubnej, prosząc o dar dziecka. Przed tą ikoną matka modliła się podczas porodu, a nowonarodzone dziecko było przynoszone przed obraz. Tam samo zaczynało klękać i zanosić swoje dziecinne modlitwy.

W zasadzie ikona Maryi stanowiła centrum życia rodzinnego, przed tym wizerunkiem miały miejsce rodzinne narady, a gdy ktoś z rodziny umierał, to także Maryja przyjmowała ostatnie tchnienie ojca, matki, czy dziecka. Istniał zwyczaj, aby pamiętać o Maryi w swoim testamencie, bogaci czy ubodzy, carowie czy chłopi, przepisywali Jej to co mieli najcenniejszego. Nie dziwi zatem fakt, że wzrastając w takim klimacie Catherine o Maryi mówi po prostu: „mama Maryja” i wspomina, że będąc dzieckiem gdy coś przeskrobała, najpierw przychodziła przed wizerunek Bogarodzicy i mówiła: „przepraszam, Mamo, Maryjo”. Taką więź bardzo osobistą, bardzo codzienną autorka pragnie i nam zaszczepić i trzeba przyznać, że trudno wobec takiego świadectwa przejść obojętnie.

Publikacja:
Catherine Doherty, Bogurodzica. Ta, która porodziła Boga, Kraków 2016.

o. Piotr Hensel OCD