
Przez cztery wieki pomijana i marginalizowana. Czego Anna od Jezusa tak właściwie broniła i dlaczego zapłaciła za to tak wysoką cenę?
Czy możemy zdjąć z niej etykietkę „nieposłusznej, upartej i nieroztropnej”?
10. Błogosławiona buntowniczka
Fakt, że Kościół uroczyście potwierdził heroiczność cnót nowej Błogosławionej, jednoznacznie zaświadcza w tym wypadku na jej korzyść, nie zawadzi jednak przyjrzeć się tej kwestii bardziej z bliska.
Jako prawdziwa córka Świętej Matki Anna od Jezusa niezwykle ceniła sobie posłuszeństwo i w duchu wiary okazywała je swoim przełożonym. Nie czyniła tego jednak w sposób ślepy, lecz – jak dziś byśmy powiedzieli – czynny i odpowiedzialny. W tym zdecydowanie wyprzedziła swoje czasy i dlatego jej historia kompletnie zbija z tropu. Dla mężczyzn epoki, w której żyła, czymś niepojętym i zupełnie nie do pomyślenia było, by kobieta mogła stanowić sama o sobie. Płeć niewieścia w ich oczach uchodziła za słabą i ułomną, nierzadko odnosili się do niej z lekceważeniem. I z upodobaniem cytowali św. Pawła: Kobiecie nauczać nie pozwalam… (1 Tm 2,12)
Dlaczego dla Anny i grupy przeorysz, w imieniu których występowała, odwołując się do Stolicy Apostolskiej, brewe Salvatoris miało tak ogromne znaczenie? Tak, prawa i zasady ustanowione przez ludzi z upływem czasu ewoluują i podlegają zmianom. Czyż to jednak nie ciekawe, że o. Doria i jego następcy czuli się wystarczająco kompetentni, by – wpływając na kształt Konstytucji mniszek – samodzielnie decydować o formie życia, którego sami do końca nie znali? Brakowało im przecież doświadczenia ścisłej klauzury… O to w głównej mierze się rozchodziło. Papieskie brewe miało stanowić ochronę przed nadużyciami na tym polu. Capitana de prioras sprzeciwiała się nieroztropnemu mnożeniu i narzucaniu praw, które z czasem, odbierając zamkniętym za kratami siostrom możliwość swobodnego zaczerpnięcia oddechu, mogłyby zamienić się w ciężar nie do uniesienia, ale z pewnością nie występowała przeciw zakonnemu posłuszeństwu.
Nic dziwnego, gdyby po przykrych doświadczeniach z lat 1591-1594 Anna wolała zrezygnować ze „współpracy” z karmelitami bosymi i wymknąć się spod ich zarządu. Tu właśnie w pełni objawia się jej wielkość i wierność terezjańskiemu dziedzictwu aż do końca! Gdyby chciała działać na własną rękę, nie miałaby żadnego interesu w tym, by sprowadzać ich do Francji i Belgii. A przecież sama o to gorliwie zabiegała, uważając tę kwestię za jeden z priorytetów. Z tego też powodu przeciwstawiła się przyszłemu kardynałowi de Bérulle.
We Francji Anna od Jezusa i jej towarzyszki były przyjmowane ze szczerą radością i entuzjazmem. Grunt pod takie powitanie przygotował im Jean de Quintanadueñas de Brétigny66 który od dwudziestu lat zabiegał o to, by Karmel Bosy przeszczepić do Francji. W 1601 roku przetłumaczył on na język francuski Regułę Pierwotną oraz Konstytucje i dzieła Teresy od Jezusa (wcześniej w 1586 roku częściowo pokrył koszty druku pierwszego ich wydania w języku kastylisjkim). Siostry szybko jednak napotkały na trudności, to znaczy na (zbyt) jasno sprecyzowane oczekiwania ze strony miejscowego duchowieństwa i arystokracji.
Zdolny pomieścić czterdzieści zakonnic paryski klasztor Wcielenia był zdecydowanie za duży na karmelitańską wspólnotę liczącą maksymalnie dwadzieścia jeden mniszek. Możne panie fundatorki rościły też sobie prawo wchodzenia do klauzury wedle własnego upodobania67. Ale to jeszcze nic. Najwięcej cierpień przysporzył im sposób postępowania ks. Pierre de Bérulle’a68.
Najpierw wymógł na Annie od Jezusa, by uroczyście nałożyć jej imienniczce – konwersce – czarny welon i uczynić ją siostrą chórową69, potem jednak, gdy Anna od św. Bartłomieja była już przeoryszą w Paryżu70, traktował ją w zaiste godny pożałowania sposób: nie pozwalał jej wyspowiadać się u żadnego innego kapłana poza sobą, buntował siostry ze wspólnoty przeciwko niej jako przełożonej, usiłował wymusić na niej, by zgodziła się na żądane przez niego zmiany w Konstytucjach mniszek (chciał bym stała się autorką jego własnego pomysłu – tak sama zainteresowana to skomentuje). Sprzeciwiał się też sprowadzeniu karmelitów bosych do Francji, chcąc poddać karmelitanki bose pod jurysdykcję założonych przez siebie Oratorianów – była to próba stworzenia czegoś w rodzaju francuskiego Karmelu narodowego.
Zaproszenie infantki Izabeli Klary Eugenii do Belgii było więc dla Anny od Jezusa w jakiś sposób wybawieniem. Capitana de prioras nie potrzebowała dużo czasu, by zorientować się, że dialog z de Bérulle’m jest praktycznie niemożliwy. Opuszczając Galię i przejeżdżając przez Paryż, Anna chciała też zabrać ze sobą swoją młodszą imienniczkę. Dawna infirmerka Świętej Matki rozeznała jednak, że dla niej nie nadszedł jeszcze czas – wyruszy w tę samą trasę dopiero cztery lata później71.
Pierwsze fundacje karmelitanek bosych w Belgii (Bruksela, Lowanium, Mons…) powstawały pod królewskim patronatem. Arcyksiążę Albert i jego małżonka infantka Isabel Clara Eugenia nie narzucali jednak swoich kryteriów i szanowali autonomię mniszek. Ciesząca się już wówczas wielkim poważaniem Anna od Jezusa pielęgnowała też dobre relacje z miejscową szlachtą. Dzięki temu z jednej strony wzrastała pozycja i znaczenie Karmelu Bosego, z drugiej zaś w rozdartej przez protestanckie wpływy Flandrii umacniały się wiara katolicka i pokój. Rządzącym bardzo na tym zależało.
Wróćmy jednak do kwestii zależności mniszek od ojców. Przed profesją pierwszej Flamandki wyniknął problem, komu tak właściwie ma ona ślubować posłuszeństwo. Mniszki z Brukseli nie podlegały już bowiem w danej chwili de facto ani francuskim duchownym ani Generałowi żadnej Kongregacji72. Kiedy o. Hieronim Gracián – którego Anna od Jezusa radziła się w tej sprawie – zasugerował, by w formule ślubów zrobić pewne uogólnienie: Przełożonemu Generalnemu, ona zdecydowanie sprzeciwiła mu się uważając, że koniecznie trzeba dodać: Kongregacji Hiszpańskiej. Choć postawiła na swoim, ostatecznie i tak spotkało ją w tym punkcie rozczarowanie, bo – jak potem się okazało – jej rodacy do Belgii wcale nie mieli ochoty przyjeżdżać. Na zaproszenie odpowiedzieli natomiast bracia z Włoch. Gdy tylko przybyli do Brukseli, mniszki bezzwłocznie uroczyście przeszły pod ich jurysdykcję.
Capitana de prioras nie zdawała sobie sprawy z tego, że znowu napytała sobie biedy. W jaki sposób? Przyczyną zaistniałego nieporozumienia stało się datowane na 16.01.1610 roku brewe Cum sicut accepimus, w którym papież Klemens VIII na prośbę arcyksięcia Alberta nakazywał karmelitom bosym, by belgijskimi mniszkami zarządzali zgodnie z Konstytucjami zatwierdzonymi przez Sykstusa V. Rzecz w tym, że oprócz wyżej wymienionego istniało jeszcze jedno (o 10 dni późniejsze) brewe, które „lekko” korygowało pierwsze. Postarali się o nie karmelici bosi Kongregacji Włoskiej…
Gdy o. Tomasz od Jezusa73, który wraz z pięcioma towarzyszami przybył do Brukseli 20. sierpnia 1610 roku (Anna zatroszczyła się, by przygotowano im dom), zorientował się, że siostry z Belgii żyją według Konstytucji z 1591 roku – pozwalało na to brewe Cum sicut accepimus – podczas gdy w innych krajach mniszki obowiązują te późniejsze, „poprawione” i zaaprobowane przez Grzegorza XIV, Capitana de prioras znowuż wpadła w ogień krzyżowych pytań. I tym razem zwróciła się do papieża74, który przychylił się do jej prośby (skierowanej za pośrednictwem Ambasadora Flandrii w Rzymie, Philipa Maes), polecając rozwiązanie spornej kwestii na drodze dialogu z Przełożonym Generalnym Zakonu Karmelitów Bosych, o. Janem od Jezusa i Maryi.
Pozytywny rezultat wstępnych rozmów, a zwłaszcza spotkania z dnia 20. września 1613 roku – odroczenie decyzji do następnej Kapituły Generalnej Zakonu – stanowiło zasługę trzech osób: Ambasadora Flandrii, który umiejętnie zaprezentował argumenty m. Anny od Jezusa, o. Jana od Jezusa i Maryi, który dzięki swej roztropności i otwartości na terezjański charyzmat zdołał powściągnąć zapędy niektórych definitorów (którzy chcieli zrobić to samo, co o. Mikołaj Doria dwadzieścia lat wcześniej: wyrzucić siostry z Kongregacji) oraz kardynała Protektora Zakonu Pietro Millini, który znał problem od podszewki, gdyż w latach 1591-92 był Nuncjuszem w Madrycie.
I tak podczas najbliższej Kapituły w dniu 30. kwietnia 1614 roku nowy Generał Zakonu Karmelitów Bosych (o. Fernando de Santa María) wraz ze swym Definitorium jednogłośnie zezwolili, by karmelitanki bose z Belgii i Polski podlegały jednemu (wyznaczonemu przez Generała) Przełożonemu, i za jego aprobatą mogły korzystać z posługi spowiedników także spoza swojego Zakonu.
W ten sposób Anna od Jezusa aż do śmierci mogła zachowywać Konstytucje, które otrzymała od Matki Fundatorki. Po 1621 roku Definitorium Zakonu ponownie zaczęło narzucać swoje stanowisko i belgijskie karmelitanki pod względem prawodawstwa musiały się dostosować do reszty. Te, które nie chciały tego uczynić (Antwerpia i Lowanium), przeszły pod jurysdykcję Ordynariuszy.
* * *
Tylko w perspektywie wiary da się zrozumieć tę nawałnicę przeciwności, które Anny od Jezusa w ciągu jej długiego życia nie odstępowały ani na krok: Wierz, że Tym, który to czyni, jest Bóg. Tak oto spełniają się nasze pragnienia cierpienia bez pociechy. Znajdujmy ją w nich właśnie, córko moja, a On niech będzie przez nas uwielbiony. Wielkim zaiste będzie nasze szczęście, jeśli w ten sposób zdołamy usłużyć Jego Majestatowi. Niech Wasza Miłość o to prosi i utwierdza się w kochaniu Go – pisała m. Anna do s. Beatriz w styczniu 1605 roku. A przecież, po dacie sądząc, nie był to jeszcze wcale koniec jej krzyżowej drogi.
Czy moglibyśmy ją nazwać „córką posłuszeństwa”? Jak najbardziej. Była posłuszna o. Mikołajowi Dorii w Hiszpanii, gdy obarczał ją nakazami, słuchała też kardynała de Bérulle, gdy na mocy przysługującego mu autorytetu wydawał jej polecenia, w końcu okazywała posłuszeństwo o. Tomaszowi od Jezusa w Belgii, gdy ten, podobnie jak dwaj poprzedni przełożeni, narzucał własne kryteria w niektórych kwestiach praktycznych (m. in. gdy chodziło o dobór spowiedników). Ludzka pamięć i papier utrwaliły wiele szczegółów, które potwierdzają heroiczność jej – tak bardzo podważanego i kwestionowanego – posłuszeństwa.
Podobnie jak Święta Nasza Matka również Anna de Lobera w sercu zawsze była córką Kościoła, w najwyższym stopniu z jak największą dokładnością posłuszna jego przepisom i przykazaniom. Mówiła też, że za najmniejszą z kościelnych ceremonii tysiąc razy gotowa byłaby oddać życie.
Gdyby nie tupet i spryt Anny od Jezusa, nie wiemy co stałoby się ze spuścizną Teresy z Ávila, nie wiemy czy i w jakim kształcie jej duchowe dziedzictwo przetrwałoby do naszych czasów. Kapitan w habicie… a może – posługując się porównaniem dla nas Polaków bardziej czytelnym – przeorysza „wyklęta”? Walczyła niestrudzenie, tak czynem jak i dzielnie znoszonym cierpieniem stwierdzając niepospolity hart ducha i męstwo, a kurz zapomnienia i kłopotliwego milczenia na cztery wieki okrył jej imię. Czas w końcu zwrócić jej honor.