Jak ufać Bogu w chorobie i starości? (Głos Karmelu, nr 98)

Jestem zła na siebie, widząc, jaką jestem ruiną, czyli jak ufać Bogu w chorobie i starości?

Bogumiła od Maryi Matki Miłosierdzia i św. Józefa OCD

Święta Teresa z Ávili całe życie zmagała się z różnymi chorobami: „ciało zawsze mi sprawiało kłopoty i przeszkadzało w czynieniu dobra” (L 185). W swej licznej korespondencji dzieliła się tym szczerze i naturalnie: „moja czwartaczka trwa nadal, a co gorsza wraca ból z poprzednich zim, tak, że minionej nocy z jego powodu mało spałam” (57).

Męczyła ją zmienność temperatur: „bardzo marne było zdrowie w zimie, albowiem ten dom jest nieodpowiedni dla moich chorób” (48). Do przewlekłych dolegliwości była przyzwyczajona i za dobrostan uważała chwile, gdy nie dokuczało jej nic dodatkowego: „gdy mam tylko zwyczajne choroby, jestem w pełni zdrowa” (64).

Mając niespełna 60 lat, zwierzała się: „jestem już stara i zmęczona, przerazisz się, gdy mnie zobaczysz” (70). Niemoc fizyczna odbijała się w umyśle i duszy Teresy: „przez dwa miesiące miałam bardzo ciężką chorobę. Była tego rodzaju, że odbijała się także na stronie wewnętrznej, tak, że czułam się, jakbym była rzeczą pozbawioną istnienia” (66). Wręcz słychać, jak wzdychała: „ciężko mi na duszy” (362).

Od młodości balansuje na granicy życia i śmierci, ale świadomość, że jej istnienie należy do Boga, wyzwala ją z lęku przed umieraniem: „było mi obojętne, czy umrę, czy żyć będę. Tę łaskę daje mi Bóg. Uważam ją za wielką, albowiem przypominam sobie lęk, jaki zwykłam mieć w innych czasach” (340).

Doświadcza walki, kiedy jej ciało nie nadąża za duchem: „jestem stara i zmęczona, choć nie pod względem pragnień” (246), a czasami wszystko jest słabe: „ciało słabnie, a duszę ogarnia tchórzostwo” (244). Gdy umiera jej młodszy brat, ze zdziwieniem odkrywa: „o cztery lata byłam od niego starsza i jakoś nigdy nie mogę umrzeć” (347).

Choroba dla Teresy zazwyczaj stanowi przeszkodę. W modlitwie: „staranie się o modlitwę byłoby dużym zuchwalstwem i nasz Pan widzi, jaka wynikłaby z tego dla mnie szkoda” (185). W pisaniu: „ból głowy jest taki, iż czuję pewną poprawę (...). Ale szum trwa w dalszym ciągu i jest bardzo przykry. Stąd też do wszystkich piszę cudzą ręką” (198). W podróży: „pojutrza wyjeżdżam, jeśli nie chwyci mnie jakaś nowa choroba i nie będzie tak ciężka, żeby mi nie pozwoliła na wyjazd” (53).

Pomimo to Teresa stara się jednoczyć z Umiłowanym: „cieszyłam się, że doświadczałam tego, co wycierpiał nasz Pan” (244). Wie, że trudne sprawy, w jakich musi uczestniczyć, odbijają się na jej zdrowiu, ale szybko się od nich dystansuje: „proszę nie myśleć, że utopię się w szklance wody” (355). Bardziej przejmuje się zdrowiem innych niż swoim. Zawsze reaguje emocjonalnie na wiadomości o czyjejś chorobie: „bardzo się martwię” (193); „jestem tym mocno przygnębiona” (202); „przygasła moja radość, gdy przeczytałam o twoim słabym zdrowiu” (357).

Wolałaby wszystko wziąć na siebie, bo „cierpienia innych bolą mnie bardziej aniżeli te, które ja znoszę” (342). Aktem zaufania wznosi się ponad własne uczucia: „gdyby w naszych klasztorach nie było kłopotów ze słabym zdrowiem, byłoby niebo na ziemi i nie byłoby okazji do zasługi” (248).

(...)

   
Powyższy tekst stanowi fragment artykułu z najnowszego numeru Głosu Karmelu. Całość dostępna w wersji papierowej.
baner_nowyGK_zima2023