Jak Bóg Kubie…

Wiem wiem, to znane polskie przysłowie brzmi nieco inaczej – to znaczy w tej akuratnie jego części podmiotem powinien być Kuba, a nie Bóg. Niemniej na tę chwilę, upieram się przy takiej właśnie wersji. Chciałabym jednak zaznaczyć, że jest to tylko mała – choć jak się później okaże – istotna dygresja do tego, co Teresa od Jezusa może nam powiedzieć na temat lęku. A tego, w jej czasach, nie brakowało.

Myślę, że nie trzeba sięgać zbyt daleko, zarówno jeśli chodzi o wymiar przestrzenny, jak i czasowy, aby dostrzec, jak ważną rolę w procesie formacji, a przede wszystkim deformacji ludzkiej świadomości i nieświadomości odgrywa lęk. Historia pokazuje niestety, że na przestrzeni wieków nie był on (i nadal nie jest), narzędziem wyłącznie systemów totalitarnych, którym posługiwano się w celu podporządkowania sobie mas społecznych. „Narzędzie lęku” wkradło się również do wielu innych struktur, gdzie – co prawda nieco bardziej subtelnie, ale równie destrukcyjnie – potrafiło podciąć wiele, spośród spragnionych wysokich lotów skrzydeł – i do takich zresztą powołanych.

Historia XVI-wiecznej Hiszpanii, przestrzeni życia i działalności świętej Teresy od Jezusa, pamięta jego „wszechobecny” wpływ. Edykt królów katolickich, na mocy którego rozpoczęto proces przymusowej chrystianizacji Półwyspu Iberyjskiego, uprawomocnił wiele przerażających działań, tak ze strony struktur państwowych jak i kościelnych. Wystarczy wspomnieć choćby gorliwość inkwizycji, instytucji powołanej do życia w drugiej połowie XV wieku przez władców Królestwa, której misja koncentrowała się na utrzymaniu na jego terenach – przy użyciu niemal dozwolonych środków – ortodoksji wyznaniowej. Wszystkie, stosowane przez przedstawicieli inkwizycji metody, jawnie kontrastujące z treścią ewangelicznego przesłania, budziły i potęgowały w hiszpańskim społeczeństwie atmosferę grozy – zwłaszcza w przestrzeni religijnej. W niemal takim samym stopniu bano się zarówno diabła i Boga.

Co do tego pierwszego, jego sugestywnym wpływom – w mniemaniu ówczesnych elit, zarówno państwowych jak i kościelnych – ze względu na rozpowszechnioną opinię, co do „wątpliwej wielkości rozumu”, miały ulegać przede wszystkim kobiety. Potwierdzały to niemal wszystkie tęgie głowy ówczesnej epoki, na przykład Juan Huarte, który przekonywał, że tylko dlatego zły duch odważył się okłamać pierwszą kobietę. Nie zrobił tego w stosunku do mężczyzny, któremu przecież „Bóg udzielił więcej mądrości” – podkreślał autor.

Opętanie diabelskie rozpoznawano zatem u kobiet w różnym wieku i przy różnych objawach. W wielu przypadkach straszenie diabłem przynosiło zamierzony efekt. W wielu innych – zwłaszcza trudnych do zdiagnozowania zaburzeń psychicznych – batalia kończyła się na stosie. Kto wie, jak zakończyłaby się historia Teresy od Jezusa, gdyby nie jej głęboka potrzeba prawdy i konfrontacji z tymi, którzy mogli w jej rozeznaniu pomóc.

s. Lidia Wrona CM

Czytaj dalej w najnowszym numerze Głosu Karmelu…