Dożynki w naszej parafii w Zawoi

Przełom sierpnia i września to tradycyjnie czas organizowania święta plonów, albo inaczej dożynek. Stanowią one nie tylko zakończenie pewnego cyklu prac polowych, ale są obrzędem, który ma zapewnić dobre plony w następnych latach. Jednocześnie jest to też forma dziękczynienia Bogu za urodzaj, za plony zebrane z pola i za pewność, że chleba nie zabraknie na naszym stole.

Obyczaj dożynek ma bardzo stary rodowód, związany był początkowo z kultem roślin, a następnie pierwotnym rolnictwem, i praktykowany jest w całej Słowiańszczyźnie oraz krajach bałtyckich. W wieku XVI, wraz z rozwojem rolniczej gospodarki folwarczno-dworskiej obyczaj ten zagościł na dobre na dworach majątków ziemskich. Zygmunt Gloger w Encyklopedii Staropolskiej wyjaśnia, że dożynki oznaczają dożęcie oziminy i przyniesienie sporządzonego z ostatków ściętego zboża wieńca z pola i wręczenie go gospodarzowi. Połączone jest to z Okrężnym, czyli jesienną biesiadą wyprawianą przez gospodarza pracującym przy żniwach robotnikom. Z czasem obrzęd dożynek przekształcił się w uroczystości gminne, gromadzkie, czy też parafialne.

Teren Przysłopia, tożsamy z obszarem parafii pod wezwaniem św. Józefa Robotnika, podzielony jest administracyjnie pomiędzy gminy Maków Podhalański, Stryszawa i Zawoja. Pierwsze wspólne uroczystości dożynkowe odbyły się na Przysłopiu jeszcze przed utworzeniem parafii, w latach 50. XX w., po wybudowaniu przez społeczność, prowadzoną i dopingowaną przez pochodzącego z Zawoi Bernarda Smyraka OCD kaplicy, z prawami kaplicy publicznej. Uroczystości te były zawsze starannie przygotowywane, uczestnicy, zarówno dorośli jak i dzieci, występowali w strojach regionalnych, przygotowywany był okazały wieniec dożynkowy, akcent wizualny bogaty był we wszelkie artefakty związane ze żniwami. Na dożynki zabierany był sprzęt rolniczy a nawet zwierzęta gospodarskie. Miejscowa kapela przygotowywała oprawę muzyczną zarówno do kościoła, jak i na wspólna zabawę. Co rok przygotowywane są sympatyczne i utrzymane w nieco żartobliwym tonie przyśpiewki. Niektóre zwrotki przyśpiewek funkcjonują od kilkudziesięciu lat:

Przyszli gospodarze, przyszły z nimi żony, by Wam złożyć wianek Ojcze przełożony.
Wianek jest ze zboża zasianego w maju, aby nie zatracić starego zwyczaju.
Niesiemy proboszczu ten wianeczek śmiało, ale Was to będzie drogo kosztowało.
Przyszli gospodarze, wszyscy, starzy, młodzi, z wiankiem do kościoła, niech się nam chleb rodzi.
Uwiliśmy wianek z owsa i pszenicy, pójdźmy teraz razem wspólnie do kaplicy.
I będziemy wspólnie Bogu dziękowali za to, żeśmy żniwa szczęśliwie zebrali.
Chodźmy do kaplicy, bo się modlić trzeba, na nic ciężka praca bez pomocy Nieba.

Inne zwrotki układane są na potrzeby konkretnych dożynek i zawierają humorystycznie oddane cechy pracujących w naszym kościele zakonników a także ich wkład pracy w funkcjonowanie dawniej gospodarstwa rolnego, a obecnie parafii:

W klasztorze ojcowie wszystkiego próbują, nie tylko się modlą, ale i pracują.
Ci nasi ojcowie tak się uwijali, że na całe żniwa raz kosy klepali.
Ci nasi ojcowie żniwa pamiętają, tak ostów nabili, że do dzisiaj mają.
Pięknie wykosili, dobrze powiązali, potem cały tydzień osty wykłuwali.
A ojca Marcina tak zakłuło w boku, żniwa zapamięta do przyszłego roku.
A ten ojciec Dariusz też pracować lubi, bo jak wiązał zboże, sandały pogubił.
Ojciec Zygmunt znosi modlitwy do Boga, żeby żniwa zebrać, by była pogoda.
A Weronka nasza kuchnię zostawiła, zboże ubierała, mierzwę zagrabiła.
A nasz ojciec Jakub nie leżał w łóżeczku, robi przy kościółku, jest jak w pudełeczku.
Ojciec Robert biega z wojskiem ministrantów na każdej procesji, dodaje jej blasku.
Nasz ojciec Antonin jak tu u nos bywoł, dobrze gospodarzył, tornie wyciupywoł.
Ojciec Krzysztof stale jak wiatr szybko leci, kochają go starsi, kochają i dzieci.
A znów ojciec Norbert wysoki do nieba, ale tak jest dobrze, takiego nam trzeba.

Oprawa była tak bogata z prostego powodu. Od samego początku funkcjonowania na Przysłopiu, na Zakamieniu, ojcowie karmelici prowadzili duże gospodarstwo rolne, na którym sami pracowali na równi z innymi gospodarzami. Mieszkańcy Przysłopia chętnie udawali się na klasztorne pola, by pomóc zakonnikom w zebraniu owoców włożonego od wiosny do jesieni trudu. Starsi Przysłopianie chętnie wspominają czasy pracy ramię w ramię z karmelitami i posiłki przygotowane przez panią Weronikę Morawę pełniącą długie lata funkcję gospodyni i kucharki w przyklasztornej kuchni. Mieszkańcy nieco młodsi z nostalgią wspominają cukierki i gumy do żucia otrzymywane z rąk ojców Antonina, Bonifacego, Atanazego i innych ojców po pracy przy plewieniu buraków albo deptaniu słomy przy akcji omłotowej.

Jan Żurek

fot. Kamil Olszówka & o. Mariusz Wójtowicz OCD