Dotyk w sercu – Hymn 15. KDM

Jak w jednej pieśni wyśpiewać całe bogactwo duchowości karmelitańskiej? Może uda nam się to w Niebie, ale dopóki chodzimy po ziemi, nie poznajemy niczego w całości, ani niczego do końca nie możemy wyrazić. Jeśli ta pieśń mimo wszystko powstała, niech każdy, kto będzie ją śpiewał, zaczerpnie ile zdoła z Tajemnicy Boga, który w milczeniu przenika nas Słowem.

Przebudzenie i dotyk – dla św. Jana od Krzyża wyrażają działanie Ducha Świętego. Właśnie w takich kategoriach mówi o Bogu w strofach Żywego Płomienia Miłości. Wpisując się w biblijne symbole Ducha nadaje im szczególny rys bardzo osobistego, wewnętrznego spotkania, a nie tylko Bożego Żywiołu. Zbudzeni z zewnętrznego i wewnętrznego hałasu, możemy odnaleźć Jedyne Słowo Ojca – Chrystusa mieszkającego w każdym z nas. Św. Jan wspomina, że Ojciec wypowiada to Słowo w wieczystym milczeniu i tak też powinniśmy Go słuchać. (Zasady miłości, 99) Oboje wielcy mistycy Karmelu – Teresa od Jezusa i Jan od Krzyża – niestrudzenie mówią, że tylko Bóg może nam wystarczyć, zaspokoić nasze najgłębsze pragnienia. Terezjańskie Solo Dios Basta – Bóg sam wystarczy powraca również w pismach Jana od Krzyża, gdy mówi o cierpliwym,ale konsekwentnym pozostawianiu wszystkiego, co jest mniejsze niż Bóg. To jest karmelitańskie ubóstwo, wchodzenie przez ciasną bramę prosto w Bożą Obecność. To jest też noc, o której mówi św. Jan.

Sami nie możemy wyruszyć w tą drogę. Tylko dotyk w sercu odbiera to, co jest do odebrania, zastępując to darem o wiele większym i nie pozostawiając nas w jałowej pustce. Chociaż to najprostsza z dróg, nie jest ona dziełem na nasze siły. To Boża prostota, prosta Obecność, z którą musimy się oswajać, przyzwyczajeni w naturalny sposób do bodźców zewnętrznych, do własnych myśli i uczuć, a nie do własnego wewnętrznego świata, o wiele głębszego niż to, co o sobie dotąd wiedzieliśmy. To głębia duszy, to pałac, w którym mieszka Król (Droga Doskonałości 28,9). Tu mocniej wybrzmiewa Święta Teresa z jej genialnym obrazem Twierdzy, wewnętrznego zamku, w którym toczy się życie naszego ducha. Jak tam wejść? Teresa ma jasną odpowiedź: „Skierujcie oczy duszy w was i wpatrujcie się w siebie wewnętrznie. (…) Zastaniecie tam waszego Nauczyciela” (Droga Doskonałości 29,2). „Zważcie, że On nie wyczekuje niczego innego – jak mówi oblubienica (Pnp 2,14) – jak tylko tego, abyśmy wpatrywały się w Niego” (Droga Doskonałości 26,3). I precyzuje, że to spojrzenie utkwione w Nim jest modlitwą, która wprowadza do Twierdzy. Modlitwą, która stopniowo wynosi nas ponad to, co wiemy i myślimy o Bogu – i zanurza, zagłębia w Nim samym. To wędrówka przez własne wnętrze do spotkania z Nim, ukrytym w nas, chociaż równocześnie bez Niego nie zrobilibyśmy ani kroku. On po nas wychodzi, idziemy więc równocześnie do Niego i z Nim. Z Nim do stanu, w którym nic, co nasze, nie będzie Go w nas przesłaniało. Ale to jest prawdziwa walka. Myśleliśmy, że z całego serca kochamy Boga, a okazuje się, że wobec narastającego w nas Światła Bożej Obecności z całą siłą ujawnia się nasza własna ciemność. I staje do walki ze Światłem. Trzeba się zmierzyć z tym nowym obliczem modlitwy. Taka jest Droga na Górę Karmel i taka jest Droga Doskonałości – używając tytułów dzieł karmelitańskich mistyków. A noc? To także wchodzenie oczyma duszy coraz głębiej w Boga. Św. Jan nadał opisom tej nocy nie tyle ciemną barwę, ile raczej wielką siłę oddawania wszystkiego za jedyną miłość, jak w Pieśni nad Pieśniami, gdzie jest mowa o tym, że wobec miłości wszelkie bogactwo okazuje się niewiele warte (Pnp  8,7). Janowa noc jest zaczerpnięta właśnie z Pieśni nad Pieśniami, ma swój głęboko oblubieńczy sens. Stąd i w naszej pieśni Jezus-Oblubieniec, Król w pałacu naszej duszy, zostawia w nas jako ślad wskazujący drogę krople nocy (Pnp 5,2).

 Święta Teresa również wspomina o Boskim Oblubieńcu w różnych miejscach swoich pism. Inspirujący jest fragment, w którym umieszcza oblubieńczy wymiar  naszej relacji z Bogiem w cieniu Osoby tak wyjątkowej dla Karmelu, jak Maryja. Mówi o pokorze, jaką rodzi prawdziwe życie w Bogu: „Bez względu na to, jak wiele wydaje nam się, że upokarzamy się, pozostajemy ciągle daleko od tego, co oznacza bycie córkami takiej Matki i oblubienicami takiego Oblubieńca” (Droga Doskonałości 13,3). Tak dochodzimy do Tej, którą w Karmelu nazywamy Matką i Siostrą; do Tej, która w najdoskonalszy sposób poddała całe swoje życie Jedynemu Słowu Ojca. Maryja, Królowa Karmelu, jest też najdoskonalszą oblubienicą Bożej Miłości. O ile Jezus w sposób niepowtarzalny i tylko Jemu właściwy oddał wszystko za miłość, o tyle Maryja najdoskonalej podążyła Jego śladem. W Jej duszy nigdy nie było najmniejszego poruszenia, które nie byłoby z Boga. Droga Niepokalanej do żyjącego w Jej wnętrzu Boga jest inna niż nasza. Tylko w Niej  Słowo stało się Ciałem. A jednak i Ona szła z Królem, Jego śladami do najgłębszej głębiny własnej duszy, tam, gdzie On mieszka. Z Niej, jak z Różdżki Jessego, wyrósł Jezus w swoim człowieczeństwie. Ona razem z nami jest ogrodem Karmelu, winnicą Pana, gdzie On ukrywa się i zarazem odsłania. O tym ukryciu tak pisała Święta Teresa: „On nie przychodzi tak bardzo ukryty, aby na wiele sposobów nie miał dać się rozpoznać, zgodnie z pragnieniem, jakie odczuwamy, ujrzenia Go” (Droga Doskonałości 34, 12). A jak pragniemy Go ujrzeć? Czy tylko oczyma ciała, w sposób przystający do naszego sposobu myślenia? Pragnijmy patrzeć na Tego, który na nas patrzy, nie polegając na niczym innym niż Jego Obecność w nas!