Dezintegracja pozytywna

Smutek należy do uczuć, które potocznie nazywamy negatywnymi, w opozycji do radości, której często nadajemy pozytywne znaczenie. Czy nie jest zbytnim uproszczeniem taka negatywna klasyfikacja smutku? Gdyby spytać o to, dlaczego tak się dzieje, moglibyśmy wskazać na „braci” i „siostry” smutku, które towarzyszą mu, powodując, że traci on swój własny koloryt. Smutek bardzo łatwo zostaje przykryty złością, strachem, wstydem, poczuciem winy, żalem, rozpaczą czy wreszcie depresją. Wszystkie te określenia posiadają jakiś wymiar smutku, ale w połączeniu z nim nadają mu inne znaczenie. Przyjrzyjmy się samemu smutkowi. Jakie jest to uczucie?

Carol Barr-Zisowitz w podręczniku Psychologia emocji (2005) prezentuje próbę syntezy zjawiska smutku. We wszystkich przytaczanych badaniach osoby doświadczają go w kontekście przeżywanego przykrego doświadczenia. Tak ujmowany smutek jest reakcją na utratę celu lub nieosiągnięcie go. Przykrość i utrata celu sprawiają, że niknie motywacja do działania. Nie jest to jednak depresyjny brak motywacji do życia. Nie jest to także wycofanie się spowodowane strachem. Nie ma w tym miejsca na żal, bo przecież on musiałby być związany z czymś, co konkretnie posiadaliśmy i utraciliśmy. Smutek tak odczuwany nie kieruje się ku zewnętrznym przyczynom, nie szuka ich poza przeżywającą go osobą, ale wnika wewnątrz „ja” osoby. W ten sposób, jak zauważa Barr-Zisowitz, doświadczanie smutku pozwala człowiekowi skupić się na sobie samym. Tak jakby wycofanie się z życia aktywnego, niezajmowanie się zewnętrznymi przyczynami przykrości wpływało na ograniczenie nadmiaru wydatkowanej energii i pozwalało ją poświęcić na wzmocnienie wewnętrznego świata opartego na wglądowej autorefleksji.

Niedawno w liturgii godzin obchodzone było wspomnienie św. Ignacego z Loyoli, założyciela Towarzystwa Jezusowego, popularnie nazywanego jezuitami. W rozważaniach godziny czytań znalazł się opis pierwszej medytacji tego świętego, którą przeżył w okresie rekonwalescencji po ciężkiej chorobie. Święty Ignacy, osamotniony, szukając rozrywki w lekturze, doświadczał wewnętrznej walki pomiędzy starym sposobem życia ożywianym światowymi marzeniami a tym, co płynęło z nowej inspiracji, jaką dawały czytane przez niego pisma o życiu Jezusa i świętych. Biograf opisujący to wydarzenie, zwraca uwagę na to, że św. Ignacy na skutek tych rozważań doświadczał wewnętrznej walki. Gdy przeważały w nim myśli związane z rycerską przeszłością, dawały mu one przyjemność, ale gdy zaprzestawał tych rozważań, ich miejsce zajmował smutek i pustka. Z biegiem czasu zaobserwował, że myśli o Ewangelii przeciwnie – przynosiły mu taki rodzaj przyjemności, który nie mijał. Warto dokonać krótkiej analizy tego doświadczenia, zwracając uwagę na to, jaką rolę pełnił w nim przeżywany przez Ignacego smutek, dodatkowo wzmocniony przez chorobę i samotność. Święty próbował łagodzić to ogarniające go doświadczenie, szukając pomocy w rozważaniu swojej przeszłości i marzeniach związanych z tymi wspomnieniami. Był to okres, kiedy w utracie dawnego sposobu życia, a więc w zewnętrznej przyczynie dostrzegał powody swojego smutku. Próby zapełnienia pustki pochodzącymi niejako z zewnątrz światowymi myślami okazywały się nieskuteczne. Dopiero czas poświęcony głębszej autorefleksji pomógł mu znaleźć w sobie samym wewnętrzną przyczynę swojego stanu. Smutek pozwolił mu rozeznać prawdziwe wewnętrzne potrzeby i odpowiedzieć na nie radością płynącą z Dobrej Nowiny. W ten sposób w życiu św. Ignacego spełniły się słowa św. Pawła Apostoła z Drugiego Listu do Koryntian: „Bo smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu, którego się [potem] nie żałuje, smutek zaś tego świata sprawia śmierć” (2 Kor 7:10). Doświadczenie, które stało się udziałem pierwszego jezuity, przyczyniło się do jego wewnętrznego rozwoju i choć samo w sobie wiązało się z rozpadem struktur dotychczasowego sposobu myślenia, to zaowocowało w konsekwencji nowymi możliwościami wyrażania jego bogatej osobowości.

o. Tomasz Franc OP

Czytaj dalej w najnowszym numerze „Głosu Karmelu”.