Czy wspólnota jest naprawdę potrzebna?

„Podobało się jednak Bogu uświęcać i zbawiać ludzi nie pojedynczo, lecz uczynić z nich lud, który by Go poznawał w prawdzie i zbożnie Mu służył” (Konstytucja Dogmatyczna o Kościele Lumen gentium, 9). Bóg nasz Pan szuka wśród ludzi tych, którzy chcą się do Niego zbliżyć, poznać Go i nawracać się. Każdego z nas traktuje indywidualnie, jednak kiedy człowiek wchodzi w nawrócenie, w wewnętrzną przemianę, Bóg powołuje go do bycia z innymi, którzy weszli na drogę nawrócenia, do bycia we wspólnocie. Ogólnie mówimy do bycia w Kościele – wspólnocie wszystkich wierzących, ale warto zrozumieć, jak ważna dla twojego wzrostu duchowego, dla rozwoju twojej modlitwy jest konkretna wspólnota. Konkretna, czyli taka, do której ty należysz lub dopiero Pan ciebie tam pośle.

Dajmy się poprowadzić wspaniałemu doktorowi Kościoła, św. Teresie od Jezusa: „radziłabym każdemu kto się oddaje modlitwie wewnętrznej, aby zwłaszcza z początku starał się o przyjaźń i towarzystwo z takimi, którzy podobnie ćwiczą się w rozmyślaniu” (Ż 7, 20). Dlaczego tak radzi św. Teresa? Otóż podaje kilka powodów, najpierw ten, że wzrastając z innymi, będziesz modlił się za nich, a oni za ciebie! To bardzo ważna, wręcz namacalna pomoc duchowa, bo prawdą jest, że wzrastasz w miłości do Boga nie tylko swoimi siłami. Znajomość i rozmowa z osobami, które także mają głębsze pragnienia, są ogromną pomocą dla twego wzrostu. Towarzystwo z takimi jak ty, czyli z osobami szukającymi głębiej, pragnącymi bliskości z Jezusem, pragnącymi nawrócenia, jest potrzebne i tobie, i ty jesteś potrzebny innym. Jak ważne jest mieć blisko siebie kogoś, kto także stara się żyć Bogiem, też zmaga się ze swoimi słabościami, też ma trudności w życiu modlitwy, ale tak samo jak ty ma głębsze – duchowe – pragnienia. Nie zadowala go płycizna i prymitywne życie. Tak jak ty stara się modlić codziennie i próbuje rozumieć Boga, rozeznawać Jego wolę. Doświadczyć tego, że nie jesteś sam na świecie, który wchodzisz w nawrócenie, że są inni – podobni do ciebie, którzy widzą sens w wymaganiu od siebie, w pracy nad sobą. Sam zobacz, o czym rozmawia się z ludźmi: o polityce, pogodzie, jedzeniu i ubraniach, często rozmawiamy o innych, oceniając ich. A mieć przyjaciół, z którymi możesz rozmawiać o wierze, o modlitwie, o świętych, których dzieła czytasz – to jest pomoc do twego wzrostu. Móc porozmawiać z kimś bardziej doświadczonym w życiu duchowym, mieć kogo spytać o różne trudności i wątpliwości, a nie utknąć w samotnym rozważaniu: to już prawdziwy „luksus duchowy”. Takiego towarzystwa szukała Teresa zanim została świętą! Teraz szczerze – pokornie uczy i nas, ludzi żyjących w XXI wieku, byśmy także szukali osób wierzących i miejsc, gdzie z takimi osobami możemy się bliżej poznać, wejść z nimi w stały kontakt.

Św. Teresa poddaje cenną myśl: „aby zwłaszcza z początku starać się o taką przyjaźń i towarzystwo” (Ż 7, 20). Wspólnota poszukujących Chrystusa, w tej wspólnocie przyjazna dusza, jest tak potrzebna na początku drogi duchowej, bo pojawia się na niej mnóstwo pytań: i teologicznych i pytań bardzo praktycznych. Dobrze jest mieć z kim o tym mądrze porozmawiać, nie być skazanym na własne – jeszcze liche siły duchowe. Dopiero z czasem, po miesiącach i latach codziennej modlitwy, człowiek nabiera rozeznania: czego chce Pan ode mnie, jak ja mam się modlić, jak w praktyce kochać bliźniego. Z drugiej strony początek jest bardzo ważny bo „wielkie to nieszczęście dla duszy być pozostawioną samej sobie wśród tylu niebezpieczeństw” (Ż 7, 20). Niebezpieczeństwa przychodzą z dwóch stron: od samego człowieka, który ma swoje ugruntowane wady, słabości, z którymi się zżył, jakieś lenistwo, pycha, egoizm, obżarstwo, z którymi trzeba się teraz zmierzyć, jeżeli chcesz zbliżyć się do naszego Pana. Drugie źródło przeszkód to zły duch, który swymi pokusami i kłamstwami zrobi wszystko, by człowieka zniechęcić, by zawrócił, by wrócił do zwykłego, bezmyślnego życia. To jest trud walki duchowej: pokonywać z łaską Boga swój egoizm, pokonywać swoje zło i pokusy złego ducha. Tu pomocą jest wspólnota, wielką pomocą jest drugi człowiek – wierzący, tak jest aż do czasu „póki się na duchu nie wzmocni, by już nie zważał na żadne cierpienia” (Ż 7, 22).

„Tak niezmiernie ważną pomocą są te rozmowy duchowe dla dusz jeszcze nieutwierdzonych w cnocie (dobru), a wystawionych na tyle przeciwieństw i fałszywych przyjaciół, pociągających je do złego” (Ż 7, 21). Smutna to prawda płynąca z ludzkiego doświadczenia: wokół nas jest wiele osób, które chcą być bliskie, wręcz zaprzyjaźnić się, ale co one ze sobą wnoszą? Żyjąc samemu daleko od Boga, będą chciały rozmawiać o swoich przeżyciach i marzeniach, które będą całkowicie zanurzone w tym świecie. Myśli i pragnienia nie będą szukały Boga, nie będą pytały i tęskniły jak Go rozpoznać, jak Go godnie ukochać. Ich myśli i rozmowy będą obracać się wyłącznie wokół ziemskich spraw i problemów: co się dzieje w pracy, jak ze zdrowiem, co w polityce, ile zdrożało paliwo… tacy przyjaciele nie zrozumieją głębszych pragnień, czasem wręcz będą je wyśmiewać, ciągnąc twoją uwagę naturalnie w stronę przyziemności. Dla św. Teresy od Jezusa są to „fałszywi przyjaciele”, nie dlatego, że kłamią, że są nieszczerzy. Tacy ludzie są szczerzy, ale są pochłonięci tym światem: pieniędzmi, cielesnością, własnym brzuchem – a to jest kłamstwem! Bo świat należy do Boga. Jeżeli ktoś tego nie rozpoznaje, to żyje w kłamstwie i do tego kłamstwa będzie ciebie pociągał. Będzie cię pociągał do życia bez Boga! Święta radzi więc w sposób jasny: szukaj przyjaciół pośród ludzi wierzących, z takimi się spotykaj, z takimi rozmawiaj, z takimi szukaj towarzystwa. Oczywiście nie oznacza to zerwania kontaktów z osobami o słabej wierze, ale chodzi o świadome szukanie towarzystwa osób, które na co dzień starają się żyć z Bogiem. Dzisiaj najczęściej oznacza to szukanie odpowiedniej dla siebie wspólnoty.

Dziś wcielamy tę naukę św. Teresy o przyjaźni duchowej przede wszystkim we wspólnotach i ruchach działających w Kościele. Mam tu na myśli takie wspólnoty, jak np. Odnowa w Duchu Świętym, neokatechumenat, Oaza – Kościół domowy, grupy biblijne, grupy modlitewne, świecki Karmel i inne wspólnoty należące do zakonów, duszpasterstwa akademickie, schole i ministranci. I wiele innych. Wydaje się, że dziś właśnie tam najszybciej dojrzewa się duchowo. Oczywiście, jeśli czyta ten artykuł ktoś, kto nie widzi potrzeby swego nawrócenia, myśli o sobie, że już jest wystarczająco dobry i nie musi się zmieniać, to taki człowiek nie będzie szukał wspólnoty, chyba dlatego że tam stawia się dobre, ewangeliczne wymagania. Ale jeżeli czyta ten artykuł osoba nawrócona, szukająca sposobu na to, jak zbliżyć się do naszego Pana Jezusa Chrystusa – to niech poczuje się zachęcona, niech spyta Pana na modlitwie: czy ta nauka jest do niej? I niech prosi Pana, by ją poprowadził tam, gdzie On chce. W trudniejszej sytuacji jest osoba, która ma w sobie mocne i wyraźne pragnienie zbliżenia się do Boga, a mieszka na wsi lub w małej parafii, gdzie nie ma żadnych wspólnot. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego jak szukać osób o podobnych pragnieniach i tak świadomie, ale nieformalnie utrzymywać więzi. Podpowiedziałbym szczerą rozmowę z taką osobą i jeśli to możliwe, nawet umówienie się na regularne spotkania, najlepiej połączone z jakąś prostą wspólną modlitwą.

Chcę dodać jeszcze jeden ważny powód, dla którego warto zaangażować się gorliwie w życie wspólnoty. Otóż każdy, kto wchodzi do wspólnoty, na początku wiele z niej czerpie, słucha katechez, jeździ na rekolekcje, poznaje ciekawych ludzi, w końcu podejmuje konkretną posługę na rzecz wspólnoty. Z czasem, gdy już dojrzeje w wierze, sam będzie innym pomagał zbliżyć się do Boga. Będzie uczył tych, którzy wchodzą do wspólnoty, jak się modlić, jak smakować w słowie Bożym, jak postępować po chrześcijańsku. Bycie we wspólnocie daje ci niepowtarzalną możliwość przekazywania wiary, bycia prawdziwym apostołem, oczywiście według możliwości danej wspólnoty. Móc innym pomagać zbliżać się do Boga to wielki zaszczyt, to brać czynny udział w dziele zbawczym naszego Pana.

o. Artur Rychta OCD