W szkole Maryi z Nazaretu (7)

Kult maryjny od wieku XI do Soboru Trydenckiego (1563 r.)

W tej kolejnej, trzeciej już epoce historycznej kultu maryjnego, Zachód wziął przewodnictwo przed Wschodem. Dotychczas bowiem zawsze przodował Wschód. Jednak Konstantynopol zaczął coraz bardziej podupadać i w końcu w 1453 r. został zajęty przez Turków. Na Zachodzie zaś rozwijała się sztuka i literatura chrześcijańska, jaką zawierają przede wszystkim pisma powstałe w kwitnących życiem klasztorach monastycznych.

Z drugiej strony jest to czas (nie zapominajmy, że to przecież późne Średniowiecze), w którym w kulcie maryjnym zaczęły dominować fenomeny kulturowe, często przesadne, jak łatwowierność wobec licznych pseudoobjawień i pseudocudów, pogoń za relikwiami (nie zawsze autentycznymi), praktyki zabobonne, przeciw którym podnieśli głos reformatorzy.

Jednakże pierwsze wieki tego okresu zachowały nie tylko wyważoną pozycję, ale ofiarowały nam bardzo bogatą refleksję teologiczną, dotyczącą roli Matki Zbawiciela w historii zbawienia. Wspomnijmy chociażby świętych: Tomasza z Akwinu (z jego Sumą Teologiczną), Anzelma z Canterbury (który w swych pismach podkreślał wielką godność Maryi i mówił o Jej duchowym macierzyństwie), czy Bernarda z Clairvaux (ze słynnym Kazaniem Czwartym pt. Cały świat oczekuje odpowiedzi Maryi, które Kościół do dziś odczytuje w adwentowej liturgii godzin w dniu 20 grudnia).

Jak słusznie zaznacza kard. Angelo Amato, okres ten był także czasem, w którym wszystkie wielkie zakony przeżywały i kultywowały spotęgowane nabożeństwo do Chrystusowej Matki. Wybijali się spośród innych w sposób szczególny serwici i karmelici. O pierwszych jeden z autorów powiedział, że pisma zakonników żyjących w tym okresie nie traktowały o czym innym, jak tylko o tym, by wszystko w tym życiu tak ukierunkować, aby miało ono odniesienie do roli, jaką Maryja Dziewica odegrała w historii zbawienia. Karmelici zaś, zachęceni dynamiką swego charyzmatu, dążącego do głębi, do rodzinności, do całkowitości, chcieli wzajemnie, aby Maryja była wszystka dla nich: by była efektywnym członkiem ich rodziny, ich Matką, ich Siostrą, ich Ozdobą. Chcieli Ją widzieć jako tworzącą ich organizm, po prostu jako Karmelitankę, i to Karmelitankę par eccellence: ozdobny kwiat i płodną winnicę Karmelu, źródło ich piękności, przyczynę ich płodności, ostateczną rację ich istnienia.

o. Szczepan T. Praśkiewicz OCD