Porównania Teresy: Twierdza wewnętrzna – dusza

Tym razem mamy do czynienia nie tyle z symbolem, co wizją, wyobrażeniem, obrazem. Św. Teresa od Jezusa w wielkim strapieniu przychodzi na modlitwę. Skarży się Bogu, mówiąc o źródłach tego strapienia. Otóż, nakazano jej napisać coś o modlitwie. Nie wie, jak zacząć.

Doznaje wizji duszy, jako twierdzy z jednego diamentu lub z przezroczystego kryształu. To jest ważne. Z jednej strony podkreślona jest piękność duszy, czystość i to, że cała jest taka  równie piękna i czysta, bo z jednego diamentu “wykonana”. Twierdza ta zawiera niezliczoną liczbę komnat, pięter, bo też pojemność duszy jest wielka, bowiem musi pomieścić samego Boga, który jako Król w niej mieszka.

br. Tomasz Kozioł OCD


Gdym dzisiaj, niezdolna nic wymyśleć ani nie wiedząc od czego zacząć to pisanie, polecone mi przez posłuszeństwo, klęczała na modlitwie i błagała Pana, aby On raczył mówić za mnie, nasunęło mi się na myśl to, co zaraz opowiem jako fundament niejaki i podstawa wszystkiego. Przedstawiła mi się dusza nasza jako twierdza cała z jednego diamentu albo na wskroś przejrzystego kryształu, podzielona na wiele rozmaitych komnat, podobnie jak i w niebie mieszkań jest wiele. Bo w istocie, siostry, jeśli dobrze rzecz zważymy, dusza sprawiedliwego nie jest niczym innym jak prawdziwym rajem, w którym, jak Pan mówi, z radością przebywa. Jakież bowiem, powiedzcie same, musi być to mieszkanie, w którym Król tak potężny, tak mądry, tak przeczysty, tak dobra wszelkiego pełny, rozkosz dla siebie znajduje? Daremnie szukam i nic nie znajduję, do czego by można było porównać przedziwną piękność i ogromną pojemność duszy ludzkiej. I w rzeczy samej, jak umysł nasz, jakkolwiek by był bystry, nie zdoła pojąć Boga, tak również ledwo może pojąć wielkość duszy, którą Bóg, jak nam to własnym słowem swoim oznajmia, stworzył na swój obraz i podobną sobie. A jeżeli tak jest w istocie, na próżno trudziłybyśmy się, chcąc zrozumieć w zupełności całą piękność tej twierdzy; bo jakkolwiek między duszą stworzoną a Bogiem taka zachodzi różnica, jak pomiędzy Stwórcą a stworzeniem, dość przecie tego, co nam Pan mówi, iż stworzona jest na podobieństwo Jego, abyśmy zrozumieli, że nie zdołamy pojąć tak wielkiej piękności i godności duszy ludzkiej.

Wielka to zaiste wina nasza i wstyd, że z własnej winy naszej nie znamy samych siebie ani nie wiemy, czym jesteśmy. Czy nie byłoby to wielkim wstydem, córki moje, gdyby kto zapytany, kim on jest, nie umiał na to odpowiedzieć, aniby wiedział, kim jest jego ojciec, kim matka, gdzie i w jakim kraju się urodził? Jeśliby to już było wielką głupotą, to czyż nie daleko większą jest, gdy nie troszczymy się o poznanie wysokiego dostojeństwa duszy naszej i żyjemy całkiem zanurzeni w tym ciele naszym? I wierzymy tylko tak na głucho, że mamy duszę, bo tak nam powiedziano i tak uczy wiara. Jakie jednak skarby mogą się mieścić w tej duszy i jaka jest wysoka cena jej, i kto jest Ten, co w niej mieszka, nad tym rzadko kiedy się zastanawiamy i skutkiem tego tak mało sobie ważymy obowiązek starania się z wszelką usilnością o zachowanie jej piękności. Wszystka zaś myśl i troska nasza obraca się jedynie około grubej oprawy tego diamentu, około zewnętrznego wału tej twierdzy, którym jest ciało nasze.

Zważmy teraz, że twierdza ta ma wiele różnych mieszkań, jedne na górze, drugie na dole, jedne po bokach, drugie we wnętrzu gmachu, a w samym pośrodku tych mieszkań jest jedno najważniejsze, w którym zachodzą najbardziej tajemne rzeczy pomiędzy Bogiem a duszą. Potrzeba, córki, byście dobrze zachowały w pamięci to porównanie; może za pomocą jego spodoba się Bogu dać wam niejakie poznanie łask, jakich On raczy użyczać duszom i różne ich rodzaje, o ile poznanie ich jest dla nas rzeczą możliwą. Łask tych bowiem jest takie (s.226) mnóstwo i taka ich rozmaitość, że poznać wszystkich żaden człowiek nie zdoła, a tym bardziej taka nędza, jaką ja jestem. Jeśli Pan zechce którym użyczyć tych łask, wielka to będzie dla nich pociecha wiedzieć o tych darach; jeśli inne ich nie otrzymają, sama wiadomość o nich będzie im pobudką do wysławiania wielkiej dobroci Pana. Podobnie bowiem, jak rozważanie tych rzeczy, które są w niebie i rozkoszy, jakich tam używają błogosławieni, nie tylko żadnej szkody nam przynieść nie może, ale owszem radością napełnia nam serce i pobudza nas, abyśmy usiłowali osiągnąć to szczęście, którym cieszą się święci — tak również nie ma obawy, by nam co zaszkodzić miało poznanie tej prawdy istotnej, że Bóg tak wielki, jeszcze w tym wygnaniu ziemskim udziela siebie takim nędznym, jak my, cuchnącym robakom; przeciwnie, poznanie tego może nas tylko pobudzić do umiłowania tej tak łaskawej dobroci i tego nieskończonego miłosierdzia. Kto by istotnie gorszył się z tej prawdy, że nie ma w tym żadnego niepodobieństwa, by Bóg jeszcze na tej ziemi takich łask użyczał, w tym, twierdzę to bez wahania, nie ma ani pokory, ani miłości bliźniego; bo gdyby te dwie cnoty posiadał, jakżeż nie miałby się cieszyć z tego, że Bóg brata jego takimi darami ubogaca, zwłaszcza że ta boska hojność Pana względem innych bynajmniej Mu nie przeszkadza, by i nas z równą hojnością obdarzył? Jak to więc być może, by nie cieszył się z tego, że Boski Majestat Jego raczy w taki sposób objawić, nad kim zechce, wielmożność swoją? Nieraz udzielanie tych wielmożności Bożych jest tylko dla ich ukazania, czego mamy przykład na onym człowieku ślepym od urodzenia, o którym, na zapytanie Apostołów: Kto zgrzeszył, on, czy rodzice jego, że się niewidomym narodził? — Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale aby sprawy Boże w nim się objawiły. Zdarza się więc, że Pan, użyczając tych łask jednym duszom raczej niż drugim, użycza ich nie dlatego, by te były świętsze od tamtych, ale iżby się okazała wielmożność Jego, jak to uczynił świętemu Pawłowi i Magdalenie, a zatem, abyśmy Go wszyscy wielbili w stworzeniach Jego.

Twierdza wewnętrzna, mieszkanie I, rozdział 1,1-3