Święta Teresa Małgorzata od Najśw. Serca Jezusa
(Anna Maria Redi)
1747 – 1770




Anna Maria Redi urodziła się w Arezzo we Włoszech 15 lipca 1747 roku.

Pochodziła ze szlachetnego i głęboko pobożnego rodu. W 1764 roku wstąpiła do klasztoru karmelitanek bosych we Florencji i otrzymała imię Teresy Małgorzaty od Najświętszego Serca Jezusa. Bóg obdarzył ją szczególnym mistycznym doświadczeniem słów św. Jana Apostoła "Bóg jest miłością". Czuła się powołana do życia ukrytego, realizowanego na drodze miłości i ofiary z siebie.

Prędko doszła do wielkiej świętości, co potwierdziła heroiczną miłością względem sióstr. Zmarła we Florencji 7 marca 1770 roku, mając dwadzieścia trzy lata. Papież Pius Xl ogłosił ją świętą w roku 1934.

wspomnienie liturgiczne

1 września

Notka biograficzna
świetej Teresy Małgorzaty Redi

Urodziła się 15 lipca 1747 r. w Arezzo, w szlacheckiej rodzinie Redi, i została ochrzczona imieniem Anna Maria. Wychowana w duchu szczerej pobożności, już w wieku sześciu lat była nazywana małą kontemplatyczką, gdyż wszystkich, którzy byli w stanie jej odpowiedzieć, pytała: "Powiedzcie mi, kim jest ten Bóg?" Jej skłonność do skupienia i modlitwy przybrała na sile w latach pensjonarskich, spędzonych w klasztorze benedyktyńskim św. Apolonii we Florencji, gdzie otrzymała dobre wykształcenie liturgiczne. W tym czasie jej życie duchowe umocniło się w pobożności eucharystycznej i maryjnej oraz (pomimo sprzeciwów otoczenia skłonnego do jansenizmu) w oddaniu Najświętszemu Sercu, do którego przygotowywał ją jej bardzo pobożny ojciec, Ignacy Redi (był dla niej także ojcem duchowym).

Po powrocie do domu wyjawiła swoje pragnienie wstąpienia do Karmelu. Upewniła się w nim w ciągu ostatnich miesięcy przyklasztornej szkoły i 1 września 1764 roku wstąpiła do klasztoru św. Teresy we Florencji, gdzie przywdziała habit karmelitański 11 marca 1765 roku, przyjmując imię Teresa Małgorzata od Najśw. Serca Jezusa. Bóg obdarzył ją szczególnym mistycznym doświadczeniem słów św. Pawła Apostoła: "Bóg jest miłością". Czuła się powołana do życia ukrytego, realizowanego na drodze miłości i ofiary z siebie. Prędko doszła do wielkiej świętości, co potwierdziła heroiczną miłością względem sióstr. Zmarła na zapalenie otrzewnej we Florencji 7 marca 1770 roku, mając dwadzieścia trzy lata. Papież Pius XI ogłosił ją błogosławioną 9 czerwca 1929 roku, a świętą 13 marca 1934 roku.

Duchowe itinerarium św. Teresy Małgorzaty Redi
W obliczu Bożej tajemnicy
o. Placyd Ogórek OCD

Nie jest nowością stwierdzenie, iż wielu ludzi chciałoby uświęcać świętych na swój ludzki sposób, a nie na Boży sposób i właściwymi Bogu metodami uświęcania każdego ze świętych. Chociaż jest jedna świętość, w której uczestniczą wszyscy święci, zbliżając się i upodabniając do jedynego Bosko-ludzkiego Wzoru, którym jest Wcielone Odwieczne Słowo Boga Ojca, Bóg i Człowiek, Jezus Chrystus, to jednak każdy ze świętych uświęcony zostaje w sposób jedyny i niepowtarzalny. Z tego też punktu widzenia świętości jako odpowiedzi na uprzedzający dar Bożej świętości, przekazywany w aktualnej ekonomii zbawienia, udzielanej nam przez Jezusa Chrystusa mocą Ducha Świętego w Kościele Chrystusowym przez sakramenty, widzialne znaki Bożej obecności, możemy powiedzieć, iż tyle jest rodzajów świętości, ilu jest świętych.

"Każdy z nich jest osobnym, niepowtarzalnym światem, nad którego głębią dostajemy zawrotu głowy, którego bogactwo nas oszałamia". Dlatego nie jesteśmy wcale zbyt pewni, iż współczesne tzw. "odbrązawianie świętych" ukazuje nam ich najprawdziwsze oblicze. Czy zestawiając np. Złotą legendę Jakuba de Voragine z nowoczesną pozycją W. Nigga O wielkich świętych inaczej mamy prawo stwierdzić, iż do końca odkryliśmy tajemnicę świętych?

Podjęcie tematu Duchowe itinerarium św. Teresy Małgorzaty Redi jest zadaniem poważnie ryzykownym. Prawda o życiu świętych i ich wewnętrznej, duchowej tajemnicy wyraża się w ich wierności wobec Bożego wezwania i natchnień Ducha Świętego oraz w ich umiejętności odczytania znaków czasu. Święci ukazują naocznie, w sposób najbardziej przekonujący, jak być w pełni chrześcijaninem, wiernym uczniem Jezusa; jak żyć w pełni wiarą i miłością. Ukazują oni Ewangelię jako siłę, która żyje i odradza świat także w czasach nam współczesnych.

Po dokonaniu tych kilku koniecznych, zdaniem prelegenta, wprowadzających uwag, aby uniknąć pewnych nieporozumień oraz potrzeby intelektualne duchowej świadomości, na jakim terenie podejmujemy refleksję – proponuję, abyśmy zatrzymali się na kilku punktach jako integralnych momentach owej refleksji:

1. W obliczu Bożej tajemnicy. 2. W kręgu duchowości Karmelu. 3. Serce ukazujące drogę.

W obliczu Bożej tajemnicy

"Tajemnica duszy ludzkiej jest tajemnicą Boga" – uczy wielka mistrzyni życia duchowego (Mater spiritualium) doktor Kościoła, św. Teresa z Awili. "Tajniki ludzkiej duszy" są niedostępne nie tylko dla postronnego obserwatora, lecz także dla kierownika duchowego, który jest pokornym świadkiem owej tajemnicy, albowiem tylko wtedy może służyć autentyczną duchową pomocą, uwrażliwiając na wymagania łaski i umiejętnej odpowiedzi osoby kierowanej. Owej pokory wobec Bożej tajemnicy nie może zabraknąć przy naukowej teologicznej refleksji nad tajemnicami łask w ludzkim sercu.

Duchowość św. Teresy Małgorzaty Redi od Najświętszego Serca Jezusa, dziewicy, ujawnia się od momentu jej przyjścia na świat. Anna Maria Redi urodziła się w Arezzo we Włoszech 15 lipca 1747 roku. Jej rodzice Ignacy Redi i Kamila Ballati odznaczali się nie tylko znakomitością rodu, lecz również głęboką pobożnością. Nazajutrz w uroczystość Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel Anna Maria Redi została ochrzczona. Ten fakt chrztu w uroczystość Królowej Karmelu, co podkreśla Dekret kanonizacyjny Teresy Małgorzaty Redi, jak i dalszy bieg ziemskiego życia świętej Karmelitanki z Florencji, nie był bez szczególnego zrządzenia Opatrzności.

Wśród wielu źródłowych dokumentów pozwalających bliżej poznać życie, działalność i nauczanie poszczególnych świątobliwych osób, błogosławionych i świętych, szczególną rangę posiadają urzędowe dokumenty Kościoła w procesach postępowania kanonizacyjnego. Oprócz najstarszych źródeł historycznych, którymi są: vitae sanctorum, historiae, raccoltae miraculorum, decreta approbationis cultus, zebranych i opracowanych czy to w "Acta Sanctorum", czy też w różnego rodzaju krytycznych opracowaniach, słownikach hagiograficznych i encyklopediach, jak np. Bibliotheca Sanctorum czy Vies des saints, najcenniejsze są źródła przechowywane w Tajnym Archiwum Watykańskim oraz Archiwum Kongregacji Obrzędów i Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Są to urzędowe źródła aktów procesów kanonizacyjnych i beatyfikacyjnych. "Jako akta procesowe, według zasad prawa kanonicznego, mają kwalifikacje autentycznych, urzędowych, publicznych i wiarygodnych dokumentów".

Oto świadectwo urzędowego głosu Kościoła o św. Teresie Małgorzacie Redi:

"Odkąd zaczęła używać rozumu, była zdominowana przez Bożą miłość do tego stopnia, że nie potrafiła nigdy miłować, czegokolwiek czynić czy poszukiwać poza Bogiem. Ten płomień Bożej miłości tak bardzo ją potem ogarnął, że nic nie wydawało się jej tak przykre, trudne i uciążliwe, by tego nie mogła odważnie pokonać tą miłością. Nawet sama śmierć była jej dopełnieniem; dlatego można odnieść do niej, wedle rozumienia św. Augustyna, słowa Księgi Powtórzonego Prawa: Dominus Deus tuus ignis consumens est".

O. Gabriel od św. Marii Magdaleny w swoim szczegółowym studium teologicznym La spiritualità di s. Teresa Margherita Redi del Cuore di Gesù. "Abscondita cum Christo in Deo", mówiąc o jej najwcześniejszych latach życia, stwierdza:

"Posiadała żywy i gorący temperament, wrażliwy i czuły, równoważony poczuciem rzeczywistości i skuteczną wolą panowania nad sobą; była osobą mistyczną i czynną, zanurzona w najbardziej wzniosłej kontemplacji, a jednocześnie chodzącą po ziemi i odpowiadającą na wymagania życia codziennego. Anna Maria Redi była prawdziwie córką swojej etruskiej ziemi o krwi łacińskiej".

Jeśli byłoby wolno porównać, nie dlatego, aby przeciwstawiać osoby świętych, lecz spojrzeć w głębię Bożej tajemnicy, którą jest niepowtarzalność duchowej wspinaczki ku szczytom Bożej świętości – osobę świętej Karmelitanki z Florencji można porównać do jej świętych współsióstr w Karmelu Terezjańskim: św. Teresy z Lisieux i bł. Elżbiety z Dijon, to nie można nie dostrzec, jak Pan Bóg prowadzi na szczyty Karmelu każdego ze świętych w swojej cudownej niepowtarzalności.

Tytułem porównania o bł. Elżbiecie z okresu jej dzieciństwa, którego początki spędziła w Bourges, dowiadujemy się, iż nie była "świętą od urodzenia", wręcz przeciwnie: jako córka i wnuczka wojskowych miała naturę choleryczną, bardzo gwałtowną.

Okres jej dzieciństwa to czas ustawicznie powtarzających się wybuchów złości, kiedy czasami zamykała się w pokoju i krzyczała rozjątrzona, kopiąc drzwi i tupiąc. Matce, pragnącej uczyć ją łagodności, nie pozostawało nic innego, jak czekać, aż burza sama się uspokoi, dopiero wtedy mogła przemawiać do niej, ucząc przezwyciężania w miłości. Kapłan przygotowujący ją do pierwszej Komunii Świętej miał powiedzieć o niej, że z podobnym temperamentem zostanie ona albo świętą, albo demonem.

A św. Teresa z Lisieux, "cudowna w swej bezcudowności", również niepowtarzalna w swej duchowej oryginalności, doświadczyła szczególnie po przedwczesnej śmierci swej matki trudnego okresu względnej duchowej dezintegracji. W Dziejach duszy wyznaje wprost: "Mając taką naturę, łatwo stałabym się bardzo niedobrą, a może nawet poszłabym na zatracenie, gdyby mnie nie wychowywali rodzice cnotliwi, albo gdybym była rozpieszczana… Ale Jezus czuwał nad swoją małą oblubienicą, aby wszystko wyszło jej na dobre, dozwolił, że wady wcześnie karcone posłużyły jej do postępu w doskonałości".

Kiedy powracamy do świętej Karmelitanki z Florencji, Teresy Małgorzaty Redi, dostrzegamy nie tylko subtelną, wprost niebiańską, niepowtarzalność duchowego piękna. Samorzutnie narzucają się w myśli i sercu słowa Świętej Liturgii Kościoła na uroczystość Wszystkich Świętych: "Mirabilis Deus in Sanctis suis". Jakże jest przedziwnie cudowny Bóg w swoich Świętych.

Duchowa droga Anny Marii Redi najpierw w kręgu domu rodzinnego, a następnie jako karmelitanki Teresy Małgorzaty, nie jest nigdy drogą samotnego wędrowca. Co więcej, można z wielkim prawdopodobieństwem wypowiedzieć stwierdzenie, iż jej duchowa droga stanowi pośrednio także świadectwo zarówno dla żywej duchowości domu rodzinnego, jak również będzie świadectwem o wielkiej gorliwości Karmelu Terezjańskiego, w którym osiąga szczyty duchowej doskonałości.

Rodzice Anny Marii Redi, ojciec Ignacy Redi i matka Kamila Ballati, należeli do owych starożytnych szlacheckich rodzin, które utożsamiały szlachectwo z gorliwością wiary katolickiej. W rodzinnym domu Redich panował duchowy klimat pogodnej wierności Bogu. W takiej szkole wzrastała duchowo w pierwszych latach życia Anna Maria. Ów duchowy klimat rodzinnego domu Anny Marii można z całą słusznością scharakteryzować słowami:

"Jezus uważał za konieczne wnieść przede wszystkim w stosunki rodzinne: świętość, piękno i siłę, by powstać mogło arcydzieło człowieka, zrodzonego z Boga. Dokonał tego, zapewniając duszy człowieka atmosferę czystą i zdrową, atmosferę prawdy, idealnego dążenia woli i gotowość do boju".

Zarówno matka, jak i ojciec Anny Marii kształtują duchową subtelność swego dziecka. Autobiografowie podkreślają jednak wyjątkową, rzadko spotykaną duchową więź ojcowską, miłość ojca wobec dziecka w harmonijnej jedności natury i łaski.

Kiedy Anna Maria przychodzi na świat, jej ojciec ma 27 lat. Odczuwa szczególną miłość do tego dziecka, która to miłość stanie się jeszcze bardziej świadoma, gdy mała Anna Maria zacznie objawiać ewidentną skłonność ducha, kierując się instynktownie ku Bogu. Ojciec jej dogadza, lecz nie jest to wyrazem "ślepej" ojcowskiej miłości. Jego czułe towarzystwo dla tego dziecka przeniknięte jest równocześnie ożywiającą i przenikającą wszystkie szczegóły życia codziennego miłością nadprzyrodzoną. Czułe i subtelne towarzystwo ojca stwarza doskonałą płaszczyznę dla przekazywania nadprzyrodzonych skarbów w dziecięce serce. Uczy je religii i modlitwy. Nawiązuje się cudowna nić porozumienia pomiędzy tym młodym ojcem a tą niewinną dziewczynką. Słusznie pisze jej biograf:

"Jest to kwiat z nieba pośród kwiatów w willi Redich; blondynka o czystych niebieskich oczach; jest tak mała i delikatna, że nawet jego młody wygląd [ojca] nabiera przy niej rysów czcigodnych. Jest to pogodny obraz chrześcijańskiego ojcostwa, które jest odbiciem Ojcostwa Boga".

Kształtowanie takiej duchowej postawy naturalnego ojcostwa, które byłoby zdolne stać się odbiciem ojcostwa Boga, nie dokonuje się nagle i bez uprzednich uwarunkowań. Już znacznie wcześniej Ignacy, ojciec Anny Marii, w latach swojej młodości jawi się jako człowiek modlitwy. Zdaje sobie sprawę z wymagań stanu oraz klasy społecznej. Jednakże to nie staje na przeszkodzie relacji do Bożych spraw, realizując autentyczne życie chrześcijańskie. Nie dziwi wobec tego fakt, iż pragnie, by pobożność jego dzieci spontanicznie wypływała z życia i stawała się harmonijną jednością. Jest mądrym wychowawcą, który nie narzuca bezdusznych schematów życia, lecz własnym przykładem zaprasza i przekonuje. Jako dobry ojciec nie waha się chętnie uczestniczyć w zabawach dzieci.

Niech wolno będzie w tym momencie posłużyć się dla scharakteryzowania duchowego bogactwa i żywej chrześcijańskiej religijności rodzinnego domu Anny Marii Redi słowami Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym:

"Rodzina jest szkołą pełniejszego człowieczeństwa. Aby zaś mogła ona osiągnąć pełnię swego życia i posłannictwa, potrzebna jest życzliwa łączność duchowa i wspólna zgoda małżonków, a także gorliwa współpraca w zakresie wychowania dzieci. Bardzo pomocna w ich kształtowaniu jest czynna obecność ojca, ale powinna być również zapewniona domowa opieka matki, jakiej wymagają zwłaszcza młodsze dzieci […] Chrześcijanie, wyzyskując czas obecny i odróżniając sprawy wieczne od podlegających zmianie, gorliwie popierają dobro małżeństwa i rodziny, zarówno świadectwem własnego życia, jak i zgodnym współdziałaniem z ludźmi dobrej woli. […] Wielką pomocą w osiągnięciu tego celu będą: chrześcijańska formacja wiernych, prawidłowe sumienie moralne ludzi, a także mądrość i doświadczenie teologów" (GS 52).

Anna Maria Redi formowana do głębokiego ducha pobożności od lat dziecięcych ujawniała szczególną predyspozycję do skupienia i do modlitwy, co rozwinęło się w latach, kiedy przebywała w szkole benedyktyńskiej św. Apolonii we Florencji. W tej szkole otrzymuje gruntowną formację liturgiczną. W ten sposób jej życie duchowe zostaje pogłębione i ubogacone w pobożności eucharystycznej, a także duchowości maryjnej. Nade wszystko zaś stanie się wzorem doskonałego nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusowego, do czego prowadził ją już w dzieciństwie ojciec, człowiek głębokiego życia duchowego.

Zarysowana tutaj pokrótce bosko-ludzka inicjacja w zbawcze tajemnice świętej wiary chrześcijańskiej oraz w nurt autentycznego chrześcijańskiego życia, w rodzinnym domu Redich, stały się fundamentalną podstawą dynamicznego rozwoju ku szczytom świętości Anny Marii. 1 września 1764 roku Anna Maria Redi wstępuje do Karmelu we Florencji. W ciągu pięciu lat życia zakonnego osiągnie najwyższe stopnie kontemplacji, ukazując, że potrafiła – mądrością świętych i mocą Ducha Świętego – zrozumieć, przejąć i przyswoić w pełni duchowość Karmelu.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Duchowe itinerarium św. Teresy Małgorzaty Redi
W kręgu duchowości Karmelu
o. Placyd Ogórek OCD
 

Anna Maria Redi, mając w roku 1764 lat siedemnaście, czuje w sobie szczególne natchnienie św. Matki Teresy z Awili, reformatorki Karmelu, i wstępuje do Karmelu we Florencji. W Karmelu otrzymuje imię Teresy Małgorzaty od Najświętszego Serca Jezusa. Ów predykat: od Najświętszego Serca Jezusa okaże się najprawdziwszym nomen-omen.

Duchowość Teresy Małgorzaty od Najświętszego Serca Jezusa, osadzona już od pierwszych dziecięcych lat w sprzyjającym klimacie żywej chrześcijańskiej duchowości rodzinnego domu, w szczególności oparta na przykładzie głębokiej religijności jej rodziców, otrzymuje w Karmelu nowe inspiracje w kontekście nieprzeciętnej gorliwości w przestrzeganiu zakonnej obserwy przez współsiostry florenckiego Karmelu.

Klasztor św. Teresy we Florencji był "doskonałym wieczernikiem zakonnej obserwy". W czasie, gdy św. Teresa Małgorzata Redi żyła we florenckim Karmelu Terezjańskim, duch wielkiej zakonnej gorliwości kształtował w całej rozciągłości wszystkie relacje ze światem zewnętrznym. Przede wszystkim zaś karmelitańska wspólnota rodzinna tegoż Karmelu, duchowych córek świętej Reformatorki Karmelu stanowiła Wspólnotę Mistycznego Ciała Chrystusa, w której sam Duch Święty ożywiał i tworzył siostrzaną wspólnotę ożywioną jednym duchem i jednym sercem (por. Dz 4, 32). W relacjach pomiędzy siostrami panowała żywa miłość bliźniego, całkowite posłuszeństwo i powszechna praktyka głębokiej pokory. Cnoty, które przez św. Teresę od Jezusa były szczególnie zalecane, były wiernie praktykowane przez wszystkie zakonnice Karmelu florenckiego.

Wierna praktyka cnót w Karmelu we Florencji, szczególnie zalecanych przez świętą Reformatorkę, stanowiła żywy przykład dla młodszych sióstr, które przyjmowały ten wzór jako żywe wcielenie zakonnej obserwy. Godny szczególnego podkreślenia jest fakt, iż również wiele starszych i słabych na zdrowiu sióstr nadal praktykowało wierność Regule i przepisom zakonnym z prawdziwie Eliaszowym zapałem. Słaby stan zdrowia wielu z nich, zachowujących wierność duchowi Karmelu w pierwotnej gorliwości, połączonej z wiernością miłości siostrzanej zgodnie z zaleceniem św. Teresy z Awili, stały się dla Teresy Małgorzaty od Najświętszego Serca Jezusowego przynaglającym przykładem wspaniałomyślnej i budującej wierności.

Spoglądając na duchową drogę św. Teresy Małgorzaty Redi, która dla postronnego obserwatora zawsze pozostaje Bożą tajemnicą domagającą się postawy intelektualnej pokory, a która w istocie jest postawą życia w prawdzie wobec Boga, siebie i bliźnich, należy równocześnie w imię tej prawdy odnosić się z niejaką rezerwą do niektórych stwierdzeń rozmaitych biografów świętych. Otóż w pewnym urzędowym dokumencie czytamy takie słowa o św. Teresie Małgorzacie Redi: "Wstąpiła do Karmelu we Florencji i tu okazała się zaraz nie nowicjuszką, ale doskonałą we wszystkich cnotach zakonnicą". Czyż nie dostrzegamy w tym sformułowaniu nie tylko ducha epoki (XVIII w.), lecz także swoistego pobożnego kłamstwa? Czy owa doskonałość "we wszystkich cnotach" była już gotowym monolitem duchowym, czy raczej duchowym programem zaplanowanym przez Boga na całe życie? Lękałbym się prosić samą św. Teresę Małgorzatę od Najświętszego Serca Jezusowego, aby zechciała osobiście skonfrontować się z tego rodzaju duchową "prowokacją". Z pewnością na tego rodzaju "prowokacje" zwykle niebiosa odpowiadają milczeniem, a jeśli usłyszelibyśmy odpowiedź, to mogłaby ona być dla nas wszystkich wielkim wstrząsem duchowym i przestrogą na przyszłość, jak to się stało pod koniec życia św. Jana Bosko, aby tego rodzaju "konfrontacji" nie prowokować.

Duchowa droga Świętej Karmelitanki klasztoru św. Teresy we Florencji wiodła ku szczytom duchowej dojrzałości na miarę Chrystusowej pełni, w nieustannym dynamizmie duchowej wspinaczki w klimacie karmelitańskiej duchowości. Duchowość karmelitańska, co jest oczywiste, sytuuje się w kontekście duchowości chrześcijańskiej całego Kościoła. Posiada ona jednak pewne specyficzne cechy. Są nimi przede wszystkim kontemplacyjny charakter, wyraźnie maryjny rys, duch Eliaszowej prorockiej żarliwości o chwałę Pana Zastępów, eklezjalny aspekt jako trwanie w sercu Kościoła.

Te wszystkie znamiona karmelitańskiej duchowości znajdujemy w wybitnym stopniu w duchowości Świętej Karmelitanki z Florencji.

Przypomnijmy w tym momencie jeszcze jeden fakt z życia Anny Marii Redi, zanim stała się karmelitanką. Mianowicie, kiedy Anna Maria przebywała w szkole u benedyktynek, początkowo myślała o pozostaniu w ich klasztorze. Jednakże we wrześniu 1763 roku niespodziewanie zwraca swoje pragnienia w stronę Karmelu. "Jest to wydarzenie nadzwyczajne, tym ważniejsze, że jedyne tego rodzaju w całym jej życiu. Nasza Teresa [Małgorzata Redi] nie jest świętą «od objawień»". Całe jej duchowe życie, przez wszystkie dni jej doczesnej pielgrzymki jest postępowaniem "w nagiej wierze", o której mówi św. Jan od Krzyża. A jednak jej decyzja wstąpienia do Karmelu bierze początek z pewnej nadprzyrodzonej "rozmowy".

Jej duchowość, znajdująca najdoskonalszy klimat w Karmelu, będzie całkowicie skoncentrowana na miłości Jezusa, na Najświętszym Sercu Jezusowym i sakramencie Eucharystii. W Karmelu znajduje odpowiedni klimat, w którym pogłębia się jej skupienie ducha, a potrzeba złożenia całkowitej ofiary z samej siebie staje się coraz bardziej przynaglająca. Wszystko to dokonuje się w najgłębszej tajemnicy pomiędzy nią a Bogiem, który coraz bardziej ją zdobywa dla Siebie.

Św. Teresa Małgorzata Redi od Najświętszego Serca Jezusa "Boską miłość łączyła z najgorętszą miłością bliźniego, szczególnie w odniesieniu do biednych grzeszników, za których ochotnie poświęciła siebie Bogu na ofiarę. Wobec współsióstr, zwłaszcza chorych, zawsze odznaczała się pokorną słodyczą i doskonałym wyrzeczeniem siebie, tak że wydawała się być aniołem miłości".

Święta Karmelitanka z Florencji okazuje się wierną uczennicą i duchową córką wielkiej Reformatorki Karmelu. Mistrzyni życia duchowego z Awili, ograniczając do minimum łączność ze światem zewnętrznym, w jeszcze większym stopniu niż mówiła o tym Reguła Pierwotna, zadbała, aby wewnątrz klasztorów karmelitanek bosych rozwijała się serdeczna atmosfera rodzinna.

Reformatorka Karmelu była dla Świętej Karmelitanki z Florencji nauczycielką i pedagogiem, potwierdzając własnym przykładem wielowiekową tradycję życia zakonnego, według której klasztor jest szkołą służby Bożej, gdzie absolutnie niczemu nie wolno dawać pierwszeństwa przed miłością Jezusa Chrystusa. Zakonnik (zakonnica), który wyłącza się duchowo ze wspólnoty rodziny zakonnej, odcina się od owego życiodajnego strumienia łaski, który płynie przez klasztor z wiecznie bijącego źródła, jakim jest Duch Święty. Duch Święty jest bowiem duszą – Boskim Duchem Ożywiającym – wspólnoty zakonnej, podobnie jak i duszą całego Kościoła.

Św. Teresa Małgorzata od Najświętszego Serca Jezusa "czciła także z najtkliwszą pobożnością Bogarodzicę Dziewicę jako wzór i opiekunkę swej dziewiczej czystości". Jedną z najgłębszych motywacji św. Teresy z Awili do podjęcia reformy Karmelu jest szczególna miłość do Zakonu, który nosi imię Najświętszej Maryi Panny z Góry Karmel. Trafnie zauważa Tomasz Merton, trapista z Gethsemani, iż prawdziwy duchowy instynkt świętych Karmelu trafiał prosto w sedno tej sprawy. Mistyka św. Teresy z Awili zakorzeniona jest z zwykłym i zdrowym rozsądku, ponieważ przyjmuje w całości naturę ludzką: taką, jaka ona jest. Doktryna św. Jana od Krzyża, którego wierną uczennicą jest Święta Karmelitanka z Florencji, podobnie jak jej Święta Siostra Karmelitanka z Lisieux, idzie jak najdalej w wyłączeniu tego wszystkiego, co byłoby spektakularnym heroizmem na rzecz heroizmu dnia powszedniego, "cudowności w swej bezcudowności", odrzucając wszelkie wizje, objawienia, słyszenia głosów czy ekstazy, na rzecz "wiary w ciemności".

Istotne znaczenie maryjnego wymiaru duchowości karmelitańskiej jako integralnego elementu tejże duchowości tłumaczy, dlaczego w duchowości św. Teresy Małgorzaty Redi widzimy oddanie się miłości Bożej Miłości "na całego". Bez tego duchowa wspinaczka na szczyty Karmelu byłaby niemożliwa, a równocześnie towarzyszy temu oddaniu Boży pokój i radość.

"Cały duch i ideał Karmelu jest implicite przeżywaniem na nowo tej wielkiej tajemnicy wiary przez Najświętszą Pannę, która jest błogosławiona, ponieważ uwierzyła (Łk 1, 45), i przez swoją wiarę wydała na świat Pana Majestatu w ludzkiej postaci. Można powiedzieć, że duch karmelitański, ożywiony na nowo przez reformatorskie dzieło św. Teresy od Jezusa, jest zasadniczo duchem pustyni, ideałem proroków, a Eliasz reprezentuje zewnętrzny, bardziej materialny aspekt tego ideału. Najświętsza Dziewica zaś jest źródłem i symbolem wewnętrznego ducha Karmelu. A to oznacza, że w dalszej perspektywie, duch pustyni i ideał proroczy Karmelu są zrozumiałe najlepiej przez tych, którzy weszli w ciemną noc wiary Maryi".

Szczególnie charakterystycznym rysem maryjnego aspektu karmelitańskiej duchowości w duchowym itinerarium świętej Teresy Małgorzaty od Najświętszego Serca Jezusa jest czystość jej dziewiczego serca. Dekret kanonizacyjny z dnia 18 1utego 1934 roku daje wymowne świadectwo w tym względzie:

"Pomiędzy najpiękniejszymi wotami Boskiego Odkupienia, zrodzonymi z Krwi Chrystusowej, jasnym blaskiem lśni chwała dziewictwa, które jakby przeniesione w sfery anielskie, wyzbywszy się przyziemności, porywającymi skrzydłami wzlatuje ku Bogu. Jakże radosnym jest, że przy końcu tego świętego roku [1934], możemy wziąć z dziewiczego orszaku, śnieżnej białości Kwiat – Teresę Małgorzatę od Najświętszego Serca Jezusa i wynieść ją na ołtarze, aby świeciła jaśniej Kościołowi i tchnęła na cały świat słodki zapach Chrystusa".

"Człowiek oddany wielkiej sprawie musi jej nieść w darze wielkie serce. Ten, kto idzie zdobywać góry, musi zapomnieć o kretowiskach" – mówi poeta. Święta Teresa Małgorzata Redi, wierna uczennica wielkiej mistrzyni życia duchowego, Reformatorki Karmelu, ukazuje się w Kościele Chrystusowym jako prawdziwy karmelitański Orzeł. Jej Niebieska Patronka i duchowa Matka Reformowanego Karmelu pragnęła, aby jej duchowe córki były prawdziwymi orłami. Najpewniejszym Bożym kryterium tego "szybowania" jest właśnie moralna sprawność określana słowem czystość. Czystość przygotowuje ludzkie serca do miłości uniwersalnej, sięgającej Tajemnicy Boskości i obejmującej wszystkich ludzi.

Cnota czystości uwalniająca ludzkie serce z egoistycznej skorupy ślimaka, z egzystencji zamknięcia się na nizinach oparów ludzkich namiętności i zmysłowych przyjemności błędnie utożsamianych z prawdziwym szczęściem, pozwala ujrzeć Boże i ludzkie tajemnice.

"Błogosławieni czystego serca..." (Mt 5, 8). "Miłość jest wtedy czysta, kiedy jest Boża, kiedy czerpie swoje siły ze źródła, którym jest sam Bóg […] Miłość Boża przyjęta przez człowieka jest czysta i może być przekazywana". "Człowiek nigdy nie będzie mógł okazać miłości drugiemu człowiekowi, gdy sam nie będzie napełniony miłością Bożą".

Prawdziwa miłość, która nie zamyka się w sobie, nie jest miłością "zakonserwowaną i nieudzielną", lecz jest udzielana bliźnim w niewyczerpanej pełni Bożego bezmiaru, zdolna jest do wielkiego ducha ofiarności. Aby podejmować wielkie zadania, trzeba posiadać wielkiego ducha ofiarności. Tutaj również kryje się tajemnica i klucz do odczytania kolejnej tajemnicy: radosnej służby Bogu. Radosny klimat domu rodzinnego, w którym wzrastała Anna Maria Redi, domu, w którym "służy się Bogu w sposób pogodny", zostaje pogłębiony i ubogacony, mimo iż "aż do końca swoich dni będzie postępować drogą nagiej wiary, o której mówi św. Jan od Krzyża".


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Duchowe itinerarium św. Teresy Małgorzaty Redi
Serce ukazujące drogę
o. Placyd Ogórek OCD
"Kochający Boga wiedzą o Nim najwięcej". Kiedy Zmartwychwstały Chrystus ukazał się nad brzegiem Morza Tyberiadzkiego, pierwszym z uczniów, który Go rozpoznał i powiedział: "To jest Pan!", był ten uczeń, którego Jezus miłował (J 21, 7). Św. Teresa Małgorzata Redi, żyjąca około sto lat później niż jej druga patronka – św. Małgorzata Maria Alacoque, otrzymała jako predykat: "od Najświętszego Serca Jezusa".

Pamiętamy, iż kult do Bożego Serca Jezusa, zaszczepiony już w domu rodzinnym Anny Marii Redi w szczególny sposób przez jej ojca Ignacego, w późniejszym życiu Karmelitanki z Florencji znaczył nieporównywalnie więcej niż tylko przysłowiowy omen – znak, przepowiednia. Radykalna miłość, która objawiła się na Krzyżu jako Bóg bezgranicznie oddający Siebie, stała się w życiu św. Teresy Małgorzaty od Najświętszego Serca Jezusa Drogą, Prawdą, Życiem i Miłością.

Wymowne świadectwo w tym względzie daje nam kolejne odwołanie się do Akt kanonizacyjnych Teresy Małgorzaty Redi:

"Miłość ta nie może nigdy dorównać nieskończonej miłości Boga, a to przedziwnie wzniosłe pragnienie niedopełnionej miłości tak udręcza duszę, że wydaje się jej jakby była okryta ciemną nocą i pozbawiona miłości Boga. Miłość bowiem, im jest głębsza, tym mniejsza wydaje się sobie, a im bardziej dusza przez męczeństwo serca jest z Chrystusem przybita do krzyża, tym więcej nabywa obfitych owoców odkupienia dla siebie i dla innych. Zatem najczystsze i najwznioślejsze w Kościele są te dusze, które przez cierpienie, miłość oraz modlitwę wspierają wszystkich ukrytym apostolstwem".

Pozornie ukryta we florenckim karmelitańskim klasztorze siostra Teresa Małgorzata od Najświętszego Serca Jezusa stała się "ofiarą całkowicie oddaną Bogu za grzeszników", wyniszczającą się w cierpieniu dla chwały Oblubieńca, dla dusz Krwią Jego odkupionych. Stała się cichą apostołką Boskiej Miłości Serca Jezusowego w dobrowolnie przyjętej ofierze cierpienia, odnajdując w tym nabożeństwie środek zbawiennej przemiany człowieka. Żyjąc w ścisłej klauzurze klasztornej, była równocześnie otwarta całym umysłem, sercem i ofiarą miłości na wzór Boskiego Serca Jezusowego na wszystkie troski Kościoła, świata i zbawienie wszystkich dusz ludzkich.

Ostatnie trzy lata życia świętej Karmelitanki z Florencji, Siostry Teresy Małgorzaty od Najświętszego Serca Jezusa są całkowicie, świadomie nakierowane na to, by jak najwierniej odpowiedzieć woli Bożej. Począwszy od osobistych rekolekcji w roku 1768, "nie żyje niczym innym jak wypełnieniem woli Bożej". W postanowieniach rekolekcyjnych z tegoż roku stara się z jak największa gorliwością "odpowiedzieć miłością, na miłość w całkowitym oddaniu siebie". Świadoma jednak własnej ludzkiej ograniczoności zwraca się do Boga, posługując się plurale majestaticum:

"Mój Boże, wiecie o tym, że znajduję się w tym stanie, w którym potrzebuję Waszej specjalnej pomocy. By ofiarować się cała i bez zastrzeżeń na działanie miłości […] Tylko Wy od tej chwili i w przyszłości możecie być władającym w moim sercu […] Chcę Was kochać miłością cierpliwą, miłością, która umarła [dla siebie], miłością, która nie żyje inaczej jak tyko w Was, miłością, która działa, miłością wytrwałą".

Wyzwalając się od wszelkiej przeszkody, która mogłaby powstrzymywać rozwój doskonałej miłości w jej sercu, upodabniając się poprzez nabywanie w heroicznym stopniu duchowych cnót Serca Jezusowego, oddaje się bez zastrzeżeń Jego przekształcającej miłości:

"Niczego innego nie pragnę [jak tylko], aby być ofiarą Waszego Serca, spalona w ogniu Waszej świętej miłości".

Siostra Teresa Małgorzata od Najświętszego Serca Jezusa doskonale rozumie, iż źródłem świętej miłości, którą płonie i pragnie coraz bardziej płonąć, jest sam Duch Święty; nie ona sama jest centrum Boskiej tajemnicy jej serca, lecz jest tylko podmiotem. Dlatego nieustannie prosi Ducha Świętego o Jego Dar, który jest owocem Krzyża; nieustannie wzywa Jego pomocy, aby nie była "nigdy gnuśna w swoim sercu", aby nieustannie płonęła żarem tej Miłości Ducha Świętego i przekazywała innym. Jej osobiste zjednoczenie z Bogiem poprzez miłość na tym końcowym etapie doczesnej pielgrzymki trwa nieustannie. "Męczeństwo miłości było – jak potwierdził jej duchowy kierownik – najbardziej autentyczną przyczyną jej śmierci, ponieważ osiągnęła doskonały stan ofiary miłości przez Ogień przekształcający, któremu powierzyła w ukryciu i milczeniu, całe swoje życie".


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Charakterystyka duchowości św. Teresy Małgorzaty Redi
Doświadczenie Bożej miłości
o. Jerzy Gogola OCD

Pragniemy mówić o duchowości św. Teresy Małgorzaty wbrew temu, co utrzymują niektórzy znawcy przedmiotu: a mianowicie, że ona nie ma własnej duchowości. Oni oczywiście wiedzą, co mówią. Chodzi im o to, że "Teresa Małgorzata Redi jest karmelitanką bez atrybutów, bez posłannictwa, bez osobistej misji, bez szczególnej duchowości"; że swoją wierność, godną naszego naśladowania, zawarła nie w pisemnych przesłaniach dla świata, nie w dziełach, ale w swoim sposobie bycia. Była po prostu karmelitanką bosą, i to wszystko.

Ale czy to jest mało? Ludzie zużywają dziesiątki lat, by pod koniec mozolnych poszukiwań odkryć, że istotą ich misji w świecie i Kościele jest być autentycznym człowiekiem i chrześcijaninem. I nawet, jeżeli niektórzy święci przekazują światu ważne ewangeliczne przesłania, to i tak nie one są najważniejsze, ale ich święte życie, które samo przez się niesie z sobą ewangeliczne przesłanie.

Św. Teresa Małgorzata Redi posiada własną duchowość, ponieważ każdy wierzący posiada własną duchowość. O duchowości chrześcijańskiej mówimy bowiem wówczas, gdy człowiek całą swoją aktywność duchową, psychiczną i emocjonalną kieruje ku Bogu. Ona jednak posiada przede wszystkim duchowość Karmelu. Swoim życiem duchowym reprezentuje kwintesencję duchowości Karmelu, reprezentuje – jak się wyraził jeden z karmelitańskich generałów Zakonu – Karmel "chemicznie czysty". Dlatego w dokumentacji dotyczącej jej życia odnajdujemy nie tyle duchowość właściwą tylko dla Teresy Małgorzaty z Arezzo, ale raczej duchowość Karmelu w wydaniu Teresy Małgorzaty.

Ostatecznie należy uznać, że specyficzna duchowość naszej karmelitanki posiada zasadniczą konstrukcję w postaci duchowości chrześcijańskiej realizowanej w Karmelu klauzurowym. I przy takim założeniu możemy bez teologicznych niepokojów zająć się charakterystyką duchowości św. Teresy Małgorzaty Redi.

W naszej refleksji wyjdziemy od miłości Boga, która kształtowała jej duchowość, rozważymy dwa zasadnicze środki duchowego rozwoju w Karmelu, tj. przylgnięcie do Boga przez modlitwę i oderwanie od siebie przez wyrzeczenie, a zakończymy tematem miłości bliźniego, która jest uprzywilejowaną drogą miłości Boga, osiągnięcia oderwania od siebie i jednocześnie sprawdzian jakości swojego życia duchowego.

Duchowość św. Teresy Małgorzaty Redi jako odpowiedź na doświadczenie Bożej miłości

św. Teresa Małgorzata Redi rozumie życie duchowe jako dialog miłości pomiędzy nią a Bogiem. Najbardziej znaczące motto jej życia brzmi: "Odpłacić Bogu miłością za Jego miłość". Jedynym jej pragnieniem było miłowanie Boga – napisały karmelitanki bose z Florencji. O. Gabriel od św. M. Magdaleny, rozpoczynając opis jej życia duchowego zapowiada, że będzie mówił przede wszystkim o życiu miłości. Od pierwszych chwil swojego świadomego życia była zdominowana przez miłość Bożą, jak zanotowano w zeznaniach do procesu zwyczajnego. Jednak data przełomowa w doświadczeniu miłości Boga to styczeń 1767 roku, gdy ma 20 lat. Na ten okres przypada wielka łaska mistyczna polegająca na zrozumieniu słów Ewangelii: Deus charitas est. Nie należy jednak nastawiać się na odnalezienie w jej życiu duchowym wielkich nadzwyczajności. Św. Jan od Krzyża, który sam doświadczał tak wielu nadzwyczajności, kreśli w swoich dziełach drogę duchową opartą na czystej wierze i bezwarunkowej otwartości na działanie Ducha Świętego. Zjednoczenie z Bogiem osiągnięte przez naszą świętą karmelitankę jest żywą ilustracją nauki św. Jana od Krzyża.

Jej życie duchowe nie stanowi realizacji założonego przez siebie programu ascetycznego. Z teologicznego punktu widzenia dążenie człowieka do zjednoczenia z Bogiem zawsze stanowi odpowiedź na doświadczenie Bożej miłości.

Doświadczenie Boga miłości do tego stopnia jest widoczne w jej życiu duchowym, że bez wahania można je nazwać życiem mistycznym w klasycznym tego słowa znaczeniu. Miłość Boża, kiedy napotka w człowieku na otwartość, sprawia podwójny skutek: od strony negatywnej wypalenie egoizmu; od strony pozytywnej – życie niejako na fali Bożej miłości, podejmowanie wszystkich czynów z pobudek miłości. Znawcy duchowości naszej karmelitanki wykorzystują bez wahania symbol ognia dla wyrażenia dzieła, jakiego dokonywała w jej życiu miłość Boża. Ta miłość była dla niej ogniem trawiącym, w myśl biblijnego wersetu: Dominus tuus ignis consumens est. Tak uczynił o. Ildefons, jej spowiednik od nowicjatu aż do śmierci, za nim wielki znawca duchowości chrześcijańskiej i karmelitańskiej w szczególności, o. Gabriel od św. Marii Magdaleny, a w naszych czasach Giorgio Papásogli, który książce o życiu św. Teresy Małgorzaty Redi dał tytuł Nel Fuoco consumante [W trawiącym Ogniu]. I ta jest bardzo charakterystyczna cecha duchowości naszej świętej: nie jedna z wielu cech, ale cecha- -źródło wszystkich innych jej przejawów. "Duchowość św. Teresy Małgorzaty – pisze o. Gabriel – całkowicie przeniknięta jest pobożnością do Najświętszego Serca; stąd widzi ona swój akt ofiarowania umiejscowiony w Sercu Jezusa, w którym pragnie zamknąć się, aby uczestniczyć w Jego życiu. Dlatego chce być spaloną przez ten Boży ogień, który płonie w Sercu Jezusa".

Z tak pojętej doskonałości wprost rodzi się specyficzna koncepcja życia duchowego. Od strony czynnej: poszukiwanie miłości i otwartość na miłość Bożą, składanie siebie na całopalną ofiarę miłości. Od strony biernej, czy inaczej: mistycznej, pozwolenie, by ogień Boży tę ofiarę strawił; by Bóg stał się jej Panem we wszystkim, by Jego wola całkowicie ogarnęła ludzką wolę. O. Gabriel dzieli jej życie duchowe na dwa okresy, zgodnie z podziałem stosowanym dosyć powszechnie przez niektórych autorów duchowości minionych kilku wieków: okres ascetyczny i okres mistyczny. Ale ten podział służy mu tylko do podkreślenia dynamiki duchowego rozwoju św. Teresy Małgorzaty. W pierwszym okresie pod wpływem ukrytego Bożego działania podejmuje ona trud miłości; w okresie drugim pozwala się pociągać miłości Boga i przemieniać. Od strony teologicznej takich podziałów nie ma. Bóg nieustannie i niezmiennie jest ogniem trawiącym, a człowiek od samego początku jest tym, który jest przez Boga przemieniany. To tylko nasze ludzkie przeżywanie i doświadczenie każe dokonywać podobnych podziałów.

Chętnie podkreślamy zdanie św. Teresy z Lisieux, że od najmłodszych lat nie odmówiła Bogu niczego. Należy więc przytoczyć również podobne zdanie św. Teresy Małgorzaty, wypowiedziane ponad 120 lat wcześniej: "Jezus dobrze wie, że ja od niemowlęctwa [po włosku: fin da picciolina] pragnęłam się podobać tylko Jemu i stać się świętą". Jeżeli już robimy odniesienie do małej Teresy, trzeba także dodać, że Teresa Małgorzata wcześniej także złożyła akt ofiarowania się Miłości Trawiącej, i podobnie na dwa lata przed śmiercią. O. Gabriel od św. Marii Magdaleny, analizując te akty, stwierdza ich identyczny sens, a nawet strukturę.

Możemy pójść jeszcze dalej i powiedzieć, że św. Teresa Małgorzata Redi również miała swoją małą drogę, swój prosty sposób osiągnięcia świętości. Małą drogą świętej z Arezzo było ukrycie w Sercu Chrystusa, by pozwalać się przemieniać Jego miłości.

Cel ofiarowania się Miłości Trawiącej św. Teresa Małgorzata wyraża właśnie w stronie biernej: osiągnąć miłość podobną do tej, jaka płonie w sercu Jezusa. "Tak, mój Boże, niczego innego nie pragnę, jak tylko tego, by stać się doskonałą kopią Ciebie. A skoro Twoje życie było życiem ukrycia, pokory, miłości i ofiary, tym samym ma być od tej pory moje życie". Bł. Elżbieta pragnęła być "przedłużeniem człowieczeństwa Jezusa". Nasza święta z Arezzo pragnie być Jego doskonałą kopią. Studiując duchowość tych karmelitanek widzimy, że niezależnie od siebie, żyjąc w różnych epokach, a nawet środowiskach, dochodziły do tych samych istotnych odkryć, które w krótkim czasie pozwoliły im stanąć na szczytach świętości.

Takie formuły brzmią pięknie, jak pięknie brzmi samo pojęcie "miłość", ale one muszą być przełożone na język konkretnych zachowań. Taki plan życia duchowego nasza święta napisze z okazji profesji w roku 1766. Ogarnia on różne dziedziny psychicznej struktury człowieka, głównie zaś wolę i intelekt.

Najpierw mamy cztery postanowienia, które dotyczą wychowania woli: wyzbywać się "własnej woli" poprzez pełne i doskonałe posłuszeństwo; wyrzekać się poszukiwań przyjemności i zadowolenia poprzez umartwienie wszystkich władz, pragnień i uczuć; wyrzekać się pretensjonalności względem bliźnich poprzez praktykę delikatnej miłości, która potrafi bliźniego zrozumieć, ukryć jego błędy, usprawiedliwić braki; wyrzec się miłości własnej poprzez praktykę doskonałej pokory.

Wychowywać do miłości należy także intelekt tak, aby zajmował się Bogiem poprzez nieustanną modlitwę. Nasza karmelitanka ma tutaj do dyspozycji dwa środki: jeden dotyczy obrony przed wszystkim, co pochodzi tak ze świata zewnętrznego, jak i wewnętrznego, i odrywa myśl od Boga; drugi – środek pozytywny – dotyczy praktyki modlitwy: pragnie odprawiać dwie godziny rozmyślania, jak to jest przyjęte w Karmelu, bez względu na ewentualne trudności i praktykować pamięć na nieustanną Bożą obecność, co jest zarówno środkiem do modlitwy nieustannej, jak i jej owocem.

Ten kompletny plan pracy nad osiągnięciem ideału zostaje jeszcze uzupełniony przez wybór kierownika duchowego. Jest to punkt szczególnie trudny dla Teresy Małgorzaty. Pragnie realizować życie ukryte, a kierownictwo wymaga otwarcia się przed drugim człowiekiem. Ona jednak rozumie, że musi uświęcać się w Kościele. Mimo naturalnej niechęci do kierownictwa, poddaje mu się.

W planie tym nie ma wielkiej czy nawet żadnej nowości, gdyż taki plan ujęty jest w Przestrogach św. Jana od Krzyża, które wspólnoty karmelitanek bosych znały, ale jest w nim za to gwarancja skuteczności. Analizując te postanowienia, anonimo wy autor F.G. (prawdopodobnie Fr. Gabriele di s. M. Maddalena), odnajduje w nim dwa podstawowe środki pozwalające osiągnąć doskonałą miłość: całkowite oderwanie od siebie, przylgnięcie do Boga. Obydwa środki znajdują się w ścisłej zależności od siebie.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Charakterystyka duchowości św. Teresy Małgorzaty Redi
Modlitwa i kontemplacja
o. Jerzy Gogola OCD
Modlitwa jest wielkim środkiem spotkania człowieka z Bogiem, które – według św. Teresy – realizuje się przede wszystkim dzięki miłości. Modlitwa jest drogą do nabycia miłości i przemiany ludzkiego życia. Dlatego jest to absolutnie najważniejszy punkt, dzięki któremu buduje się i ujawnia duchowość każdego wierzącego. Każda karmelitanka ma być przede wszystkim człowiekiem modlitwy – zgodnie z charyzmatem Karmelu w Kościele. Od intensywności kontaktu z Bogiem zależy praktyka cnót, wyrzeczenie, miłość bliźniego i wszystkie inne elementy życia duchowego.

Św. Teresa Małgorzata, wychowana w atmosferze wielkiej pobożności, od dziecka objawia skłonności do skupienia i modlitwy. Według świadectwa świadków, zaledwie doszła do używania rozumu, pyta, kim jest Bóg? Zajmuje postawę kontemplacji, coraz więcej czasu poświęca modlitwie, gdy może, usuwa się z towarzystwa do swojego pokoju. Jej pobożność pogłębia się jeszcze bardziej w okresie pobytu w klasztorze benedyktynek św. Apolonii we Florencji, gdzie została oddana na wychowanie. Tam właśnie otrzymuje odpowiednie wykształcenie liturgiczne, tam jej życie duchowe pogłębia się dzięki pobożności eucharystycznej, maryjnej, do Najśw. Serca Jezusa, w którą wcześniej wprowadza ją własny ojciec, człowiek wielkiej pobożności. Mając 17 lat, wstępuje do Karmelu, gdzie przeżyła zaledwie 5 lat, ale w tym czasie osiągnęła najwyższe stopnie kontemplacji.

Karmelitanki przyjmujące ją do wspólnoty stwierdzają, że jest już uformowana na córkę Wielkiej Teresy. Jej miłość do Boga i skupienie dają się zauważyć już przy pierwszym kontakcie. Skupienie nie obejmowało tylko czasu modlitwy, ale rozciągało się na wszystkie zajęcia, także na te nie sprzyjające skupieniu.

Wymaganie ofiarowania Bogu całej swojej miłości i uwagi z natury rzeczy pociąga za sobą potrzebę radykalnej ascezy. Ona bardzo dobrze znała terezjańskie wymagania modlitwy, a więc i to, że asceza i praktyka solidnych cnót są jej fundamentem. O. Ildefons, jej spowiednik w ostatnich czterech latach życia, mówi o niezwykłej czystości jej wiary, która prowadziła ją do zjednoczenia z Bogiem, i o wzniosłej kontemplacji, już w okresie nowicjatu w 1765 roku. Do modlitwy wykorzystuje nie tylko pośrednictwo stworzeń, ale również bezpośrednią intuicję Bożej obecności.

W metodę modlitwy wprowadza ją już spowiednik w klasztorze benedyktynek św. Apolonii, o. Pellegrini, wręczając jej książkę do medytacji Il cibo dell’anima [Pokarm duchowy]. Także w Karmelu chętnie korzysta z lektury na modlitwie. Czyta Ewangelie, teksty z codziennej liturgii i dzieła św. Teresy. Prosta karmelitańska metoda polega na trwaniu w pogodnym kontakcie z Bogiem, porzucając wszelką troskę. Środki, jakie do tego prowadzą, nie są najważniejsze. Do takiej formy modlitwy czuła się pociągnięta od młodości. Św. Jan od Krzyża poucza, że kontemplacja początkowa charakteryzuje się miłosną uwagą skierowaną na Boga. Kiedy ma ona miejsce, nie czas na zmuszanie umysłu do rozmyślania. W miarę postępu w tej początkowej kontemplacji Bóg zaczyna udzielać się człowiekowi z coraz większą mocą.

Św. Teresa Małgorzata weszła na drogę czystej wiary, która najpewniej pozwala się prowadzić Duchowi Świętemu. Ulubionym misterium kontemplowanym przez nią była męka Chrystusa.

Podkreślić należy jej wierność dwom godzinom rozmyślania dziennie. Nie mogąc odprawić modlitwy wraz z innymi w przepisanym czasie z uwagi na służbę przy siostrach chorych i starszych, modli się po modlitwie brewiarzowej matutinum. Potrafiła zachować skupienie, nawet zajmując się psychicznie chorą siostrą, która była dla niej powodem prawdziwego męczeństwa, nie mówiąc już o konieczności wysłuchiwania od niej niepotrzebnych i bezwartościowych opowiadań. Jej postawa była do tego stopnia budująca, że jedna z sióstr, jak zeznaje, specjalnie szła popatrzeć przez chwilę na spacerującą z chorą siostrą Teresę Małgorzatę, bo to jej pomagało w praktyce modlitwy myślnej. Mimo zachowania skupienia i trwania w postawie modlitewnej w czasie przeznaczonym na modlitwę wspólnoty, nie czuła się zwolniona z jej odprawiania jeszcze raz wieczorem.

Specyficznym rysem karmelitańskiej duchowości, ujętym już w Regule, jest medytacja Bożego słowa dniem i nocą. Wszystkie inne zajęcia zakonnika podporządkowane są temu nakazowi. Modlitwa stała się dla niej czymś tak zwyczajnym, że towarzyszyła jej wśród wszystkich innych zajęć.

Jej skupienie wzbudziło nawet obawy sióstr co do jej stanu psychicznego. O. Prowincjał, po przeprowadzeniu z nią rozmowy, stwierdził, że wszystkie przejawy jej psychicznej nieobecności biorą się z nieustannej praktyki Bożej obecności.

Nasza Święta pyta o. Ildefonsa, czy jest to konieczne do wierności, by przy każdej nowej czynności polecać ją Bogu, gdyż tak była cały czas zajęta Bogiem, że nie zauważała, kiedy przechodzi od jednej czynności do drugiej. Odpowiedź jest oczywista: po co trudzić się nad czymś, co prowadzi do Bożej obecności, skoro już się doszło do przeżywania Bożej obecności w sposób trwały?

Były jednak w jej życiu duchowym liczne okresy, w których musiała w sposób czynny poszukiwać Bożej obecności. W tych wypadkach wzbudzała nie akty rozumu, ale serca, które dopiero pociągało za sobą myśl.

Towarzyszyła jej zawsze motywacja czynienia wszystkiego z miłości do Boga, gdyż często powtarzała innym: "Czyńmy to z miłości do Boga". Praktykę Bożej obecności uważa za jeden z najskuteczniejszych środków postępu w miłości, w myśl zasady: "Kto kocha Boga, zawsze o Nim pamięta".

W powołaniu karmelitanki zawsze może się pojawić problem związku kontemplacji z działaniem, symbolizowanych przez ewangeliczne postacie Marii i Marty. Codzienne życie Teresy Małgorzaty jako infirmerki było szczególnie pracowite. W Karmelu najważniejsza jest działalność wewnętrzna. Byłoby rzeczą bezsensowną rezygnowanie z działalności zewnętrznej, jak nauczanie, pełnienie dzieł apostolskich, a zajęcie się także działalnością, tyle że w klasztorze. Praca przyjęta z posłuszeństwa nie przeszkadzała jej w kontakcie z Bogiem, ale jeszcze pomagała. Widząc trudną sytuację wspólnoty, od początku pragnęła stać się małą służącą współsióstr. Sama twierdziła, że działając z posłuszeństwa, które zawiera Bożą obecność, nie cierpi na tym kontakt z Bogiem, bo Bóg nie może niszczyć własnego działa. Innymi słowy, wolą Bożą jest trwanie w Jego obecności, wolą Bożą jest wykonywanie codziennych obowiązków, a te dwie rzeczy nie powinny się wykluczać. Albo inne jej stwierdzenie: "Jeżeli w Bogu żyjemy i poruszamy się, nie wydaje mi się rzeczą możliwą, by Jego towarzystwo i Jego miłość miały uniemożliwiać nasze zewnętrzne działanie".

Jej spowiednik stwierdza nawet, trochę humorystycznie, że łatwiej jej było być nieustannie skupioną niż roztargnioną. O takim stanie duchowym mówi Wielka Teresa, że jest to stan trwałego zjednoczenia z Bogiem, w którym Maria i Marta stają się jedną osobą. Św. Teresa Małgorzata zna naukę o ewangelicznych siostrach i powtarza ją nawet swojemu spowiednikowi, że są siostrami, kochają się i zawsze powinny być razem.

Jakkolwiek nasza karmelitanka doświadczała niezwykłych momentów Bożej miłości, to wydoskonaliła się w modlitwie dopiero podczas próby. Szczególne próby ciemności i pustyni dosięgają ją w czasie ostatnich 2 lat życia. Św. Jan od Krzyża, tłumacząc cierpienia nocy biernej, mówi o wielkich otchłaniach we władzach duszy, których nic nie może zapełnić. Tego właśnie doświadczała Teresa Małgorzata. Nic z rzeczy stworzonych nie może zaspokoić ogromnych potrzeb duchowych człowieka, a Bóg, który jedyny mógłby je zapełnić, zdaje się być całkowicie nieobecny. Do tego dochodzi drugie dotkliwe cierpienie: przekonanie, że nie miłuje Boga dostatecznie. W takiej sytuacji modlitwa, która była całym jej życiem duchowym, staje się udręką. Ale i w tym stanie nie zaniedbuje modlitwy. Będąc w stanie próby, pisze do o. Ildefonsa: "Nie widzę innego ratunku, niż kierować się wiarą".

Zgodnie z nauką wielkich mistrzów Karmelu, takie cierpienia towarzyszą człowiekowi, który osiąga najwyższe szczyty kontemplacji.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Charakterystyka duchowości św. Teresy Małgorzaty Redi
Wyrzeczenie jako zjednoczenie z Ukrzyżowanym
o. Jerzy Gogola OCD
Przez wyrzeczenie się siebie będziemy tutaj także rozumieć umartwienie, pokutę i wszelkiego rodzaju krzyż. Cierpienie świętych nabiera swego sensu przez zjednoczenie z Chrystusem. W Jego misterium ujawnia się sens pozytywny – uczestnictwo w zbawczym cierpieniu Chrystusa, i sens negatywny – umartwienie złych skłonności. Najczęściej przy pokucie i umartwieniu uwzględnia się ten negatywny aspekt – śmierci dla miłości własnej. U Teresy Małgorzaty obserwujemy doskonałą hierarchię wartości tych dwóch elementów. Na pierwszym miejscu jest miłość do Ukrzyżowanego i zjednoczenie z Nim, natomiast wszelkie cierpienie podejmowane jest z miłości do Niego i jako wyraz Jego miłości. Bardzo wcześnie zrozumiała sens chrześcijańskiej pokuty i umartwienia. Po wstąpieniu do Karmelu nie potrzebowała nawet żadnego wprowadzenia w jego ostry styl życia. Przeciwnie, był problem z ograniczeniem jej zapału do umartwienia. Sens jej umartwienia można by wyrazić za o. Gabrielem: "Ukrzyżowana z Chrystusem". Jej zapału do pokuty nie wyjaśnia sama mentalność XVIII wieku, bo właśnie ci, którzy czuli się za nią odpowiedzialni, nigdy jej do niej nie skłaniali, ale zawsze musieli ją od pokuty powstrzymywać. Tę skłonność należy raczej tłumaczyć działaniem łaski. Od wczesnych lat żywi pobożność do Męki Chrystusa. Także pod tym względem była wierną uczennicą św. Jana od Krzyża, który pouczał: "Niech ci wystarcza Chrystus Ukrzyżowany, z Nim cierp i odpoczywaj…". Streszczeniem jej duchowości może być motto jej życia: "Cierpieć i milczeć z Chrystusem". Nie przez przypadek odnosimy do niej słowa św. Pawła z Listu do Kolosan o ukryciu z Chrystusem w Bogu (por. Kol 3, 3). Jeden z jej bilecików nosi napis: "Pamiętaj, że wstępując do zakonu, chciałaś wyrazić w sobie życie Ukrzyżowanego". Rozumiała, że ofiara z siebie w życiu zakonnym nie może być tylko jednym z jego elementów, ale wymiarem istotnym, będącym wyrazem przemiany w Ukrzyżowanego. W naszych czasach mówimy dokładnie to samo, konfrontując profesję zakonną z konsekracją eucharystyczną. Nasze życie powinno być całopalną ofiarą z siebie, złożoną z miłości razem z Chrystusem, na zbawienie świata. Nasza Święta przywłaszczyła sobie słowa św. Teresy Małgorzaty Alaquoque: "Nie wypada, by obok cierpiącego Oblubieńca, stała nieumartwiona oblubienica".

Jezus uczył: "Kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje" (Mt 16, 24). Podkreślona jest tutaj konieczność wewnętrznego umartwienia, by móc nieść własny krzyż. Zewnętrzne pokuty i umartwienia bez umartwienia wewnętrznego nie byłyby wartościowe. Świadkowie zeznają, że Teresa Małgorzata nie opuściła najmniejszej okazji do umartwienia. A to z natury rzeczy zakłada zapanowanie nad własną naturą, która nie tak łatwo daje się umartwić. Ale ona była umartwiona we wszystkich dziedzinach życia nawet bez żadnych zewnętrznych okazji. W wychowaniu swojej natury kierowała się wskazaniami św. Jana od Krzyża: "Usiłuj zawsze skłaniać się: nie ku temu, co łatwiejsze, lecz ku temu, co trudniejsze"; etc. Nasza Święta rozumie to na swój sposób: "Wszystko to nic, gdy chodzi o zdobycie czystej i prawdziwej miłości Boga".

Jej ostry program umartwienia zawierał dwa aspekty: jeden, nazywany w podręcznikach duchowości pokutą zwyczajną, który polega na przyjęciu krzyża obecnego w naszych codziennych obowiązkach i życiowych sytuacjach; drugi, nazywany pokutą nadzwyczajną, polega na osobistym poszukiwaniu umartwienia. Już ten pierwszy aspekt jest bardzo trudny, mimo że ten krzyż nie jest możliwy do uniknięcia. Człowiek chętnie narzeka, buntuje się, krytykuje trudną sytuację, choć nie ulży to ciężaru krzyża. Przychodzi pokusa, by zlekceważyć ten monotonny codzienny krzyż, a poszukać samemu umartwień, które nam bardziej odpowiadają. Św. Teresa Małgorzata szybko zrozumiała, że pokuta zwyczajna musi być na pierwszym miejscu: "Musisz pamiętać, że twoją Kalwarią jest klasztor, twoim krzyżem wierność codziennym obowiązkom, a gwoździami trzy śluby…" – zapisała. W tym rodzaju pokuty chodzi nie tylko o wierność obowiązkom, ale także o radosną akceptację niezależnych od nas okoliczności życia, jak pogoda czy humor bliźnich. Styl życia praktykowany w Karmelu jest bardzo ostry już bez szukania dodatkowych umartwień. Mała Teresa mówiła: "Na co przyda się wybór ostrego stylu życia, jeżeli potem staramy się oddalić wszystko, co sprawia cierpienie?". Teresa Małgorzata modli się na łożu śmierci o większą cierpliwość, by mogła lepiej cierpieć. Taką postawę tłumaczy tylko miłość Boża, która ją ożywiała.

Św. Teresa Małgorzata nie zadowoliła się pokutą zwyczajną, niezmordowanie poszukiwała umartwienia w każdej sytuacji. Oto jej postanowienie: "W każdym czasie i sytuacji postarać się o jakiś akt cierpienia". To postawa zupełnie niezrozumiała dla przeciętnego wierzącego, a w szczególności dla nas żyjących w epoce aptek, w których znajdziemy lekarstwo na każdy rodzaj cierpienia, a przynajmniej na jego chwilowe uśmierzenie. Tego typu umartwienia wymagają pozwolenia przełożonych lub spowiednika. Prosząc o nie, mawiała: "Czy nic nie mam robić dla nieba?". W grę wchodziły umartwienia typowe dla tamtych czasów, po których dzisiaj w klasztorach nie ma prawie śladu. W miejsce ostrych praktyk weszły udogodnienia współczesnej techniki, które coraz bardziej stają się czymś absolutnie koniecznym do normalnego zakonnego życia.

Gdy chodzi o motyw tych umartwień, trzeba powtórzyć ten podstawowy: uczestnictwo w Krzyżu Chrystusa, ale dochodzi także drugi, apostolski: współpracować z Chrystusem w Jego zbawczym dziele.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Charakterystyka duchowości św. Teresy Małgorzaty Redi
Miłość bliźniego
o. Jerzy Gogola OCD
Ten punkt trzeba uznać za istotny i reprezentatywny dla pozostałych elementów życia duchowego. O. Gabriel nazwie jej miłość bliźniego streszczeniem, kompendium wszystkich jej cnót. Bowiem jakość miłości do Boga poznajemy po miłości do bliźniego. "Ta Boża Miłość – czytamy w akcie kanonizacyjnym Piusa XI – napełniła ją gorliwością względem bliźnich, a względem sióstr własnego klasztoru, zwłaszcza względem sióstr chorych, pozwoliła oddać się z pokorną słodyczą, doskonałym poświęceniem i zaparciem siebie na podobieństwo Anioła Miłości". O. Anastazy Ballestrero, w homilii z okazji 50. rocznicy kanonizacji, pójdzie jeszcze dalej i nazwie jej miłość bliźniego "sakramentem miłości Boga", czyli narzędziem obecności Bożej miłości wśród wspólnoty. Ona tę Bożą miłość objawiała, ofiarowała i pozwalała siostrom cieszyć się nią.

W swoich postanowieniach przy profesji uroczystej składanej w roku 1766 zanotowała:

"Biorąc pod uwagę fakt, że moi bliźni są, o mój Boże, Waszymi obrazami, uczynionymi na Wasze podobieństwo, stworzonymi przez Waszą miłość i za cenę Waszej Krwi, nie zdarzy się nigdy, bym w przyszłości nie patrzyła na nich okiem prawdziwej miłości, którą mi nakazaliście, postanawiam teraz znosić ich we wszystkich okazjach, ukrywać i usprawiedliwiać ich braki, mówić o nich zawsze z szacunkiem, a w końcu nie zaniedbać nigdy miłości względem nich myślą, słowem ani uczynkiem".

Miłość nie bierze się znikąd, ale posiada swoją czasową i historyczną ewolucję. To, co obserwujemy przy końcu jej życia, nosi na sobie ślady wszystkich środowisk, w których wzrastała i wkład ludzi, z którymi się stykała.

Jej dziecięce współczucie, najpierw dla licznego rodzeństwa, potem dla ubogich, i drobne jałmużny stają się z czasem zdolnością do wyrzeczenia i poświęcenia siebie z miłości dla drugich. Umiała wykorzystać każdą okazję, gdy Bóg stawiał na jej drodze jakiegoś człowieka, by służyć pomocą, na jaką w danej chwili było ją stać.

Jej spowiednik stwierdza, że w Karmelu znalazła najszersze pole działania dla swojej powszechnej miłości. Jej oddanie wspólnocie w ciągu 5 lat pobytu w Karmelu było tak wyjątkowe, że siostry odniosły wrażenie, iż została na to stworzona, by każdą z nich umacniać i podnosić. Od początku sformułowała w tym względzie dwa postanowienia: pierwsze, że nie ominie nigdy żadnej okazji do czynienia dobrze bliźniemu; drugie, by zachowywać ścisłe milczenie w ciągu dnia, na ile to jest tylko dozwolone, by zyskać więcej czasu i możliwości do miłości bliźniego. Służyła wspólnocie bez żadnej pretensjonalności, z całkowitą bezinteresownością, czego, dzięki wielkiej pokorze, nie była nawet świadoma. Jak zauważa o. Anastazy Ballestrero, była tak całkowicie oddana kontemplacji Boga i posłudze innym, że nie istniały dla niej "własne sprawy", do których my zakonnicy rościmy sobie nieustannie prawo. I pięknie nasz kardynał tłumaczy, dlaczego u niej wszystko było owiane milczeniem. Bo nasze słowa to tylko symbole rzeczywistości. Ona nie żyła symbolami, ale rzeczywistością, czyli miłością. Nie wypowiada ani Bogu ani ludziom, wielu słów, ale ofiaruje im całą swoją miłość.

W tradycji karmelitańskiej św. Teresa Małgorzata Redi uchodzi za "świętą infirmerkę", bo właśnie w tym obowiązku dopełniła swojego całkowitego oddania bliźnim. Kiedy otrzymuje pomoc przy tej pracy, dla siebie zachowuje cząstkę najbardziej niewdzięczną.

Jedną z istotnych cech duchowej dojrzałości jest zdolność do podejmowania rzeczy trudnych dla Boga. To, co obserwujemy w ostatnich dwóch latach jej życia o. Gabriel nazywa "czystym heroizmem". Łatwo go można zaobserwować na przykładzie jej opieki nad psychicznie chorą siostrą Teresą Luizą. I ten heroizm, o którym ze wzruszeniem możemy przeczytać wiele stronic zeznań świadków, ukrywa się za milczeniem. Przeciętnego czytelnika tych zeznań ogarnia oburzenie na winnych cierpienia świętej. Ale z drugiej strony, i to jest dla nas najcenniejsze, widać, że świętość kształtuje się pośród zupełnie nieciekawych ludzkich historii, by nie powiedzieć, banalnych, a nawet chorych. W miejscu, gdzie naszą reakcją byłoby oburzenie, protest i krytyka, u świętej widzimy niezmordowane usprawiedliwianie drugiego i milczenie. O. Gabriel konkluduje rozdział o miłości bliźniego Teresy Małgorzaty stwierdzeniem: "święta wykazuje heroizm oddania siebie innym, ponieważ jest mistycznie spalana przez ogień miłości".

Zamiast zakończenia

Obraz św. Teresy Małgorzaty Redi przedstawia się w sposób imponująco wzniosły. Czy ona naprawdę nie miała żadnych wad? Oczywiście, że miała. Karmelitanki bose z Arezzo, opisując jej życie, wymieniają prawie cały dekalog wad, dodając na usprawiedliwienie, że dotyczyły one pierwszego okresu życia zakonnego:

1. Wodziła oczami w chórze, co prowadziło ją czasami do śmiechu. 2. Miała wstręt do zup, tak że trzeba było nakazywać jej ich jedzenie. 3. Największą jej wadą, według spowiednika, było to, że jako zakrystianka dzwoniła na Mszę św., gdy wybiła godzina, mimo że kapłan nie zawsze był już ubrany. 4. Była tak skupiona, że wzywana, nie odpowiadała. 5. Po wstąpieniu do Karmelu została upomniana, bo opierała się przy klęczeniu. 6. Za szybko czytała Martyrologium. 7. Stawiając krzesło, robiła za dużo hałasu. 8. Strojąc figurę Matki Bożej, dawała zbyt dużo kwiatów.

To są wady świętej! One świadczą nie tylko o stylu życia Świętej, ale o poziomie życia całej wspólnoty.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego
Dojrzewanie duchowe
ks. Jan Machniak

Św. Teresa od Najświętszego Serca Jezusa została scharakteryzowana jako osoba "dosłownie skonsumowana przez miłość Boga" przez karmelitę o. Ildefonsa od św. Ludwika Gonzagi, który był jej spowiednikiem i kierownikiem duchowym. Jej krótkie życie było jak płomień miłości, który płonie intensywnie, dając światło i ciepło, wskazując w ten sposób na Boga, źródło wszelkiej miłości. W życiu św. Teresy Małgorzaty ten płomień miłości płonął w jej sercu, całkowicie zjednoczonym z Najświętszym Sercem Jezusowym. Tajemnica Bożego Serca naznaczała jej itinerarium duchowe realizowane w Karmelu szczególnym rysem niezwykłej intymności i bliskości Boga, który w swoim Synu, Jezusie Chrystusie pozwala człowiekowi doświadczać tego, co działo się w Sercu Zbawiciela przebitym na Krzyżu.

Anna Maria Redi przyszła na świat w Arezzo 15 lipca 1747 roku jako córka Ignacego Redi i Kamili Ballati. Była jednym z trzynaściorga rodzeństwa. Wielki wpływ na jej wychowanie miał ojciec Ignacy, człowiek niezwykłej religijności, który uczył swoje dzieci miłości do Boga. Anna Maria już w wieku sześciu lat odczuwała pragnienie całkowitego poświęcenia się Bogu. Nauki i wychowanie otrzymała w klasztorze benedyktynek św. Apolonii w latach 1756–1763. Jednocześnie uczestniczyła w życiu zakonnym. Do pierwszej Komunii Świętej przystąpiła 9 lutego 1757 roku. Wtedy też zapoznała się z nabożeństwem do Najświętszego Serca Jezusowego, które rozwijało się w tamtym czasie pod wpływem objawień św. Małgorzaty Marii Alacoque (1647–1690).

We wrześniu 1763 roku Anna Maria Redi odczuła powołanie do Karmelu dzięki swojej przyjaciółce Cecylii Albergotti. Usłyszała wówczas głos św. Teresy z Awili: "Jestem Teresa od Jezusa i chcę cię mieć między moimi zakonnicami". 1 września 1764 roku, po ukończeniu siedemnastu lat wstąpiła do Karmelu we Florencji. Następnie jej życie przebiegało zgodnie z rytmem każdej karmelitanki: 5 stycznia 1765 roku miały miejsce obłóczyny, 12 marca 1766 śluby uroczyste, 7 kwietnia 1767 roku welacja, w 1769 wejście do wspólnoty. W 1765 roku Teresa Małgorzata od Najświętszego Serca Jezusa spotkała karmelitę bosego o. Ildefonsa od św. Ludwika Gonzagi, który został jej kierownikiem duchowym.

Św. Teresa Małgorzata zmarła w 1770 roku, w bardzo młodym wieku, mając zaledwie 23 lata, w tym sześć lat spędzonych w Karmelu. Jej życie szybko dojrzewało do świętości w cieniu wielkich doktorów Karmelu: św. Teresy od Jezusa i św. Jana od Krzyża.

Dojrzewanie duchowe

Życie wewnętrzne św. Teresy Małgorzaty Redi poznajemy z drobnych pism obejmujących maksymy, sentencje, postanowienia i listy, jakie pisała do swojej przyjaciółki siostry Teresy od Ukrzyżowania oraz do o. Ildefonsa od św. Ludwika Gonzagi. Powstały one już w czasie jej pobytu w szkole benedyktynek św. Apolonii, a następnie w Karmelu we Florencji. W tekstach tych widać najpierw duży wpływ literatury związanej z nabożeństwem do Najświętszego Serca Jezusowego oraz klasyków literatury karmelitańskiej, wśród których na pierwsze miejsce wysuwa się Disciplina claustrale [Dyscyplina zakonna] i Istruzione dei novizi [Pouczenie nowicjuszy] Jana od Jezusa i Maryi oraz Vademecum dei Novizi dell’Ordine della Beata Virgine Maria del Monte Carmelo [Vademecum Nowicjuszy NMP z Góry Karmel] i Lodevoli costumi manoscritti del noviziato di Pastrana [Chwalebne rękopisy nowicjatu w Pastranie]. Mimo wyraźnej inspiracji wyżej wymienionymi tekstami, notatki św. Teresy Małgorzaty odsłaniają jej wnętrze wypełnione gorącą miłością do Boga. Osobiste uwagi, przemyślenia i postanowienia zapisywała na niewielkich karteczkach i przechowywała w brewiarzu lub w książkach pobożnych będących jej lekturą duchową. Czasem umieszczała na stoliku w celi lub przypinała do drzwi, by przypominały jej o ważnych sprawach duchowych. Potwierdza to, iż notatki były wyrazem głębokiego pragnienia świętości i życia w wierności powołaniu.

W życiu wewnętrznym św. Teresy Małgorzaty Redi na pierwsze miejsce wysuwa się surowe życie ascetyczne, stosowanie środków umartwienia ciała oraz ćwiczenie duchowe:

"Pozwolenie na noszenie łańcuszka we wszystkie dni przyjmowania Komunii Świętej, stosowanie dyscypliny raz na dzień, 15 aktów umartwienia, 9 nawiedzeń Najświętszej Maryi Panny, ćwiczenia wewnętrzne cnoty, szczególnie ciszy, łagodności i posłuszeństwa".

W postanowieniach z Karmelu widać wyraźnie, iż chciała uporządkować życie modlitwy, stawiając w centrum myśli i pragnień Eucharystię. W dniu, w którym przystępowała do Komunii Świętej, starała się o większą mobilizację fizyczną i duchową, zachowując równowagę między ciałem i duchem. Obok umartwień dotyczących ciała, wpisała postanowienia dotyczące ćwiczenia cnoty: ciszy, łagodności i posłuszeństwa.

Ascezę ciała łączyła z rozważaniem cierpienia Chrystusa na Krzyżu, włączając się w Ofiarę Zbawienia:

"Pamiętaj, że rozpoczynając życie zakonne [w Karmelu], zobowiązujesz się wyrażać sobą życie Ukrzyżowanego. Powinnaś więc wyobrazić sobie, że twoją Kalwarią jest klasztor, twoim krzyżem zachowanie reguły, twoimi gwoździami trzy śluby".

W zachowaniu dyscypliny na pierwsze miejsce wysuwa się życie regułą zakonną, dokładne wypełnianie wszystkich jej punktów, ze szczególnym uwzględnieniem ćwiczenia woli w posłuszeństwie woli Bożej. W tym pragnieniu wyraził się duch terezjański szukania tylko woli Bożej i pełnienie jej.

Szukanie woli Bożej w modlitwie i ascezie, w zachowaniu reguły zakonnej i ćwiczeniu się w posłuszeństwie prowadziło św. Teresę Małgorzatę do odkrywania miłości Boga w Chrystusie. Jezus stawał się jej jedynym Oblubieńcem:

"Oddaj się w miłości, oddaj się z miłością, oddaj się miłości Jezusa Chrystusa, gdyż On chce nami kierować, a my sami tego nie potrafimy. Niech cię nie zasmucają wstrętne odruchy natury ludzkiej, lecz bądź stała w pragnieniu tylko tego, co podoba się Bogu".

Św. Teresa Małgorzata nie ignorowała odruchów natury ludzkiej i odważnie angażowała wszystkie siły w dążeniu do Umiłowanego. Realizowała w ten sposób maksymę św. Teresy od Jezusa, która mówiła, że Bóg nikogo nie zmusza, ale daje siebie tylko temu, kto wszystko odda Jemu.

W pragnienie posiadania Chrystusa w miłości św. Teresa Małgorzata włączała cały wysiłek ciała i ducha, ucząc się ciszy wewnętrznej i całkowitej rezygnacji z siebie, którego wzorem jest nada – "nic" św. Jana od Krzyża:

"Obowiązkiem Karmelitanki Bosej jest [to, by] nie mówić nawet jednego słowa, jeśli nie ma koniecznej potrzeby, nie oglądać niczego, jeśli nie ma takiej potrzeby. Jeśli będzie tak postępować przez całe życie, nie przekroczy się cnoty, ale będzie spełniać swój obowiązek".

W wypełnieniu obowiązku modlitwy brewiarzowej, w miłości bliźniego, w umartwieniu i w ćwiczeniu się w cnocie św. Małgorzata Teresa widziała możliwość zjednoczenia z Bogiem miłości.

W szkole Jezusa św. Małgorzata Teresa uczyła się trudnej miłości ofiary gotowej oddać wszystko, by posiąść Boga. Nie zniechęcała się cierpieniami i brakiem radości, lecz starała się jednoczyć z Sercem Jezusowym, z którego płynie strumień nieskończonej miłości. Wielką pomocą w przeżywaniu wewnętrznej jedności z Umiłowanym i Jego Ofiarą stało się dla niej nabożeństwo do Serca Jezusowego przekazane przez św. Małgorzatę Marię Alacoque pod wpływem prywatnych objawień. W tej duchowości znalazła inspirację dla całkowitego oddawania siebie i swojej woli Bogu.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego
Objawienia św. Małgorzaty Marii Alacoque
ks. Jan Machniak

Duchowość Serca Jezusowego u św. Teresy Małgorzaty Redi była inspirowana życiem i pismami św. Małgorzaty Alacoque (1647–1690). Dzięki swojemu ojcu i stryjowi Diego, który był jezuitą, poznała podstawy nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusowego. W szkole benedyktynek św. Apolonii zetknęła się ponownie z duchowością Serca Jezusowego. Będąc w Karmelu, otrzymała od swojego ojca żywot wizytki z Paray le Monial autorstwa bpa Langueta zawierający fragmenty jej pism. Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego wpisało się w życie duchowe Karmelitanki, w jej całkowite oddanie się Bogu.

Wielkim promotorem czci Serca Jezusowego był św. Franciszek Salezy (1567–1622). Razem ze św. Joanną de Chantal (1572–1641) założył on Zgromadzenie Sióstr Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, nazywane potocznie wizytkami, które miało naśladować cnoty Serca Jezusowego.

Momentem decydującym w rozwoju nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusowego były objawienia św. Małgorzaty Marii Alacoque (1647–1690), francuskiej wizytki z klasztoru w Paray le Monial. Otrzymała ona prywatne wizje Serca Jezusowego, w których Pan Jezus domagał się czci dla Jego Serca. Serce Jezusowe stało się symbolem teologii i duchowości chrześcijańskiej skupionej na przeżywaniu bliskości Chrystusa, który ukazał wielkość miłości Boga do człowieka.

Pierwsza wizja św. Małgorzaty Marii Alacoque miała miejsce 27 grudnia 1673 roku w święto św. Jana Ewangelisty. Przedstawiała Serce Zbawiciela "przezroczyste jak kryształ" z raną na boku, otoczone cierniem, z krzyżem nad sercem. Na polecenie spowiednika św. Małgorzata Maria opisała swoje przeżycia w Pamiętniku:

"Pewnego dnia, mając trochę więcej czasu do zabawienia się przed Najświętszym Sakramentem, poczułam się ogarnioną Boską obecnością, a to tak silnie, że zapomniałam o sobie i o miejscu, gdzie byłam, i oddałam się cała temu Duchowi Bożemu, oddając serce moje władzy Jego miłości. Pan pozwolił mi dosyć długo spoczywać na swoich Boskich piersiach, gdzie mi odkrył cuda swojej miłości i niewysłowione tajemnice swego Najświętszego Serca, które przede mną dotąd taił; po raz pierwszy otworzył mi swoje Serce, ale w sposób tak rzeczywisty i dotykalny, że mi nie pozwolił wątpić o tym, mimo że ciągle się lękam złudzenia".

Św. Małgorzata Maria słyszała również słowa Pana Jezusa, w których mówił jej o wielkiej miłości swojego Serca do ludzi. Obrazem tej miłości są "gorejące płomienie" wychodzące z Serca, które Pan Jezus chciał przekazać za pośrednictwem św. Małgorzaty Marii wszystkim ludziom. Następnie wizytka z Paray le Monial widziała, jak Pan Jezus zabrał jej serce i złożył w swoim Sercu, w którym jej serce zaczęło płonąć jak Serce Boże:

"Zamykam w twoim boku drobną iskierkę najżywszych płomieni tej mojej miłości, aby ona odtąd była ci zamiast serca i trawiła cię aż do ostatniej chwili twego życia, której gorącość nigdy nie ustanie ani oziębienia nie znajdzie, chyba nieco w upuszczeniu krwi, którą ja tak napiętnuję krwią mego krzyża, że ci ta pomoc więcej poniżenia i boleści przyniesie aniżeli ochłody".

Ta wymiana serc miała zapalić ją do głoszenia miłości Serca Jezusowego. Zewnętrznym znakiem zamiany serc stała się rana serca, którą od tego momentu odczuwała św. Małgorzata Maria do końca życia. Objawienie to powtarzało się co pierwszy piątek. Pan Jezus pouczał swoją uczennicę, że nabożeństwo do Serca Jezusowego ma być po misterium żłóbka, krzyża i ołtarza wielkim "pomnikiem miłości" Bożej.

Drugie objawienie wystąpiło w roku 1674, prawdopodobnie w oktawie Bożego Ciała. Pan Jezus stanął przed św. Małgorzatą Marią, ukazując jej pięć ran na swoim ciele. Od jego postaci biła niezwykła światłość:

"Otworzywszy piersi, ukazał mi swoje Serce, całe kochające i godne miłości, skąd jako z żywego źródła owe promienie wynikały. Wtenczas odkrył przede mną niewysłowione cuda swojej czystej miłości i pokazał, dokąd się posunęła nadzwyczajna Jego miłość ku ludziom, od których nie odbiera nic oprócz niewdzięczności".

Nowym elementem wizji było ukazanie niewdzięczności i oziębłości ludzi za dzieło zbawcze Chrystusa.

Pan Jezus prosił również św. Małgorzatę Marię, by wynagradzała za zniewagi i niewdzięczności ludzi. Zapewnił również zalęknioną wizytkę, że pomoże jej w spełnieniu tego zadania. Wynagradzanie polega na przyjmowaniu w tej intencji każdej Komunii Świętej, na ile ówczesne przepisy kościelne pozwalały, a szczególnie Komunii Świętej w każdy pierwszy piątek miesiąca. Ponadto Jezus prosił Małgorzatę Marię, aby modliła się w nocy z czwartku na piątek między godziną jedenastą a dwunastą. W nagrodę otrzyma udział w cierpieniu Chrystusa:

"Nadto, abyś mi była towarzyszką w tej pokornej modlitwie, jaką wówczas wśród wszystkich utrapień zanosiłem do mego Ojca, wstawać będziesz z łóżka między godziną jedenastą a dwunastą i padając na twarz razem ze mną, będziesz przez całą godzinę leżeć na ziemi, już to dla przebłagania gniewu Bożego i uproszenia miłosierdzia dla grzeszników, już to dla uczczenia i złagodzenia w pewien sposób boleści, jakiej doświadczyłem, widząc się wówczas opuszczonym od uczniów…".

W modlitwie tej zawarte jest również wynagradzanie Sercu Jezusowemu oraz nowy motyw, którym jest wypraszanie miłosierdzia dla grzeszników.

16 czerwca 1675 roku miało miejsce trzecie objawienie, które ukazało szczególnie wyraźnie niewdzięczność Bożemu Sercu ludzi poświęconych Bogu. Pan Jezus żądał ustanowienia święta Serca Jezusowego w piątek po oktawie Bożego Ciała. W tym dniu należy przyjąć Komunię Świętą w intencji wynagradzania za zniewagi, jakich doznaje Najświętszy Sakrament w czasie wystawienia. W trzeciej wizji Pan Jezus chciał, aby Jego Serce było czczone na całym świecie i przez "wszystkie pokolenia i wieki". Prosił, aby obraz Serca Jezusowego odbierał kult publiczny, ponieważ już sam obraz będzie poruszał ludzkie serca do miłości Boga.

Z objawieniami w Paray le Monial wiążą się obietnice dla czcicieli Serca Jezusowego, które przekazała św. Małgorzata Maria Alacoque: łatwość w osiąganiu świętości, obfitość łask Bożych potrzebnych w życiu codziennym. Szczególne obietnice dotyczyły osób zakonnych i kapłanów. Nabożeństwo do Serca Jezusowego miało pomóc w ożywieniu pierwotnej gorliwości w życiu zakonnym i zachowania reguły we wspólnotach, które doświadczają trudności. Według obietnic, kapłani, którzy będą czcić Serce Jezusowe, otrzymają łatwość nawracania zatwardziałych serc. Natomiast świeccy czciciele Serca Bożego będą doznawać pokoju w swoim sercu i w rodzinach, a w chwili śmierci Serce Jezusowe będzie dla nich umocnieniem.

Św. Małgorzata Maria Alacoque była mistrzynią na drogach odkrywania nabożeństwa do Serca Jezusowego. Nie było to jednak bierne naśladownictwo, lecz zastosowanie i przetransponowanie doktryny do osobistego życia. U św. Teresy Małgorzaty duchowość ta była związana z tajemnicą Eucharystii.

Duchowość Serca Jezusowego u św. Teresy Małgorzaty rozwijała się w harmonii z duchowością Karmelu, która akcentuje zjednoczenie z Chrystusem w Jego człowieczeństwie. Realizowała ona ideał terezjański polegający na wymianie miłości między Sercem Boga i sercem człowieka. Dla św. Teresy Małgorzaty duchowość Serca Jezusowego oznaczała miłość bez zastrzeżeń polegającą na całkowitym oddaniu wszystkiego Bogu na wzór miłości, którą symbolizuje przebite Serce Pana Jezusa. Drugim wymiarem duchowości Serca Jezusowego był aspekt ofiary. Zanurzenie w tajemnicę Serca prowadziło św. Teresę do oddania swojego życia w całopalnej ofierze i spalanie się dla Niego w samotności i w pokorze.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusowego
Zjednoczenie z Sercem Jezusowym
ks. Jan Machniak

Duchowość Serca Jezusowego pojawia się przede wszystkim w małych biletach pisanych przez św. Teresę Małgorzatę do swojej przyjaciółki z Arezzo, która w roku 1763 wstąpiła do Karmelu we Florencji, przyjmując imię Teresa od Ukrzyżowanego. Św. Małgorzata Teresa wyraźnie odwołuje się w nich do objawień św. Małgorzaty Marii Alacoque, podejmując motyw wynagradzania Sercu Jezusowemu za ludzi odrzucających miłość Boga.

Serce Jezusowe jest dla św. Teresy Małgorzaty symbolem czynienia miłości za miłość, a więc miłości całkowitej, ogarniającej całego człowieka, niepodzielnej i gotowej ponosić wszelkie cierpienia. W tej pobożności odnalazła sposób realizacji ideału terezjańskiego całkowitego oddania się Bogu.

Wielkim pragnieniem, jakie ogarnęło serce św. Teresy Małgorzaty była miłość Boga. Szukała jej w modlitwie, w pragnieniach, w relacjach do bliźnich:

"Wydaje mi się, że tydzień był nasz: dlatego odpowiadając na pytanie siostry, chcę powiedzieć, że szukam i kocham tylko tę Miłość, która nas stworzyła i każe Go kochać. O Boże! Oby to, co wyrażam w słowach, odpowiadało czynom. Droga siostro, niech siostra błaga dla mnie o tę miłość, której Bóg chce od nas, a ja będę się modlić, aby ta sama miłość wzrastała też w siostrze".

Aby osiągnąć tę miłość, św. Teresa Małgorzata zachęcała do budzenia w swoim sercu pragnienia Boga, ćwiczenia się w "pokorze serca" i "prostocie ducha".

Poszukiwanie Miłości prowadziło św. Teresę Małgorzatę do Krzyża, na którym Boży Syn objawił nieskończoną miłość Ojca. Krzyż Chrystusa pomagał jej odkrywać tajemnicę przebitego Serca Jezusowego:

"...pamiętajmy, że jesteśmy oblubienicami Boga Ukrzyżowanego, dlatego powinnyśmy być podobne do Niego. Niech więc nie będzie nam smutno, jeśli będziemy cierpieć, gdyż przez ten akt możemy złożyć ofiarę Jego Boskiemu Sercu. Uważajmy się zawsze za ofiary, cierpmy w ciszy i bądźmy pewne, że jeśli będziemy miały w sercu prawdziwą miłość Boga, nic nie będzie trudne".

W Sercu Jezusowym św. Teresa Małgorzata odkrywała miłość Boga Stwórcy i Odkupiciela. Jej odpowiedź na Jego miłość wyrażała się w ciszy i składaniu ofiary ze swojego życia.

W wynagradzaniu za miłość Boga św. Teresa Małgorzata zachęcała do budzenia w sercu aktów strzelistych uwielbienia i żalu za grzechy swoje i bliźnich. Korzystała tu wyraźnie ze wskazówek św. Małgorzaty Marii Alacoque:

"W każdym ćwiczeniu spełnijmy trzy akty, trzy akty adoracji i trzy upokorzenia, mówiąc z miłością: Uwielbiam Cię i kocham, Boskie Serce Jezusowe żyjące w Sercu Maryi. Błagam Cię, Serce Boże, byś rządziło sercami wszystkich ludzi, a szczególnie moim, oraz byś przyjęło je w ofierze miłości czystej. Niech Bóg będzie uwielbiony!".

Wysiłki te miały pomóc w całkowitym upodobnieniu się do Serca Jezusowego w pokorze i w składaniu swojego życia w ofierze.

Ostatecznym celem upodobnienia do Serca Jezusowego było oddanie miłości Bogu za Jego nieskończoną miłość do człowieka. Św. Teresa Małgorzata widziała możliwość upodobnienia się do Boga przez miłość:

"Środkiem do spełnienia tego jest przypominanie, że On jest obecny w nas i zawsze nam błogosławi. Sposobem zrealizowania Bożej miłości jest oddanie miłości za miłość. Jeśli Bóg tak bardzo nas umiłował i nadal nas kocha, darując nasze winy, co może zrobić osoba kochana, by odpłacić Bogu? Trzeba się starać upodobnić do Jezusa. Ponieważ miłość upodabnia osoby kochające się, dlatego powinnyśmy być pokorne jak Jezus, dobre jak Jezus, a Jego pokora nauczy nas radości w pogardzie i milczenia tam, gdzie ludzie powinni nas przeprosić".

Z łatwością przychodziło jej więc odrzucanie miłości własnej, podejmowanie wszelkich umartwień i przyjmowanie każdego cierpienia z miłości do Jezusa.

Szczególne miejsce w szukaniu miłości Jezusa zajmowało wynagradzanie za odrzuconą miłość Boga. Św. Teresa Małgorzata, odwołując się wprost do św. Małgorzaty Marii Alacoque, wyjaśniała, jak dziękować i przepraszać z miłość zdradzoną:

"Odpowiadając na pragnienia siostry, piszę w duchu św. Małgorzaty M. Alacoque. W odpowiedzi na cierpienie, jakie niesie życie tęsknoty za służbą Bożą, wydaje mi się, że nasza jedyna Miłość każe mi powiedzieć, by się siostra nie przejmowała zbytnio, lecz by się zjednoczyła ze Świętym Sercem Jezusa we wszystkim, co siostra czyni. Na początku w czynach, a potem niech to będzie stała dyspozycja. W trudnościach na modlitwie należy zadowolić się tym, co czyni nasz Boski Zbawca w Najświętszym Sakramencie, ofiarując swoje pragnienia, wynagradzając za nasze oziębłości. W każdym działaniu niech siostra mówi: «Boże mój, pragnę ofiarować i cierpieć to wszystko w Sercu Twojego Boskiego Syna i zgodnie ze świętymi intencjami, jakie On ofiaruje, wynagradzając za wszystko, co jest brudne i niedoskonałe we mnie». Kiedy siostra będzie odczuwać jakieś niepokoje i cierpienia, niech siostra mówi: «Weź Boże, co Ci daje Święte Serce Jezusa i zjednocz ze sobą. Spraw, by w moim sercu był zawsze pokój, cenniejszy niż wszystkie inne skarby». Środkiem do zachowania pokoju w sercu jest nieposiadanie własnej woli, lecz woli Bożego Serca, oraz pozwolenie, by On chciał za nas, co będzie lepsze dla Jego chwały, zadowalając się całkowitym poddaniem i rezygnacją z siebie. Boskie Serce będzie wypraszać to, czego brakuje naszym sercom, abyśmy mogły kochać Boga. On będzie kochał Boga za nas, a my będziemy kochać przez Niego (tak mówi św. Małgorzata Maria Alacoque)".

Przyjęcie miłości Serca Jezusowego, która polega na jedności z wolą Ojca, prowadzi do całkowitego zjednoczenia z Chrystusem i wielbienia Boga w Chrystusie. W Sercu Jezusowym św. Teresa Małgorzata odnalazła miłość, która była wynagradzaniem za miłość stworzenia i Odkupienia oraz sposobem oddania wszystkiego, całego swojego życia.

Zjednoczenie z Sercem Jezusowym wyrażające się w odrzuceniu woli własnej i wszelkich uczuć, które nie pochodzą od Boga prowadziło św. Teresę Małgorzatę do odkrywania wewnętrznych przestrzeni ciszy i samotności w Boskim Sercu. Zachęcała więc do nieustannego czuwania i trwania w miłości:

"Aby pokazać miłość, jaką pałamy do naszego niebieskiego Oblubieńca, starajmy się wzajemnie być wiernymi w naszych uczuciach i w naszym sercu i spełniać wszystko tylko z miłości do Niego. Trzeba zatem zamknąć się w Jego Boskim Sercu, jakby na małej pustyni, by tam odnaleźć skupienie i ciszę, umartwienie wszystkich zmysłów i żyć nowym życiem ducha i miłości. Umartwiajmy w nas ciekawość oczu i odrywajmy od wszelkich rzeczy nieużytecznych, aby dążyły one ponad pragnienia naszego serca i ponad Serce Jezusa".

Wysiłek ascetyczny, całkowite oderwanie od zmysłów i skierowanie woli na Boga prowadziło do zjednoczenia z pragnieniami Bożego Serca, w którym wszystko jest miłością Boga.

W zjednoczeniu z Sercem Jezusowym św. Teresa Małgorzata zrealizowała pragnienie odpowiedzenia na miłość Boga. W wewnętrznym skupieniu i wolności mogła żyć tylko dla Boga:

"O, Najświętsze Serce Jezusowe, umieram, aby się tylko Tobie podobać, gdyż chcę żyć tylko dla Ciebie i nikogo więcej. Jeśli tak będziemy czynić, umrzemy dla siebie i będziemy żyć tylko dla Boga, w Bogu, z Bogiem i przez Boga. Starajmy się czynić wszystko i nie traćmy nadziei, że nasza Miłość doda tego, czego nam brakuje".

W pragnieniu oddania wszystkiego Bogu razem z Sercem Jezusowym słychać echo sanjuanistyczengo todo – "wszystko" dla Boga:

"Miłość nie chce serca podzielonego: chce wszystko albo nic. Niech siostra nigdy nie zapomni, co Miłość uczyniła dla siostry. Nie będzie siostra mogła kochać tej Miłości, jeśli nie będzie umiała cierpieć w ciszy".

Miłość ofiary, której św. Teresa Małgorzata uczyła się od Serca Jezusowego, była podstawą zjednoczenia z Bogiem. On ją zapalał, oświecał, dawał jej siłę i przemieniał wewnętrznie. W postanowieniach z rekolekcji odprawianych w roku 1768, w drugą rocznicę profesji pisała o miłości Boga, która jak ogień ją konsumowała, jednocząc z Umiłowanym:

"Na zawsze pragnę zamknąć się w Twoim umiłowanym Sercu jak na pustyni, aby żyć w Tobie, z Tobą i dla Ciebie życiem ukrytym, miłością i ofiarą. Nie pragnę niczego więcej, jak tylko być ofiarą całopalną Najświętszego Serca, spaloną ogniem świętej Miłości. Dlatego Twoje Serce, Jezu, będzie ołtarzem, na którym dokona się to zniszczenie i przemienienie w Ciebie, mój umiłowany Oblubieńcze. Ty, o Panie, będziesz Ofiarnikiem, który dokona spalenia ofiary płomieniem Swojej miłości. O Boże, jak bardzo czuję się zmieszana, że mogę być ofiarą całopalną! Ufam, że wszystko zostanie spopielone w tym Bożym ogniu".

Drogą do tak ścisłego zjednoczenia z Bogiem i przemianę w Niego w ogniu miłości jest naśladowanie cnót Chrystusa, Jego Boskiego Serca: pokory, dobroci, łagodności, posłuszeństwa, czystości i prostoty. Aby być otwartą na każde natchnienie Bożego Serca, św. Teresa Małgorzata postanawiała odrzucać wszelkie bunty natury i pełnić tylko wolę Boga.

Naśladując Serce Jezusowe, św. Teresa Małgorzata czyniła Jezusa, jedynego Oblubieńca Panem swojej woli, idąc za Nim na Kalwarię i przyjmując z miłością każde cierpienie.

Pragnienie zjednoczenia z Chrystusem w tajemnicy Jego Boskiego Serca i wynagradzania za miłość Stworzyciela i Odkupiciela doprowadziło św. Teresę Małgorzatę do pełni zjednoczenia z Bogiem i uczestniczenia w Jego przemieniającej miłości. Drogą do tego zjednoczenia było naśladowanie Najświętszego Serca w Jego pokorze, prostocie i cichości, w której wyraża się całkowite pełnienie woli Ojca. Św. Teresa Małgorzata, wnikając w naturę miłości wynagradzającej, przeżyła doświadczenie miłości oblubieńczej całkowicie oddanej Bogu i spalającej się na ołtarzu Zbawiciela.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Służyć i świadczyć
Redento della Croce OCD

Służba i świadectwo to dwie wartości bliskie mentalności, językowi i oczekiwaniom współczesnego człowieka, które "Ukrytą" dwa wieki temu czynią osobą współczesną i żywą; żywą, nie tylko dzięki trwałej nieustannej żywotności świętych, ale dzięki miłości, która w ograniczonym miejscu i czasie (wiek: dwadzieścia dwa lata, klasztor karmelitański) wyraża swoje bogactwo w służbie i świadectwie.

Siostra Teresa Małgorzata od Serca Jezusa wciela te dwie rzeczywistości właśnie w miłość, dzięki której stają się one jednością. Wyłączna służba Bogu, w biblijnym znaczeniu, jest wymaganiem miłości i wyraża się w posłuszeństwie oraz wierności. Ona jest świadectwem dawanym Bogu, tj. ukazywaniem w życiu Jego panowania, wielkości i miłości. Kiedy ta służba Bogu wyraża się w służbie bliźniemu znowu staje się świadectwem miłości Boga do ludzi i miłości ludzi do Boga.

Świadectwo egzystencjalne

W kluczu służby i świadectwa można mówić o świętej Teresie Małgorzacie w sposób najwłaściwszy. Bowiem jej krótkie życie najlepiej wyraża się właśnie przez to, kim była. Stała się świadkiem jako karmelitanka bosa. Takie świadectwo nazywamy dziś świadectwem egzystencjalnym. Jest karmelitanką bez cech szczególnych, bez szczególnego przesłania, osobistej misji i bez szczególnej duchowości: Swoją wierność i oddanie wypełniła bardziej na płaszczyźnie bycia niż działania.

Świadectwo ukrytej miłości

Aby określić jej specyficzną służbę i świadectwo, musimy zatrzymać się nad tymi "bez", na tych "negatywnych" elementach jej życia, które go nie ograniczają, ale wręcz przeciwnie, określają je, ponieważ całe jej życie wyraża się w konkretnych postawach życiowych, nie zaś w słowach i sformułowaniach.

Ten na pozór negatywny wymiar życia duchowego świętej Teresy Małgorzaty staje się nad wyraz pozytywny, gdy uwzględnimy fakt, że była świętą życia ukrytego. Ukrycie to staje się boską pustynią, "miejscem" nabożeństwa do Najświętszego Serca Jezusa, w którym pragnie się zamknąć, by żyć "ukrytym życiem miłości i ofiary", samym życiem miłości Słowa Wcielonego. Ten czar ukrycia zaprowadził ją do Karmelu. Teresa Małgorzata wstąpiła do niego nie tyle po to, by zniknąć za zewnętrzną osłoną klauzury, ani po to, by czynić pokutę, ale by, pociągnięta wewnętrznym pragnieniem kontemplacyjnym, zanurzyć się w Bogu, dać się pochłonąć Tajemnicy swego Chrystusa, która wszystko ukrywa przed ludźmi i wszystko objawia Bogu.

Jej ukryte życie wyraża się w służbie i świadectwie ożywianym jednoczącą miłością, która bierze swój początek w Tajemnicy Serca Jezusowego. Współczesny człowiek, lubiący konkret i przykładający wagę do świadectw i autentyzmu życia, będzie mógł odkryć w św. Teresie Małgorzacie osobę zdolną odpowiedzieć na jego oczekiwania.

Ktoś porównał miłość "Ukrytej" do rozpalonej lawy wulkanicznej, która powstaje w ukryciu i wznosi się ku powierzchni ziemi, by po tym, jak rozdarła powłokę ziemi, wybuchnąć z gwałtownością proporcjonalną do ciśnienia, jakie się wewnątrz wytworzyło.

Gwałtowne zdobycie Świętą szczytów miłości ma coś z tego rozżarzonego porywu wulkanicznej lawy, którą od środka dręczy ukryty płomień i dąży do rozdarcia zasłony słodkiego spotkania.

Coraz większa fala jej miłości rozlewa się na współsiostry. W ostatnich dwóch latach jej życie stanie się prawdziwą epopeją miłości, w której każdego dnia coraz bardziej podejmować się będzie "dla Boga rzeczy wielkich i trudnych". Ale od chwili wstąpienia do klasztoru i podczas pięciu i pół roku swego życia zakonnego, Teresa Małgorzata była i pozostała wierną swemu przekonaniu, że "ktoś taki jak ona otrzymał łaskę stania się służącą tych wszystkich Aniołów", jak zwykła nazywać siostry ze wspólnoty.

Materiały źródłowe

Trudno byłoby tu opisać cały proces rozwoju tego życia służby, który wspaniale udokumentowały procesy kanonizacyjne, a w ostatnich dwudziestu latach różne prace dokładnie pogłębiły. Spojrzymy na niego tylko w sposób ogólny, mając na uwadze teren, na którym rozwija się życie Świętej, a mianowicie wspólnotę terezjańską, Karmel cudownie pogodny, jak został zdefiniowany, ale przeżywający wówczas trudny okres z powodu stanu zdrowia sióstr w większości posuniętych w latach lub chorych. W roku 1767 wraz z ujawnieniem się choroby psychicznej – zbliżonej do obłędu – 26-letniej siostry, próba stanie się jeszcze cięższa. Sama Opatrzność przygotowała teren 17-letniej postulantce pragnącej służyć: młodość, ręce i serce siostry Teresy Małgorzaty będą zawsze do dyspozycji wszystkich.

Jeszcze jako postulantka okazała się tak otwartą na wspólnotę, że siostry stwierdziły, iż jest "stworzoną, by być dla wszystkich podporą i ulgą". Po roku nowicjatu, w którym do zwykłych obowiązków nowicjuszki dochodzi Teresie Małgorzacie urząd pielęgniarki przejęty od Matki Mistrzyni, uczestniczy we wspólnych pracach i przedsięwzięciach wspólnoty. Wśród tych prac prym wiedzie posługa przy ciężko chorych i starszych siostrach, które wymagają od niej czasu i siły znacznie wykraczających poza ramy obowiązku i ślubu posłuszeństwa.

Lata 1766–1767: duża część obowiązków nowicjackich, prace domowe i szycie; utrzymanie chóru i zakrystii, zajmowanie się bielizną kościelną używaną w kościele karmelitów bosych; opieka nad trzema chorymi, z których jedna była bardzo posunięta w latach i potrzebowała nieustannej opieki. Przy jednej z nich spędza także noce, śpiąc w jej celi przez około trzy miesiące snem nieustannie przerywanym.

Lata 1767–1768: zakrystianka klasztoru wraz z jedną starszą i cierpiącą matką; poza tym zaangażowano ją również w inne obowiązki, co pociągało prawie całkowite zwolnienie z oficjum, wszystko to w pełnej zależności od swej przełożonej; serdeczna opieka nad jedną ze starszych sióstr, która straciła wzrok, i pozostawanie do dyspozycji wszystkich, jeśli chodzi o pomoc czy zastępstwo w jakiejkolwiek pracy w okresie, gdy wspólnota była zdezorientowana wobec pierwszych objawów choroby psychicznej młodej współsiostry.

Lata 1768–1769: przygotowywanie bielizny ołtarzowej używanej w kościele karmelitów, pomoc prawie zawsze chorej zakrystiance klasztoru; pomoc osobistej pielęgniarce biednej "szalonej", co zajmowało jej trzy godziny dziennie; bezpośrednio po śmierci niewidomej współsiostry, spanie przez cały miesiąc w celi młodej współtowarzyszki nowicjatu, która do tego stopnia przejęła się faktem śmierci, że bała się zostać sama.

Lata 1769–1770, aż do wigilii poprzedzającej jej odejście: funkcja pielęgniarki we wspólnocie pełniona razem ze starszą współsiostrą, ale z osobistą odpowiedzialnością za obłąkaną; przez trzy miesiące bardzo życzliwa i nieprzerwana obecność przy bliskiej jej staruszce, która pragnęła ją mieć zawsze przy sobie, zatem wzywała ją nawet nocami, a którą siostra Teresa Małgorzata pocieszała i wspierała, by mogła pogodnie umrzeć; służba innym pięciu chorym, które wymagały – w niektórych momentach jednocześnie – biegłości i fachowości młodej pielęgniarki.

To wszystko – bez odnotowywania niespodziewanych i "nadzwyczajnych" okoliczności, wymagających od niej dyspozycyjności na scenie codziennego życia, w połączeniu z wymaganiami rozkładu zajęć, punktualności, obecności na wspólnych modlitwach chórowych, dla których siostra Teresa Małgorzata robiła rzeczy niemożliwe, by ich nie opuścić, a które wiernie "odrabiała" w innym czasie, jeśli nie mogła w nich uczestniczyć – często odejmowało sen, już i tak ograniczony. Wieczorami, po niektórych wyczerpujących dniach, zamiast słowa skargi na zmęczenie, zakwita na jej ustach ostatnie "dziękuję" dla swojego Boga:

"Nie widzicie jak Bóg nam pomaga, i na koniec dnia wszystko pozostaje spełnione?".

Zeznania z procesów kanonizacyjnych ukazują nam więcej niż syntezę tego niesamowitego oddania młodziutkiej współsiostry:

"Poza regularnym czasem milczenia […] zawsze była w ruchu z powodu własnych obowiązków lub wspomagając inne [siostry] […] także w najbardziej upokarzających […] zajęciach […]. Ponieważ służąc, nigdy nie ujawniała swego zmęczenia ani znużenia – wręcz przeciwnie, zawsze była radosna, czujna, jak gdyby nigdy nie miała żadnego zajęcia – zatem bywało, iż wszystkie siostry ośmielały się i prosiły ją o pomoc, a jeśli pojawiała się jakaś praca upokarzająca i pracochłonna, której przełożona nie wiedziała komu powierzyć, ona się ofiarowywała jako gotowa i otrzymywała te zadania ponad to, co i tak było przeznaczone dla niej; ale jej heroiczna miłość służebnicy Pana ukazywała się przede wszystkim w głębokim współczuciu i niezrównanej rzetelności w asystowaniu przy chorych, gdzie ta miłość tak bardzo się wyróżniała, i to do tego stopnia, […] że robiła wrażenie ubogaconej przez Boską Wysokość w szczególne dary i nadludzkie przywileje".

Są w tych świadectwach wspomnienia, które ukazują nam ją w całej świeżości jej oddania się; zarówno wówczas, gdy użycza swej ręki starszej, niewidomej siostrze, by spisać "jej osobiste nabożeństwa", jak i wtedy, gdy oczekuje stosownej chwili, by wyrwać pielęgniarce obłąkanej siostry miotłę lub tacę z posiłkiem, zapewniając ją przy tym, iż dla niej "zmęczenie jest pocieszeniem", jak i również wtedy gdy "z dobrej woli" akceptuje trud pracy nie dokończonej przez jakąś siostrę z powodu braku czasu, albo kiedy pociesza swoją umierającą staruszkę, mówiąc jej o Jezusie, albo gdy stawia zakrystiankę przed faktem dokonanym ukończonej pracy "z wyjątkowo dobrym humorem i radością", albo że – w czasie [przeznaczonym na] modlitwy – towarzyszy chorej psychicznie współsiostrze na tarasie podczas jej spaceru, bez najmniejszego znaku zniechęcenia czy znudzenia z powodu bezsensownych wywodów biednej siostry, lub mnożącej pokorne, serdeczne, drobne gesty wobec jednej osiemdziesięciolatki, która uczestnicząc wiernie w porannych modlitwach, potrzebuje pomocy w ułożeniu się do snu. Teresa Małgorzata cała jest czułą dobrocią w swej skupionej i pogodnej postawie, w swym zwyczajnym milczeniu – przestrzeganym także po to, by zyskać na czasie i móc się oddać więcej aktom miłości – w swym promiennym uśmiechu: uśmiechu zapisanym przez historię.

Ten uśmiech pozostaje niewzruszony, nawet gdy jej dłonie krwawią z powodu popękania odmrożeń lub kiedy latem cała jest skąpana w pocie; gdy sen jest niewystarczający dla jej dwudziestu lat, nawet jeśli rytm jej dni jest tak bardzo monotonny i męczący, iż jedna dobra siostra w białym welonie (konwerska) nie waha się stwierdzić, że siostra Teresa Małgorzata umrze lub straci zdrowie, "sądząc, iż nie wytrzyma jej kondycja fizyczna". Pozostaje niewzruszony w wewnętrznym udręczeniu z powodu "śmiertelnej męki miłości", w ukrytym praktykowaniu cielesnej pokuty, w dotkliwych nieporozumieniach czy w chwilach skrajnych przeciwności, które ją głęboko ranią.

Wszystko to trzeba brać pod uwagę, by zrozumieć całą wartość jej oddania.

Tajemniczy dynamizm miłości

Podobnie jak w każdej współżyjącej grupie ludzkiej, również we wspólnocie zakonnej, zgodnej i pełnej zapału, jaką jest wspólnota Teresy Małgorzaty, w której jest ona otaczana dobrocią swych współsióstr, dobrocią, w niektórych przypadkach posiadającą charakter prawdziwej matczynej czułości i szacunkiem przełożonych, jest pomimo to jakaś starsza siostra, która nie wie lub nie rozumie czystości i bezinteresowności, z jaką ona się oddaje. Jest ktoś, kto nie dostrzega pozytywnym okiem tej młodej neoprofeski, która normalnie powinna zostać przez dwa lata po profesji w cieniu nowicjatu, a która jest zawsze zajęta sprawami wspólnoty i [pracuje] w jej pomieszczeniach.

"Nowicjuszka" – jak zwykło się nazywać neoprofeski w ciągu tych dwóch lat – nie robi nic innego, jak jest posłuszna obowiązkom nakładanym jej przez przełożoną, a jeśli bierze na siebie inne obowiązki, posiada również odpowiednie pozwolenia.

Tym niemniej jakaś gorliwość niezbyt oświecona utrzymuje, iż kieruje się ona naturalnym pragnieniem zajmowania się tym, co jej nie dotyczy: szemrze o "dziwaczności", twierdzi, że ta młoda osoba zmienia zwyczaje klasztoru, czyni to w taki sposób, że budzi w niej prawdziwe skrupuły, które ojciec spowiednik, energiczny i wielki zakonnik, szybko rozwiewa, zwracając jednak jej uwagę na to, jakim dobrem będzie dla niej,

"że coś się będzie mówiło […], by się przyzwyczaiła do jakiegoś cierpienia, które jest pierwszym i jedynym ćwiczeniem prawdziwej i jedynej miłości".

Przede wszystkim w ostatnim roku ta "prawdziwa i jedyna miłość" uwolni się od udręki ogromnych przeciwności. Św. Teresa Małgorzata, pełniąca funkcję pielęgniarki wraz ze starszą siostrą, której jest podporządkowana w wypełnianiu swych obowiązków, otrzymuje od przełożonej obowiązek bezpośredniego towarzyszenia ubogiej szalonej, "w sposób szczególny w zamawianiu i przygotowywaniu jej posiłków, co było przyczyną napięć i stanowiło najtrudniejszy problem w kontaktach z nieszczęśliwą chorą".

Starsza pracownica nie jest i nie powinna być na bieżąco z tym rozporządzeniem, skłonna zaś do zaspakajania nieracjonalnych wymagań chorej, dziwi się, że s. Teresa Małgorzata przeciwstawia się im, nie robi więc nic innego, jak upomina ją, podczas gdy matka przełożona, w podeszłym wieku i unieruchomiona w łóżku, nie zna sytuacji. Teresa Małgorzata się nie tłumaczy, upokarza się, prosi towarzyszkę o wybaczenie, zabiera jej wszystkie ciężkie obowiązki pracy, a – ponieważ posłuszeństwo tego nie zabrania – pozwala sobie spędzać rekreacje z ubogą szaloną, która oceniając, że starsza pielęgniarka ją zadowala, w przeciwieństwie do młodszej, czuje do niej antypatię, ośmielona zaś przez jej młodość, okazuje jej "najmniejszą uległość i największą wzgardę". Przez swój ubogi, szalony rozum podejrzewa ją, obraża, źle traktuje, wścieka się już na sam jej widok, dochodzi wreszcie do tego, że ją bije i rzuca w nią talerzami.

Jedno słowo do przełożonej wystarczyłoby, aby wyjaśnić sytuację, ale Teresa Małgorzata go nie wypowiada ani nie pozwala, by je wypowiedziały współsiostry, które będąc świadkami takiego stanu rzeczy, chciały zainterweniować, by jej ulżyć. Gdy rozmawia z przełożoną, opatrując jej poranione nogi, to tylko po to, by oskarżyć się z przypuszczalnych niewierności i otrzymać surowe upomnienia – przeciwnie do temperamentu i życzliwego stosunku matki do niej. Inne jej trudności pojawiały się w kuchni, z siostrami konwerskami, zazwyczaj tak uczynnymi względem chorych, ale które – zmęczone i ponadto znużone ciągłymi zmianami zarządzeń starszej pielęgniarki – denerwują się także na Świętą, za każdym razem, kiedy ta przychodzi odebrać strawę dla chorej.

Bywają w takich sytuacjach życia przelotne momenty, w których uśmiech jej oczu gaśnie: są to chwile, które pokazują nam ją wtedy, gdy ból jej natury ludzkiej powiększa czułość jej miłości. Teresa Małgorzata, upomniana przed wspólnotą, "by nie była aż tak bardzo ciekawa rozmaitych spraw dotyczących sióstr itp., gdyż jest to brak przeciwny życiu kontemplacyjnemu", wybucha płaczem. Teresa Małgorzata, krytykowana przez siostry kucharki z powodu rozbicia talerza, który wypadł jej z rąk – a jest to jeden z momentów napięcia spowodowanego usługiwaniem grupie – przyjmuje tę uwagę z taką pokorą, że nie potrafi powiedzieć niczego poza: – czy myślicie, że nie jest mi przykro? – i zaczyna płacząca i drżąca zbierać z ziemi całą zupę i kawałki rozbitego talerza; Teresa Małgorzata, która przestraszona groźbami nieszczęśliwej chorej, ucieka przed figurę Maryi, by się Jej powierzyć i zebrać odwagę, lub śledzona przez tę samą siostrę po tym, jak uciekła z "więzienia", podczas gdy ta próbuje ją bić, ucieka cała dysząca do pobliskiej celi i między współsiostrami, które przybiegły, by ją pocieszyć, wystraszona krzyczy: "Już nie mogę więcej!", prosząc je później we łzach o przebaczenie jak za wywołanie "skandalu". To właśnie w tych momentach ukazuje się pokora, w którą jest wyposażona, by uczynić ją jeszcze bardziej "przezroczystą", cieplejszą i pełną wdzięku przez urok uśmiechu szybko pojawiającego się na nowo, który czyni z niej w życiu wspólnym prawdziwą obecność miłości.

Jej hojność i pogodna stałość w tej formie życia, uprawniają nas, by nazwać oddanie się tej dwudziestolatki jako heroiczne. Określając ją w ten sposób, ojciec Gabriel od s. Marii Magdaleny bada tego motywację i odnajduje ją w jej miłości dla Boga, płomiennej, choć nieuświadomionej. Dręczona wewnętrznym męczeństwem nieumiejętności kochania tak, jak czuje, że powinna to robić, Teresa Małgorzata jest stale pobudzana do oddawania się i do cierpienia, by być w jakiś sposób zdolną do kochania, do świadczenia o miłości, której nie czuje. Uśmiechnięta pogodność życia po ludzku niemożliwego jest wytrzymywana przez płomień, który wewnętrznie ją pożera: płomień, w którym każde cierpienie zanurza ją, by ją karmić i zniknąć.

"Święta jest heroiczną w oddaniu samej siebie, ponieważ jest mistycznie pochłonięta przez miłość".

Zapowiedź miłości

Zostaliśmy w ten sposób przyprowadzeni do punktu wyjścia naszych rozważań. Służba siostry Małgorzaty w swej wspólnocie jest świadectwem miłości, która nosi rys wertykalny: ruch wstępujący i zstępujący – pełnia miłości wylanej, miłości teologalnej, która się objawiła, czyni z niej promieniujące, żywe świadectwo prawdy, że "Bóg jest miłością", podczas gdy jej wylanie miłości siostrzanej wzbija się bezustannie w kierunku Boga jak krzyk, nieprzerwana weryfikacja jej miłości do Niego. Wymiar horyzontalny jej miłości nie jest niczym innym jak projekcją podwójnego blasku światła, które uwalnia się z wertykalnej linii miłości Boga dla Teresy Małgorzaty i Teresy Małgorzaty dla Boga.

Czym staje się wobec takiego świadectwa cały konkret, całe życie, cała nadprzyrodzona rzeczywistość teologii śmierci Boga czy "chrześcijański ateizm" zajęty jedynie wspólnotą ludzką, którą trzeba promować i której trzeba służyć, głosząc – jedynie ważną – religię drugiego przykazania [miłości]? Tak, również Teresa Małgorzata uczyniła swe życie służbą: ale była to służba, w której "będziesz miłował bliźniego jak siebie samego" wyrastały z tego samego pnia, co "będziesz miłował Pana Boga twego z całego twego serca". Ona, która otrzymała doświadczalne objawienie tajemnicy, że Bóg jest miłością, staje się nosicielką tej tajemnicy dla tych wszystkich, którzy żyją obok niej. Głosi ją, wykrzykuje swym życiem, utkanym z miłości i milczenia.

Jej miłość siostrzana jest samą miłością Boga, która ogarnia wszystko i wszystkich; jej obecność, jej działanie stają się dla współsióstr potwierdzeniem, że Bóg je kocha; drobiazgowa delikatność jej miłości (skrzętnie zebrana i przekazana przez świadectwa Procesów kanonizacyjnych), czuwająca konkretność jej zaangażowania siostrzanego mówią nam, że nic dla niej nie jest bez znaczenia w życiu, które całe ma być świadectwem miłości Boga dla kogokolwiek, kogo spotyka na swojej drodze.

Realizm nadprzyrodzony

Celowo nie mówiliśmy o innym aspekcie jej miłości, który posiada swój wymiar w planie horyzontalnym, także rozszerzającym się, i wchodzi w tę samą perspektywę świadectwa: o jej apostolacie kontemplacji dusz, obficie udokumentowanym w jej życiu prawdziwej karmelitanki. Swą konkretnością prawdziwej kontemplatyczki Teresa Małgorzata nie tylko hojnie zaangażowała się w modlitwę i ukryte ofiarowanie, ale oddała na służbę rozpalonym pragnieniom apostolskim, ożywianym przez kontemplację, właśnie w swym nieustannym oddaniu się miłości siostrzanej. Bez odmierzania tego daru, wylewa na wspólnotę bogactwo, którym zamierza ogarnąć wszystkich, także tych najdalszych: uścisk jej miłości, która w modlitwie błagalnej rozszerza się aż po krańce świata, nie wyraża się tylko w pragnieniu zbawienia powszechnego, ale angażuje się w realizowanie swej miłości wobec bliźniego, który jest jej najbliższy.

"Kochać ludzi rozsianych po całym świecie jest rzeczą łatwą, to nie kosztuje nas, nie przeszkadza... ale jeśli chodzi o to, by kochać tych lub te [siostry], z którymi żyjemy na co dzień […] naszą wspólnotę złożoną z takich czy innych osób, wydaje się rzeczą trudną. Pierwszy warunek autentycznego i płodnego życia to realizm"; wg tego realizmu "nasza wspólnota zakonna jest naszym jedynym punktem konkretnego włączenia się w Ciało Mistyczne. Wartość skarbu niewidzialnego Ciała Mistycznego mierzy się intensywnością naszej zgody i naszego daru dla tej małej części widzialnej, jaką jest nasza wspólnota zakonna".

Słowa zakonnika naszych czasów, do których spontanicznie się tu odwołujemy, by poświadczyć realizm świadectwa i służby miłości świętej Teresy Małgorzaty. Ona wie, że tylko siejąc każdego dnia "w życiu wspólnoty, przyniesie owoce dla Kościoła". Obejmując każdą ze swych sióstr, obejmuje całą ludzkość: każdą, taką, jaką jest, ignorując każde ograniczenie, każdą niewyjaśnioną lub wyraźną przeciwność, w radości, którą rodzi miłość.

Ta wieczna miłość Boga, której wyjątkową intuicję otrzymała, stała się istotą jej życia, przemieniła się dla jej wspólnoty w komunię miłości, która wyłania się chwalebnie z samej jej obecności.

Jeśli chcielibyśmy przedstawić sobie w jakiejś formie czy w znaku ten tajemniczy dynamizm miłości, który Teresa Małgorzata wciela w swej służbie i świadectwie, wydaje się nam, że powinniśmy go usytuować tam, gdzie służba i świadectwo zdobywają swą tożsamość: na skrzyżowaniu dwóch wymiarów miłości – w centrum pierwszego Krzyża, na który zstąpiła Miłość wieczna i z którego rozprzestrzeniła się na świat: tam, gdzie krwawi przebite serce Chrystusa, w którym Teresa Małgorzata ukryła się i przemieniła.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Ukrycie z Chrystusem w Bogu
Ukrycie w życiu św. Teresy Małgorzaty Redi
ks. Marek Chmielewski

Autor Listu do Hebrajczyków pisze, że słowo Boże jest żywe, "skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca" (Hbr 4, 12). Ta zdumiewająca aktualność Ewangelii po raz kolejny znajduje potwierdzenie w życiu św. Teresy Małgorzaty Redi (1747–1770). Ewangelista Mateusz notuje bowiem słowa Jezusa: "Nie ma nic zakrytego, co by nie miało być wyjawione, ani nic tajemnego, o czym by się nie miano dowiedzieć" (Mt 10, 26). W całej rozciągłości można je odnieść do osiemnastowiecznej włoskiej karmelitanki, której życie najlepiej charakteryzują słowa św. Pawła z Listu do Kolosan: "Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu" (Kol 3, 3).

W przeciwieństwie do wybitnych mistrzów duchowości karmelitańskiej, takich chociażby jak hiszpańscy doktorzy Kościoła św. Jan od Krzyża czy św. Teresa od Jezusa, których obfite pisma są niewyczerpanym źródłem dla poznania tajemnic życia mistycznego, młodziutka Święta z Arezzo nie pozostawiła po sobie doktryny w stylu późniejszych młodych karmelitanek wyniesionych do chwały ołtarzy: św. Teresy od Dzieciątka Jezus czy bł. Elżbiety od Trójcy Świętej. Jej teksty, to kilkanaście listów do różnych osób, kilkanaście bilecików pisanych do współsiostry w nowicjacie s. Teresy od Jezusa Ukrzyżowanego (Cecylii Albergotti), z którą prowadziła swoistą rywalizację o miłość Bożą, drobne zapiski z dnia skupienia z roku 1768 oraz krótka notatka napisana własną krwią.

Jednakże swoistą doktryną stało się świadectwo jej zaledwie 22-letniego życia, z którego ostatnie pięć lat spędziła w karmelitańskiej klauzurze klasztoru św. Teresy we Florencji. Toteż po śmierci s. Teresy Małgorzaty Redi w dniu 7 marca 1770 roku, jej styl ukrytego życia nie tylko że nie poszedł w zapomnienie, ale stał się przedmiotem refleksji i licznych studiów teologicznych. Także dziś, po ponad 234 latach od jej narodzin dla nieba, w ramach obecnego Tygodnia Duchowości Karmelitańskiej pochylamy się nad teologicznym sensem jej ukrytego życia i pytamy, co Boża Opatrzność w kontekście czasów współczesnych chce nam powiedzieć przez ten heroiczny przykład?

Badacze życia św. Teresy Małgorzaty od Serca Jezusa, na podstawie świadectw zgromadzonych w procesie beatyfikacyjnym, zauważają, że już od dzieciństwa Anna Maria Redi odznaczała się powściągliwością i skłonnością do wyciszenia, co ujawniało się przede wszystkim w wycofywaniu się z hałaśliwych zabaw swojego licznego, dwunastoosobowego rodzeństwa. Najbardziej lubiła pozostawać sama w swoim pokoju. Ta tendencja do samotności nie była jednak efektem jakiegoś zaburzenia psychicznego czy tym bardziej przejawem wypaczonej, egotycznej osobowości. Wprost przeciwnie, dziewczynka odznaczała się żywym temperamentem, przenikliwym intelektem i dużą wrażliwością percepcyjną. Potrafiła więc kochać, angażować się w dziecięce zabawy i cieszyć się towarzystwem swoich rówieśników. Jednakże z jakimś instynktowym zapałem zwracała się do osób, u których wyczuwała głębokie życie duchowe.

Na uwagę zasługuje tu szczególnie głęboka zażyłość duchowa Anny Marii ze swoim ojcem Ignacym, a także z ciotką Anną Redi ne’Sisti. Pochodzili oni z rodu, który szczycił się sławnym lekarzem i poetą Franciszkiem Redi (1626–1698). Spośród ośmiorga rodzeństwa tylko Ignacy i Anna założyli rodziny, natomiast pozostali byli kapłanami lub zakonnikami. Głęboko religijna atmosfera rodziny Redich nie pozostawała więc bez wpływu na wrażliwą osobowość młodziutkiej Anny Marii. Gdy miała kilka lat, ojciec nauczył ją podstawowych prawd wiary i rozbudzał nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa, co w dobie silnych tendencji jansenistycznych było rzeczą dość wyjątkową. Anna Maria na długo przed wstąpieniem do Karmelu, w swoim ojcu miała autentycznego kierownika duchowego, który doskonale rozumiał jej potrzebę ukrycia w przeżywaniu zjednoczenia z Bogiem. O głębokiej zażyłości Anny Marii z rodzonym ojcem świadczą listy z okresu jej pobytu w konwencie sióstr benedyktynek pw. św. Apolonii we Florencji, zanim tam nie znalazła kierownika duchowego w osobie ks. Dantego Pellegrini.

To samo pragnienie przeżywania swej miłości do Chrystusa w najgłębszym ukryciu przed światem i ludźmi towarzyszyło jej od chwili powzięcia decyzji o wstąpieniu do Karmelu. Znalazła się tam wcale nieprzypadkowo, pierwotnie chciała bowiem wstąpić do benedyktynek, które ją wychowywały i kształciły przez niemal osiem lat. Jednakże we wrześniu 1763 roku otrzymała nadzwyczajną łaskę powołania do Karmelu, m.in. w związku z wstąpieniem do klasztoru św. Teresy we Florencji jej przyjaciółki Cecylii Albergotti. Nie znalazłszy zrozumienia u swego spowiednika Don Bertiniego, postanowiła nikomu nie ujawniać sekretu swego serca co do wyboru życia kontemplacyjnego, nawet własnemu ojcu, któremu dotychczas powierzała wszystkie tajemnice swego życia duchowego. W okresie pomiędzy opuszczeniem konwentu św. Apolonii a wstąpieniem do Karmelu, gdy przebywała w rodzinnym domu, często opuszczała towarzystwo, aby każdą wolną chwilę spędzać na modlitwie w swoim pokoju albo na długich rozmowach o sprawach wiary z ojcem.

Idealnym środowiskiem dla pielęgnowania ducha ukrycia stał się klasztor karmelitański, do którego wstąpiła w wieku siedemnastu lat. Liczne praktyki modlitewno-ascetyczne i cała dyscyplina życia w klauzurze nie zmieniły jej zasadniczego stylu bycia. Jej zamiłowanie do samotności, modlitwy i ciszy, praktykowanie umartwienia i pragnienie przebywania sam na sam z Bogiem nie były dla niej czymś, co wynikało z reguły życia klasztornego, lecz tym, co dawało jej poczucie spełnienia i wolności, bez obawy, że będzie postrzegana w sposób wyjątkowy. Szybko dostrzegła więc, że poza tym, co należy do wspólnotowej obserwancji monastycznej, wymagającej wyciszenia, samotności i dyskrecji, jest ogromna przestrzeń pozwalająca jej przeżywać najgłębsze zjednoczenie z Bogiem w sposób całkowicie ukryty, nie tylko przed światem, ale także przed współsiostrami. W klasztornej klauzurze s. Teresa Małgorzata od Serca Jezusa stworzyła własną klauzurę serca, która pozwalała jej żyć sam na sam z Bogiem w sposób doskonały i nieograniczony. To nie tylko, że nie przeszkadzało jej żyć duchem terezjańskiego posłuszeństwa i sumiennego wypełniania swoich obowiązków względem wspólnoty, ale – wprost przeciwnie – dynamizowało do bycia dyskretnym darem służby dla innych.

Taka postawa w sposób dostateczny przekonuje, że jej pragnienie ukrycia i samotności nie było wynikiem zaburzeń osobowości, lecz świadczy o dojrzałości duchowej, której miarą jest miłość Boga i bliźniego (por. Łk 10, 27). To właśnie nadprzyrodzona miłość, przeżywana w sposób mistyczny przez św. Małgorzatę Teresę Redi, jest zasadniczym źródłem i uzasadnieniem jej postawy samotności oraz ukrycia.

Matka Anna Maria od św. Antoniego z Padwy, która w tym czasie była zastępczynią mistrzyni nowicjatu, bardzo szybko rozpoznała dyspozycje młodziutkiej postulantki, toteż roztropnie towarzyszyła jej w codziennym życiu zakonnym, podtrzymując ją na duchu w pokonywaniu pierwszych trudności życia klauzurowego i umacniając w postawie duchowego ukrycia. Dzięki takiemu wsparciu s. Teresa Małgorzata od Serca Jezusa w każdej sytuacji zakonnej codzienności, tak podczas rekreacji, jak i w czasie pracy, stosowała tę samą zasadę: być niezauważoną i ukrywać się wśród innych. Jak zeznają świadkowie w procesie beatyfikacyjnym, starała się być doskonałą w wypełnianiu swoich obowiązków i niedościgniona w miłości, co sprawiało, że zawsze była pierwsza przy najtrudniejszych i najcięższych pracach. Była przy tym tak swobodna w swoim sposobie czynienia wszystkiego prostym i radosnym, że można powiedzieć, iż była to "ustawiczna zręczność ukrywania się".

Jej duch ukrycia dotyczył nie tylko relacji z innymi ludźmi, którzy w bezpośrednim z nią kontakcie nie byli świadomi najściślejszej, bo mistycznej relacji z Chrystusem. Godnym odnotowania jest to, że św. Małgorzata Teresa od Serca Jezusa swoje doświadczenie mistyczne pragnęła ukryć przed samą sobą, przed swoją świadomością, jakby nie chciała przyznać się, że jej najgłębszym pragnieniem jest "odwzajemniać miłością za Miłość". Zaświadcza o tym jej kierownik duchowy, karmelita o. Ildefons od św. Ludwika Gonzagi, który pisze, iż

"w roku poprzedzającym jej śmierć usłyszała od swojego kierownika duchowego, aby żyła ukrytym życiem Jezusa Chrystusa wewnątrz siebie. Zrozumiała z tych słów, jeśli tak można powiedzieć, że powinna być nie tylko niewidzialną i nie zauważoną wśród sióstr, ale jeszcze, że ma być w pewien sposób tajemną i nieznaną również dla siebie samej, że ma umrzeć dla siebie, nie wiedząc o tym i nie odczuwając żadnej przyjemności z tej mistycznej i duchowej śmierci, grzebiąc w Chrystusie wszelką, nawet duchową i wieczną myśl i refleksję o sobie. I Bóg sam przyczynił się do spełnienia tych jej pragnień, wystawiając ją na próbę w najboleśniejszych cierpieniach ducha... Można domyślać się, że sama miłość albo przyspieszyła jej śmierć, albo była jej bezpośrednią przyczyną".

Wynika z tego, że jedynym i najgłębszym usprawiedliwieniem takiego ducha ukrycia świętej Karmelitanki z Florencji, praktykowanego od dzieciństwa najpierw w domu rodzinnym i w pensjonacie św. Apolonii, a potem w klasztorze św. Teresy, jest heroiczna nadprzyrodzona miłość do Boga, "który jest Miłością" (1 J 4, 8).


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Ukrycie z Chrystusem w Bogu
Teologiczny sens ukrycia z Chrystusem w Bogu
ks. Marek Chmielewski

Opisane powyżej fakty z życia św. Teresy Małgorzaty Redi, świadczące o jej duchowości ukrycia, skłaniają do postawienia ważnego pytania o najgłębszy, bo teologiczny sens takiej postawy. Podejmując próbę udzielenia odpowiedzi na to pytanie, należy wpierw wyjaśnić, czym w istocie jest owo "ukrycie", tak charakterystyczne dla duchowości naszej Świętej?

Ujmując problem z punktu widzenia duchowości karmelitańskiej, odpowiedź na to drugie pytanie należy rozpocząć od wskazania podwójnej dynamiki w drodze do zjednoczenia z Bogiem. Jednym z dynamizmów jest wyzucie się z siebie, a drugim – skupienie w sobie (ale nie na sobie!). Z jednej więc strony jest oderwanie od siebie, a z drugiej – całkowite przylgnięcie do Boga w Chrystusie. Stosując kategorie systematyki teologicznej, należałoby zatem mówić o ukryciu negatywnym i pozytywnym, aktywnym i pasywnym, a tym samym o ukryciu ascetycznym i mistycznym. Ukrycie negatywne, podejmowane własnym wysiłkiem podmiotu duchowego, dlatego nazywane ukryciem aktywnym lub ascetycznym, ma na celu wyzwolenie się od nieuporządkowanych przywiązań do siebie i do stworzeń. W zrównoważonym i dojrzałym życiu duchowym musi być ono koniecznie dopełnione ukryciem pozytywnym i pasywnym, czyli mistycznym. Oznacza to, że całkowite oderwanie się od siebie i od stworzenia przekracza ludzkie możliwości podmiotu duchowego. Zgodnie z metafizyczną zasadą proporcjonalności przyczyny i skutku, konieczna jest Boża interwencja. Bóg, mocą działającego w sercach ludzkich Ducha Świętego (por. 1 Kor 6, 19; Ga 4, 6; Kol 1, 29), dopełnia ascetycznego wysiłku człowieka, uwalniając go od wszelkich przywiązań, a powstałą próżnię psychiczno-afektywną wypełnia Sobą.

Rozróżnienia te, zastosowane do opisanego powyżej ukrycia św. Teresy Małgorzaty Redi, pozwalają nam lepiej uchwycić jego istotę. W jej życiu dostrzegamy bowiem jakby podwójną drogę: ascetyczną – człowieka do Boga, i mistyczną – Boga do człowieka, tak charakterystyczną dla duchowości karmelitańskiej. Co do tego św. Jan od Krzyża uczy, że "jeśli dusza szuka Boga, to o wiele więcej Umiłowany jej szuka". Gdy z jednej strony Karmelitanka z Florencji swoim ukryciem i oderwaniem od świata wyraża żarliwe pragnienie należenia wyłącznie do Chrystusa, to z drugiej strony On, biorąc ją w swe posiadanie jako oblubienicę, wyprowadza na duchową pustynię, by "mówić jej do serca" (Oz 2, 16).

Jak więc widać, styl życia duchowego w ukryciu u naszej Świętej bynajmniej nie ma wyłącznie charakteru ascetycznego czy pokutnego, lecz nade wszystko kontemplatywny. Jej pragnienie ukrycia się, jakby zniknięcia, wyrażało pragnienie całkowitego zanurzenia się w Bogu, które u niej pojawiło się bardzo wcześnie, zapewne pod wpływem głęboko religijnej atmosfery rodzinnego domu. Już w wieku sześciu lat wyraziła swoją żarliwą prośbę: "Mówcie mi, kim jest Bóg?". Odczuwalne pragnienie Boga i tęsknota za Nim sprawiały, że dziecko to z łatwością porzucało zabawę, szukając samotności i ciszy w "izdebce swego serca", aby tam modlić się do "Ojca, który jest w ukryciu" (por. Mt 6, 6). Teologowie, przywołując temu podobne sytuacje z jej życia, mówią wprost o pewnego rodzaju predestynacji – przeznaczeniu do bycia w tym świecie ukrytą dla Boga. Co więcej, dopatrują się zbieżności postawy św. Teresy Małgorzaty Redi z nauką św. Teresy od Jezusa, która w swej Drodze doskonałości pisze m.in. "Czy sądzicie siostry, że mała to korzyść starać się o dobro oddania siebie bez podziału Temu, który jest wszystkim? Ponieważ w Nim jest źródło wszelkiego dobra, więc czyńmy Panu nieskończone dzięki, że nas zgromadził w tym domu, którego jedynym zadaniem jest doprowadzenie nas do tego celu" (D, 8, 1).

O kontemplacji Katechizm Kościoła Katolickiego, bazując na wielowiekowym doświadczeniu duchowym, uczy, że z istoty swej jest ona szukaniem w czystej wierze Tego, "«którego miłuje dusza moja» (Pnp 1, 7), to znaczy Jezusa, a w Nim Ojca" (KKK 2709). Jest ona "milczeniem, «symbolem świata, który nadchodzi», lub «milczącą miłością»" (KKK 2717), a ściślej mówiąc – kontemplacja jest "komunią miłości przynoszącą Życie" (KKK 2719). Wobec powyższego najgłębszym sensem ukrycia, charakteryzującym życie duchowe św. Teresy Małgorzaty Redi, jest miłość, albo – innymi słowy – doświadczenie, że "Bóg jest Miłością" (1 J 4, 8).

Tę fundamentalną prawdę wiary, objawioną przez św. Jana Apostoła, s. Teresa Małgorzata od Serca Jezusa odkryła w sposób kontemplacyjny na trzy lata przed śmiercią, tuż po uroczystości Zesłania Ducha Świętego w 1767 roku, podczas odmawiania oficjum. Wydarzenie to, o charakterze przełomowym, było w pewnym sensie potwierdzeniem i dopełnieniem praktykowanego od dzieciństwa kultu Serca Jezusa, zaszczepionego przez jej ojca. Pozostawał on bowiem w tym względzie pod wpływem swoich rodzonych braci-jezuitów. Nieprzypadkowy jest zatem predykat imienia Świętej, nadany na jej usilną prośbę w chwili przyjęcia do nowicjatu. Nie tyle intelektualne, co przede wszystkim egzystencjalno-duchowe odkrycie prawdy o Bogu, który jest Miłością, doprowadziło naszą Karmelitankę do mistycznego doświadczenia zamieszkiwania Trójcy Przenajświętszej na dnie duszy. Słusznie więc o. Gabriel od św. Marii Magdaleny dla duchowego itinerarium św. Teresy Małgorzaty Redi wyznacza punkt wyjścia (terminus a quo), którym jest kult Najświętszego Serca Jezusa, natomiast – jego zdaniem – punktem dojścia (terminus ad quem) jest mistyczna partycypacja w życiu wewnątrztrynitarnym. Natomiast zasadniczym dynamizmem tej drogi duchowej jest miłość. To ona uzasadnia i tłumaczy pragnienie ukrycia, jakie od dziecka żywiła nasza Święta. Odnośnie do tego wymowne jest zdanie, jakie zapisała w notatkach duchowych:

"Porzućcie samych siebie z powodu miłości, porzućcie samych siebie z miłością, porzućcie samych siebie dla miłości Jezusa Chrystusa, ponieważ Jego miłość chce nami rządzić, a my sami ze siebie nie potrafimy sobą kierować".

Pragnienie ukrycia, jako całkowitego zanurzenia się w Miłości Bożej, Święta wyraziła w akcie oddania, złożonym podczas rekolekcji w roku 1768. Postanowiła w nim wszystkim swoim czynnościom zewnętrznym i wewnętrznym nadać jedyny cel i sens, jakim jest miłość. Nie pragnie niczego, co nie byłoby zgodne z wolą Bożą. A ponieważ natura ma skłonność opierania się dobru, choć duch skłania się ku niemu (por. Rz 7, 18–20), s. Teresa Małgorzata od Serca Jezusa postanowiła prowadzić ustawiczną walkę ze sobą, w której zasadniczymi środkami będzie modlitwa, chodzenie w obecności Bożej i milczenie, a nade wszystko ufność w Bogu. Nie pragnęła niczego więcej, jak tylko stać się doskonałą "kopią" Chrystusa. Dlatego nieco dalej wyznaje, zwracając się z głębokim szacunkiem do Chrystusa:

"I jak Wasze życie było życiem ukrytym, życiem uniżenia, miłości i poświęcenia, tak odtąd na zawsze niech takim będzie moje życie. Dlatego teraz i na zawsze pragnę zamknąć się w Waszym Najukochańszym Sercu jak na pustyni, aby tam w Was, z Wami i przez Was prowadzić to ukryte życie miłości i poświęcenia, ponieważ wiecie, że niczego więcej nie pragnę, jak tylko być ofiarą Waszego Najświętszego Serca, strawiona cała na ofiarę ogniem Waszej Świętej Miłości. I dlatego Wasze Serce będzie ołtarzem, gdzie dokona się to moje całopalenie w Was, mój Drogi Oblubieńcze…".

W przytoczonych słowach Świętej uderza stosowanie liczby mnogiej w odniesieniu do osoby Jezusa Chrystusa. Wydaje się, że oprócz stosowanej w tamtej epoce formy literackiej plurale reverentiae, wyrażającej szacunek wobec interlokutora, zastosowanie liczby mnogiej w pismach Karmelitanki z Florencji służy podkreśleniu świadomości, iż w Chrystusie, w Jego Boskim Sercu zawiera się całe misterium Trójcy Przenajświętszej. Jest to więc ten sam zabieg literacki, jaki w Księdze Rodzaju, w scenie spotkania Abrahama z tajemniczymi Przybyszami, zapowiada dogmatyczną prawdę o Bogu Jedynym w Trzech Osobach (por. Rdz 18, 1–5). W pismach Karmelitanki z Florencji zastosowanie liczby mnogiej jest wynikiem odkrywania tajemnicy Serca Jezusa w perspektywie trynitarnej.

Oddanie się z miłości Boskiemu Sercu Jezusa, opisane przez naszą Świętą jako zanurzenie czy schowanie się w Nim, zawiera w sobie wyraźne akcenty paschalne, które zasługują na osobną wnikliwą analizę. Badacze życia św. Teresy Małgorzaty Redi w takiej paschalnej perspektywie odczytują jej duchowe ukrycie, odnosząc do niej słowa św. Pawła z Listu do Kolosan: "Umarliście bowiem i wasze życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu" (3, 3). Zarówno kontekst uprzedni, jak i kontekst następczy tego zdania ma wymowę paschalną. Apostoł przypomina bowiem adresatom swego listu, że skoro przez chrzest mają udział w zmartwychwstaniu Chrystusa, to powinni pokonywać w sobie wszelkie skłonności do zła i troszczyć się o odwzorowanie w sobie Chrystusa, aby dostąpić chwały zmartwychwstania (por. Kol 3, 1–4).

Komentatorzy życia św. Teresy Małgorzaty Redi jej ukrycie z Chrystusem w Bogu odczytują także przez pryzmat innego tekstu św. Pawła z Listu do Efezjan, w którym Apostoł poucza o tajemnicy Chrystusa. Czuje się on niegodnym sługą tej tajemnicy, gdyż jego zadaniem i zarazem wielką łaską jest "ogłosić poganom jako Dobrą Nowinę niezgłębione bogactwo Chrystusa i wydobyć na światło, czym jest wykonanie tajemniczego planu, ukrytego przed wiekami w Bogu, Stwórcy wszechrzeczy" (Ef 3, 8–9). Ów "tajemniczy plan" zbawienia wszystkiego w Chrystusie, "ukryty przed wiekami w Bogu", a więc samą tajemnicę Chrystusa – jego kenozę i zmartwychwstanie, odczytać można jedynie na drodze ukrycia – kenozy i odrodzenia przez udział w zmartwychwstaniu Chrystusa. Taki – jak się wydaje – jest najgłębszy sens słów cytowanego powyżej aktu oddania św. Teresy Małgorzaty od Serca Jezusa i całej jej duchowej postawy ukrycia dla odkrycia Miłości.

Dokonując teologicznej interpretacji stylu życia ukrytego św. Teresy Małgorzaty Redi, nie można nie zauważyć wybitnie zarysowującego się chrystocentryzmu jej duchowości. Jak już wspomniano, od dzieciństwa była wychowywana w klimacie kultu Serca Jezusa. Tajemnica Boga, o wyjaśnienie której tak się dopominała już jako kilkuletnia dziewczynka, nie był dla niej jedynie trudną do ogarnięcia prawdą intelektualną, a tym bardziej pobożnym obyczajem pieczołowicie kultywowanym w rodzinnym środowisku. Dla Karmelitanki z Florencji, Bóg to osobowa Tajemnica najpełniej odsłaniająca się w Jezusie Chrystusie, który jest wcieleniem Boga-Miłości, czego najwymowniejszym symbolem jest Jego Serce.

Stosując pewien skrót myślowy, można powiedzieć, że jest to chrystocentryzm agapetyczno-inkarnacyjny, co oznacza, że nasza Święta relację do Chrystusa przeżywa przede wszystkim jako doświadczenie miłości (agape). Możliwe jest ono dlatego, że odwieczne Słowo stało się Ciałem (wcielenie). Materialnym zaś symbolem wcielonej miłości Boga jest Serce Jezusa. Znalazło to wyraz m.in. w postanowieniu praktyk adwentowych:

"W każdym ćwiczeniu uczyńmy trzy akty: trzy adoracji i trzy skruchy, powtarzając często: Adoruję Was i kocham Boskie Serce Jezusa żyjące w Sercu Maryi. Błagam Was, abyś żyło i panowało we wszystkich sercach, a najbardziej w moim, i abyś je strawiło Waszą czystą miłością. Niech będzie błogosławiony Bóg! Pięć praktyk pokutnych wobec siebie, mówiąc: «Sacrificium Deo spiritus contribulatus". Uczczę Go dziewięć razy mówiąc: «Venite adoremus» i «Verbum caro» itd.".

Tajemnica Wcielenia Syna Bożego i tajemnica Serca Jezusa pozwoliła s. Teresie Małgorzacie Redi pełniej doświadczyć pochłaniającej ją miłości Boga. Słusznie więc do niej odnoszą się słowa z Listu św. Pawła do Kolosan: "Ukryta z Chrystusem w Bogu". Doświadczenie miłości Chrystusa wprowadza ją zatem w przepaść Bożej miłości, w której to przepaści pragnie się całkowicie zanurzyć i ukryć.

Błędem jednak byłoby sądzić, że zanurzenie się w miłości Bożej, ukrycie w niej, oznacza tym samym ucieczkę od stworzeń. Ze względów ascetycznych, jak powiedzieliśmy wcześniej, jest to potrzebne na początku, aby wyzwoliwszy się od nieuporządkowanych przywiązań, być otwartym na wszechogarniającą miłość Boga. Z chwilą jednak, gdy dokona się to zanurzenie (ukrycie) w miłości Boga, człowiek kocha wszystko Bożą miłością, co jest prawidłowością dojrzałego życia duchowego. Tak było też w życiu Świętej z Arezzo. Dzięki doświadczonej miłości Boga w Chrystusie, to jej ukrycie miało nie tyle charakter ascetyczny, co raczej było ukryciem globalnym, o charakterze teologalnym i niosącym ze sobą apostolską płodność. Mówiąc językiem Soboru Watykańskiego II, z tego ukrycia "wypływa i doznaje bodźca miłość bliźniego dla zbawienia świata i budowania Kościoła. Miłość ta ożywia także samą praktykę rad ewangelicznych i kieruje nią" (PC 6).


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.

Ukrycie z Chrystusem w Bogu
Duchowość ukrycia na nasze czasy?
ks. Marek Chmielewski

Mając na względzie omówione powyżej teologiczne aspekty ukrycia, jakiego niedoścignionym wzorem jest św. Teresa Małgorzata Redi, wypada przywołać słowa o. Michelangelo od św. Józefa, przełożonego generalnego karmelitów bosych. On bowiem podczas celebracji dwusetnej rocznicy jej śmierci powiedział dnia 6 marca 1970 roku w klasztorze w Arezzo, że św. Teresa Małgorzata Redi jest "chemicznie czystym" ideałem życia w Karmelu.

Dwadzieścia trzy lata wcześniej inny przełożony generalny Karmelu, o. Silverio od św. Teresy napisał o naszej Świętej, że "jest ona jednym z najbardziej pewnych, doskonałych i kompletnych wzorów życia karmelitanki bosej w całej jego rozciągłości, to znaczy w całym bogactwie jego nadprzyrodzonego blasku i całej jego uświęcającej skuteczności".

Nie jest więc przesadnym przeświadczenie innego z autorów – o. Anastazy od Świętego Różańca, że wskazane perspektywy, normy i rady, jakie w dziele pt. Droga doskonałości zawarła św. Teresa z Awili dla uformowania ducha modlitwy swoich sióstr, znalazły doskonałe wcielenie w życiu św. Teresy Małgorzaty Redi. W niej ogień kontemplacyjnej miłości, poprzez niezmordowane praktykowanie każdej z cnót, strawił ofiarę jej życia. Nie wydaje się jednak – pisze tenże autor – aby Pan zechciał powierzyć jej jakąś szczególną misję albo też zlecił jej przekazanie jakiejś nowej doktryny. Jedno jest jednak pewne, że udzielił jej łaski wcielenia w pełni samej istoty tego ideału, jakim ma się odznaczać doskonała córka duchowa św. Teresy od Jezusa, doktor Kościoła.

O ile zatem duchowa wzorczość Świętej z Arezzo jest czymś oczywistym dla rodziny karmelitańskiej, o tyle warto zastanowić się, czy i na ile jej heroizm pozostawania w ukryciu z ogniem nadprzyrodzonej miłości w sercu możliwy jest do naśladowania współcześnie także przez osoby konsekrowane żyjące inną duchowością, a tym bardziej przez świeckich?

Odpowiedzi na to pytanie spróbujmy poszukać w nauczaniu Jana Pawła II, w którego fizjonomię duchową – jak wiadomo – już od młodości wpisane zostały kontemplacyjne ideały Karmelu. Ojciec Święty w sposób niezwykle przenikliwy diagnozuje sytuację współczesnego człowieka. Toteż w liście apostolskim Novo millennio ineunte, pisząc o potrzebie nowych energii apostolskich w trzecim tysiącleciu, wskazuje na ich zasadnicze źródło: kontemplację i modlitwę. "Ważne jest jednak, aby wszystko, co z Bożą pomocą postanowimy – pisze Papież – było głęboko zakorzenione w kontemplacji i w modlitwie. Żyjemy w epoce nieustannej aktywności, która często staje się gorączkowa i łatwo może się przerodzić w «działanie dla działania». Musimy opierać się tej pokusie i starać się najpierw «być», zanim zaczniemy «działać»" (NMI 15).

Przedmiotem kontemplacji ma być przede wszystkim Oblicze Jezusa (por. NMI 16), jednakże – jak podkreśla Ojciec Święty – "do pełnej kontemplacji oblicza Pańskiego nie możemy dojść o własnych siłach, ale jedynie poddając się prowadzeniu łaski. Tylko doświadczenie milczenia i modlitwy stwarza odpowiednie podłoże, na którym może dojrzeć i rozwinąć się bardziej prawdziwe, adekwatne i spójne poznanie tajemnicy" (NMI 20).

Nieco dalej w tym samym dokumencie Jan Paweł II pyta: "A czyż nie jest to «znakiem czasu» to, że mimo rozległych procesów laicyzacji obserwujemy dziś w świecie powszechną potrzebę duchowości, która w znacznej mierze ujawnia się właśnie jako nowy głód modlitwy?" (NMI 33). I nie chodzi tu wcale o tradycyjną modlitwę werbalno-dyskursywną, ale o głód modlitwy kontemplacyjnej, która w miarę jak się rozwija, przechodzi od "życia modlitwy" do "modlitwy życia" czy wręcz "modlitwy życiem". Zastosowana tu pozorna gra słów ma na celu podkreślenie, że prawdziwa modlitwa jest swoistym zanurzeniem, ukryciem się z Chrystusem w Bogu doświadczanym na dnie swego serca, podczas gdy na zewnątrz otacza nas wir spraw świata. Z tego rodzi się wielkie pragnienie milczenia, które jednak nie jest milczeniem pogardy dla świata czy milczeniem przestrachu przed jego brutalnością i podłością. Jest to milczenie pulsujące miłością, która najpełniej wypowiada się bez słów.

Fakt, że od kilku dni Polska weszła formalnie w struktury Unii Europejskiej, uświadamia nam, że staliśmy się bardziej wystawieni na wpływ tego wszystkiego, czym żyje społeczeństwo europejskie. Skłania nas to zarazem do uważnego odczytania adhortacji apostolskiej Jana Pawła II o Kościele w Europie. W tym ważnym dla nas dokumencie Ojciec Święty zauważa m.in., że społeczeństwo europejskie chore jest na horyzontalizm (por. EEU 34). Oznacza to, że zatraciło ono zmysł transcendencji (por. EEU 7) i "na szerokich obszarach kontynentu europejskiego panuje klimat dechrystianizacji" (EEU 67). Mimo to – jak zaznacza Papież – "nie brak przykładów autentycznych chrześcijan, którzy oddają się kontemplacyjnemu milczeniu, wiernie uczestniczą w duchowych inicjatywach, kierują się Ewangelią w swym codziennym życiu i dają jej świadectwo na różnych polach działania" (EEU 67). Kościół, który ma być znakiem nadziei dla współczesnej Europy, ma za zadanie – jak podkreśla Jan Paweł II – nie tylko odnowić praktykę życia sakramentalnego, ale także powinien zadbać o "tworzenie nowych możliwości wyciszenia, modlitwy i kontemplacji […] jako źródeł wolności i nowej nadziei" (EEU 69).

Czyż zatem pochylenie się nad duchowością włoskiej karmelitanki z XVIII wieku – św. Teresy Małgorzaty od Serca Jezusa (Redi) i ukazanie jej życia w ukryciu nie dla pogardy światem, ale dla doświadczenia najwyższej Miłości, nie jest takim właśnie tworzeniem nowych możliwości dla wyciszenia, modlitwy i kontemplacji, jako źródła wolności i nowej nadziei dla Europy?

Odpowiedź narzuca się sama w kontemplacyjnym milczeniu i ukryciu serca.


Materiały z VII Karmelitańskiego Tygodnia Duchowości: Święta Małgorzata Redi. Kraków 2005.