Pójdę, pójdę do Jerozolimy – Śladami Jezusa

Ósma część wędrowania w Ziemi Świętej naszej Karmelitańskiej Ekipy Przyjaciół Codzienności Jezusa. 27 lutego – 13 marca 2018 r.

Miejsce pełni, oś wszystkiego, przestrzeń pomiędzy życiem a śmiercią. Jerozolima – miasto kontrastów, rozbicia a zarazem jedności, przestrzeń Miłości spełnionej do końca.

Po przebyciu drogi z Pustyni Negeb i przywitaniu nas przez ogromne radary umieszczone przed miastem, niejako prześwietleni, dotarliśmy do karmelitańskiego klasztoru Pater Noster. To ważny moment – uczestniczyliśmy w naszej pierwszej w tym mieście Eucharystii. W zakrystii, a później  w kościele szybko dostrzegłam na ścianach, zdjęcia św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Czułam się jak u siebie. Po wyjściu z kościoła, jeszcze przez chwilę, kontemplowaliśmy przepiękny widok panoramy miasta z Góry Oliwnej. Wstąpiliśmy do kościoła Dominus Flevit i już za parę minut siedzieliśmy w palestyńskim autobusie, który zwiózł nas do Betlejem. To właśnie w mieście narodzin Jezusa, rozpoczęliśmy ostatni etap naszego pielgrzymowania. Z niechęcią obserwowaliśmy mur oddzielający Jerozolimę od Palestyny. Okazało się jednak, że autobus, który wybraliśmy przekroczył granicę izraelsko-palestyńską bez problemów.

(…)

Wczesnym rankiem w niedzielę „letare” uczestniczyliśmy w koncelebrowanej przez Patriarchę Jerozolimy Eucharystii w Bazylice Grobu Pańskiego – a dokładnie w miejscu spotkania Marii Magdaleny z Chrystusem w poranek Wielkanocny. Po Mszy wtopiliśmy się w tłum wypełniający uliczki Starego Miasta, wędrując wśród straganów pachnących wonnościami. Przeszliśmy do Dzielnicy Żydowskiej, zatrzymując się na dłużej przy Ścianie Płaczu. Byłam tu już kilka raz i za każdym razem, z poruszeniem serca, umieszczam swoje intencje modlitewne miedzy kamiennymi blokami. Potem „powłóczyliśmy” się trochę po wąskich uliczkach Dzielnicy Żydowskiej, zatrzymując się przed synagogą z wielką menorą, którą upamiętniliśmy na zdjęciach. Z Dzielnicy Żydowskiej bardzo szybko przeszliśmy do Dzielnicy Ormiańskiej, która zrobiła na nas wyjątkowo dobre wrażenie: cicho, czysto i bardzo rodzinnie. Przypadkiem natrafiliśmy na przejścia miedzy domostwami i pośród nich, poprzez tarasy i dachy, wędrując poznawaliśmy „od środka” tę wyjątkową małą ojczyzną Ormian. Z podziwem patrzyliśmy na ogrody w kamiennych donicach, wdychając zapachy niedzielnego popołudnia. Ponownie wróciliśmy do Dzielnicy Żydowskiej, aby stanąć w ogromnej kolejce do Meczetu Al-Aksa. Wizyta na wzgórzu świątynnym rozpoczęła się od kłopotliwego spotkania ze strażnikiem muzeum, który zdecydowanym głosem nakazał ojcu Mariuszowi schować natychmiast krzyż różańca, który, jako zakonnik, ma zawsze przy sobie. W powietrzu panowała atmosfera niechęci do osób duchownych i chrześcijan, co wyrażał zakaz wejścia do wnętrza Meczetu Al-Aksa. Szybko wróciliśmy zatem na ulice Dzielnicy Żydowskiej przemierzając drogę na Syjon. Trzy podstawowe punkty tego miejsca zwiedziliśmy powoli. Zaczęliśmy od Kościoła Zaśnięcia Matki Bożej, gdzie z pomocą kanonu, śpiewanego przez naszego Ojca karmelitę, zatopiliśmy się na długo w modlitwie. Zupełnie inaczej czuliśmy się potem w Grobie Dawida, który de facto obecnie jest synagogą. Żydzi modlą się tu stale i zgodnie z tradycją synagoga podzielona jest na dwie części – dla mężczyzn i kobiet. Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy na Syjonie był Wieczernik. Sale wypełniał tłum zwiedzających, co nieco nie sprzyjało skupieniu. Modląc się mięliśmy świadomość niezwykłości przestrzeni wokół nas (to tutaj Jezus ustanowił Eucharystię, tutaj też nastąpiło Zesłanie Ducha Świętego). Dalej nogi poniosły nas same, z powrotem do Dzielnicy Ormiańskiej. W maleńkich sklepikach podziwialiśmy prawdziwe dzieła sztuki wykonane przez Ormian. Na zakończenie zwiedzania zatrzymaliśmy się w przepięknej Katedrze Ormiańskiej, czynnej w niedziele tylko w trakcie nabożeństwa o godzinie 15. Obecność w tej przestrzeni była dla mnie osobiście bardzo ważna. Stałam przed wyjątkową dla mnie relikwią – głową św. Jakuba Większego. Podczas żadnej z moich ośmiu pielgrzymek do Santiago de Compostela – Grobu św. Jakuba, nie miałam świadomości, że głowa tegoż Apostoła znajduje się właśnie w Jerozolimie. Pielgrzymowanie zatem, nieświadomie, stało się dla mnie wyrazem prymatu serca a nie głowy i niech tak już pozostanie. Późnym popołudniem dotarliśmy nad  Sadzawkę Siloe i chociaż o tej porze część korytarzy była już nieczynna, udało nam się przejść podziemnym labiryntem ok. 1000 metrów. Korytarze były wąskie, wilgotne, a miejscami błotniste. Siloe to znaczy Posłany. Po wyjściu z podziemnych labiryntów zeszliśmy ze wzniesienia do suchego, kamienistego koryta rzeki Cedron. Dzień zwieńczyliśmy zwiedzaniem grobów proroków i patriarchów.

W poniedziałek wyruszyliśmy kursowym autobusem do miejscowości Al-Alzarijja która, kiedyś nazywała się Betanią, co w czasach Jezusa oznaczało wioskę w odległości ok. 3 km od Jerozolimy. W tym miejscu jak wiadomo, Jezus dokonał wskrzeszenia swojego przyjaciela. Celem naszej wędrówki stał się jego dom. Na początku zwiedziliśmy komorę grobową, a później Nowy Kościół Łazarza. Urzekły nas piękne mozaiki przedstawiające sceny z życia Jezusa związane z Betanią. Osobliwym doświadczeniem tego dnia było nasze piesze przejście przez punkt graniczny, pomiędzy Palestyną a Izraelem. Byliśmy tu chyba jedynymi Europejczykami i wzbudziliśmy spore zainteresowanie pograniczników, zwłaszcza będący w habicie ojciec Mariusz. Na szczęście wszystko odbyło się prawie bez przeszkód.  Po przejściu granicy, pokonując pionowe asfaltowe podejście, dotarliśmy do Betfage. To w tej wiosce Jezus otrzymał oślicę przyprowadzoną przez uczniów i na niej wjechał do Jerozolimy. Obecnie w miejscu tym znajduje się franciszkański kościół. Kolejny raz podziwialiśmy piękne malowidła z wyróżniającą się sceną triumfalnego wjazdu Jezusa do Jeruzalem. Następnie udaliśmy się pieszo na Górę Oliwną, dotarliśmy do kościoła Pater Noster, a potem na miejsce Wniebowstąpienia, które znajdujące się na szczycie Góry Oliwnej, obecnie na terenie należącym do muzułmanów. Z radością weszliśmy do ośmiokątnej kaplicy, zwanej Kopułą Wniebowstąpienia. Znajduje się tu fragment naturalnej skały, na której z pielgrzymią pobożnością „odczytaliśmy” przez dotyk odciski stóp Chrystusa. Ucałowaliśmy to miejsce z wielka czcią.

Po ponownym, tym razem dłuższym pobycie w punkcie widokowym na Górze Oliwnej, rozpoczęliśmy schodzenie do Ogrodu Getsemani. Jeszcze przed wielkim cmentarzem żydowskim, odwiedziliśmy Groby Proroków. Byłam tu pierwszy raz, w ciemnościach rozpraszanych światłem małej woskowej świecy, z nabożną czcią, dotykałam grobu proroków Aggeusza, Malachiasza i Zachariasza. W dalszej części pielgrzymowania odpoczęliśmy w Ogrodzie Oliwnym, by następnie dłuższą chwilę modlić się w Bazylice Agonii (Kościół Wszystkich Narodów). W skupieniu spoglądaliśmy na Skałę Konania, miejsce gdzie modlił się sam Chrystus i na którą spadały, krople Jego krwawego potu. Następnie mieszając się z tłumem wyznawców różnych denominacji chrześcijańskich, nawiedziliśmy Kościół Grobu Matki Bożej. Po raz pierwszy  w życiu  miałam okazję z bliska obserwować modlitwę wyznawców Kościoła Syromalabarskiego.

Późnym popołudniem szlakiem Drogi Krzyżowej zakończyliśmy poznawanie Jerozolimy. Via Dolorosa (Droga Cierpienia) znajduje się obecnie w starej części Dzielnicy Muzułmańskiej. Jest oznaczona 9-cioma stacjami znajdującymi się wzdłuż i 5-cioma w Bazylice Grobu Pańskiego. Przed rozpoczęciem Drogi Krzyżowej sprawowaliśmy Eucharystię w kaplicy przy kościele św. Anny, tuż opodal Sadzawki Betesda. Idąc w kierunku Świątyni Jerozolimskiej – przy poszczególnych stacjach Via Dolorosa, klękaliśmy po wielokroć, wprost na ulicy, otoczni tłumem ludzi różnych narodów zajętych swoimi sprawami. Modliliśmy się półgłosem, każdy z nas po kolei, tak zupełnie spontanicznie, z serca. W tamtej chwili słowa wymawiane przez nas żarliwe i mocno świadczyły o miłości. Tak oto w prosty sposób przez niesienie i powierzanie Jezusowi własnych krzyży zmierzyliśmy się ze szlakiem, którym On szedł, dźwigając krzyż na Golgotę. I tak jak Jezus, powoli dotarliśmy do Świątyni Zmartwychwstania.

Bazylika Grobu Pańskiego – cel wyznawców Chrystusa, winda do nieba, skrzyżowanie dróg wszystkich wyznań chrześcijańskich. Nawiedzanie tej jedynej świątyni, rozpoczęliśmy od Golgoty – miejsca śmierci Jezusa. Tam dotknęliśmy pustego miejsca po Krzyżu, a potem zeszliśmy do Kaplicy Adama, znajdującej się dokładnie pod miejscem ukrzyżowania. W końcu dotarliśmy do najważniejszej części Bazyliki Grobu Pańskiego – wielka radość z faktu Zmartwychwstania stała się i naszym udziałem. U końca pielgrzymowania czekał na nas niezwykły prezent: całonocne czuwanie w Bazylice Grobu Pańskiego. Spędziliśmy je zanurzeni w osobistej modlitwie w miejscu złożenia Ciała Jezusa do Grobu, a jednocześnie Jego Zmartwychwstania. Każdy z nas miał na to po kilkadziesiąt minut. Oparłam czoło o kamień, na którym spoczywało Ciało Chrystusa. Był on chłodny i ciepły zarazem. Starałam się wtopić w lekko brązowy marmur. Szeptałam w sercu: Niech myśli moje będą na wzór Twoich Panie. Gdyby tak można dostąpić Darów Ducha Świętego przez przenikanie. Gdyby tak można…  Póki co trzeba wstać i iść dalej. Być posłanym przez Ciebie. Napełnionym Duchem i wezwanym do życia według Ducha. Dziękuję Bogu i ludziom, że mogłam tu być. Szczególnie w czasie Wielkiego Postu, próbując przemierzać szlaki Twoje Panie.

Po tak niezwykłym doświadczeniu opuściliśmy Wieczne Miasto. Po drodze na lotnisko pielgrzymowaliśmy jeszcze do Ein Kerem. Tam słowami hymnu Magnificat modliliśmy się w kościele Nawiedzenia, a potem słowami hymnu Benedictus w kościele narodzenia św. Jana Chrzciciela. W obydwu miejscach wypisano słowa tych hymnów w kilkunastu językach. Na koniec dotarliśmy do Emaus, gdzie opodal ruin kościoła sprawowaliśmy ostatnią wspólną Eucharystię. Potem skierowaliśmy się na lotnisko w Tel – Awiwie.

Ziemio Święta żegnaj, a raczej do zobaczenia!

Karmelitańska Ekipa Przyjaciół Codzienności Jezusa