Rozmowa ze świętą Teresą od Jezusa



Kto jest najbardziej podatny na ataki upadłego anioła?

Szatan rani śmiertelnie tylko tego, kto nie podejmuje pracy nad sobą i sam daje mu do ręki broń, ulegając pożądliwościom. Jeżeli człowiek oddaje się intrydze i obmowie, upadły anioł uderzy w niego intrygą i obmową. Jeżeli oddaje się pożądliwości ciała, sięga po niewłaściwą literaturę i film, on uderzy w niego brudną wyobraźnią, utrudniając modlitwę i raniąc bardzo głęboko serce. Jeżeli bez pamięci oddaje się zdobywaniu pieniędzy, zapominając, co w życiu jest najważniejsze, pieniądze zabiją miłość w jego rodzinie, osłabią jej więzy, zasklepią w egoizmie i spowodują liczne upadki.

Gdy ktoś nie decyduje się wchodzić w siebie… Co wówczas?

Było by czymś niezrozumiałym, gdyby ktoś sądził, że może doświadczyć Boga, nie wszedłszy najpierw w siebie, aby poznać swoją godność, to kim naprawdę jest w oczach Boga. Świat doczesny bogaty jest w Jego ślady, jednak On sam upodobał sobie przebywać w ludzkiej duszy. Tam należy Go szukać. Powiedział o tym Jezus w słowach: “Gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki”.

Jak najlepiej zabierać się za życie duchowe?

Do życia duchowego trzeba przystąpić z determinacją, czyli niezachwianym postanowieniem, iż się nie spocznie, póki się nie stanie u celu. Niech przyjdzie co chce, niech boli jak chce, niech szemrze kto chce, niech własna nieudolność stęka i mówi: nie dojdziesz, umrzesz w drodze, nie wytrzymasz tego wszystkiego, niech i cały świat się zwali z groźbami.

Chodzi więc o wytrwałość…

Kto podejmuje drogę do centrum wewnętrznej twierdzy musi odważnie przetrwać wszystko, gdyż Bóg jest cierpliwy, umie czekać długie dni, owszem, i lata całe, zwłaszcza, gdy widzi wytrwałość i dobre pragnienia. Wytrwałości tu przede wszystkim potrzeba. Dzięki niej odnosi się zwycięstwa.

Wielu, chcąc szybko doświadczyć owoców i zdobyczy duchowych, ulega pokusie gwałtowności…

Człowiek wytrwa na drogach życia duchowego bądź nie w zależności od tego, czym się będzie karmił: roztropnością czy gwałtownością. Gwałtowność, w której sercu znajduje się subtelnie skryta pycha rzeczy duchowych, jest materiałem łatwopalnym, ale i szybkopalnym. Roznieca wielki ogień pragnień, lecz szybko wygasa, zużywa siły i pozostawia człowieka w zniechęceniu. Jedynie roztropność zdolna jest utrzymać ogień wytrwałości przez całe życie. Ta królewska cnota wie, że podążanie duchową drogą jest podróżą całego życia, nie tylko pewnej jego części. Jest też pokorna, pamiętając przestrogę Bożej Mądrości: “Beze Mnie nic nie możecie uczynić”.

Jakie jeszcze niebezpieczeństwa czekają na wchodzących przez bramę modlitwy?

Trzeba koniecznie wspomnieć o wygodnictwie. Tam, gdzie bujnie rozrasta się wygodnictwo nie ma szans na modlitwę. Wygodnictwo i modlitwa nie mogą chodzić w parze. Wygodnictwo nie rozumie wymagań modlitwy i ich nie podejmuje. Modlitwa natomiast obumiera w atmosferze wygodnictwa.

Wygodnictwo i modlitwa charakteryzują się zatem odmienną logiką…

Oczywiście… Wygodnictwo jest monologiem; oddaje się służbie ludzkiego “ja”. Chce zaspokoić wszystkie jego dążenia i zachcianki. “Ja” jest dla niego królem. Wygodnictwo jest też ślepe. Brak mu odpowiedzialnego patrzenia. Za główny cel stawia sobie zaspokojenie pragnień posiadania jakiejś rzeczy lub doznania jakiejś przyjemności. “Ja” nie interesuje się konsekwencjami, tym że liczne rzeczy i doznania mogą niszczyć człowieka. Nie stawia sobie pytań: Co jest dla mnie naprawdę dobre? Czy sięgając po tę konkretną rzecz ubogacam siebie czy też niszczę? Liczy się doznanie, często bez względu na skutki. Wygodnictwo jest egoistyczne, skupione na sobie. Nie chce służyć, boi się trudu wymagań.

A jaka jest logika modlitwy?

Modlitwa jest inna; to dialog. Zwraca się zawsze ku “Ty”, ku Bogu. On jest jej królem i jemu chce oddać wszystko. Z miłości do Boga człowiek modlitwy zdolny jest oddać siebie, podjąć wymagania, trudzić się, złożyć ofiarę, zakwestionować siebie… Modlitwa świętych miała w sobie wielką siłę, ponieważ opierała się na “Ty” a nie na “ja”.

W pismach Siostry można odnaleźć inne jeszcze ostrzeżenie. Dotyczy ono niepodejmowania krzyża…

Jest wielu takich, którzy już dawno zaczęli swoją duchową wędrówkę, ale niewiele postąpili do przodu. Główna przyczyna tego małego postępu bierze się stąd, że nie chwycili się krzyża od samego początku. Trzeba pamiętać słowa Jezusa: “Jeśli ktoś chce pójść za Mną… niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje”.

Jakieś słowo nadziei na zakończenie naszej rozmowy dla tych, którzy podążają drogą ku centrum twierdzy wewnętrznej?

Oto moja zachęta: Niczym się nie trap, niczego nie bój, Bogu zaufaj, nic ci nie grozi. Kto posiadł Boga, otrzymał wszystko. Bóg sam wystarczy!


Dziękuję Siostrze za rozmowę.
Rozmawiał o. Jerzy Zieliński OCD