Procesy w winnicy

Jabłka nie dojrzewają na drzewach przez jedną noc. Wino potrzebuje czasu, by mogło nabrać głębokiego smaku leżakowania. Potrzeba także upływu czasu, by mogły nastąpić zmiany w człowieku, nieraz potrzeba bardzo wiele czasu. Bóg jest miłośnikiem procesu, i tak stworzył ten świat, że wszystko wymaga czasu. Człowiek, który całe życie pił, nie przestanie pić z dnia na dzień. Oswobodzenie się ze zniewolenia jest procesem, który wymaga wiele czasu. Rany, jakie ludzie noszą na swym duchowym organizmie nie goją się z dnia na dzień. Odsłonić własną ranę Bogu, odsłonić ją przed samym sobą – to jedna rzecz. Doświadczyć jej zagojenia – to długi proces.

Życie człowieka jest jak winnica, zasadzona ręką Boga. Nie wszystko jest w niej doskonałe od samego początku. Nie wszystko jest dojrzałe i szlachetne. Ktoś nie radzi sobie z gniewem, ktoś inny z pożądaniem, jeszcze inny niedomaga w sferze relacji. I tak wielu ludzi nie godzi się na taki stan rzeczy. Po kilku nieudanych próbach wyrwania chwastów ze swego życia, rezygnują z dalszej pracy. Po kilku przegranych walkach, wycofują się z placu boju. Człowiek tak często nie godzi się na to, że życie, że przemiana serca, że zmiana – to proces, to nieraz bardzo długi proces. Bóg dając człowiekowi winnicę w dzierżawę dał mu też czas na zmianę. Nie jest jak totalitarny władca, czy bezwzględny pracodawca, który oczekuje na szybkie rezultaty i chciałby mieć to, czego żąda bez oczekiwania. To niestety syndrom ludzi, a nie Boga: nie potrafią czekać, chcą natychmiastowych rezultatów. Po krótkiej walce z nieczystością, z wulgaryzmami, z gniewem wycofują się, bo nie widzą rezultatów. Bóg tak nie postępuje. Bóg jest wobec człowieka cierpliwy, o wiele bardziej niż człowiek sam wobec siebie.

Winnica, życie człowieka jest miejscem procesów. Umiejętność godzenia się na taki stan rzeczy jest dziś szczególnie potrzebna. Umiejętność znoszenia swojej słabej kondycji, wytrwałego starania się o poprawę swego życia jest dziś bardzo potrzebna. Bez tej umiejętności, ludzie wycofują się zanim jeszcze przystąpią do walki i przekreślają drobne zwycięstwa w swoim życiu. Potrzeb wielkiej cierpliwości wobec samego siebie i wielkiej łagodności. Zamiast niszczyć drobne przejawy dobra, umacniać to, co kruche. Zamiast gasić nikły płomyk dobrych pragnień, osłaniać go. Zamiast burzyć sypiące się starania, chęci i gorliwość, docenić je i wykorzystać do podźwignięcia się z upadku. Zgodzić się na proces, cieszyć się z małych zwycięstw. Nie skupiać swej uwagi na porażkach, na tym, że mimo wielu starań i upływu czasu moja winnica, moje serce, moje życie nadal jest tak kruche.

W życiu duchowym ten, kto burzy upadającą ruinę swego wnętrza nigdy nie wybuduje duchowego gmachu. Braknie mu czasu na zaczynanie od zera po każdym uszkodzeniu. Ten, kto gasi przejawy dobra, nigdy nie zapłonie wielkim ogniem, bo nie zdąży go rozpalić. Ten, kto depcze zranione serce nigdy nie doświadczy miłosiernego uzdrowienia, bo Bóg leczy to, co chore, nie zaś to, co idealne. Potrzebny jest czas, a nieraz bardzo wiele czasu.

Bóg jest cierpliwy wobec biedy ludzkiej, jest cierpliwy ponad oczekiwaną miarę. Daje czas i co więcej nie zostawia człowieka samego w winnicy jego wnętrza, w winnicy jego życia. On sam zakasa rękawy i zabiera się z człowiekiem za wyrywanie chwastów, grzechów, dokłada wielu starań, by te winnicę odmienić.

o. Jakub Przybylski OCD