Poszukiwanie własnej drogi modlitwy

o. Jerzy Gogola OCD



Modlitwa jest faktem całkowicie osobistym i niepowtarzalnym. Nie można jej od nikogo skopiować, chociaż inni, zwłaszcza święci, mogą nam pomóc wejść na drogę modlitwy i natchnąć nas w poszukiwaniach. Jednakże zasadniczą pracę każdy musi wykonać sam. Stąd każdy powinien szukać własnej drogi modlitwy.

Wskażę teraz na niektóre środki, które trzeba praktykować przy szukaniu własnej drogi modlitwy. Chodzi o wyrabianie w sobie ustawicznej modlitwy zgodnie z duchem Karmelu. Środki te mają ułatwić modlitwę w ciągu dnia, podczas różnych zajęć. Rezultaty wynikające ze stosowania tych środków mogą być u każdego z nas zupełnie odmienne; podam zresztą tylko niektóre propozycje.

Pielęgnowanie zdolności podziwu

Zwykle człowiek wpada w podziw na widok jakiegoś niecodziennego zjawiska, na widok czegoś nowego. Zachwycanie się jest charakterystyczne dla dzieci, które dopiero odkrywają cuda natury. Żeby wydobyć z siebie tę zdolność w odniesieniu do Bożego świata, trzeba żyć w prostocie, niemal uczyć się postaw dzieci. Dobrze o tym mówi papież Benedykt XV: “Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie się jak dzieci (Mt 18,3). Oto kierunek przemiany, jakiej muszą dokonać w sobie uczniowie Jezusa. Słowa Jezusa przypominają o obowiązku ćwiczenia się celem uzyskania zalet dziecka…; są ostrzeżeniem skierowanym do ludzi w wieku dojrzałym i jednocześnie zaproszeniem do praktyki tych cnót, które stanowią dziecięctwo duchowe.”

Do wyrabiania w sobie zdolności podziwu potrzebna jest umiejętność wyszukiwania coraz to nowych punktów widzenia w przeżywaniu tych samych rzeczywistości. Potrzeba jest odnowa mentalności, której każdego dnia domaga się od nas Ewangelia. Bez patrzenia ciągle nowymi oczyma nie wpadnie się w zachwyt, bo codzienność nie dziwi, ale męczy. Również modlitwa, jeżeli ma być czymś zachwycającym, musi się ustawicznie odnawiać, głównie przez miłość.

Pielęgnowanie ducha szczerości i prawdy

Szczerość i prawda są cechami charakterystycznymi prostoty i warunkiem koniecznym do nabycia do zdolności podziwiania. W życiu codziennym możemy fałszować różne rzeczy i nie przywiązywać do tego wagi, gdyż wydają się one drobnostkami. Z czasem okaże się jednak, że coraz bardziej żyjemy w kłamstwie, że zakrada się w nasze życie obłuda, która bynajmniej nie pomaga w modlitwie, a może ją całkiem uniemożliwić.

Kształtowanie wyobraźni i umiejętności posługiwania się nią

Zadaniem wyobraźni jest stwarzanie obrazu, który odrywa nas od jakiegoś nużącego zajęcia. Naszym problemem jest to, że wyobraźnia odciąga nas od praktyk pobożnych, od modlitwy, a kieruje ku rozrywkom. Dlatego też w minionych wiekach surowo się z nią obchodzono. Zauważmy jednak, że modlitwa to nie tylko rozmyślanie, pacierz, brewiarz. Mamy do dyspozycji cały dzień. Cały dzień powinien być przeżywany w atmosferze modlitwy. Właśnie w tej modlitwie podczas dnia wyobraźnia może odegrać wspaniałą rolę. Bo jak podczas praktyki modlitwy jest ona powodem naszych roztargnień, tak podczas codziennych zajęć, które też mogą nużyć, wyobraźnia może wybiegać ku innym obrazom, nie przeszkadzając oczywiście w wykonywaniu danego obowiązku. Chodzi o takie wychowanie jej, aby wybiegała ku Bogu. A jest to możliwe. Wszystko zależy od stopnia zaangażowania się w Boga. Gdy na przykład ktoś bardzo interesuje się modelarstwem czy muzyką, wówczas wyobraźnia będzie dostarczać obrazów z tych dziedzin. Zatem, kto będzie zainteresowany religią, otrzyma obrazy z dziedziny religijnej. W tym znaczeniu wyobraźnię można uformować poprzez lekturę Słowa Bożego, studium zagadnień religijnych i teologii, praktykowanie miłości bliźniego i działalność apostolską…

Pielęgnowanie ducha odpowiedzialności za drugich

Nikt z nas nie żyje bez powiązania z innymi i w pewnym stopniu wszyscy jesteśmy nawzajem za siebie odpowiedzialni. W duchu odpowiedzialności trzeba dbać o danie dobrego przykładu, o budzenie w ludziach zaufania, o to, by być usłużnym.

Wyrabiając u siebie te postawy patrzymy na Chrystusa: On żył całkowicie dla innych. Naśladując Go również w tym, otwieramy sobie nową możliwość modlitwy. Warto przypomnieć, ze jednym z filarów modlitwy terezjańskiej jest praktyka miłości bliźniego. Bóg stworzył ludzi, żeby dążąc do Niego spotykali się, pomagali sobie, miłowali się nawzajem. I można powiedzieć, ze żadne ludzkie spotkanie nie jest przypadkowe i nie powinno być zmarnowane. Nie zmarnować życia, to znaczy zużyć je dla innych. Chyba największym wyrzutem dla człowieka jest uświadomienie sobie, że żył tylko dla siebie i był bezużyteczny.

Umiłowanie samotności i milczenia

Umiłowanie samotności pomaga oczyszczać intencję, a więc nie kierować się ludzką opinią, ale patrzeć na Chrystusa i ze względu na Niego pełnić wiernie, co do nas należy, nawet jeżeli w pewnych wypadkach narażamy się na ośmieszenie. Właśnie w takich momentach jest On szczególnie bliski.

Wewnętrzna samotność pozwala również wyciszyć się, a to z kolei jest konieczne, aby usłyszeć delikatny głos Boży. Wewnętrzna samotność i milczenie domagają się, by umieć zatrzymać dla siebie sekrety, kiedy miłość tego wymaga; domaga się pokory, a raczej walki z tym, co się pokorze sprzeciwia: nie chełpić się, nie sądzić, nie podejrzewać, nie narzekać, bo to tylko demoralizuje innych, a nam samym niewiele pomaga.

Chrystus narodził się w ciszy nocy i zmartwychwstał w ciszy nocy. Wewnętrzna samotność i milczenie nie są przeciwne życiu we wspólnocie..

Wątpliwość i pokusa jako okazja do modlitwy

Nie chodzi tu o szukanie wątpliwości i pokus, żeby móc się modlić, ale wykorzystanie ich, kiedy przyjdą. One stawiają nas blisko ziemi, w pokorze, i właśnie przez to pomagają w spotkaniu Boga. Ciekawy jest zwrot, jaki się dokonał w tym względzie po Soborze. Przedtem, jeżeli ktoś miał wątpliwości i pokusy, mówiono: nie myśl o tym, uciekaj od tego. Dla niektórych skrupulantów jeszcze dziś ten środek może być najlepszy. Dzisiaj wątpiącemu mówi się przeważnie: poradź się kogoś, przeczytaj tę czy tamtą książkę, spójrz jak święci radzili sobie w podobnych sytuacjach… Wątpliwość rodzi po prostu konieczność poszukiwania, a tu chodzi o poszukiwanie Boga.

Oczywiście nie wolno lekceważyć ryzyka, jakie staje przed wiarą, kiedy przychodzą wątpliwości; stąd zawsze w takich momentach potrzebna jest roztropność.

Również pokusa może przerodzić się w poszukiwanie Boga i modlitwę. Bóg dopuszcza na nas pokusy, chociażby przez fakt, ze stworzył nas takich, jacy jesteśmy, oraz wszystko, co nas otacza i przyciąga naszą uwagę. Mówiąc inaczej, poddaje nas czasami próbie. Dlatego chyba wolno powiedzieć, że jeżeli jesteśmy kuszeni, to znak, że Bóg oczekuje od nas dowodu wierności, zatem jest blisko. Zdolność dostrzegania Go również wtedy jest aktem wspaniałomyślności z naszej strony i może być źródłem bardzo intensywnego spotkania na modlitwie.

Czysta intencja i miłość

Trzeba się uczyć sztuki czynienia wszystkiego jedynie dla Boga. Jeżeli inni zauważą nasze dobre czyny, to nic złego; nie sądźmy od razu, że zasługa traci na wartości; jeżeli nie zauważą – też dobrze. Nic nie jest tak przeciwne duchowi modlitwy, jak postępowanie ze względu na opinię ludzką. To dobrze, ze inni są zadowoleni z naszej dobrej pracy czy postawy, i to też jest mobilizującym nas bodźcem. Gdyby jednak zabrakło ukierunkowania na Boga, wpadlibyśmy w służalstwo i demagogię.

Słuszne działanie to działanie z miłości. Im większa miłość, tym większej wartości przed Bogiem nabiera nawet najmniejsza rzecz. Miłość nadaje wartość naszym czynom. Kto ma więcej miłości w sobie, ten lepiej potrafi się modlić. Jeżeli miłość czasem wymaga ofiary, nie trzeba rozpaczać. To jasne, ze Bóg nie stworzył nas do cierpienia i ofiary, ale nasza natura jest taka, że jeżeli nie damy czasem tego, co nas kosztuje, nie będzie zdolna miłować, a nawet już posiadana miłość może przerodzić się w egoizm. Dlatego, jeśli zawiodą wszystkie ludzkie środki mające usunąć cierpienie, a mimo to nie da się go uniknąć, przyjmując je upodobnijmy się do Chrystusa niosącego krzyż. Przez to wzrośniemy w miłości.

Pozostaje mi na koniec zaprosić do praktykowania tych środków.


Karmel, 4(33) 1989