Pismo Święte jako Słowo Boże

Na krytyki Erazma pod adresem Kościoła zdwaja modlitwy za Kościół i "heretyków". Odnawia i ożywia w sobie i swych duchowych córkach życie sakramentalne oraz podkreśla wielką wartość modlitwy ustnej i liturgicznej.

Pismo święte a kontemplacja



Kiedy Teresa zdecydowała się wejść na drogę kontemplacji, zdecydowała się jednocześnie na bolesne doświadczenie dna własnej istoty. Boże światło Ewangelii dawało jej nowe spojrzenie na siebie samą, bo prześwietlało ją całkowicie. Przestraszyła się zrazu tunelu wiary i bezinteresowności ciemnej kontemplacji, gdy w bolesnym oczyszczaniu duszy za całą rękojmię prawdziwości tego etapu swej drogi miała słowo Pańskie o trwaniu w cierpliwości i słowo spowiednika, że idzie dobrze. Po rocznej przerwie zachwiania się w tej decyzji podjęła nową próbę zgody na uczestnictwo w opuszczeniu, które kiedyś przeżywał Chrystus. Przetrwała momenty najstraszliwszych ciemności, jakich może doświadczyć duch ludzi prześwietlony przez Ducha Bożego, i przekonała się, że w ogołoceniu i męce Chrystusowego Ogrojca działanie Ducha Świętego jest najbardziej przejrzyste.

Dlatego nalega z mocą, by każdą modlitwę wewnętrzną zaczynać od “rozmyślania nad nieogarnioną wielkością łaski, jaką Bóg nam uczynił dając swego Syna; postępując dalej, przejdźmy w myśli – pisze – wszystkie tajemnice Jego boskiego życia. Gdy zaczynamy od modlitwy w Ogrojcu, rozum wychodząc z tego punktu idzie za Panem bolesną drogą, aż do Jego zawiśnięcia na krzyżu. (…) Tą drogą idźmy z wszelką, na jaką nas stać, pilnością, (…) reszta zaś sama przyjdzie, gdy Pan zechce“. Ogrojec i słowa Pana: “beze Mnie nic uczynić nie możecie” Wracają jak refren na kartkach jej Pism, jakby nas chciała siłą pchnąć w ramiona Chrystusa, który jest jedyną mocą udręczonego serca człowieka.

Im wyżej wznosiła się w kontemplacji, tym bardziej dosięgała w sobie samej tych pokładów duszy, które normalnie wymykają się możliwości własnego oddziaływania, i jakie jedynie Duch Jezusa może rozświetlić i przekształcić.

W posusze wewnętrznej i w pozornej nieobecności Pana wymaga, aby “dusza za. przykładem oblubienicy z Pieśni nad pieśniami (3, 3) szukała Go i pytała stworzeń o Tego, który je stworzył (…) Czy byłoby dobrze, gdyby czekała z założonymi rękoma, ażeby ogień zstąpił z nieba i pochłonął tę ofiarę, którą z siebie chce uczynić Bogu, jak to niegdyś uczynił nasz św. Ojciec Eliasz“.

Od Chrystusa uczyła się Teresa tych wymiarów nadziei, które spinają życie teraźniejsze z przyszłym, nadziei płynącej z Krzyża i z wierności słowu Bożemu. “A jako Jego życie na tej ziemi – pisze – było jednym ciągłym krzyżem i męką, tak też trzeba, by nasze życie było do Jego życia podobne. Duszy dość tego! że ma z sobą swego Pana, że już nie ona żyje, ale On w niej“.

Niech te dość przypadkowo dobrane aluzje biblijne pomogą nam zrozumieć, jak Teresa żyła Pismom św., jak kontemplowała w nim Oblicze Jezusa, jak dotykała miłości Bożej i współpracowała z mocą Ducha Świętego.