O tym jak Bóg mówił do św. Teresy

o. Jerzy Nawojowski OCD



Bóg na różne sposoby rozmawiał ze św. Teresą od Jezusa. Najczęściej jednak mówił jej, że ją kocha.

Poprzez wydarzenia

Była wiosna 1554 roku. Do klasztoru Wcielenia sióstr karmelitanek, znajdującego się poza murami miasta Awili, przyniesiono wizerunek Jezusa ubiczowanego.

Najprawdopodobniej była to rzeźba – popiersie, przedstawiające Jezusa skrępowanego, całego pokrytego ranami. Teresa, która przebywała w tym klasztorze już od 20 lat, nie przypuszczała, że to niespodziewane spotkanie z Jezusem zmieni jej dalsze życie. Artysta w swym dziele tak wiernie oddał ból i cierpienie, że na jego widok “zdawało mi się, iż serce we mnie pęka” – stwierdza Teresa, która zobaczyła po raz pierwszy w kaplicy tę rzeźbę. Widok Jezusa – Człowieka, okrutnie umęczonego z powodu grzechów ludzi, przerósł wrażliwość Teresy. “Rzucając się przed nim na kolana, z wielkim płaczem błagałam Pana, by mnie tak umocnił, abym już Go nie obrażała” (Ż 9, 1).

Innym razem nawet wyraźne błędy Świętej z Awila Bóg wykorzystywał, aby nauczyć ją, jak najlepiej Go słuchać. Prawie przez dwadzieścia lat Teresa nie miała kierownika duchowego. Choć początkowo wyrządziło jej to krzywdę, a nawet o mały włos całkiem nie zgubiło, po latach Święta stwierdzi, że to Boża Opatrzność. “Było to, jak teraz widzę, szczególne zrządzenie łaskawości Pańskiej, że nie znalazłam nikogo, kto by mną kierował. Bo gdyby trafił mi się taki przewodnik, który by zabraniał mi czytania, a zmuszał mnie do samej tylko modlitwy myślnej, żadną miarą, zdaje mi się, nie wytrzymałabym tych udręczeń wewnętrznych i przenikliwej oschłości, którą cierpiałam przez osiemnaście lat skutkiem tej, jak mówiłam, niemożności rozmyślania rozumem” (Ż 4, 9). Skoro nie mogła modlić się na sposób, jaki ówcześni mistrzowie duchowi proponowali, Bóg oszczędził jej tego doświadczenia, by zupełnie nie zaprzestała Go słuchać.

Z perspektywy czasu Teresa pojmie tę łatwą mowę Boga. Umiejętność właściwego odczytania zdarzenia jest, jak zapewnia sam Jezus, najprostszym sposobem rozumienia Boga. Podobnie jak prosta umiejętność rozpoznania w przyrodzie czasu nadejścia burzy po zasępionym ciężkimi chmurami niebie (por. Mt 16, 3). Teresa dopiero po latach doświadczeń na modlitwie zrozumie to wszystko i żałuje, że tak późno usłyszała ten najprostszy głos Boga. “O Boże wielki! Z jakąż troskliwością i miłościwą łaskawością bezustannie mnie ostrzegałeś, a jakże mało ja skorzystałam z tych Twoich ostrzeżeń!” (Ż 7, 8).

Na modlitwie

W pewnym momencie swej duchowej drogi św. Teresa odkrywa, że modlitwa to sposób rozmowy z Bogiem, który jest jej Przyjacielem. Ucząc się dialogu z Nim, najpierw uważnie Go obserwuje. “Któż śmiałby twierdzić, że źle czyni ten, co zabierając się do odmawiania liturgii godzin czy różańca, zastanowi się naprzód, kto jest Ten, do którego mówi, a kto on, który do Niego mówi…” (DD 22, 3).

Z czasem, gdy przywyknie do jego towarzystwa, radzi, aby próbować zrozumieć Jego słowa: “Trzymajcież się tuż blisko, przy boku Boskiego Mistrza, z mocnym postanowieniem i gorącym pożądaniem nauczenia się tego, czego On was będzie uczył… Z chciwością i z uwielbieniem słuchajcie słów, które do was mówią boskie usta Jego; zaraz na samym wstępie posłyszycie słowa o ojcowskiej Jego dla was miłości” (DD 26, 10).

Następnie stara się zrozumieć Jego mowę, która często objawia się w postaci różnorakich pragnień i odczuć, jakie On sam w niej wzbudza. Często po Komunii św., w chwilach spędzonych na adoracji, napełnia ją uczuciem żalu i wielkich pragnień. Wtedy często płacze. “Nie wiem sama, co w tych chwilach mówiłam, ale wielką łaskę czynił mi Ten, który mi pozwalał takie łzy dla miłości Jego wylewać, kiedy ja znowu tak szybko zapominałam o uczuciu, z którego one wypływały” (Ż 9, 2).

Była świadoma swej słabości i faktu, że są to chwile ulotne, o których człowiek szybko zapomina. Wbrew jednak temu, pragnie ze wszystkich sił wsłuchiwać się nadal w ten głos. I tak staje się coraz bardziej świadoma swego procesu modlitwy. “Jasno to poznałam na samej sobie, Stworzycielu mój, i nie rozumiem, dlaczego cały świat nie stara się o złączenie się z Tobą tak ścisłą, poufną przyjaźnią. Źli, usposobieniem swoim tak różni od Ciebie, powinni łączyć się z Tobą, abyś Ty ich uczynił dobrymi. Niech się tylko zgodzą, byś Ty był z nimi, choć dwie godziny dziennie, jakkolwiek oni nie umieją być z Tobą, tylko wśród tysiącznych roztargnień, trosk i myśli światowych, jak ja to czyniłam” (Ż 8, 6).

I wreszcie nadchodzi czas, że z utęsknieniem czeka na każdą chwilę spędzoną z Nim na modlitwie, bo tam on sam zaczął poddawać jej do serca, co ma Mu powiedzieć (por. DD 26, 9).

Prosto do serca

“Nie dopuszczaj tego, Panie, by ktoś mając chwalić Ciebie i rozmawiać z Tobą, czynił to tylko ustami” (DD 22, 1).

Teresa jest mistyczką tzn. w pełni oddała się Bogu. W zamian Bóg sam oddaje się Teresie. Człowiek, “gdy raz dostąpi tej łaski, że Pan jemu się odda, nigdy już za żadne skarby świata nie zrzekłby się tego szczęścia” (DD 29, 6) – pisze Teresa. Odtąd stara się zawsze wsłuchiwać w głos Boga, który jest tuż przy niej. Choć od tej chwili towarzyszą już sobie nieustannie, czasami jednak “Jego słowa nie zawsze słyszała, tylko chwilowo i niespodzianie, kiedy Pan widział, że jej tego potrzeba.” (T VI 8, 3). A kiedy już przywykła do ciągłej z Nim obecności, w chwilach trudnych wystarczy, że On powie jej jedno tylko słowo uspokojenia, zaraz, jak zawsze, spokój jej wraca i czuje w sercu pociechę bez najmniejszej trwogi (por Ż 27, 2).

W tej doskonałej przyjaźni słowa stają się przedziwnie jasne i zrozumiałe. To, co On do niej mówi, przenika ją do głębi duszy, i “z taką siłą słów do niej mówi, iż nie może wątpić, że to On” (Ż 32, 12).

Z czasem Bóg mówi do niej bez słów: “Jest to mowa tak niebieska…, bardzo trudno ją zrozumieć, jeśli Pan sam nie da zrozumienia jej przez doświadczenie. Wtłacza Pan do najgłębszego wnętrza duszy to, co chce, aby zrozumiała, i tam przedstawia jej rzecz bez żadnego zewnętrznego kształtu wyobrażeń albo słów” (Ż 27, 6). Jest to sposób działania Boga, “za pomocą którego dusza przychodzi do zrozumienia tego, co On chce, aby zrozumiała czy to prawdy wysokie, czy głębokie tajemnice” (Ż 27, 6).

W tej mowie Bóg zniewala jej umysł, aby uważała, choćby nie chciała, i słuchała, co do niej mówi. “Daje duszy jakby drugi słuch, aby tę mowę słyszała i zmusza ją niejako do słuchania, nie dopuszczając jej odwrócić uwagi od tego, co słyszy” (Ż 27, 8). Tak bez żadnych słów rozmawiają ze sobą ci dwoje “jak przyjaciel z przyjacielem i wzajemną sobie miłość swoją okazują… Sądzę – stwierdza Teresa – że po to Pan używa tego sposobu, aby dusza dowiedziała się o tym, co się dzieje w niebie. Gdyż w niebie wybrani bez mowy rozumieją siebie” (Ż 27, 10).


Głos Karmelu, 1/2008