Osiem postaw wewnętrznych «małej drogi»

Charakterystyczne cechy duchowości Teresy z Lisieux to przede wszystkim miłość i ufność, prostota i głębia. Nie daje się ona określić poprzez jakąś szczególną cnotę czy pobożną praktykę; jest to najgłębsze pragnienie serca wyrażające się w otwarciu na działanie Boga i w gorącym pragnieniu "życia miłością".

7. Wszystko czynić z miłości



Kochać, myśląc tylko o Jezusie

“Wszystko czynić z miłości”: oto postawa, która streszcza całą duchowość Teresy, jakże daleką od jansenistycznej duchowości lęku przed Bogiem. Teresa, kochając, uświęca życie. Czas został jej dany po to, aby kochała. Ma żywą świadomość tego, że gdy się kocha, czas nigdy nie jest martwy. Miłość Jezusa nadaje treść najdrobniejszemu z jej uczynków. Znany przykład daje Teresa w liście z 22 maja 1894 roku do Leonii: “Nie odmawiajmy Mu najmniejszej ofiary, wszystko jest tak wielkie w zakonie… Podnosząc z miłości szpilkę, można zbawić duszę. Jakaż tajemnica! Ach! to Jezus tylko może nadać taką wartość naszym uczynkom, miłujmy Go więc ze wszystkich sił naszych” (L 163, P I, s. 628; OC, s. 497).

Dla Teresy dany czyn jest dobry lub potrzebny tylko wówczas, gdy jest wyrazem miłości Boga w chwili obecnej, “spełniony dnia dzisiejszego” (Po, P II, s. 8; OC, s. 645). Miłość jest natchnieniem wszystkich jej czynów, miłość każe jej wszystko czynić z miłości. “Zrozumiałam, że bez miłości wszystkie dzieła to nicość, nawet te najwspanialsze, jak wskrzeszanie umarłych czy nawracanie narodów…” (Rps A, s. 176; OC, s. 207).

Nawrócenie z Bożego Narodzenia 1886, gdy miała trzynaście lat, utwierdziło Teresę w przekonaniu, że Bóg może w jednej chwili miłości zmienić wszystko, nawet serce takiego zbrodniarza jak Pranzini. W liście do Celiny pisze później, już z Karmelu: “Zdaje mi się, Celinko, że Panu Bogu nie potrzeba lat, aby dzieła swej miłości dokonać w duszy, jednym promieniem swego serca może w jednej chwili sprawić, że kwiat rozkwitnie na wieczność…” (L 104, P I, s. 543-544; OC, s. 434). Dzieło miłości jest jedynym językiem, który mogą zrozumieć wszyscy, gdyż miłość zmienia zło w dobro. Teresa przyswoiła sobie myśl świętego Jana od Krzyża: “Doświadczyłam, że MIŁOŚĆ – o jakaż w niej moc – potrafi obrócić w pożytek wszystko, i dobro we mnie, i zło, i przemienić mnie w SIEBIE” (Rps A, s. 180; OC, s. 210).

Teresa przypomina nam, że najmniejszy nawet, ukryty uczynek, spełniony z miłości, ma większą wartość, niż błyskotliwe dzieło spełnione bez miłości, a znane wszystkim. To miłość, którą w nich odnajdujemy, sprawia, że dzieła są wielkie. Bóg zwraca uwagę tylko na miłość, stąd życie może być krótkie, a jednak bardziej wypełnione niż życie bardzo długie. Nie należy ufać pozorom, temu, co widać, lecz temu, co jest.

Chcąc “wszystko czynić z miłości”, karmelitanka miłuje przede wszystkim Jezusa. Znosi więc “ze spokojem swoje niedoskonałości” i ufa miłosierdziu Bożemu. Gdy w roku 1895 zaczyna “śpiewać miłosierdzie Pana” (Rps A, s. 36; OC, s. 73) doznane w życiu, patrzy na siebie tak, jak patrzy na nią Jezus, z miłością. Cieszy się Nim. Mając pięć lat, podziwiała któregoś wieczoru zachód słońca nad morzem w Trouville; powzięła wówczas postanowienie: “nigdy nie oddalać mojej duszy od spojrzenia Jezusa” (Rps A, s. 65; OC, s. 103).

Życie Teresy stawało się świadectwem działania Boga w niej. Wszystkie swoje wady i zalety, radości i smutki ofiarowuje Jezusowi, myśląc jedynie o Nim samym. W liście do Celiny pisze: “O Celino! Jakże łatwo podobać się Jezusowi, zachwycić Jego Serce! Trzeba jedynie miłować Go, nie przypatrując się sobie, nie zastanawiając się wiele nad swoimi wadami…” (L 121, P I, s. 583; OC, s. 464). Jeśli wspomina swoje wady, jest to przypomnienie miłosierdzia Bożego, jak o tym pisze w liście z 21 czerwca 1897 do księdza Bellière:

Ach! Braciszku mój drogi, od czasu gdy mnie również zostało dane zrozumieć miłość Serca Jezusowego, przyznam się, że wygnała ona wszelki lęk z serca mego. Wspomnienie moich przewinień upokarza mnie, skłania mnie, by nie opierać się nigdy na własnych siłach, gdyż one są jedynie słabością; ale to wspomnienie mówi mi bardziej jeszcze o miłosierdziu i miłości (L 220, P I, s. 774-775; OC, s. 604).

Uczynki, które spełniamy, dowodzą jedynie prawdziwości naszego postępowania i naszej woli miłowania Boga ponad wszystko. Są wielkie tylko wówczas, gdy ujawniają naszą niemoc i niepowodzenie; takie jest prawo Królestwa, ziarna pszenicy rzuconego w ziemię, aby przyniosło owoc, syna marnotrawnego, który wybrał “małą drogę” miłosierdzia, otwierając się w ten sposób na pocałunek ojca. Teresa tak dobrze zrozumiała tę płodną radość ogołocenia się, że została w roku 1927 ogłoszona patronką misji, choć nic nie uczyniła, ona tylko kochała.

Miłość braterska

Wszystko czynić z miłości – to kochać przede wszystkim tych, wśród których żyjemy na co dzień. Teresa ma o sobie właściwy sąd i wie, że jej miłość Boga nie może się wyrażać jedynie w słowach. Czysta miłość potrzebuje testu miłości braterskiej: miłość Boga wyraża się przede wszystkim w miłości bliźnich. Ewangelia dostarcza Teresie światła potrzebnego, aby przejść do działania.

Starałam się zwłaszcza miłować Boga i dzięki temu dopiero zrozumiałam, że moja miłość nie może przejawiać się tylko w słowach, gdyż “to nie ci, co mówią: Panie, Panie! wejdą do Królestwa Niebieskiego, lecz ci, co czynią wolę Boga”. Tę wolę Jezus dał mi poznać wiele razy, winnam powiedzieć: na każdej prawie stronie Ewangelii. Lecz w czasie Ostatniej Wieczerzy, kiedy wiedział, że serca uczniów płoną do Niego ogniem gorętszym, po tym jak dopiero co dał im siebie w niewysłowionej tajemnicy Eucharystii, ów dobry Zbawiciel chciał zostawić im przykazanie nowe. Powiedział do nich z nieopisaną czułością: “Oto daję wam przykazanie nowe, byście się wzajemnie miłowali i byście miłowali jeden drugiego, jak Ja was umiłowałem” (Rps C, s. 241; OC, s. 249).

Cóż robi Teresa wobec tego wymagającego zaproszenia Mistrza? Traci odwagę? To nie leży w jej naturze. Zadaje sobie pytanie, jak Jezus kochał swoich uczniów i dlaczego ich kochał. Powiedział bowiem, “by bliźniego kochali nie tylko jak siebie, lecz tak jak On, Jezus, go umiłował, tak jak On go miłuje po wsze czasy…” (Rps C, s. 242; OC, s. 250).

Teresa łączy tutaj cztery istotne postawy swojej duchowości. Pragnienie: chce odpowiedzieć na wezwanie Jezusa. Nadzieję: wie, że Jezus nie nakazuje niczego niemożliwego. Pokorę: uznaje, że nie dorasta do takiej misji. Ufność: zwraca się do Jezusa, aby On kochał w niej.

Ach! Panie, wiem, że nie wymagasz niczego niemożliwego, znasz lepiej ode mnie moją słabość, niedoskonałość, wiesz dobrze, że nigdy nie potrafiłabym kochać mych sióstr tak jak Ty, gdybyś Ty sam, mój Jezu, nie kochał ich również we mnie. I to właśnie dlatego, by wyświadczyć mi tę właśnie łaskę, dałeś przykazanie nowe. – Ach! jakże kocham to przykazanie, daje mi bowiem pewność, że Ty sam chcesz kochać we mnie tych wszystkich, których przykazujesz mi kochać!… (Rps C, s. 242; OC, s. 250-251).

W radykalizmie nowego przykazania dostrzega Teresa dla siebie korzyść, widzi w nim bowiem, że Jezus chce kochać w niej, gdyż zna jej słabość i niedoskonałość. Może więc wszystko robić z miłości, a zwłaszcza kochać współsiostry karmelitanki. Praktykowanie miłości wydaje się jej wprawdzie łatwiejsze niż na początku nowicjatu, lecz ma świadomość: “Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że nigdy się nie potykam, o nie! Jestem w tym zbyt niedoskonała” (Rps C, s. 244; OC, s. 252). Widzi dobrze przebytą drogę, lecz nie jest to dla niej powodem dumy; tak jak Paweł chlubi się swoją słabością:

Kiedy wspominam nowicjat, to widzę jasno, jak bardzo byłam niedoskonała… Zamartwiałam się takimi błahostkami, że teraz się z tego śmieję. Ach! jakąż dobroć okazał mi Pan, że mojej duszy pozwolił wzrosnąć, że dał jej skrzydła… […] Kiedyś zapewne i obecny okres ukaże mi się pełen wad, ale teraz nie dziwię się już niczemu, nie zamartwiam się widząc, że jestem samą słabością. Przeciwnie, to nią właśnie się chlubię i co dzień spodziewam się odkryć u siebie nowe wady (Rps C, s. 247; OC, s. 254).

Teresa zwraca uwagę, że miłość braterska wskazuje na stopień zjednoczenia z Jezusem. Stara się więc właściwie odczytywać intencje swoich sióstr. Chce widzieć tylko dobre strony, tylko cnoty, nastawia się na to, “by nie dziwić się wcale ich słabościom, by budować się najdrobniejszym dobrym czynem, który się u nich dostrzeże” (Rps C, s. 242; OC, s. 250). Spojrzenie Teresy jest spojrzeniem Jezusa, który patrzy tylko na światło i piękno mieszkające w głębi naszych serc i zachęca nas, abyśmy naszą nędzę ofiarowali Jego miłosierdziu. Czyż nie pisała 2 sierpnia 1893 do Celiny: “Jezus miłuje cię miłością tak wielką, że gdybyś to wiedziała, wpadłabyś w ekstazę szczęścia, która by Cię o śmierć przyprawiła; ale nie widzisz tego i dlatego cierpisz” (L 124, P I, s. 592; OC, s. 470).

Teresa podaje wymowny przykład miłości braterskiej, gdzie jej spojrzenie jest zwrócone tylko ku Bogu. Można w nim odczytać cały realizm jej wiary w miłość Jezusa, która odrywa ją od niej samej.

Żyje we wspólnocie pewna siostra, która potrafi zrazić mnie do siebie we wszystkim; jej obejście, jej słowa i jej charakter są dla mnie po prostu nieznośne. A jest to przecież święta zakonnica, będąca zapewne bardzo miładobremu Bogu. Nie chcąc zatem ulegać przyrodzonej antypatii, powiedziałam sobie, że miłość nie polega na uczuciach, lecz na czynach. Zaczęłam więc starać się bardzo, by traktować tę siostrę jakby była kimś dla mnie najdroższym. Za każdym razem, gdy ją spotykałam, modliłam się za nią do dobrego Boga, ofiarując Mu wszystkie jej cnoty i zasługi. Wyczuwałam, że Jezusowi sprawiało to przyjemność, bo któryż z artystów nie lubi zbierać komplementów za swoje dzieła? A Jezus, Artysta dusz, lubi, kiedy nie zatrzymujemy się na zewnątrz, lecz wnikamy do środka, aż do wnętrza świątyni, którą On obrał sobie za przybytek, i podziwiamy jej piękno. Lecz nie tylko modliłam się za tę siostrę, która była dla mnie źródłem tylu zmagań, ale i starałam się jej oddać każdą możliwą przysługę. A gdy cisnęła mi się na usta złośliwość, poprzestawałam na najmilszym z uśmiechów, starając się zmienić temat (Rps C, s. 244-245; OC, s. 252-253).

Teresa widzi tylko Jezusa, który kocha w niej. Im bardziej jest z Nim zjednoczona, tym bardziej kocha swoje współsiostry: “Tak, czuję, że kiedy kocham bliźniego, jedynym, który we mnie działa, jest Jezus; im bardziej się z Nim łączę, tym mocniej również kocham wszystkie siostry” (Rps C, s. 243; OC, s. 251). Kocha je dla Jezusa, który żebrze o jej miłość; dała temu wyraz w swoim wierszu Tylko Ty, Jezu!:

Pragniesz mojej miłości płomiennej,
Ty chcesz serca mego… ja Ci je oddaję,
I moje marzenia, ach, i samą siebie!
A tych, których kocham, o Panie, wyznaję,
Że nie chcę inaczej kochać, jak przez Ciebie!
(Po, P II, s. 38; OC, s. 721)

Miłość braterska jest wypełnieniem naszego powołania, urzeczywistnieniem naszej najgłębszej istoty, która choć niedoskonała, jest stworzona na obraz i podobieństwo Boga. Nasza niedoskonałość rodzi dystans dzielący nas od doskonałej miłości. Teresa powtarza nam, że istnieje dobroczynne napięcie między wezwaniem do nieskończonej miłości przemawiającym w najgłębszym wnętrzu naszej istoty i niezdolnością do odpowiedzi na nie w pełni, jeśli Jezus nie okaże nam śmiertelnym swego miłosierdzia. Spowodowane tym napięciem cierpienie zbliża nas do Boga.

Małe “nic” dnia powszedniego

Życie Teresy jest doświadczaniem miłosierdzia Bożego, jest życiem miłości przeżywanym codziennie w wierze w Jezusa. Teresa wszystko czyni z miłości razem z Jezusem, w prawdzie konkretnego życia, nie uciekając przed odpowiedzialnością. Potrzeba prawdy, widzenia rzeczy i spraw takimi, jakie są, nie kazały jej nigdy pragnąć niczego nadzwyczajnego. Leżąc już w infirmerii, wyznała: “Mogę się karmić jedynie prawdą. Dlatego nigdy nie pragnęłam widzeń” (OR, P II, s. 488; OC, s. 1078).

Troska o prawdę, która każe Teresie nieustannie szukać jej w Biblii, doprowadza ją do odkrycia swego powołania, którym jest Miłość. To powołanie do miłości nie jest czymś niematerialnym, Teresa żyje tym każdego dnia, gdyż “miłość dowodzi się w czynach” (Rps B, s. 203; OC, s. 228). Codziennie rzuca kwiaty.

Rzucać kwiaty, to nieść Ci w ofierze
Największe bóle, najcichsze westchnienia,
I wielkie szczęście, drobne poświęcenia
I smutki życia, jego niepokoje:
To kwiaty moje!
(Po, P II, s. 33; OC, s. 717)

Chodzi o to, aby wszystko czynić z miłości, “czyli nie przepuścić żadnego małego wyrzeczenia, żadnego spojrzenia, żadnego słowa, skorzystać ze wszystkich najmniejszych rzeczy i czynić je z miłości…” (Rps B, s. 203; OC, s. 228). Teresa stara się nie opuścić żadnej z tych “małych rzeczy” dnia powszedniego, które nie błyszczą żadnym zewnętrznym blaskiem, lecz dowodzą jej miłości do Jezusa i ratują grzeszników.

Przykłady tych “małych nic” są liczne: składa odłożone przez siostry płaszcze, nie krytykuje, nie skarży się, powstrzymuje odpowiedź nawet na niesłuszne oskarżenie, siedząc, nie opiera się, chodząc, nie garbi się, uśmiecha się do najmniej sympatycznych sióstr, używa przedmiotów najmniej godnych pożądania, je wszystko, co jej podano, nie daje upustu wzbierającemu gniewowi, zawsze radosnym sercem oddaje drobne usługi.

Codzienne praktykowanie tych “małych nic” wymaga heroizmu znanego tylko Bogu. To właśnie jest dla Teresy “czynieniem wszystkiego z miłości”, tej miłości, która przepędza pychę i egoizm, gdyż pochodzi od samego Boga. Czyż nie jest to nada [nic] Jana od Krzyża, prawdziwe ubóstwo, które zadaje klęskę instynktowi władzy i posiadania.

Teresa pragnie czystej miłości, której “najmniejsze poruszenie […] jest bardziej pożyteczne niż wszystkie inne dzieła razem wzięte” (Rps B, s. 204; OC, s. 229). Chce „posiąść pełnię miłości” (Rps B, s. 205; OC, s. 229), aby wszystko czynić z iłości. “Mała droga” ufności jest drogą pewną, gdyż nigdy nie wiedzie do beznadziei. “Ja, Jezu, jestem zbyt mała, by dokonywać rzeczy wielkich… Moimszaleństwem jest mieć nadzieję, że Twoja Miłość przyjmie mnie na ofiarę…” (Rps B, s. 208; OC, s. 231).

Aby kochać, Teresa opiera się na swojej małości i nędzy, nigdy na swych pragnieniach i cnotach, które nie do niej należą: są darem Boga. W tym rozumieniu bliższa jest bijącemu się w piersi celnikowi niż faryzeuszowi, który powołuje się na swoje uczynki. Przypomnijmy sławny list Teresy do jej siostry Marii: “Im bardziej jest się słabym, bez pragnień i cnoty, tym bardziej jest się podatnym na działanie tej Miłości trawiącej i przekształcającej. Samo pragnienie, aby stać się ofiarą, wystarczy, ale trzeba zgodzić się na to, by zawsze pozostać ubogim i bezsilnym” (L 176, P I, s. 701; OC, s. 553). Taka jest droga ufności, “mała droga”, stąd Teresa poucza siostrę: “Ufność i nic jak tylko ufność winna nas prowadzić do Miłości… […] Skoro widzimy drogę, biegnijmy razem” (L 176, s. 702; OC, s. 553).

W swoim wierszu Dlaczego kocham Cię, Maryjo Teresa daje definicję bezwarunkowej miłości: “Kochać to dawać wszystko wraz z sobą bez miary” (Po, P II, s. 60; OC, s. 755). Ten dar zupełny objawia się w drobnych uczynkach dnia powszedniego, w których oddaje się wszystko, nie licząc i nie pragnąc oglądać owoców. Ważna jest tylko miłość. Resztę wypełnia Jezus, jeśli pozostawić mu miejsce – całe miejsce: “By móc Cię dosyć kochać – daj mi Serce Twoje!” (Po, P II, s. 24; OC, s. 700).

Teresa utrzymuje ogień miłości, nie pomijając żadnej okazji, aby go podsycić. Zmierza prosto ku temu, co istotne, bez infantylizmu: uśmiech, drobna przysługa, milczenie, spojrzenie, czysta intencja, modlitwa… Wszystko to pomaga jej jednoczyć się z Jezusem i postępować coraz dalej na “małej drodze” świętości.

A oto inny jeszcze przykład, który ukazuje nam energiczną i zdecydowaną duszę Teresy, skrajnie odległą od przesłodzonego obrazka, tak bardzo niestety rozpowszechnionego. Czyż nie dlatego właśnie wyczuła w księdzu Bellière bratnią duszę? “Odczułam, że musisz mieć duszę energiczną i dlatego czułam się szczęśliwa, że będę twoją siostrą” (L 220, P I, s. 774; OC, s. 603).

Było to podczas jednej rekreacji, furtianka zadzwoniła dwa razy, by przyjść otworzyć wielkie drzwi, przez które wchodzą robotnicy, aby ci wnieśli choinki do żłóbka na Boże Narodzenie. Ponieważ rekreacja była smętna, gdyż zabrakło na niej ciebie, kochana Matko, pomyślałam, że z przyjemnością poszłabym pomóc, gdyby mnie tylko zawołano. I oto matka Podprzeorysza mówi, bym posłużyła jako trzecia, albo też siostra siedząca obok. Od razu zaczęłam zdejmować fartuch, ale na tyle wolno, aby sąsiadka mogła mnie ubiec, pomyślałam sobie bowiem, że sprawię jej przyjemność, jeśli to ona pójdzie do choinek. Siostra, która zastępowała szafarkę, patrzyła na nas z rozbawieniem i widząc, że wstałam ostatnia, powiedziała: “Byłam pewna, że to nie siostra zdobędzie perłę do Korony, siostra jest zbyt powolna…”

Cała wspólnota sądziła zapewne, że działam zupełnie naturalnie i trudno mi wysłowić, jak rzecz równie błaha ogromnie mnie pokrzepiła, czyniąc mnie wyrozumiałą dla drugich. A kiedy oceniają mnie przychylnie, nie popadam wcale w próżność, ponieważ mówię sobie tak: “skoro moje drobne gesty uczynności można pomylić z wadami, to równie dobrze to, co jest we mnie samą wadą, można pomylić z cnotą” (Rps C, s. 243-244; OC, s. 251).

“Mała droga” Teresy od Dzieciątka Jezus nie jest drogą bierności, lecz drogą zawierzenia działaniu Boga w niej. Ta silna postawa zawierzenia nadaje jedność jej istocie i skupia całą energię, co pozwala jeszcze głębiej zjednoczyć się z Jezusem na Krzyżu, zwłaszcza wówczas, gdy aż do śmierci będzie przeżywała noc nicości.

Modlitwa Teresy
(w dniu profesji)

Niech sprawy tej ziemi nie zdołają nigdy
zamącić mej duszy, niech nic nie zakłóci mego pokoju,
Jezu, proszę Cię tylko o pokój i o miłość, miłość nieskończoną,
której granicę stanowisz Ty sam…
miłość, która nie będzie już moja,
ale Twoja, mój Jezu.
(M, P I, s. 323; OC, s. 957)