Osiem postaw wewnętrznych «małej drogi»

Charakterystyczne cechy duchowości Teresy z Lisieux to przede wszystkim miłość i ufność, prostota i głębia. Nie daje się ona określić poprzez jakąś szczególną cnotę czy pobożną praktykę; jest to najgłębsze pragnienie serca wyrażające się w otwarciu na działanie Boga i w gorącym pragnieniu "życia miłością".

2. Znosić ze spokojem własną niedoskonałość



Uznawać swoją nicość

Kilka miesięcy przed śmiercią Teresa pisze do swojej siostry Celiny, w Karmelu siostry Genowefy, że Pan podtrzymuje nas w każdej chwili i wyciąga do nas rękę “gdy tylko ujrzy, że jesteśmy przekonane o naszej nicości”. I dodaje: “Tak, wystarczy upokorzyć się, znosić cierpliwie swoje niedoskonałości” (L 215, P I, s. 767; OC, s. 599). Nie chodzi więc o to, by gniewać się na siebie i użalać z powodu swoich słabości, buntować się przeciw własnej nędzy, lecz by cierpliwie i ze spokojem znosić to, co jest związane ze stanem człowieka jako grzesznika: swoje niedoskonałości. Teresa będzie się starała wpajać powierzonym sobie nowicjuszkom tę wewnętrzną postawę, która pozwoli im z radością kroczyć “małą drogą” i nie zniechęcać się swymi niedoskonałościami.

Taka postawa Teresy jest wynikiem znajomości siebie samej, cierpliwości wobec doświadczeń, radosnego przyjęcia swoich ograniczeń, utożsamienia się z Jezusem, który kocha nas razem z naszymi niedoskonałościami, tym bardziej, że i On znał ludzkie słabości: “Jakież to dla nas pocieszające, gdy pomyślimy, że Jezus, Bóg Mocny, poznał słabości nasze, że i On drżał na widok kielicha tak gorzkiego, a przecież przedtem jakże gorąco pragnął wypić ten kielich aż do dna…” (L 184, P I, s. 721; OC, s. 569). Na tym szczeblu wiary nieuleganie zniechęceniu wydaje się samo przez się zrozumiałe: “Nie zawsze bywam wierna, ale nie zniechęcam się, oddaję się całkowicie w ręce Jezusa” (L 122, P I, s. 587; OC, s. 467).

Aby cierpliwie i ze spokojem znosić własne niedoskonałości, trzeba przede wszystkim być przekonanym o swojej nicości: taki jest początek pokory i prawdy. “Doskonałość wydaje mi się tak łatwa; widzę, że wystarczy tylko uznać swą nicość i oddać się jak dziecko w ręce dobrego Boga” (L 203, P I, s. 751; OC, s. 589). W wierszu napisanym dla najmłodszej z nowicjuszek, siostry Marii od Trójcy Świętej, Teresa woła: “Jezu Ukochany, skąd to wyróżnienie/ Cóż ja, «nic» maleńkie, zrobiłam dla Ciebie?” (Po, P II, s. 46; OC, s. 748).

W jaki sposób wyraża się u Teresy świadomość własnej nicości? Przez głębokie przekonanie, że ona sama jest niczym, a jej wszystkim jest Jezus, zgodnie z dialektyką Jana od Krzyża, którą Teresa przedstawia swojej kuzynce Marii Guérin: “Maryniu, jeżeli ty jesteś niczym, nie zapominaj, że Jezus jest wszystkim, toteż trzeba zagubić Twoją małą nicość w Jego nieskończonym wszystkimi nie myśleć już o niczym, tylko o tym wszystkim, jedynie miłości godnym…” (L 87, P I, s. 514; OC, s. 415). Trzy miesiące wcześniej pisała do siostry Agnieszki: “Pragnę być zapomniana, a to nie tylko przez stworzenia, ale także przez siebie samą, chciałabym być tak wniwecz obrócona, żebym nie miała już żadnego pragnienia… Chwała mojego Jezusa, oto wszystko!” (L 81, P I, s. 505; OC, s. 406).

Teresa chce być obrócona wniwecz, aby całe miejsce zajął Jezus. Pragnie być mała, aby i w jej życiu i w śmierci nie było nic prócz Jezusa. Kiedy matka Agnieszka mówi Teresie, że będzie później sławiła jej cnoty, ta odpowiada: “Pana Boga jedynie trzeba będzie wysławiać, bo w moim małym nic nie ma niczego do wysławiania” (OR, P II, s. 493; OC, s. 1085).

Tę egzystencjalną świadomość swojej nicości, wyzwalające wyzbycie się samej siebie, Teresa wyraża 9 czerwca 1895 w Akcie oddania się miłosiernej miłości Boga: “Pragnąc, aby całe moje życie było aktem doskonałej miłości, oddaję się na ofiarę całopalną Twej Miłości miłosiernej, Wyniszczaj mnie, błagam Cię, bezustannie, przelewaj w serce strumienie nieskończonej czułości przepełniającej Twoje Serce, abym stała się, o mój Boże, męczennicą Twojej miłości” (M, P II, s. 203; OC, s. 964).

Teresa może otwierać się na “strumienie nieskończonej miłości”, gdyż jest próżna samej siebie: “Jestem jedynie dzieckiem, bezsilnym i słabym, ale to właśnie moja słabość wzbudza we mnie zuchwałość, by oddać się na Ofiarę Twojej Miłości, Jezu!” (Rps B, s. 201; OC, s. 226). Na wzór świętego Pawła Teresa jest silna swoją słabością. Jej nicość przekształciła się w ogień nieskończonej miłości, którą jest Jezus, Bóg-człowiek, Wszechmocny, który stał się bezsilny: “Miłość, aby się w pełni nasycić, musi się uniżyć, aż do nicości i przemienić tę nicość w ogień…” (Rps B, s. 201; OC, s. 227).

Unicestwienie siebie samej w ogniu przemieniającej miłości prowadzi Teresę do przeżycia najwyższego oczyszczenia: pokusy rozpaczy, tej nocy wiary, o której będzie mowa w innym rozdziale: “No to pójdź, pójdź, raduj się ze śmierci, która ci da nie to, czego w nadziei oczekujesz, lecz noc jeszcze ciemniejszą, noc nicości” (Rps C, s. 231; OC, s. 243).

Wyczerpana przez tę noc wiary i osłabiona chorobą, Teresa ma coraz bardziej wyostrzoną świadomość swojej nicości i swoich braków. Kiedy matka Agnieszka dzieli się z nią jakąś myślą o niebie, jej odpowiedź brzmi: “Co do mnie, mam jedynie światło, aby widzieć moje małe nic, lecz korzystniejsze jest mi ono od światła odnośnie do prawd wiary” (OR, P II, s. 498; OC, s. 1091).

Prawda w miłości

Przyjmując w Jezusie nasze ciało, Bóg przyjął naszą nicość. Poznał ograniczenia ludzkiej, śmiertelnej kondycji. Dołączył do nas w tym, wobec czego jesteśmy najbardziej bezbronni: w cierpieniu i w śmierci. Uniżył się, aby nas wywyższyć. Ubogacił nas swoim ubóstwem. Wierzyć w tajemnicę Wcielenia to odzwierciedlać tę prawdę w miłości, łącząc się z cierpieniami Chrystusa i uczestnicząc w chwale Jego zmartwychwstania.

Teresa czerpie podstawy swego postępowania z prawdy, a więc z pokory, w kontemplacji tajemnicy odkupiającego Wcielenia. Stąd druga część jej imienia, o której tak często się zapomina: Teresa od Dzieciątka Jezus i Świętego Oblicza. Swoją miłość tego tak pokornego Oblicza wyśpiewa Teresa w pieśni Do Najświętszego Oblicza:

Skarb mój jedyny, święty – Twarz Twoja,
Nie żądam więcej niczego:
Tylko niech przy niej trwa dusza moja
I bliżej będzie Ducha Twego…
Wykuj w mym sercu tak jak w marmurze
Twą cudną i niepojętą
Twarz – a dusz ludzkich złożę Ci kruże
I wkrótce stanę się świętą.
(Po, P II, s. 13-14; OC, s. 685)

Teresa z Awili ukazała, że prawda i pokora są nierozłączne. “Mała Teresa”, uznając swoją nicość i znosząc swoją niedoskonałość, jest w zgodzie z samą sobą, jest prawdziwa. Słowo “prawdziwy” występuje często w jej pismach i wypowiedziach. Ma ono związek ze świadomością małości ofiarowanej miłosierdziu Bożemu. Pragnienie prawdy, której Teresa szuka w prawdzie życia (Rps A, s. 82; OC, s. 119), i bezinteresowność miłości, sprawiając, że w poszukiwaniu prawdy nie ustaje, nadają jej pismom autentyczność i prawdziwość równoważące ubóstwo stylu, w którym zdaniem bardziej “krytycznych” umysłów przymiotnik “mały” powtarza się zbyt często.

Teresa pragnie w miłości tylko prawdy. Na pierwszych stronach Rękopisu A wyznaje szczerze: “Nie byłam wcale dziewczynką bez wad” (Rps A, P I, s. 85; Rps s. 43: “daleko mi było do ideału”; OC, s. 80). Brzydzi się udawaniem, nie ma więc złudzeń co do życia zakonnego, marności rzeczy i kruchości życia. “Złudzeń, z łaski Boga, nie miałam ŻADNYCH: życie zakonne znalazłam takie, jakie sobie wyobrażałam, nie zdziwiła mnie żadna ofiara. A przecież, kochana Matko, moje pierwsze kroki napotkały więcej cierni niż róż!” (Rps A, s. 153; OC, s. 187).

Celina, która odbywała nowicjat w czasie, gdy Teresa była jego mistrzynią, opisuje w zbiorze Conseils et souvenirs (Rady i wspomnienia), jak to Teresa lubiła zaliczać się do najsłabszych, chwalić się swymi nieudolnościami, nie podpierała się swymi zasługami. W jednym z przypisów mówi: “Uznawać, przyjąć, kochać swoją słabość to nie znaczy usprawiedliwiać grzech ani się z nim godzić: to znaczy umocnić się w prawdzie, stracić wszelkie złudzenia co do siebie samej i sprawić, by z dna rozpoznanej nędzy wybuchł krzyk bezgranicznego zaufania do Nieskończonego Miłosierdzia. Odnosi się to w pełni do naszych słabości, depresji, pokus, doświadczeń, niedoskonałości, niepowodzeń, mających przyczynę w ułomnej ludzkiej naturze; nowicjuszki, do których zwracała się Święta, miały skłonność rozwodzić się nad nimi” (Thérèse de Lisieux, Conseils et souvenirs. Recueillis par soeur Geneviève de la Sainte Face, “Foi vivante”, 149, Cerf, Paris 1973, s. 20-21).

Wyzwalająca pokora

W życiu młodej karmelitanki nie ma niczego nadzwyczajnego, tak dalece, że jedna z sióstr zadaje sobie pytanie, co będzie można powiedzieć o siostrze Teresie po jej śmierci. Dla Teresy prawda pokory znajduje się uniżeniu: “Uniżając się aż do dna swojej nicości, wzniosłam się tak wysoko, że dosięgłam swego celu” (Rps B, s. 200; OC, s. 225). Teresa czuje, że jej uniżenie podoba się Bogu. Czyż nie jest to droga, którą On sam wyznaczył przez swoją Mękę? Wyciąga więc dla siebie i dla innych wnioski, które same się narzucają:

Aby miłować Jezusa, aby być ofiarą Jego miłości, im bardziej jest się słabym, bez pragnień i cnoty, tym bardziej jest się podatnym na działanie tej Miłości trawiącej i przekształcającej. Samo pragnienie, aby stać się ofiarą, wystarczy, ale trzeba się zgodzić na to, by zawsze pozostać ubogim i bezsilnym, i na tym polega cała trudność, że “prawdziwie ubogiego w duchu któż znajdzie? Trzeba go szukać bardzo daleko”, mówi Psalmista. Nie mówi, że trzeba go szukać wśród wielkich dusz, ale “bardzo daleko”, to znaczy w niskości, w unicestwieniu (L 176, P I, s. 701; OC, s. 553).

Teresa nie opiera się na własnych siłach, by ćwiczyć się w cnotach, widzi jedynie Boga; to On staje się jej cnotą. Pisze do Celiny: “Nie lękaj się, im będziesz uboższa, tym bardziej umiłuje cię Jezus. Pójdzie daleko, bardzo daleko, odnajdzie cię, gdybyś kiedy się zabłąkała” (L 182, P I, s. 717; OC, s. 567). Później, 7 czerwca 1897, pisze:

Jedyna rzecz, której nikt nie zazdrości, to miejsce ostatnie; stąd też tylko to ostatnie miejsce nie jest marnością i utrapieniem ducha. Jednakże droga człowieka nie jest pod jego władzą, niekiedy spostrzegamy się, że pragniemy tego, co błyszczy. Wówczas stańmy pokornie w szeregu niedoskonałych, uznajmy, że jesteśmy duszami małymi, które Bóg podtrzymywać musi w każdej chwili. Gdy tylko ujrzy, że jesteśmy przekonane o naszej nicości, poda nam rękę. […] Tak, wystarczy upokorzyć się, znosić cierpliwie swoje niedoskonałości: oto świętość prawdziwa (L 215, P I, s. 767; OC, s. 599).

Teresa cieszy się swymi niedoskonałościami i znosi je cierpliwie, gdyż służą one oddawaniu chwały Bogu, tak bogatemu w miłosierdzie. Zna dobrze ten ustęp z Listu świętego Pawła do Koryntian: “Najchętniej będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa” (2 Kor 12, 9). Kroczy drogą prawdy i wolności, na której przewodniczką jej jest pokora. “Nie mogę powiedzieć, że Jezus upokarza mnie na zewnątrz; wystarcza Mu, że upokarza mnie w głębi duszy” (Rps C, s. 267; OC, s. 270). Głęboko zakorzeniona w wyzwalającej pokorze, w dniu swojej śmierci, 30 września 1897, Teresa wyznaje: “Tak, zdaje mi się, że zawsze szukałam jedynie prawdy… tak zrozumiałam pokorę serca…” (OR, P II, s. 525; OC, s. 1144).

Niedoskonałość naszej istoty

Uznanie swojej nicości i pogodzenia się z własną niedoskonałością, tak jak to czyniła Teresa, to postawy przeciwstawne dwom innym: żądzy władzy i chęci panowania, tym ranom XX wieku. Ale pokora dziecięctwa duchowego, jaką żyła Teresa, dla której “wszystko jest łaską” (OR, P II, s. 446; OC, s. 1009), ma większą siłę niż reprezentowany przez Hitlera kult nadczłowieka, dla którego Bóg umarł. Noc Wielkiego Piątku można zrozumieć tylko w świetle wielkanocnego poranka. Widać to wyraźnie: dyktatury rodzą się i prędzej czy później zostają obalone, padają mury, jak berliński, mocarstwa przestają istnieć, zaledwie powstały.

Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek człowiek poszukuje sensu swego istnienia, grzęznąc w wielkiej pustce duchowej, w której dominują zyskowność i sukces. Nauka, która obudziła tak wielkie nadzieje, nie spełniła danych obietnic. Ruchy integrystyczne, sekty i podobne im grupy powstają i umierają równie szybko, jak powstały. Kuszą, obiecując automatyczny rozwój osobisty, wolność bez ograniczeń, nawet nieśmiertelność – wystarczy mieć pieniądze, by za to zapłacić, i to wysoką cenę. New Age usypia ludzi chimerycznymi snami, rozpowszechnia fantastyczne historie, sączy do ucha tajemnice bez wartości i mgławicowe techniki, które podsycają synkretyzm i głód sensacji. Wprowadza w błąd, mówiąc o blaskach, lecz nie o cieniach, o wzlotach, lecz nie o cierpieniu, o zwycięstwie, lecz nie o klęsce, każąc myśleć o sobie samym, lecz nie o drugim człowieku. Nic nie jest bardziej sprzeczne z duchowością Teresy niż ta magiczna myśl, tak bardzo odległa od codziennej rzeczywistości, nie uznająca ograniczeń śmiertelnego człowieka.

Niezwykłe wyczucie pozwoliło Teresie tak dobrze ukazać własnym życiem, że właśnie przez swoją niedoskonałość podobamy się Bogu. Nie musimy stać się nieskazitelnie doskonali, trzeba nam jedynie uznać swoją nicość, zdając sobie sprawę z całego zła, które w nas mieszka, i w tym znaleźć spokój, gdyż mieszka w nas również Chrystus i Jego miłosierdzie. Chodzi tylko o to, by ofiarować Mu skrajne ubóstwo naszej istoty i nic nie zachować dla siebie. “Wystarczy być” – pisze Patryk de La Tour du Pin w swoim hymnie W całym życiu milczenie mówi: Bóg (Zob. Que cherchez-vous au soir tombant?, Cerf / Médiaspaul, Paris / Montreal 1995, s. 25-39).

Przychodzimy na świat niedoskonali. Życie uczy nas, że jesteśmy śmiertelni, ograniczeni, nie jesteśmy jak Bóg wszechmocni. Uznając naszą niemoc i niedoskonałość, otwieramy się na brak, który tylko Bóg może uzupełnić. Teresa pogrążyła się w świadomości tego istotnego braku; jej palącym pragnieniem stało się, by kochać i być kochaną aż poza grób. Sięgnąwszy dna ograniczeń nierozłącznie związanych z jej istotą, spotkała Boga, który jest miłosierdziem. Wie o tym, gdyż spotykała Go wiele razy w Ewangelii, za pośrednictwem syna marnotrawnego, Zacheusza, Marii Magdaleny, celnika, dobrego łotra.

Czyż nie jest to zdumiewające odkrycie: wiedzieć, że jest się kochaną – istotą niedoskonałą, ograniczoną i śmiertelną? “Szczęśliwa nędza mojej istoty, która pozwala mi być kochaną przez takiego Boga!” – mogłaby powiedzieć Teresa. Właśnie dlatego, że nasza miłość jest niedoskonała, może odkryć prawdziwe oblicze miłości, bowiem to Bóg kocha w nas: “Panie, […] znasz lepiej ode mnie moją słabość, niedoskonałość, wiesz dobrze, że nigdy nie potrafiłabym kochać innych sióstr tak jak Ty, gdybyś Ty sam, mój Jezu, nie kochał ich również we mnie” (Rps C, s. 242; OC, s. 250). Jakaż dobra nowina dla wszystkich, zwłaszcza dla małżeństw i rodzin, które przeżywają kryzysy, gdyż będąc w rozwoju, są niedoskonałe!

Teresa uczy nas, że im bardziej odkrywamy i akceptujemy niedoskonałość naszej istoty, tym bardziej odkrywamy i przyjmujemy bezwarunkową miłość Boga. Uznawać własną niedoskonałość to znaczy widzieć siebie w najgłębszej prawdzie swojej istoty, a więc w pokorze, i wychodząc od tej prawdy, ofiarowywać siebie przemieniającemu miłosierdziu Bożemu: “Jeśli upadnę przez słabość, niechże natychmiast Twe Boskie Wejrzenie oczyści moją duszę i wyniszczy wszelkie niedoskonałości, jak ogień, który wszystko w siebie przemienia” (M, P II, s. 202; OC, s. 963).

Sobie Teresa nie przypisuje niczego, chyba że to jest owo nic, w którym Jezus może być wszystkim. Ona jest tą pustką, którą Jezus może napełnić swoją miłością. Uznanie swojej niedoskonałości, doświadczenie wewnętrznego ubóstwa, rozpoznanie swego grzechu, świadomość własnej niegodności, akceptacja własnej nicości – oto klucze otwierające skarbiec miłosierdzia Bożego; tylko ono może uratować. Teresa otwiera się z pełnym zaufaniem na oczyszczające światło tego miłosierdzia, poddaje się intensywnemu działaniu tego ognia, który ją całkowicie przemienia. Radosna i bezbronna, z otwartym sercem i pustymi rękoma, idzie naprzód w poszukiwaniu swojej wewnętrznej prawdy, gdzie mieszka Bóg.

Modlitwa Teresy

O Jezu! Jakże bym się cieszyła, gdybym
mogła sobie powiedzieć, że byłam wierna.
Niestety! Często wieczorem smutek mnie
ogarnia, gdyż czuję, że mogłabym lepiej
odpowiedzieć Twoim łaskom… Gdybym była
bardziej z Tobą zjednoczona, pokorniejsza
i bardziej umartwiona, gdybym umiała
okazać więcej miłości mym Siostrom, miałabym
mniej trudności w obcowaniu z Tobą na modlitwie.
Mimo to, o mój Boże! nie chcę się zniechęcać
widokiem mej nędzy i przychodzę do Ciebie
z całą ufnością, wiedząc, że “nie zdrowi potrzebują
lekarza, lecz chorzy”. Błagam Cię więc,
Panie, racz mnie uzdrowić i przebaczyć mi
winy, ja zaś pamiętać będę o tym, że dusza,
której więcej odpuściłeś, powinna Cię więcej
niż inne miłować.
(M, P II, s. 211; OC, s. 965)